A To Wszystko Dzięki Mnie
Była dwudziesta trzecia, lecz ja nie mogłam zasnąć, więc wyszłam na swój balkon do którego wejście było w moim pokoju. Patrzyłam w gwiazdy. Stałam tam pół godziny aż usłyszałam kroki za mną.
-Nie powinnaś już spać? - odwróciłam się na pięcie i napotkałam płonące zielenią, kocie oczy.
-A ty nie powinieneś patrolować miasta?
-Ja już skończyłem patrol. A ty nie masz jutro szkoły?
-Mam szkołę, ale nie mogę zasnąć... - odwróciłam się z powrotem do barierki balkonu. - A gdzie Ladybug?
-Nie pojawiła się dziś na patrolu... - odparł widocznie smutny.
Podszedł do mnie i oparł się o barierki. Westchnął. Staliśmy tak w ciszy kilka minut.
-Zawsze chciałam... - zaczęłam, a on podniósł na mnie swe spojrzenie - zobaczyć Paryż z góry...
-Nadal chcesz? - zapytał. - Mogę spełnić twoje "marzenie" - zrobił cudzysłów w powietrzy przy ostatnim wyrazie, śmiejąc się cicho pod nosem. - Tylko idź coś na siebie jeszcze nałóż, bo będzie ci zimno.
-Poczekaj chwilę. Zaraz będę gotowa
Poszłam do swojego pokoju, ubrałam się cieplej i założyłam buty. Wróciłam na balkon do Chata.
-Chodź - podał mi rękę, a ja niepewnie ją chwyciłam.
Przyciągnął mnie do siebie. Wzbiliśmy się na jego kicikiju i górę.
-Nie masz lęku wysokości, prawda?
-Gdybym miała to bym na pewno bym nie chciała być na takiej wysokości - zachichotałam.
Byliśmy bardzo wysoko. Wtuliłam się w niego. Podziwialiśmy razem widoki. Paryż wygląda pięknie, szczególnie nocą. A jeszcze do tego z góry...
-A tak w ogóle to... Jak masz na imię?
-Dominique.
-Ładne imię.
-Dzięki.
-Gdzie teraz? - zapytał po chwili, a ja otrząsnęłam się z "transu". Ten widok potrafił wprawić w chwilowe zapomnienie o całym otaczającym nas świecie.
-Na wieżę Eiffla? - na jego kicikiju przenieśliśmy się na miejsce.
Ustaliśmy na najwyższym piętrze wieży i tam rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. O sobie i o innych. Od momentu, gdy Chat przyszedł do mnie co jakiś czas przed oczami migała mi jakaś czerwona plama. Nie mówiłam jednak o tym Chatu. Pewnie to Ladybug. Ale.... po co miałaby się ukrywać? Śledzi nas? Naprawdę długo tam rozmawialiśmy. Potem nastąpiła chwila ciszy między nami. Nagle nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. O nie... Chcę tego, ale... ja się jeszcze nigdy nie całowałam i... Nie mogę tego zrobić Ladybug. Nie chcę żeby widziała go jak całuje inną, kiedy nadal ją kocha. W tym samym czasie odwróciliśmy głowy, szepcząc przy tym ciche "Przepraszam, nie mogę.".
-Rozumiem... Ladybug... - szepnęłam.
-Nie jesteśmy razem... - westchnął smutno.
-Zamknij oczy - powiedziałam po chwili namysłu.
-Dlaczego? - zapytał kompletnie nie rozumiejąc o co mi chodzi.
-Dowiesz się zaraz - posłusznie, ale i nie pewnie zamknął oczy. - I nie podglądaj! - dodałam, a on pokiwał głową na znak, że zrozumiał.
Weszłam bardziej w głąb cienia i bez słowa wyprowadziłam z niego Ladybug. Popatrzyła na mnie zdziwiona. No tak... przecież ona nie wie, że ja ją od początku widziałam. Posłała mi pytające spojrzenie. Odpowiedziałam jej skinieniem głowy w stronę Chata. Bezszelestnie do niego podeszłyśmy. Widać było, że dziewczyna się denerwuje. Ustawiłam ją tuż przed Chatem.
-Możesz już otworzyć oczy - powiedziałam szeptem. Chłopak powoli otwierał oczy.
-Ladybug? Księżniczko, co ty tutaj robisz? I czemu nie było cię na patrolu? - zadawał pytania jedno za drugim.
-Wiesz... Nie było mnie na patrolu, bo zaspałam. Pomyślałam, że cię jeszcze zobaczę, więc wyszłam. Chciałam do ciebie podbiec, ale zobaczyłam jak lądujesz na balkonie tej dziewczyny. A tak z innej beczki to... jak masz na imię?
-Dominique - odpowiedziałam.
-Cały czas was obserwowałam i słuchałam waszych rozmów. Ciągle odpychałam twoje zaloty, Chat, bo uważałam cię za zwykłego flirciarza i kobieciarza. Teraz chciałam się tylko upewnić w swojej teorii. Gdy mieliście się pocałować to już byłam tego pewna. Już miałam odchodzić, ale usłyszałam ciche "Przepraszam, nie mogę". Zdziwiło mnie to, więc się odwróciłam. Byłam pewna waszego pocałunku, a tu nagle nic z tego! Postanowiłam zostać. Wtedy Dominique mnie wyprowadziła z cienia... Kiedy mnie zauważyłaś...?
-Od momentu, gdy Chat Noir przyszedł do mnie to co chwilę coś czerwonego migało mi przed oczami. Chciałam jednak zatrzymać to dla siebie. Teraz tutaj już byłam pewna, że to ty, Ladybug.
Potem usunęłam się w cień. Bohaterowie patrzyli na siebie, nieśmiało spoglądając w sobie oczy.
-Pocałujecie wy się w końcu? - ile to można czekać na ten jeden gest?
Żadne z nich się nie odważy się zrobić pierwszego kroku, więc ja im pomogę. Położyłam dłonie Chata na policzkach jego partnerki, a jej ręce założyłam na jego szyję. Przybliżyłam ich twarze lekko do siebie, a z każdym moim ruchem ich policzki oblewała coraz większa czerwień.
-Dalej radźcie sobie sami - zrobiłam kilka kroków w tył i wyjęłam telefon żeby to nagrać.
W końcu się pocałowali. Zaczęłam nagrywać. Oderwali się od siebie po kilku minutach. Potem zaśmiali się i spojrzeli na mnie. Podeszli do mnie i mocno mnie przytulili.
-A to wszystko dzięki tobie - powiedzieli w oboje w tym samym czasie, a ja odpowiedziałam im szczerym uśmiechem.
-A to wszystko dzięki mnie...
***
Mam nadzieję, że się wam spodobało. Może jakieś gwiazdki i komentarze? Zostawcie po sobie ślad jeśli wam się spodobało. 809 słowa bez notki ode mnie, 823 z częścią ode mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top