21. Klub.

Idąc ciemną ulicą przyglądała się mijanym klubom, w których bawili się ludzie. Widziała jak marnują swój czas pijąc spore ilości alkoholu i tańcząc do upadłego, jednak przez moment czuła że im tego zazdrości. W takich chwilach nie było mowy o zmartwieniach i bólu, wszyscy śmiali się oraz korzystali z życia, nawet jeśli jutro obudzą się z silnym bólem głowy.

Zatrzymała się przed jednym z klubów, którego granatowe światła błyskały przez otwarte drzwi. Z wewnątrz leciała jej ulubiona piosenka, którą zaczęła nucić pod nosem. Spoglądała na stojących przed wejściem młodych ludzi, który kończyli palić swoje papierosy i wracali do środka.   Dając sobie chwilę na przemyślenie czy, aby na pewno zajrzenia tam jest dobrym pomysłem, ostatecznie przechodzi przez drzwi.

Muzyka prowadziła ją przez zapełniony ludźmi korytarz, a niebieskie światło na przemian zmieniające się z czerwonym raziło ją w oczy. Woń alkoholu unosił się w powietrzu, jednak wciąż szła w głąb klubu, aż w końcu doszła do końca stając za ciemną barierką. Spojrzała w dół, gdzie masa ludzi tańczyła kilka pięter dalej na parkiecie.

Oniemiała z zaskoczenia rozglądając się w około. Nie pierwszy raz była w klubie, ale nigdy nie widziała tak ogromnego i pełnego ludzi miejsca, jak to tutaj.

Młody chłopak stanął tuż obok niej, posyłając jej szeroki uśmiech. Trzymał w ręce szklankę z piwem i kiwał się do rytmu muzyki, popijając jednego łyka.

- Napijesz się ze mną? Ja stawiam! - przekrzyknął muzykę, potrząsając szklanką.

- Nie dzięki, przyszłam tutaj tylko na chwilę! - odkrzyknęła.

- Impreza jest świetna, pozwól mi kupić tobie chociaż jednego drinka! - namawiał.

- Naprawdę muszę podziękować, a najlepiej wrócić do domu! - próbowała zbyć chłopaka.

- Daj spokój, noc jest jeszcze młoda! - złapał ją za rękę, na co Mika natychmiast ją wyrwała.

- Jednak nie powinnam tutaj być, mój chłopak pewnie się martwi! - powiedziała specjalnie, mając nadzieję że wzmianka o partnerze go odgoni.

- Jesteś już dorosła, twój chłopak nie powinien traktować Cię jak dziecko! - nie dawał za wygraną.

- Muszę już iść! - powiedziała i odeszła od niego, gubiąc się w tłumie.

Natrafiła na schody prowadzące na piętro niżej, więc przepraszając stojącą tam parę zeszła po nich, dochodząc do wejścia od łazienki.

Weszła do pomieszczenia, aby zmoczyć dłonie i lekko oczyścić wodą twarz. W środku znajdowało się kilka młodych dziewczyn, które poprawiały swój makijaż, lecz nie zwracały uwagi na nastolatkę, która wyglądała na wyjątkowo przerażoną.

Po tym jak wysuszyła mokre dłonie, poszła do kabiny i zamknęła się tam, siadając na zamkniętą toaletę. Czuła się zmęczona i zagubiona, choć była tutaj od kilku minut. Nie przepadała za takimi miejscami, ale przez natłok problemów, miała nadzieję że chwilą rozrywki dobrze jej zrobi.

Wyjęła telefon z tylnej kieszeni spodni i odblokowała wchodząc w spis połączeń. Na początku listy widniał numer Jungkooka, a ona zastanawiała się czy zadzwonić. Nie miała konkretnego powodu, aby męczyć go o drugiej w nocy, więc zrezygnowała chowając go z powrotem.

Spędziła w kabinie jeszcze kilka minut, aż w końcu wyszła, opuszczając łazienkę. Mocne światło dopadło jej wzrok, przez co zasłoniła się ręką i ruszyła na najniższe piętro, gdzie znajdował się bar.

