2. 海千山千


Codziennie przypominał sobie tamten moment, patrzył na siebie, który wydawał się oddalony lata świetlne od swojego teraźniejszego jestestwa. 


🕛 


    Ewentualnie, Janna znikła jeszcze tego samego wieczora. Pamiętał, jak obudził się następnego dnia z przeświadczeniem, że całe zdarzenie było jedynie snem. A młoda, piękna bogini wytworem jego wyobraźni.

    Jednak pojawiła się ponownie, kilka miesięcy przed jego szesnastymi urodzinami, szmat czasu po pierwszym spotkaniu. Dla Yasuo była snem, który już prawie zapomniał. Zmaterializowała się przed nim, w jego pokoju, w deszczowe popołudnie, które nie inspirowało go do niczego więcej, jak czytania jednej z nudnych książek Yone. Na stoliku obok jego posłania, leżał stosik zbiorów poezji, które przyniósł na oślep od swojego brata i odłożył, poszukując powieści.

— A co to? — ten cichy głos oderwał jego uwagę od książki, a zaskoczył go tak bardzo, że podskoczył i wypuścił z rąk opasły tom.

    Yone wydawał się mieć tylko takie... oprócz zbiorów poezji, rzecz jasna.

    Spojrzał machinalnie na źródło dźwięku i skoczył na równe nogi, kiedy ujrzał zjawę, którą przypisywał całkowicie swojej wyobraźni. Wydawała się prawdziwa. Choć ostatnim razem, który wydawał mu się rzeczywistością, też tak było. Uszczypnął się mocno w nadgarstek, przetarł oczy i zamrugał kilka razy.

- Co to? - powtórzyła pytanie, patrząc na niego z głową przechyloną na bok.

    Kucała przy stoliku i przyglądała się stosowi książek. Wydawała się nie zauważać skonfundowania Yasuo. Choć mogła też zwyczajnie nie być nim przejęta.

— Czy to nie jest sen?

Janna zmarszczyła brwi.

— Odpowiadasz pytaniem na pytanie, to irytujące. Poza tym byłam pierwsza.

— Zasługuję na odpowiedź — zaznaczył z pewnym wyrzutem Yasuo — Ostatnim razem byłem za głupi, by sprawdzać, czy mi się nie śnisz.

— Teraz jesteś mądrzejszy? — wstała i zbliżyła się do niego.

    Miała na sobie tę samą białą sukienkę, w którą ubrana była również, kiedy spotkał ją kilka miesięcy temu.

— Próbuję się obudzić, nic nie działa — uszczypnął się jeszcze raz w nadgarstek.

— Może masz głęboki sen — szła w kierunku jego posłania w żółwim tempie.

    Zwiewna tkanina bezszelestnie ciągnęła się po podłodze za jej, wciąż nagimi, stopami. Uklęknęła na łóżku zaraz przed nim i położyła swoje blade dłonie na jego podwiniętych pod brodę kolanach. Yasuo wzdrygnął się i wypuścił książkę z ręki, opadła na pościel obok niego. Mógł tylko zamrugać, ponieważ wszystkie myśli nagle uleciały z jego umysłu. Czuł tylko zimny dotyk rąk i wagę spojrzenia ogromnych niebieskich oczu, które wierciły dziury w jego własnych.

— A może nie chcesz się obudzić?— znowu przechyliła głowę.

    Sprawiała się, że czuł się, jak obiekt, który na małą chwilę uzyskał jej zainteresowanie.

— Nie lubię, gdy się mnie dręczy. Jeżeli jesteś snem, to odejdź i nie wracaj.

    Uśmiechnęła się enigmatycznie i oparła brodę na dłoniach, które wciąż były złożone na jego kolanach. Yasuo uderzył głową w ścianę, ale nawet to nie wystarczyło, aby zwiększyć odległość pomiędzy ich twarzami. Poczuł jej zapach, który uderzył go swoją dziwacznością.

   Pachniała jak zatrute spalinami miasta na zachodzie. Kłóciło się to kompletnie z jej niewinnym i w pewien sposób dzikim wyglądem leśnej elfki.

    Nagle jej ręce powędrowały do jego policzków, dotykała ich wierzchem swoich chłodnych dłoni.

