Rozdział Czwarty - Łowienie Ryb

⧽ ⧽ ⧽ ⸻⸻⸻ ⧼ ⧼ ⧼

   Harper jęknęła czując, jak jej kolana odmawiają jej posłuszeństwa. Kręcili się po ogromnym przedsionku, co jakiś czas omijając porozrzucane części starych, drewnianych desek. Jej włosy były w totalnym nieładzie, ale nie tylko ona miała z tym problem. Samantha siedziała na jednym z kilkunastu schodków. Podpierała się łokciami o swoje kolana, nucąc pod nosem tekst piosenki. Zdawała się być nieobecna, jednak siedziała w towarzystwie Liama, który siedział obok niej, trzymając głowę na jej ramieniu.

  Matt wraz z Nickiem przeglądali rzeczy w środku wielkiej sali. Oprócz porozrzucanych desek, znaleźli stare obrazy, najwyraźniej portrety osób które mieszkały w tym zrujnowanym budynku. Przy schodach po prawej stronie stał mebel, przypominający fortepian. Obrośnięty pnączami, na jego wierzchu stała dość stara figurka porcelanowej baletnicy.

   Chłopcy nie mogli uwierzyć że coś takiego jest w stanie przetrwać tak wiele lat i się praktycznie nie zniszczyć. Co prawda było widać zadrapania, rysy czy malutkie początku pęknięcia figurki, jednak Sam się uparła że postara się naprawić figurkę.

   — I wyobraźcie sobie że żyjecie w czasach gdy oni żyli... — mówi Mattew wskazując palcem wskazującym na obraz, dokładniej portret jakiejś kobiety obok mężczyzny na tle lasu. — Tutaj odbywały się bale i wszystko inne. — dodał i uśmiechnął się.

   Zaczął wyobrażać sobie siebie i resztę. Liama zobaczył w czarnym garniturze wraz z białym krawatem i w czarnej, eleganckiej koszuli. Harper i Samanthę wyobraził sobie jako dwie nadworne księżne spacerujące razem po ogrodzie, o którym wspominali Noah i Nick. Siebie wyobraził w eleganckim, granatowym garniturze, z białą muszką pod szyją i koszulą. Uśmiechnął się patrząc to na Noaha i Nicka. Pomimo tego że chłopacy zatwierdzali resztę, że łączy ich tylko platoniczna miłość, Matt nie mógł tego przeboleć.

   Z wyglądu przypominali Jing i Jang. Czerń i biel. Słońce i Księżyc. Dzień i Noc. Jak wszystkie inne przeciwieństwa. Noah — wysoki, mierzący sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, kruczoczarne włosy i piwne oczy, starszy od białowłosego o ponad pół roku; Nick — o dziesięć centymetrów niższy od starszego chłopaka, śnieżnobiałe włosy i do tego błękitne oczy. Jeden jest cichy, skryty mocno w sobie, a drugi energiczny, impulsywny, szybko podejmujący decyzje. 

   Matt nie zdążył spamiętać kiedy pochłonęły go myśli o kolegach. Po chwili podeszła do niego  rudowłosa i pisnęła że chce wracać. Chłopak się uśmiechnął i wziął ją na barana widząc jak jej nogi uginają się kolanach z braku energii na trzymanie górnej części ciała w pionie.

   — Idziemy odpocząć. — dodał i pomachał reszcie na do widzenia. Poszli we dwoje w miejsce gdzie trzymali wszyscy rzeczy. Reszta została.

   Samantha dłubała kijem w pękniętej podłodze, Liam przysypiał na jej ramieniu dalej, a Nick wpatrywał się jak Noah ogląda dawną sale balową. Pochłonęła go, jego własna pustka w głowie. Chociaż raz czuł się lżej że nie musi znów tonąć we własnych myślach. To było tez dla niego dziwne, bo sam nie wiedział jak to działa. Gdy przebywał sam albo w towarzystwie innych, pogrążał się w swoich myślach; gdy obok niego był Noah, jego myśli uciekały z jego głowy, niczym spłoszone owce przez wilka na polu. Pomimo że nałożył sobie sam na siebie blokadę emocjonalną, przez którą miał ogromny problem w odzywaniu się nawet w gronie swoich przyjaciół, Noah wszędzie był i mu pomagał się zaklimatyzować. 

