29. Krok ku prawdzie.

*Może zawierać wulgaryzmy*

Mika poddała się, gdy tylko poczuła jak usta chłopaka dotykają jej różowych warg. Dalsza szarpaninia przestała mieć sens, gdy silnie ją obejmował i delikatnie obdarował pocałunkiem. Chociaż szatynka była w zupełnym szoku spowodowanym jego czynem, odwzajemniła gest.

Jungkook po kilkunastu sekundach oderwał się od dziewczyny najwolniej jak tylko mógł, ponieważ zakończenie tego momentu było dla niego niezmiernie trudne, zwłaszcza że pragnął tego odkąd tylko wszedł do sali szpitalnej, w której leżała. Dopóki się od niej nie odsunął nie odczuwał lęku, jak teraz gdy już za chwilę miał spojrzeć jej w oczy. Wiedział, że nastolatka będzie żądać wyjaśnień, a on nie miał pojęcia jak się wytłumaczyć.

Szatynka patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, gdy dystans między nimi się powiększał, a ona miała dostęp do powietrza. Ilekroć chciała coś powiedzieć jej gardło ściskało się silnie, aż ledwo mogła brać oddech. Dostrzegła w oczach chłopaka niepewność oraz obawę i była pewna, że on widzi w niej dokładnie to samo.

- Nie mam zamiaru przepraszać - odezwał się pierwszy, dalej się w nią wpatrując.

- Nie oczekuję tego - pokręciła głową - chcę tylko wiedzieć, dlaczego?

- To było pierwsze co przyszło mi do głowy, tylko w taki sposób udawało się Ciebie uciszyć, kiedy nie chciałaś słuchać - odpowiedział nerwowo, a dziewczyna wbiła w niego swój zdziwiony wzrok, dokładnie kalkulując jego słowa.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - czuła jakby za moment ponownie miała się rozpłakać.

- O czym? - wzruszył ramionami.

- O tym, że w cale nie byliśmy przyjaciółmi - wyksztusiła - byliśmy czymś więcej, prawda? To dlatego byłeś zły, gdy poszłam na tę imprezę z SooYeon. Dobrze wiedziałeś, że przez wypadkiem coś nas łączyło.

Nie była pewna, czy zdania jakie wypowiadała docierały do niej samej. Fakt, że patrząc na niego mogła odczytać całą prawdę jaką przed nią ukrywał było niewiarygodne i potrzebowała, aby ktoś dał jej mocno w twarz, żeby mogła się otrząsnąć. Najgorsze było to, że nawet nie wiedziała co dokładnie czuła, ani czy to wszystko dzieje się naprawdę. Chłopak, który stał naprzeciw niej przez ten cały czas doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim dla siebie byli, lecz ukrył to przed nią, tym samym mieszając w jej życiorysie.

- Nie mogłem, być może nie potrafiłem - powiedział - straciłaś pamięć, nie pamiętałaś mnie,  ani tego co nas łączyło.

- Więc postanowiłeś skłamać i patrzeć jak żyję w kłamstwie, które sam mi wmówiłeś - wycedziła ostrzej.

- Jak mogłem spojrzeć Ci w twarz i powiedzieć że byliśmy parą, skoro nawet nie wiedziałaś kim jestem! - bronił się.

- Obiecałeś mi, że dzięki tobie odzyskam pamięć, a tym czasem okazuje się że byłeś jednym z tych, którzy coś ukrywają! - krzyknęła.

Czuła do niego żal, że pozwoli jej wierzyć w to, co wcześniej mówił. Wzbudził w niej zaufanie kłamstwem, a teraz śmiał oskarżać ją o to, że uwierzyła w każde słowo, które powiedziała jej SooYeon.

- Jak byś zareagowała, gdybym tego pierwszego dnia wyznał Ci prawdę? - spuścił z tonu.

- Starałabym się ją przyswoić. Każda prawda jest lepsza od kłamstwa, a ty zarzekałeś się że mogę Ci zaufać - czuła się zdradzona.