— Czujesz?

    Yasuo przeszedł dreszcz i wiedział, że jest on spowodowany tylko po części nagłym zimnem. Pokiwał głową i przełknął głośno, kiedy obcy dotyk zniknął.

    Janna wycofała się całkowicie z jego przestrzeni osobistej i siedziała przed nim ze skrzyżowanymi nogami i z rękami wyciągniętymi przed sobą.

— Nadal sądzisz, że jestem snem? — zalśniły jej białe zęby, złapała jeden z rzemyków przy jego butach i go rozwiązała — Chyba nie powinnam, aż tak działać na twoje zmysły, prawda? Poza tym, jeżeli jestem mrzonką, to marzysz o mnie na jawie.

    Zerwał się z łóżka, sprawiając, że Janna musiała odchylić się do tyłu, by jej nie staranował. Dopadł okna i otworzył je na oścież. Wiatr i ulewa uderzyły go w twarz na raz. To wydawało się prawdziwe. Kiedy otworzył oczy, osłoniwszy je dłonią przed kroplami wody, które bez przerwy spadały z nieba. Na podwórku zobaczył stado niebieskich ptaków, wydawały się okrążyć jego dom. Spoglądnął z powrotem na figurę na swoim łóżku, chciał, aby jego wzrok wyglądał stanowczo, a głos był silny.

— Dlaczego znowu tutaj jesteś?

— Znowu o mnie prosiłeś, wyznawco — odpowiedziała, wstając i postępując znowu parę kroków w jego stronę.

    Yasuo machinalnie się odsunął i wykorzystał okno, aby na chwilę odwrócić swoją uwagę od jej osoby. Miał kilka sekund na szybkie wnioski.

    A więc była prawdziwa. Nie wiedział, czy jest z tego powodu bardziej szczęśliwy, czy smutny. Choć w swoich późniejszych snach, które nigdy nie wydawały się na tyle realistyczne, jak spotkanie w świątyni, zawsze prosił ją, aby nie odchodziła. Nigdy do niego nie mówiła, patrzyła się tylko na niego niezainteresowanym obojętnym wzrokiem i odwracała w przeciwnym kierunku. Włosy falowały, błyszcząc różnymi odcieniami złota i miedzi, poruszane przez nieistniejący wiatr.

— To nie było świadome — bronił się.

—Prawda — zgodziła się — W snach działa jedynie twoja podświadomość. Podświadomość to część twojego umysłu, do której nie masz dostępu, jednak jest odpowiedzialna za twoje pragnienia. A ty pragnąłeś mnie ujrzeć.

    Yasuo nie odpowiedział i próbował wytrzymać jej wzrok, który jednak był zbyt intensywny i ciężki, aby można było z nim walczyć.

— Jestem zaszczycona — powiedziała ze zwykłym wzruszeniem ramion.

    Obserwował, jak znowu kuca przy półce i podnosi jedną z książek z komiczną wręcz delikatnością.

— Co to takiego?

— Książki.

— Hmm — otworzyła i przekartkowała tę, którą trzymała w swoich rękach — Książka.

    Yasuo westchnął, widząc, że tekst jest odwrócony do góry nogami. Zbliżył się do niej, ale zatrzymał w komfortowej odległości na wyciągnięcie ramion, chwycił grzbiet książki jedną ręką i przekręcił ją. Janna rzuciła mu zaciekawione spojrzenie, a potem znowu powróciła do tekstu.

— Teraz rozumiem.

— Książki są do czytania — wytłumaczył.

— Przecież wiem — powiedziała płaskim tonem i skupiła się na literach przed nią.

— Przed chwilą wydawało mi się, że nie wiesz co to w ogóle za przedmiot. Teraz twierdzisz, że umiesz ją przeczytać?

— Oczywiście — odpowiedziała z nadmuchaną dumą — Muszę... muszę sobie tylko przypomnieć.

— W jaki sposób to u ciebie działa? Masz jakiś czytnik słów w mózgu, który pozwala ci dowiedzieć się wszystkiego na temat danego słowa w natychmiastowym tempie?