   Naoh teraz krążył przy wielkim oknie, spoglądając przez wybite szyby na zewnątrz. Białowłosy chłopak siedział pod ścianą, ponownie zatapiając siebie w swoich myślach. Noah uśmiechnął się, czując na sobie wzrok błękitnych oczu chłopaka, i zaproponował:

   — Ktoś ma ochotę na rybę? — mruknął i chwycił w rękę pobliski patyk. Był idealnie długi, a nie mieli ze sobą wędki, czy nawet z pośród tych wszystkich gratów, nie wyciągnęliby nagle tej rzeczy. Kruczoczarny wyciągnął z kieszeni w spodniach scyzoryk i zaczął ostrzyć patyk. Samantha wtedy jakby odżyła, i zaczęła krążyć po pomieszczeniu.

   — Sami.. — mruknął pod nosem Liam, czując jak jego poduszka ucieka od ciężaru jego głowy. Nick uśmiechnął się spoglądając na pozostałych i zabrał się za szukanie jakichś patyków; znalazł jeden, leżał tuż przy porośniętym fortepianie. Przypominał coś na kształt długiej drewnianej laski. 

   Białowłosy podał chłopakowi siedzącemu na spróchnianym, drewnianym krześle długi patyk, który znalazł i przyglądał się mu, jak ostrzy patyki.

   — To jak, możemy iść. — dodał po chwili i spojrzał w górę. Jego oczy spotkały się z błękitnymi oczami białowłosego; tak samo jak jego oczy tak i wyraz twarzy wydawał się być smutny. Białowłosy wpatrywał się w chłopaka nie odrywając od niego wzroku. — Chcesz coś zjeść na obiad? — zapytał czarnowłosy i uśmiechnął się do chłopaka.

   Wstał z połamanego krzesła, które zaraz po tym jak wstał, rozwaliło się na kawałki. Ze starego mebla została tylko kupka spróchniałych desek i unosząca się chmura dymu. Noah zaśmiał się lekko widząc co za sobą zostawił i wziął chłopaka za dłoń.

   — Idziemy? — dodał i spojrzał w oczy białowłosego. Zostali właśnie sami w opustoszałym pomieszczeniu. Białowłosy chciał coś odpowiedzieć, ale pomimo uchylonych warg nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Ruszył za Noahem w stronę wyjścia, i prosto do jeziora.

⧽ ⧽ ⧽ ⸻⸻⸻ ⧼ ⧼ ⧼

   Noah stał w wodzie, brodząc w niej po same kolana; gdzieś nad głową trzymał kij, który wcześniej białowłosy wręczył mu. Bez koszulki stał w świetle słońca i wypatrywał ryby, którą mieli potem zjeść. Dziewczyny pomyślały że przejdą się dookoła ruin, sprawdzając czy nie ma czegoś zdatnego do jedzenia, na co Liam odpowiedział że poszedłby z nimi chętnie.

   Więc przy jeziorze został tylko Noah, Matt i Nick. We trójkę próbowali wyłowić jakąś rybę. Co najdziwniejsze w tym wszystkim było? Matt, zaopatrzony w tak samo długi kij jaki miał Noah, próbował rzucić nim w jedną z ryb które płynęły w stronę wielkiego kamienia, na którym stał ów chłopak.

   Noah, jak już wcześniej wspomniano, brodził po kolana w wodzie i z wyciągniętą ręką, był gotów by rzucić kijem w jedną z ryb. Stali tak od parunastu minut, i żaden z dwojga chłopaków nie złapali ani jednej ryby. Byli zali mokrzy, od stóp do głów, jednak to na nic, z pływającymi w wodzie rybami.

   Jednak, nadzieja jeszcze nie umarła. Nick stał nieopodal chłopak, i z podwiniętymi rękawami od białej bluzy, brodził aż po pas w wodzie. Nie miał żadnego kija, i jedyne czym się posługiwał, to ręce.

   Uprzednio znalezione wiadro nieopodal zatoki, w której dryfowała osamotniona łódź znaleźli trzy wiadra. O dziwo, żadne z nich nie było dziurawe, więc chłopaki nabrali w nie wody i zaczęli łowy. Jednak do tej pory żaden z nich nie złapał ani jednej ryby.