- Chciałem Ci powiedzieć, ale nie w taki sposób.

- Więc w jaki? Kiedy miałeś zamiar mi to wyznać? - gestykulowała.

- Wtedy kiedy była byś gotowa, ale nie sądziłem że ktoś o imieniu SooYeon będzie chciał Cię do czegoś wykorzystać - odrzekł.

- Nie zasłaniaj się tą dziewczyną, ponieważ jednym kłamcą jak narazie okazałeś się być ty! - wskazała na niego - patrzyłeś jak gubię się we własnych odczuciach, choć wiedziałeś że moje serce należy do Ciebie.

- Nie kochałaś mnie! - skwitował głośno - byłaś obok mnie, ale nic do mnie nie czułaś. Wyobraź sobie jak mogłem się czuć, gdy powiedziałaś mi o spotkaniu i imprezie.

- Była to idealna okazja, abyś w końcu się przyznał! - wycedziła.

- Miałaś mnie za oszusta, gdybym wtedy ci o tym powiedział uznałabyś że zwariowałem - machał rękami.

Mika pokręciła głową, odwracając się od niego plecami. Nie potrafiła patrzeć mu w oczy, wiedząc kim dla siebie byli. Jeszcze bardziej czuła się oszukana i miała wobec siebie silnie poczucie winy, ponieważ choć on zranił ją na skalę jej możliwości, ona również zadała mu swoim wypadkiem ogromny cios.

- Nie masz pojęcia jak bardzo zawiodłam się tym, że osoba której ufałam nie potrafiła być ze mną szczera - powiedziała po chwili.

- Nie miałem zamiaru Cię okłamywać, ten wypadek wydarzył się tak nagle. Nie spodziewałem się, że ponownie ujrzę Cię siedzącą na łóżku szpitalnym - odparł przepraszająco.

- Przez ten cały czas byłam dla Ciebie kimś ważnym, a jednak postanowiłeś zachować to dla siebie - parsknęła, dalej stojąc do niego tyłem.

- I tak przyrzekłem sobie, że zdobędą twoje serce. Wypadek czy nie, jesteś przypisana mnie i nikt, ani nic nie będzie i nie jest w stanie mi ciebie odebrać - wyznał, a przekonanie w jego głosie było tak szczere, że dziewczyna potrzebowała chwili, aby te słowa mogły dotrzeć do jej umysłu.

Dreszcze przeszły przez jej ciało, aż ostatecznie spojrzała na niego wzrokiem pełnym bólu i zdumienia, iż był zdolny wyznać jej coś takiego, mimo zaistniałej sytuacji. Chciała przypomnieć sobie, co wówczas zaczynało kochanie go i jak musiała się przy nim czuć, oddając mu swoje serce. Zaczęła być zła na samą siebie, że pustka w jej głowie stawała się coraz bardziej silniejsza.

- Czemu czuję się winna? - zapytała - stoisz przede mną i mówisz mi te wszystkie rzeczy, a ja nie jestem w stanie nic Ci na nie odpowiedzieć.

- Nie jestem w stanie zaakceptować tego, że o mnie zapomniałaś - przyznał - lecz zrozumiałem to na tyle, aby dać Ci wolną rękę.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zdziwiła się.

- Zraniłem Cię, więc powinien dać Ci spokój na pewien czas, abyś mogła odetchnąć. Nie mam zamiaru odchodzić, chcę tylko Twojego dobra - powiedział smętnie.

Mika dalej patrzyła na niego ze zdumieniem, lecz nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Najpierw wyszło na jaw, że przed wypadkiem łączyło ich coś szczególnego, a teraz chciał po prostu ją zostawiać, tłumacząc się tym że ona potrzebuje to przemyśleć.

- Nie, w cale tak nie myślisz - zaprzeczyła - uważasz, że to ja potrzebuję wolności, ale prawda jest taka, że ból jaki odczuwasz jest tak silny że przebywanie w moim towarzystwie to dla Ciebie tortura.

- Nigdy nie umiałem żyć bez Ciebie, więc jak mogę chcieć nie trwać przy tobie?