— Kiepska definicja, ale wydaje mi się, że spełnia swoje zadanie — machnęła ręką i przeskoczyła kilka kartek dalej — Pomimo mojego młodego wieku, mój umysł jest skarbnicą wiedzy, którą zdobywały poprzednie wcielenia. Muszę tylko umieć do niej zajrzeć.

— Imponujące.

Janna uśmiechnęła się lekko.

— Chciałabym móc powiedzieć o tobie to samo, wyznawco — powiedziała z błyskiem w oku — Ale na razie niczym mi nie zaimponowałeś.

   Yasuo zacisnął zęby w przypływie nagłego gniewu.

— To dlatego ostatnio mnie opuściłaś?

   Przez chwilę wydawało mu się, że widział zdziwienie na jej twarzy, spowodowane jego wnioskiem. Natychmiast jednak ustąpiło miejsca tej obojętnej nonszalancji, tak dla niej charakterystycznej.

— Może?

— Co sprawiło, że wróciłaś?

— Masz zaniki pamięci krótkotrwałej czy może nie słyszałeś, kiedy mówiłam, że jestem tutaj na twe życzenie?

— Ostatnim razem wydawało mi się, że nie obchodzi cię moja osoba.

    Nie chciał, aby wyrzut w jego głosie był, aż tak wyczuwalny, ale zanim zdążył jakkolwiek to usprawiedliwić, Janna już to zauważyła. Zmarszczyła brwi i przyglądała mu się w ciszy. Kilka razy wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale na koniec znowu się uśmiechnęła, zapewne zdecydowawszy się nadal go drażnić.

— Mój wyznawca za mną tęsknił?

— Nie — zaprzeczył z uczuciem — Dręczyłaś mnie w snach, zostawiłaś z obietnicą spełnienia mojego pragnienia, a potem znikłaś i powracałaś tylko w postaci zimnego posągu.

— Czy moją winą jest, że zawróciłam w twojej głowie?

— Tak — odpowiedział — nie powinnaś była się pokazywać... Powinienem zapomnieć po pierwszy spotkaniu. Już prawie mi się udało, a wtedy ty zjawiasz się znowu. Jesteś nie do zniesienia.

— Och, to budzi wspomnienia — powiedziała lekkim tonem — Ja natomiast uznałam, że wciąż jesteś niemądry.

    Nie odezwał się do niej, ale patrzył oczekująco, jeżeli znowu tutaj była, chciał, aby sprecyzowała, dlaczego się pojawiła. Janna wyczuwając to w atmosferze, jaka nagle zapanowała w pomieszczeniu, opadła bezwładnie na jego posłanie i zamknęła oczy.

— Chciałabym wytłumaczyć ci parę rzeczy — zaczęła, a jej głos stał się o ton poważniejszy, nigdy nie opuszczała go jednak ta zwiewna lekkość — Pomimo że to ty jesteś pierwszy, od jakiegoś czasu nie jesteś już moim jedynym wyznawcą. Nie mogę poświęcać ci każdej sekundy mojego istnienia... Chłopiec w Zaun potrzebował mnie bardziej.

—Już cię nie potrzebuję — powiedział odważnie po kilku sekundach — Byłbym całkowicie kontent, jeżeli zniknęłabyś z mojego życia.

— Nie chcesz więc poznać odpowiedzi? — zapytała.

— Nie zadałem nawet pytania.

— Owszem zadałeś — popatrzyła na niego znacząco — Przed czym uciekam? Za kim podążam?

— Pytałem wiatru.

    Janna załamała ręce i jęknęła z boleścią.

— Naprawdę jesteś niemądry — powiedziała.

— Ostatnio powiedziałaś mi, że nie wiesz, jak cię przyzwałem. Kłamałaś?

— Nie — przekręciła się na brzuch i parła podbródek na dłoniach, jej łokcie tonęły w miękkim materacu jego posłania — Dowiedziałam się o tym, dopiero kiedy wzywałeś mnie po raz drugi. Przybyłam, by odpowiedzieć.

— Super, w takim razie powiedz i znikaj.

— Taki nieczuły — uśmiechnęła się przekornie i podniosła stopy w powietrze — Przykro mi cię zawieść, ale to nie takie proste.

