Rozdział Piąty - Omdlenie

⧽ ⧽ ⧽ ⸻⸻⸻ ⧼ ⧼ ⧼

   Wiatr przeciskał się między liśćmi, wprawiając je ruch tworząc szum. Na niebie znajdowało się kilka chmur przypominające kształtem kilka smoków. Białowłosy chłopak zasłaniał twarz ręką, by nie oślepnąć przez rażące jego oczy promienie słońca. Chłopak szedł przez las. Zdawało mu się, że już kiedyś tą drogą szedł, jednak nie był tego pewny na sto procent.

   Słońce grzało jego twarz, tym samym oślepiając go. Szedł połowicznie na oślep, jednak gdy po chwili spojrzał przed siebie, słońce akurat zaszło chmurami. Przed chłopakiem pojawiły się szpiczaste dachy kilku wierz, które drapały chmury swoimi ostrymi czubkami. Białowłosy uchylił swoje wargi tym samym rozejrzał się dookoła siebie. Stał właśnie przy drewnianym pomoście, który już na początku zaczął się zanurzać w błękitnej wodzie jeziora.

   — Witaj, młody czarodzieju. usłyszał nagle gdzieś przed sobą, jednocześnie czując mocny powiew wiatru. Czując jak drobinki piasku uderzają o jego policzki, podniósł nieco głowę, przymrużając oczy.

   Stanął w szoku widząc przed sobą wielkie, znajome tylko z legend bądź z fantastycznych filmów, stworzenie. Wielki, na paręnaście metrów smok rozciągał właśnie swoje skrzydła. Białowłosy zaczął się wycofywać, jednak to na nic, ponieważ wielki smok go zauważył.

   — Nie masz się czego obawiać. dodał smok swym chropowatym głosem, i zniżył swój ogromny łeb, pokryty również ogromnymi łuskami.

   Chłopak jeszcze szerzej otworzył usta by nabrać powietrza w płuca, jednak smok dmuchnął w niego gorącym powietrzem, przez co chłopak nie mógł wziąć porządnego wdechu.

   — Więc zastanawiasz się skąd się tu wziąłeś? zapytało stworzenie będąc bliżej chłopaka.

   Chłopak pokręcił głową. Możliwe, że miejsce przypominało mu coś, jednak w tej chwili nie wiedział kompletnie gdzie się znajduje.

   — Jesteś właśnie and jeziorem Aeron, nad którym zaczęła się twoja historia. powiedział dość głośno. Ptaki z pobliskiego drzewa sfrunęły z niego w popłochu; a obraz przed chłopakiem zaczął się zamazywać, a jego ciało zdawało się być lekkie jak piórko, i wtedy....



...znów stracił przytomność.

⧽ ⧽ ⧽ ⸻⸻⸻ ⧼ ⧼ ⧼

   Ognisko przygasało, tym samym szepty dookoła niego ucichły. Nastała totalna cisza, jednak nie każdy nią się delektował. Wydarzenie z dzisiejszego dnia, dało reszcie do myślenia żeby nie zostawiać nikogo samego i nie oddalać się od innych.

   Noah siedział w kącie pomieszczenia i wpatrywał się kolejno w twarze innych. Na jego kolanach spał białowłosy. Sytuacja z - właściwie już wczoraj — przytłoczyła go bardziej.

   Dla czarnowłosego i bruneta to było coś dziwnego. Wpierw Nick stał w wodzie do samego pasa, a potem zniknął pod powierzchną wody, jakby coś go tam wciągnęło. Nikt nie był tego totalnie pewien, a zwłaszcza że nawet sam Nick nie miał zielonego pojęcia co się stało.

   Nie było z nim kontaktu od kilku godzin. Po tym gdy chłopacy wyciągnęli go z wody, odzyskał przytomność raz, a po dwóch godzinach nieobecności, świadomość mu wróciła jednak na dosłownie minutę po czym zasnął na rękach starszego chłopaka.

   Noah siedział pod ścianą na swoim śpiworze, trzymając na kolanach śpiącego Nicka. We włosy białowłosego wplótł swoje długie, nieco chude palce, tym samym zaczął go delikatnie drapać. Był zamyślony, to fakt, wiele się dzisiaj wydarzyło.

   — Mmh.. — mruknął białowłosy, uchylając powieki. Jego błękitne tęczówki wpatrywały się w zamyśloną twarz szatyna, który trzymał chłopaka. — Możesz robić tak dalej... Nie przestawaj... — dodał po chwili, a wtedy Noah zwrócił na niego uwagę. Uśmiechnął się, czuł ulgę że chłopak się ocknął.

