3
Rozdział betowany przez Cessidy84
I stanęła w nich trójka nowych hogwarskich profesorów. William Weasley — profesor transmutacji. Fleur Weasley – profesorka numerologi oraz Alex West – profesorka astronomii.
- Hej, Harry. Możemy się przysiąść? – spytał najstarszy Weasley.
- Jasne. Siadajcie – odparł brunet, po czym spytał – A tak w ogóle to, co wy tu robicie.
- A no już słuchać nie mogliśmy – mówił Bill – Jaki to się ważny i dorosły po wojnie nie zrobiłeś. I jak to odrzuciłeś ich pomoc przy młodym Lupinie – Harry tylko prychnął.
- Tsa, pomoc.
- Moja małżonka niewytrzymała – kontynuował Weasley – I im wymyślała od osłów, tępaków i Trolli. I stwierdziła, że jej się w głowie nie mieści, jak oni mogli cię namawiać do oddania członka rodzinny obcym ludziom.
- Nie jesteście obcy – zaprzeczył Gryfon – I dzięki, że mnie rozumiecie – dodał z lekkim uśmieszkiem – Ale ja pytałem oto, co wy robicie tu, w pociągu, a nie w tym przedziale? – sprostował swoje pytanie avadooki.
- A mi bedzie ućić w Hogłarcie. Mnie być nowi profesore – zaświergotała łamaną angielszczyzną Fleur.
- To wspaniale – ucieszył się szczerze Harry, po czym spojrzał na nich – A wiecie może, kto będzie czwartym nowym profesorem w kadrze? – spytał, bo wiedział, że McGonagall szukała czterech nauczycieli.
- A no wiemy. Czwarty nauczyciel, dokładniej profesor od OPCMu jest już w Hogwarcie, a jest nim na nieszczęście Hogwartu – mówił Bill – Nie kto inny, jak Charlie, mój brat. Jest w zamku, bo zostawić tam samych bliźniaków było, by wysoce nie rozważne, nie sądzisz?
- Co? – spytał zszokowany Gryfon – Fred i George?
- Tak. McSztywna przyjęła ich na ostatni rok – odparła tym razem Alex.
- To super – ucieszył się Harry, ale zaraz jego entuzjazm nieco przygasł – Ale czy oni...? – spytał niepewnie. Weasley, pojmując sens pytania, odparł:
- Harry, oni są po twojej stronie, że się tak wyrażę, a cytując Freda – weszła mu w słowo Alex. Jeśli Harruś, choćby pomyśli, że zgadzamy się z tą bandą oszołomów, to go napoję amortencją i wyślę do Zakazanego Lasu.
Po przekomarzaniu się czy Fred, by na pewno to zrobił, Bill spytał:
- A jak tam młody Lupin ? Daje popalić?
- Nie. Tedy jest dość spokojnym dzieckiem. No, ma tam swoje momenty, jak każde dziecko, ale znalazłem, a właściwie mówiąc, to natrafiłem na osoby, które wiedzą jak sobie z nim radzić.
- To wspaniale. A ile płacisz im za opiekę nad małym?
- Możesz mi wierzyć, Bill lub nie, ale ani knuta.
- To albo jacyś zamożni ludzie, albo fani Chłopca, Który Przeżył.
- Powiem wam, kto to jest, ale musicie mi obiecać, że to nie wyjdzie poza naszą czwórkę. No może jeszcze Charliego i bliźniaków.
- To poczekaj, tak dla pewności rzucę Mufiato na przedział – odezwała się Alex, a Fleur od siebie dodała czar nieprzenikalności i rozpraszający. Po rzuceniu czarów wszystkie oczy były skierowane na Gryfona.
- No, więc... – zaczął Harry – Dwa dni po mojej kłótni z Ronem, Ginny i Hermioną byłem z Tedem na Pokątnej i spotkałem tam Narcyzę i Lucjusza Malfoy'ów. To właśnie u nich spędziłem resztę wakacji. Teraz to oni się opiekują Tedem i patrząc na to wszystko, to nie wiem, czemu Fretka jest taki zimny i cyniczny, bo Malfoy'owie się zachowują jakby się, no nie wiem, zakochali w małym Lupinie. Narcyza, na dzień dobry, kupiła dla Teda cztery szafy ciuszków, górę specyfików dla niemowląt, i co najlepsze sama przy nim wszystko robi. Jedyne, do czego są jej potrzebne skrzaty, to sprawdzanie, czy Ted śpi i informowanie jej, jak się obudzi. Lucjusz, za to już mu kupił dziecięcą miotełkę i wiele innych zabawek, na które on jest jeszcze zdecydowanie za mały – wszyscy patrzyli na Harry'ego w lekkim szoku.
- Ty chyba żartujesz! – wykrztusił z siebie rudzielec – Jaa byłem święcie przekonany, że oni nic innego nie robią, jak tylko skrzatami się wysługują.
- To pomyśl, jaką ja miałem minę, jak Lucjusz wrócił ze sklepu z najlepszej jakości mebelkami do pokoiku dziecięcego, a potem sam je poskładał i poustawiał, wspominając, jak meblował pokój Draco.
- No właśnie, a co na to blondas? – spytała Alex.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top