— Dlaczego?

— Nawet ja nie znam na to odpowiedzi.

Yasuo patrzył na nią z niedowierzaniem, którym otrzymał od niej kolejny leniwy uśmiech.

— I ty jesteś bóstwem?

    Janna skoczyła na równe nogi i oparła dłonie na biodrach, patrząc na niego z dziwnym rozradowaniem. Yasuo cofnął się z powrotem pod okno, nieprzygotowany na tak gwałtowną serię ruchów.

— Tak, stworzona i dostosowana idealnie do twoich potrzeb.

    Jej dwuznaczne słowa, spowodował, że zrobiło mu się gorąco na twarzy.

— Naprawdę — wywróciła oczyma — Sprośny z ciebie nastolatek.

— Ja nie... Czytanie w myślach jest jedną z twoich umiejętności?

Spojrzała na niego płasko i uniosła jedną brew.

— Nie, ale nawet jeśli, to z tobą to niepotrzebne. Jesteś jak otwarta księga.

🕛 

— Jak wyglądają motyle? — zapytała, odrywając wzrok od książki, którą trzymała nad sobą.

    Yasuo z niechęcią stwierdzał, że w tydzień przebywania u niego w domu przeczytała więcej książek niż on sam w swoim życiu.

— Jak owady — odpowiedział zwyczajnie, bo też i co miał powiedzieć?

    Po wzroku Janny mógł stwierdzić, że odpowiedź ta jej nie zadowalała.

— Już sobie je wyobraziłam, dzięki.

— Nie moja wina, że nie wiesz, jak wyglądają motyle.

    Westchnęła i przekręciła się na brzuch, odłożywszy książkę na bok, wyciągnęła jedną rękę, aby dotknąć jego ramienia.

— Pokaż mi je?

— O tej porze roku ich nie ma.

— To kiedy się pojawią?

— Na lato, mamy dopiero jesień. Musiałabyś tu zostać do tego czasu.

    Janna spojrzała na niego zaintrygowana.

— W innych miejscach na świecie nie ma motyli?

    Wzruszył ramionami i odsunął się nieznacznie, aby zakończyć fizyczny kontakt z dziewczyną. Jej dłoń opadła bezwładnie na prześcieradło.

— Nie mam pojęcia, być może nie.

— Zapytajmy Yone — powiedziała i natychmiast wstała, aby przejść do sąsiedniego pokoju.

    Jego brat i rodzice wiedzieli o Jannie tylko część prawdy. Nie wiedziała skąd przybyła, nie miała domu i nazwiska. Potraktowali ją, jak sierotę i pozwolili zamieszkać w swoim domu, ponieważ obiecała, że na wiosnę go opuści. Kiedy Yasuo zapytał, dokąd ma zamiar pójść, wzruszyła tylko ramionami i uśmiechnęła się enigmatycznie. To go zaintrygowało i chciał wypytywać dalej, ale ona nie pozwoliła mu już zejść na ten temat i zaczęła rozprawiać, o tym, co wyczytała w ostatniej książce.

— A skąd on może wiedzieć? — zapytał, powracając do teraźniejszości.

— W przeciwieństwie do ciebie, czyta książki — wskazała i zaczęła otwierać drzwi — Może on będzie mi w stanie pomóc, ty jak zawsze nie potrafisz.

    Coś przyszło mu do głowy.

    Nagle zerwał się z łóżka i jednym krokiem przeciął połowę pokoju. Kiedy znalazł się przy niej, złapał ją za nadgarstek, kiedy miała zamiar opuścić pomieszczenie. Spojrzała na niego z uniesioną wyzywająco brwią.

— Wiem, kto będzie miał motyle o tej porze roku.

    Uśmiechnęła się na to jakoś dziwnie i wzruszyła ramionami z nonszalancją.

— Jak tam sobie chcesz.

— Włóż płaszcz i chodź.

    Wykonała jego polecenie i po chwili szli drogą pomiędzy domami, które sąsiadowały z jego własnym. Pozdrawiał sąsiadów skinieniem głowy.

— Nienawidzę butów — skarżyła się, patrząc intensywnie na skórzane kozaki za kostkę, które podarowała jej matka Yasuo.