   Reszta grupy przyjaciół siedziała przy ognisku i nie zwracała na nich uwagi. Noah uśmiechnął się, że Nick się w końcu ocknął i dało się z nim normalnie porozmawiać, jednak wciąż martwiła go ta nagła utrata przytomności. Nie wiedział co się stało i dlaczego Nick wylądował pod powierzchnią wody. Może się potknął jak szedł na brzeg?  — między innymi takie myśli męczyły do tej pory Noah'a.

   ⧽ ⧽ ⧽ ⸻ Retrospekcja ⸻ ⧼ ⧼ ⧼

   Usłyszałem za sobą plusk wody. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka w głowie, że coś jest nie tak, i że Nick jest za nami, brodząc do pasa w wodzie. Odwróciłem szybko głowę w stronę chłopaka, ale oprócz niespokojnej talii wody niczego innego nie zauważyłem. Przecież jeszcze przed chwilą stał tam Nick.

   Zacząłem nawoływać go, wykrzykiwać głośno jego imię, jednocześnie podszedłem do miejsca z którego unosiły się bąbelki powietrza, pękające na powierzchni jeziora. Dopiero wtedy zobaczyłem przerażający widok. Pod powierzchnią, na dno jeziora opadał Nick. Skrzyknąłem Matta by przyszedł i mi pomógł z Nick'iem. W głowie miałem tylko jeden, najgorszy scenariusz.

   Gdy już go wyciągnęliśmy na brzeg, zacząłem uciskać jego klatkę piersiową, co jakiś czas zatykając mu nos i wpuszczając powietrze do jego ust, by białowłosy wypluł wodę. Przy tym wszystkim zdążyłem przekroczyć limit wypowiadania wiązek przekleństw. Ulżyło mi gdy chłopak zaczął się krztusić i wypluwać wodę jeziora z płuc. Od razu w moich czach pojawiły się łzy. Jednocześnie byłem szczęśliwy że Nick'owi nic nie jest i że odratowaliśmy go, jednak z drugiej strony byłem przerażony tym co się stało i tez tym że chłopak znów stracił przytomność po tym jak go uratowaliśmy.

   Później przez parę godzin czuwałem przy nim, i doglądałem temu by nie zmarzł. Pomimo tego że mamy resztę ekipy, Nick jest mi najbliższy. Nie wiem co bym zrobił w sytuacji, gdybyśmy go nie odratowali.







   Wszystko zaczęło się już powoli układać, Nick wracał dość powoli do siebie, zwłaszcza że Noah cały czas towarzyszył mu przy prawie wszystkich czynnościach, które białowłosy wykonywał. Dzień zaczynał się już powoli kończyć, a Nick wciąż nie czuł większego zmęczenia by pójść spać o tej samej porze co inni. Bezsenność zaczęła znów go dopadać, jednakże wtedy widział tak naprawdę najłagodniejsze oblicza wszystkich przyjaciół. Widział rozluźnioną twarz Matt'a, który zwykle chodził z naburmuszoną miną. czy Liam'a który cały dzień chodził zaspany. Samantha i Harper spały w kącie niedaleko chłopaków, obydwie siedziały przytulone jedna do drugiej pod kocem. Głowa Harper była oparta o ramię wyższej dziewczyny — Sam.

   Pod równoległą ścianą siedział Nick, trzymając na kolanach głowę zmęczonego Noah'a. Szatyn opiekował się białowłosym chłopakiem, przez ostatnie kilka długich dni, więc należało mu się teraz kilka spokojnych godzin snu. W końcu sobie na nie zasłużył.

   Cichy wiaterek zerwał się gdzieś w koronach drzew, ptaki zaczęły wylatywać z nich, ćwierkając, a głowa Nick'a stawała się coraz bardziej cięższa, oż w końcu przechyliła się na bok i ani drgnęła.Palce dłoni u chłopaka znieruchomiały, będąc wplątane w długie, kruczoczarne włosy młodszego chłopaka. Przez parę sekund Nickolas próbował walczyć ze snem który zaczął go opanowywać, gdy po chwili się poddał i zasnął, oddychając głęboko i spokojnie.

   Może ziemia rzeczywiście nie była taka twarda, jednak Nick wolał oddać swój śpiwór Noah'owi, by ten miał spokojna i wygodną drzemkę. Chciał się o niego troszczyć, tak jak to było na odwrót.


⧽ ⧽ ⧽ ⸻⸻⸻ ⧼ ⧼ ⧼



[1089 słów]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top