   Pomarańczowa, długa ryba plątała się między nogami białowłosego, co jakiś czas ocierając się o nie. Jego dłonie były zamoczone w wodzie aż po łokcie, tym samym ułożył je tak, by ryba idealnie wpasowała się w nie. I tak też zwierzę zrobiło. Chłopacy śmiali się, że w taki sposób nie złowi ani jednej ryby. Nick był zadowolony że złowił kolejną rybę, którą włożył delikatnie do reszty, która pływała w ciasnym, aluminiowym naczyniu.

   Otarł wierzchem dłoni czoło, czując jak spływają po nim krople potu. Chłopak wziął wiadro i pomimo ciężaru jaki niósł starał się nie sunąć wiadrem po piachu. Przyszedł do chłopaków, akurat wtem, gdy oboje wrzasnęli, tym samym płosząc ryby spod ich stóp. Noah podniósł się i odwrócił w stronę brzegu. Uśmiechnął się zauważając Nicka z wiaderkiem.

   Szatyn wyszedł z wody i podszedł do chłopaka, ów wcześnie zaglądając do wiadra. Na jego buzię wkradła się mina zaskoczonego dziecka.

   — Patrz Matt, a myślałem że bez kija nie da się. — dodał i wskazał na wiadro pełne ryb. Matt zrobił naburmuszoną minę i wrócił na kamień, dalej wypatrując ryb.

   Białowłosy postawił wiadro na piasek i wszedł do wody, zanurzając się po same biodra; Noah poszedł w jego ślady. Stali miej-więcej dwa metry od siebie, brodząc w wodzie rękami po same łokcie. Jednak nie każdemu szło tak gładko z łowieniem ryb. Podczas ciągłego wyławiania ryb  Nicka, Noah był daleko w tyle ze złapaniem jakiejś ryby.

   — Cholera! — wymsknęło mu się, po czym chlusnął z otwartej dłoni w taflę falującej wody. Nick podszedł do chłopaka widząc, jak ten usilnie próbuje złapać jakąkolwiek rybę.

   — Noa... — mruknął cicho białowłosy, tym samym zwracając na siebie uwagę nie tylko szatyna ale i siedzącego wyżej od nich bruneta, który cały czas, jednak nie uważnie im się przyglądał.

   — Nie idzie mi. — fuknął obrażony szatyn, i przeczesał mokre włosy długimi palcami. Nick wziął jego dłonie, i wsadził je pod wodę, układając je tak samo jak swoje, i czekając razem, stali w miarę nieruchomo w wodzie.

   Stali tak, póki nie podpłynęła do nich pomarańczowo-biała rybka. Wyglądała na szczęśliwą. Nie płynęła zbyt szybko, więc wpłynięcie przez dłonie Nicka wprost do dłoni Noaha było banalnie proste. Nick zabrał ręce i powoli się wycofując patrzył jak na ustach szatyna rośnie szeroki uśmiech. Noah wyciągnął dłonie z wody, trzymając w dłoniach rybkę.

   — Udało się! — krzyknął pokazując dla Matta że zdołał wyłowić rybę. Brunet siedzący na skale, zmarszczył czoło, wiedząc że nie wyłowi żadnej ryby zsunął się ze skały prosto do głębokiej wody. Podszedł do Nicka i poczochrał jego włosy, powodując burzę śnieżną  na głowie chłopaka.

   Noah uśmiechnął się do białowłosego i podszedł do niego. Objął go i przytulił, wciąż trzymając w dłoni rybę.

   — To dzięki tobie. — szepnął do jego ucha, a gdy się odsuwał od chłopaka, musnął swoimi wargami jego policzek tak, by Matt nie był w stanie zobaczyć co ów szatyn zrobił.

   Na usta Nicka wkradł się nieśmiały uśmiech. Noah wraz z Mattem ruszyli w stronę brzegu zostawiają białowłosego w wodzie. Chłopak odprowadził wzrokiem Noaha i Matta do samego brzegu, kiedy to nagle poczuł jakby uszło z niego życie. Jego ciało bezwładnie opadło na taflę wody, dając chłopakom do zrozumienia że coś jest nie tak

   Nick opadał bezwładnie na dno, a jego powieki zaczęły się zamykać. Obraz który widział przed oczami, zaczęła zalewać czarna plama która uniemożliwiała mu całkowicie widzenie. Po chwili film mu się urwał...

⧽ ⧽ ⧽ ⸻⸻⸻ ⧼ ⧼ ⧼

⧽ ⧽ ⧽ ⸻⸻⸻ ⧼ ⧼ ⧼

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top