— Wolisz chodzić na bosaka w tym błocie?

    Powierzchnia była mokra i błotnista od padających ciągle deszczy. Koleiny po kołach wozów, które często przejeżdżały przez wioskę, która była częścią szlaku handlowego, były wypełnione wodą. Nawet jeżeli niebo było wolne od ciężkich chmur, pozostawało szare, a wilgoć cały czas wisiała w powietrzu. Yasuo osobiście nienawidził tej pory roku i trochę żałował, że ma w takim czasie urodziny.

    Które, nawiasem mówiąc, zbliżały się nieubłaganie, a on nie chciał, żeby nadeszły. Miał wrażenie, że Janna znowu go opuści i zostawi na parę miesięcy, a może nawet na zawsze.

— Ale lubię wasze ubrania. Są niesamowicie wygodne — stwierdziła po chwili milczenia — Wydaje mi się, że wiersze i ubrania to rzeczy, które najbardziej lubię w tej wiosce.

    Wzruszył na to ramionami. Yone był zachwycony Janną, często przychodził do pokoju Yasuo, aby podyskutować z ich gościem na temat zbiorów poezji, którymi obydwoje się ekscytowali. On sam nigdy nie wiedział nic specjalnego w wierszach, ale lubił przypatrywać się pasji w ich oczach i słuchać słów i interpretacji.

— No i ty też jesteś znośny, wyznawco — ciągnęła — Nigdy nie spotkałam nikogo podobnego do ciebie.

— Słaby komplement, ponieważ nie znasz tu dużo osób — powiedział płasko, choć osobiście nie mógł zaprzeczyć ciepłemu uczuciu w swojej piersi.

— Kiedy to mówiłam, miałam na myśli twoją ignorancję i brak wyobraźni. Trudno by mi było coś podobnego odebrać, jako komplement — wydawało mu się, że jej oczy zabłyszczały złośliwie, ale jej ton nadal był tak samo lekki i zdystansowany — Ale może ty jesteś z tego dumny, kto może wiedzieć?

— Naprawdę, przecież idę, aby pokazać ci te motyle. Dlaczego na mnie narzekasz?

Janna ziewnęła i zwolniła, zatoczyła się i oparła o jego ramię z leniwym uśmieszkiem.

— Bo idziemy już tak długo.... daleko jeszcze? Ciągniesz mnie na koniec wioski czy co?

— W rzeczy samej. Dziadek Ai ma takie kolekcje owadów w gablotach.

    Spojrzała na niego zaskoczona.

— To trochę dziwne hobby, ale nie mi oceniać.

— Ma motyle za szybą? Jak w takim razie latają?

— Nie latają — odpowiedział — Nie żyją.

— Nie... żyją? — zatrzymała się i patrzyła na niego z niedowierzaniem — Zabił motyla, aby zamknąć go za swoją szybą?

    Yasuo parsknął krótkim śmiechem i pokręcił głową.

— Nie, motyle na ogół zdychają pod koniec lata. Wystarczy wiedzieć, gdzie ich szukać.

— Czyli zbierał ciała już martwych motyli?

    Pokiwał głową twierdząco.

— Jak mówiłem to trochę dziwne i odrobinę przerażające.

    Janna wydawała się odrobinę wytrącona z równowagi. Jakby idea zbierania nieżywych motyli po prostu była dla niej zbyt niedorzeczna. Milczała i Yasuo był w stanie stwierdzić, że się nad czymś zastanawia.

    Ruszyli dalej, ich tempo było trochę wolniejsze, ale już prawie byli u celu. Ai była wnuczką członka starszyzny, którego rezydencja znajdowała się u stóp wzgórza. Janna jednak zatrzymała się raptownie i złapawszy go za ramię, potrząsnęła nim gniewnie.

— Naprawdę jesteś okropny — powiedziała.

    Był tak zbity z tropu, że mógł jedynie zamrugać i dać się tarmosić. Jej ręce wciąż były łagodne, jakby nie były zdolne wyrządzić niczemu krzywdy.

— Co?

   Patrzyła na niego z wyrzutem.

— Chciałeś mi pokazać ich cmentarz.

— Słucham?