- Ponieważ się boisz. Przeraża Cię myśl, że nie przypomnę sobie tego co nas łączyło i zżera Cię strach że mnie stracisz - stwierdziła. Jungkook westchnął, spuszczając wzrok na swoje buty.

- Oczywiście, że się tego boję, ale dlaczego mi to mówisz? - wzruszył ramionami.

- Dlatego, że ja również się tego boję - przyznała i również jak on spuściła wzrok.

Nawet jeśli nie miała pełnej świadomości uczucia, którym go darzyła, znając już prawdę nie mogła pozwolić mu tak po prostu odejść. Widziała w nim ból jakim przepełnia się każda osoba odrzucona, więc pozostało jej tylko wyobrazić sobie jak on musi się czuć. Padł na nią obowiązek, zwany zobowiązaniem i jeśli miała zmierzyć się ze swoim zapomnianym życiem nie mogła odrzucić stojącego przed nią chłopaka, który był jego znaczącą częścią.

- Co teraz z nami będzie? - zapytał w końcu.

- Nie mam pojęcia, ale wiem że gdzieś w środku, w mojej podświadomości wciąż Cię kocham - wyznała - nie da się zapomnieć uczucia, można stracić wspominania, ale uczucie i tak pozostaje, gdzieś głęboko, wciąż przez nas zakopywane.

- Powiedz, co mam zrobić? - błagał.

- Odkop je, pokaż mi jak czułam się przy tobie, zanim Cię zapomniałam - powiedziała, na końcu lekko się uśmiechając.

Jungkook spojrzał na nią zaskoczony, słysząc tę propozycję. Nawet przez moment nie pomyślał, że dziewczyna poprosi go, aby pomógł jej znów go pokochać. Czuł się taki bezradny i zagubiony, lecz teraz ujrzał cień szansy zrodzony nad nimi.

- Nie jestem zdolny Ci odmówić - odrzekł również pokrywając się uśmiechem - obiecuję, że przy mnie będziesz czuła się jakby po za Tobą nie było nikogo innego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trzask uderzającej ręki o policzek uniósł się echem po pustym pokoju, w którym jeszcze nie dawno trwała impreza.

Blond włosy chłopak siedział na kanapie, trzymając swój czerwony policzek i syczał z bólu. Bał się spojrzeć na zdenerwowaną w tym momencie kobietę, która morderczym wzrokiem karała go za niewypełnienie rozkazu.

- Jak mogłeś tak po prostu pozwolić jej z nim odjechać?! - warknęła wściekła.

- Co mogłem zrobić? Przecież jestem dla niej zupełnie obcy - odparł, w końcu na nią spoglądając, ale widząc jak kipi ze złości znów miał ochotę odwrócić wzrok.

- Miałeś zdobyć jej zaufanie, rozkochać ją w sobie, a tym czasem dowiaduję się że zostawiła Cię odjeżdżając z nim! - wzięła pustą butelkę wódki i rzuciła nią o ścianę.

- Nie rozumiesz, że nie miałem z nim szans! Myślisz, że jeśli straciła pamięć, co stała się łatwym celem, ale ona wciąż biegnie do niego niczym magnes - starał się wybronić.

- Nie wasz się tak mówić! Spieprzyłeś to, chociaż mieliśmy umowę! - krzyczała.

- Zrobiłem co w mojej mocy, lecz nie jestem w stanie sprawić aby mnie pokochała. Jej serce należy do niego, przypisał ją sobie - chciał przemówić jej do rozumu.

- Styl pysk, nie masz o niczym pojęcia. Ta suka nie ma prawa go mieć i ten wypadek miał to udowodnić - wycedziła.

- Mogła tego nie przeżyć. To że wciąż jeszcze żyje świadczy tylko o tym, że cokolwiek ich łączy dalej ją tutaj trzyma - sprzeciwiał się jej.

- To co ich łączy nie ma prawa bytu, tylko ja wiem jaki naprawdę jest Jungkook i nie uwierzę, że tak po prostu się jej oddał zapominając, co pchało go do życia. Cierpienie innych ludzi, a zwłaszcza tej dziewuchy!