— Są nieżywe.

    Pokiwał głową, choć było to stwierdzenie, nie pytanie.

— Nie będą latać i wirować po błękitnym niebie nad zieloną łąką przepełnioną żółtymi kwiatami — powiedziała — Dobrze, że dowiedziałam się, co zamierzasz mi pokazać, zanim to zobaczyłam. To byłaby niesamowita strata.

    Nie rozumiał. Janna nadal trzymała go za oba ramiona, ale już nim nie telepała.

— Chciałaś zobaczyć motyle, prawda? Albo nieżywe, albo żadne.

— Dlaczego?

— Są tylko na lato.

    Puściła go i złożyła ręce na piersi, wyglądała, jakby się nad czymś zastanawiała. Jej włosy delikatnie opadły jej na oczy, ponieważ nie chciała wiązać ich wstążką, którą za każdym razem oferowała jej jego mama. Prawie nieświadomie wyciągną dłoń, był zaskoczony, jak powoli zdawała się sięgać do jej twarzy. Delikatnie założył zabłąkany kosmyk za spiczaste ucho.

    Kiedy poczuł na sobie jej pytające spojrzenie, błyskawicznie wycofał rękę. Nie wiedział co z nią zrobić, więc zaczął drapać się po tyle szyi. Jego oczy wędrowały po wszystkich elementach ich otoczenia, aby na niej nie spocząć.

    Czekał na jakiś jej komentarz, ale kiedy znowu na nią spojrzał, patrzyła się na swoją własną dłoń, drugą trzymając przy głowie w miejscu, gdzie jej dotknął.

- Myślę... myślę, że po prostu będę musiała zostać tu do lata.

    Uśmiechnęła się jakoś dziwnie. Nazwałby to ciepłą ekspresją, gdyby jej źródłem nie była twarz Janny. Nie potrafił też wytłumaczyć radości, jaką poczuł tak nagle, że nie był w stanie określić jej źródła.

🕛


    Obudziła go w nocy. Nie miał pojęcia, kiedy zdążył wstać i jakim cudem udało jej się w ogóle go do tego przekonać. Zanim jednak się spostrzegł, biegł z nią przez zabłoconą ulicę, którą przemierzali kilka dni temu. Brakowało mu tchu, kiedy zatrzymali się u stóp wzgórza.

    Noc była całkowicie czarna, na niebie nie było śladu gwiazd.

— Janna, co ty robisz?

— Za kilka minut twoje urodziny. Jak myślisz, co robię?

   Zatrzymał się i zaczął przecierać oczy, jakby to miało mu pomóc w dostrzeżeniu czegoś pośród ciemności. Widział niewyraźnie jej postać, mógł tylko zgadywać, jaką ekspresję ma na twarzy.

— Chcesz, żebym się nie wyspał i przespał cały dzień?

— Nie — odpowiedziała chłodno.

— Ale tak to wygląda — powiedział, ziewając — Słuchaj, Ai zrobiła dla mnie tort i chciałbym być przytomny, kiedy zaczniecie go zjadać.

    Janna westchnęła ciężko i poczuł, jak sięga ręką w jego stronę. Złapała jego dłoń i splotła ich palce, o normalnej godzinie może by starał się wyrwać z jej uścisku, teraz właściwie, było mu wszystko jedno.

— Chodź za mną, to zobaczysz — z tymi słowami powiodła go w górę.

    Droga była niebezpieczna. Jakiekolwiek jednak przeszkody były na ich drodze, Janna zdawała się je zgrabnie omijać. Prowadziła go za sobą, jak dziecko, Yasuo dobrze pilnował, aby iść dokładnie jej śladem.

— Widzisz w ciemności?

    Nie odpowiedziała, ale przyspieszyła kroku. Stwierdził, że na pewno widziała więcej niż on, skoro kroczyła tak pewnie. Zabrało mu trochę czasu, zanim zrozumiał, że prowadzi go na sam szczyt. Słyszał huk wodospadu w ciemności i stwierdził, że nie zauważył nawet, jak minęli szkołę.

    Czas zdawał się płynąć z zawrotną prędkością.

— Chcesz iść do świątyni? — zapytał.