- Człowiek potrafi uczyć się na błędach, ona umiała dostrzeć w nim to, czego ty nie umiałaś. Że posiada sumienie i naiwnie myślisz, że zostawi ją, aby psuć się przy tobie - parsknął śmiechem.

- Byłam pierwszą, którą dostrzegł. Widział we mnie kobietę, podczas gdy inni mieli mnie za nic - wypomniała - pomożesz mi mu o tym przypomnieć.

- Nie Jisoo, zaczynam rozumieć czemu ludzie mnie przed Tobą ostrzegali. Jesteś niezrównoważona - pokręcił głową.

- Najpierw zawiodła mnie SooJin, a teraz zdrajcą okazałeś się być ty! - ponownie chciała uderzyć go w policzek, ale chłopak w ostatniej chwili złapał jej rękę.

- Kurwa skończ obwiniać wszystkich wokół za swoje porażki! Ponosisz klęski i to pokazuje, że twoje działania są bez sensu. Nie będziesz w stanie ich rozdzielić, zacznij to w końcu przyswajać - fuknął i odepchnął jej rękę.

- To się jeszcze okaże, każdy wie do czego jestem zdolna. Kilka lat temu pozbyłam się jej siostry, więc tej gówniary także się pozbędę i nic, ani nikt mnie nie powstrzyma. Skoro ja nie mogę go mieć to nikt nie będzie - syknęła i opuściła pokój, na końcu trzaskając drzwiami.

Była wściekła, a w jej żyłach płynęła żądza zemsty na jaką nigdy nie było jej stać. Pragnęła, aby nastolatka zapłaciła za wszystko, a zwłaszcza za to, że odebrała jej chłopaka, którego kochała. Chciała widzieć jak szatynka zwija się z bólu, nie mogąc go mieć, nawet jeśli miałaby wykrwawić się na śmierć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szatynka rzuciła telefonem o podłogę, tym samym kończąc rozmowę z swoją matką. Nie mogła znieść jej krzyków, gdy odebrała połączenie i musiała wysłuchiwać tego jak bardzo jest nieodpowiedzialna i egoistyczna, iż nie poinformowała ją o tym, że nie wróci dzisiejszej nocy do domu. Dobrze wiedziała, żeby nie wciskać zielonej słuchawki, ale obawiała się że będzie ona tylko niepotrzebnie się martwić.

Przestraszony chłopak wbiegł do kuchni, gdy usłyszał głośny trzask. Przez moment obawiał się, że dziewczyna mogła zrobić sobie krzywdę, ale widząc ją stojącą w całości niedaleko rozwalonego telefonu odetchnął z ulgą. Chociaż jej wyraz twarzy zdradzał, że nie jest zadowolona.

- Widzę, że Twoja matka nie szczędziła sobie kazań wobec Ciebie - od razu zauważył.

- Czy to aż takie oczywiste? - prychnęła - wybacz za bałagan, za moment to posprzątam.

- Nie przejmuj się, przy takiej kobiecie jak HaeSoo nie da się trzymać emocji na wodzy - przyznał jej rację.

- Czasami mam wrażenie, że ona nie potrafi nic innego jak tylko nieustannie wyżywać się na innych - skwitowała.

- Nie mogę zaprzeczyć, od zawsze miała ogromne wymagania w stosunku do ludzi - westchnął.

- Żałuję, że nie mogę się wyprowadzić - przyznała, po czym zaczęła zbierać resztki komórki.

- Zostaw to - zatrzymał jej poczynania - zbiorę to później.

Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy i usiadła na stojące obok krzesło. Miała serdecznie dość dzisiejszego dnia i chciała, aby to wszystko wreszcie się zakończyło.

- Ile to będzie jeszcze trwać? - zapytała po chwili.

- Co takiego?

- Ta niepewność i ten strach, który czuję. Mam wrażenie jakbym była zupełnie kimś innym - powiedziała, chowając twarz w dłoniach.

Jungkook usiadł obok niej unosząc dłoń nad jej głową. Chciał móc dać jej wsparcie, ale ostatecznie odsunął rękę i położył ją na swojej nodze. Obawiał się każdego ruchu wobec niej, zwłaszcza że była taka zagubiona.

- Pojedź ze mną do Seulu - wypalił nagle. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczonym wzrokiem.

- Do Seulu? W jakim celu?

- Zobaczyłabyś miasto, w którym żyłaś. Twoi przyjaciele czekają na twój powrót - wyznał.

Zupełnie zapomniała o tych ludziach, którzy według Jungkooka są jej przyjaciółmi. Od samego początku chciała móc ich poznać, mając nadzieję że tym samym pomoże jej to odzyskać pamięć.

- Tak, myślę że to świetny pomysł, ale do tego czasu potrzebuję rozmówić się z SooYeon - stwierdziła stanowczo.

- Nie ma takiej możliwości, nie pozwolę abyś ponownie spotkała się z tą dziewczyną, kimkolwiek ona jest. Zostaw to mnie, jestem pewien że będę w stanie z nią to wyjaśnić - odparł ostrzej.

- Uważam, że to moje zadanie. Jeśli ona rzeczywiście mnie oszukała to sama się tego dowiem, przede wszystkim dlaczego to zrobiła.

- Nie wiemy z kim mamy do czynienia. Może zagrażać Ci wielkie niebezpieczeństwo - był temu przeciwny.

- Ona doskonale widziała kim jestem, zupełnie tak jakbym przed wypadkiem naprawdę ją znała - rzekła ze zdumieniem.

- To manipulantka.

- Nie twierdzę, że jest inaczej, ale skoro miała tak wiele informacji na mój temat to znaczy że wcześniej musiała je jakoś zdobyć.

- Co masz na myśli?

- Że mamy do czynienia z kimś z naszego otoczenia. Z kimś kto nas znał i wiedział o moim wyjeździe do Busan, a tym bardziej o wypadku - odpowiedziała przerażona.

- Sądzisz że ten wypadek w cale nie był przypadkiem? - zdziwił się.

- Nie chcę rzucać słów na wiatr, ale mogę podejrzewać iż ktoś prawdopodobnie chciał się mnie pozbyć - rzekła.

- Po co ktoś miałby to robić? - wzruszył ramionami.

- Nie mam pojęcia, ale być może komuś podpadłam. Miałam jakiś wrogów?

- Nie, to znaczy kilka lat temu owszem, ale ten ktoś już od dawna Ci nie zagraża - zaprzeczył.

- Kim była tak osoba? - zaciekawiła się.

- Nikim ważnym, nie powinnaś się z tym przejmować, od ponad dwóch lat gnije w więzieniu i raczej nie wyjdzie zbyt szybko - chciał, aby dziewczyna więcej nie ingerowała w tę sprawę.

- Co jeśli w jakiś sposób ten ktoś postanowił się na mnie zemścić?

- To niemożliwe, od lat nie było żadnych oznak, czemu akurat teraz miałby to robić?

- Czekał na odpowiedni moment? Szykował idealny plan pozbycia się mnie - tworzyła swoje teorie.

- Wątpię, jest pod ostrym nadzorem i nie ma szans, aby ta osoba mogła zrobić ci krzywdę - potrząsnął głową z przeciwu.

- Jeśli nie ona w takim razie kto? - rzuciła ręce w powietrze.

- Nie wiem, ale ktokolwiek to jest zapłaci za każdą twoją krzywdę. Nie ma takiej osoby, która mogłaby się ze mną równać, jeśli w grę wchodzisz ty - wyznał poważnie.

Nie miał zamiaru odpuścić temu, kto podjął się jakiekolwiek próby zaszkodzenia Mice. Dobrze wiedział, jak radzić sobie z kimś takim, a wobec takich czynów nie posiadał za grosz litości. Obiecał samemu sobie chronić najważniejszą kobietę w jego życiu..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top