— Nie zadawaj pytań, na które znasz odpowiedź — żachnęła się, była w innym humorze niż zwykle — To twoje urodziny, musisz znaleźć się na wzgórzu, aby mogło się spełnić.

— Co ma się spełnić?

— Zobaczysz.

— Jesteś bardziej tajemnicza niż zwykle — poskarżył się — A może nie. Tylko po prostu nigdy nie ciągnęłaś mnie nigdzie w nocy, dlatego dopiero teraz tak o tym mówię.

    Jego słowa nie były niczym niż na wpół świadomym mamrotaniem, z którego nawet on rozumiał tylko trzy czwarte.

— Nie lubię tego w tobie, a zarazem nie potrafię sobie wyobrazić cię mówiącą całą prawdę. Z tobą to zawsze jest tylko jej połowa.

— Uważasz, że druga połowa to kłamstwo? — zapytała, ale nie zatrzymała się.

    Był trochę zdziwiony tym, że się odezwała, dlatego odpowiedź zajęła mu chwilę.

— Nie, druga połowa to zagadka.

    Zatrzymała się i nie puszczając jego ręki, zbliżyła się do niego. Cofnął się automatycznie, a ona nie podchodziła bliżej.

— Dlaczego więc jej nie rozwiążesz?

— Nigdy nie byłem dobry w zagadkach — odpowiedział szczerze — Dlaczego zwyczajnie nie powiesz mi wszystkiego.

    Zaśmiała się, ale nie było w tym humoru.

— Nawet ja nie wiem wszystkiego.

— Znowu zagadka — wskazał.

    Uczyniła krok w jego stronę.

— Nie, po prostu tego nie rozumiesz.

— Czemu więc mi nie wytłumaczysz?

— Jestem zagadką dla samej siebie — powiedziała ze szczerością, która zbiła go z pantałyku — Nie rozumiem niektórych rzeczy, które dzieją się w mojej głowie... a czasami... czasami moje czyny są spowodowane dziwnymi pobudkami, których nie potrafię zinterpretować.

    Milczał, a ona nie ruszała się, jakby oczekiwała od niego jakiejś odpowiedzi. Mijały minuta za minutą, a on czuł na sobie jej wzrok, którego jednak nie mógł dostrzec.

— Czuję, że to przez to, że to ludzkie — ciągnęła — Nie potrafię patrzeć na swoje emocje z twojego punktu widzenia.

— Nikt nie potrafi patrzeć na swoje emocje. One po prostu przychodzą i odchodzą. Nie rozumiem nawet połowy z tego, co w tej chwili czuję.

— A druga połowa?

— Chce mi się spać, bolą mnie nogi, ale jestem ciekawy, co dla mnie przygotowałaś.

    Stali jeszcze chwilę, po czym, jakby sobie przypomniała powód ich nocnej eskapady, zaczęła znowu iść pod górę, zwiększając tempo. Zrozumiał, że dotarli na miejsce, jedynie przez to, że Janna się zatrzymała.

— Jesteśmy na miejscu?

— Tak.

— Więc co...

    Nie zdążył dokończyć, bo w następnej chwili jego usta otwarły się w niemym zaskoczeniu. Nagle wszystkie chmury pierzchły z niebo, odsłaniając duży biały księżyc. Popatrzył na Jannę, która stała przy jednym z drzew blisko stromej skarpy, którą zygzakami spływał strumień. Jej włosy latały na wszystkie strony, rozwiewane przez wiatr, który nagle się zerwał. Był pewien, że to jej dzieło.

    Wyglądała jak w jego snach. Odwrócona z włosami targanymi przez niespokojne powietrze. Tej nocy jednak spojrzała za siebie, a wyraz jej niebieskich oczu był tak intensywny i pełny emocji, że wydawał się oczywisty. Dla Yasuo był jednak całkowitą zagadką. Patrzył na nią w całkowitym zachwycie.

— Chcesz odejść? — jego wargi same formowały zdania, czuł, że nie potrafi myśleć.

— Chcesz, żebym odeszła? — zapytała z tajemniczym uśmiechem — Nadal jestem dręczącą cię zjawą, sprawiającą, że budzisz się w nocy?

    Pokręcił głową.

— Czym więc... Kim dla ciebie jestem?

    Znowu pokręcił głową.

— Nie wiem.

— Nie wiesz?

— To trudne... Nie potrafię tego zdefiniować.

— Hmm? -jej brwi uniosły się z rozbawieniem, ale było ono pełne sentymentu.

    Yasuo wziął krok w przód.

— Odkąd się pojawiłaś... czuję się dziwnie, inaczej... ja — zająknął się — Ja, czuję, jakbyś była ze mną od zawsze...

    Nie ruszała się, a jej ekspresja nie wydawała się już tak pewna, jak wcześniej. Jej oczy rozszerzyły się, była zaintrygowana. Widział jednak, jak przygryza usta, jakby niepewna wszystkiego, co właśnie się działo.

— Jakby zawsze zaczęło się od ciebie — wyszeptał i poczuł w sobie dziwną moc.

    Niewyczerpana energia, która znalazła się nagle w jego ciele, sprawiła, że zamknął resztę dzielącej ich przestrzeni. Ona cofała się, dopóki jedną nogą nie dosięgnęła skraju przepaści. Zdał sobie sprawę, że drży.

    Dotknął dłonią jej policzka, zwykle bezbarwnego, ale tej nocy mającego przepięknie różowy kolor. Uniosła brodę, a jej ręce bezwiednie spoczęły na jego ramionach. Zauważył, że wiatr znowu sprawił, że włosy zasłoniły jej twarz. Drugą ręką więc odgarnął je i popatrzył w te piękne niebieskie oczy.

    Nastąpiła chwila wahania, przyglądał się jej z rozterką, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Prawdopodobnie to zauważyła, gdyż jedna z jej dłoni złapała go za szyję i pociągnęła gwałtownie do siebie, sprawiając, że ich oddechy i usta się spotkały i złączyły.

    Wargi Janny były miękkie i słodkie, nigdy nie czuł się tak dobrze, jak w tej chwili. Dotyk zdawał się trwać wieczność, ale kiedy się zakończył, okazał się trwać zbyt krótko.

— Poproś mnie o wszystko — wyszeptała w jego usta — Możesz prosić mnie o wszystko.

— Zostań — powiedział dziwnie zachrypniętym głosem, a słowa opuściły go, zanim zdążył je dokładnie przemyśleć.

    Zauważył jej uśmiech, pocałowała go jeszcze raz i tym razem pozwoliła, aby kontakt trwał dłużej. Objął jej talię, a ona zawiesiła ramiona na jego szyi. Jej usta łagodnie poruszały się w synergii z jego, a Yasuo przekrzywił odrobinę głowę, aby pogłębić pocałunek.

— Wydaje mi się, że rozumiem już trochę bardziej — wyszeptała do jego ucha.

    Jednak z tym ostatnim, zanim zdążył odzyskać zmysły, jej już nie było.

    Zobaczył jeszcze tylko jej uśmiech, zanim całkowicie zniknęła z jego ramion, pozostawiając pustkę.

    Janna ponownie odeszła.

    Albo przynajmniej tak mu się wydawało.


__

((postaram się upadate'ować któreś z opek przynajmniej raz na tydzień, a jak będą wakacje, to nawet częściej))

Dzięki za czytanie do końca. Nie wiem czy dobrze to wszystko wyszło, jak zawsze piszę co mi do głowy przyjdzie i choć mi wydaje się świetne, to pewnie dla innych już takie nie będzie (a ja sama zacznę się tego wstydzić za jakieś trzy dni X) ) życie to nowela.

dziękuję za pozytywny odbiór do tej pory. jest mi bardzo miło! :D

wgle DOUBLELIFT wrócił do TSM!!! Jak się cieszę. Ponadto zaczęła nałogowo oglądać Highlights ze streamów sktt1 i nie wiem gdzie tu jest wyjście (nawet nie jestem pewna czy chcę wychodzić XDDD), ale kurde specjalnie piję kawę o 21 żeby potem do wpół do pierwszej siedzie i oglądać.

To choroba,

ale kocham. Peanut, Huni i Faker fl. sktt1 ftw. etc etc etc

kim jestem. 






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top