Mijając ludzi zasiadła na wolnym miejscu przy barze, patrząc jak barman robi drinka jakieś dziewczynie, która z uśmiechem czekała machając banknotem w dłoni. Chłopak podał jej napój, odbierając kwotę i na końcu mrugnął do niej, po czym schował pieniądz do kasy.

- Coś podać? - zapytał skupiając się szatynce.

- Nie trzeba, dziękuję - odpowiedziała pośpiesznie.

Przeleciał wzrokiem po jej niechlujnym ubiorze i kiwnął głową, lekko się uśmiechając, następnie zajął się kolejnym klientem.

Mika rozglądała się dokoła, tupiąc nogą w rytm muzyki. Czuła się tutaj coraz lepiej, jednak wciąż była skrępowana i nie potrafiła się wyluzować.

Po raz kolejny młody chłopak, tym razem trochę starszy od poprzedniego usiadł obok dziewczyny prosząc barmana o kieliszek wódki. Mika przyglądała się mu, dostrzegając jego nieziemską urodę i piękny uśmiech, który nie schodził z niego odkąd tutaj przyszedł.

Młodzieniec spojrzał na nią, widząc jak patrzy na niego i posłał jej uroczy uśmiech, przez co nastolatka lekko się speszyła.

- Czemu siedzisz tutaj sama? - zapytał po chwili.

- Przyszłam tylko na moment, byłam ciekawa jak tutaj jest - odpowiedziała nie umiejąc złapać z nim kontaktu wzrokowego.

- Co taka młoda i piękna dziewczyna robi sama w taką noc? - dopytywał, pozwalając sobie na odważne ruchy wobec niej.

- Jestem u rodziny, tak naprawdę mieszkam w Seulu - wyznała.

- Seul, skończyłem tam studia - powiedział z entuzjazmem.

- To świetnie, ja dopiero zaczynam studia.

- Jesteś bardzo młoda, nie rozumiem dlaczego postanowiłaś przyjść do tego miejsca bez nikogo - potrząsnął głową.

- Nie mogłam spać, a myślałam że to miejsce pomoże mi się odreagować - wzruszyła ramionami.

- To największy klub w mieście, nie jest zbytnio bezpieczny - stwierdził, odbierając kieliszek z wódką.

- Nie chciałam zostać tutaj na długo - uniosła kąciki ust.

- Ile właściwie masz lat? 19? - zapytał, a ona kiwnęła głową.

- Wedle prawa możesz już pić, więc może zgodzisz się na chociaż jednego drinka? - zaproponował.

- Nie powinnam pić, dzisiaj rano mam pociąg do Seulu - odmówiła

- I jesteś w tym klubie? Szalona z Ciebie dziewczyna - zaśmiał się.

- Bardziej nieodpowiedzialna, ale nie mogłam usiedzieć w domu - również się zaśmiał.

- Podobnie jak ja, za parę godzin zaczynam pracę - przychylił kieliszek do ust i wypił jego zawartość, po czym poprosił o jeszcze jednego shota.

- Często przyjeżdżasz do Busan? - dodał.

- Niezbyt, ale mam zamiar bywać tu częściej - odpowiedziała.

- Może mógłbym dostać twój numer, żeby spotkać się gdybyś tutaj przyjechała? - rzucił niepewnie.

- To nie jest dobry pomysł - zaprzeczyła ruchem głowy.

- Dlaczego? Masz chłopaka? - podniósł brwi do góry.

- Można tak powiedzieć, chociaż jesteśmy po zerwaniu - machnęła ręką.

- W takim razie jesteś wolna, a ja proszę tylko o numer - nalegał.

- To nie tak, ja wciąż go kocham - przyznała cicho.

- Rozumiem, ale skoro zerwaliście, to nie jesteś dla niego taka ważna jak za pewno mówił - powiedział, lekko ją tym denerwując. Nie miał prawa tak mówiąc, nie znał ich sytuacji.

- To była moja wina, on stara się mnie odzyskać.

- To dlaczego go tutaj z Tobą nie ma? - rozłożył ręce - chłopak, któremu szczerze zależy, zawsze będzie kroczył za ukochaną.

- Wyjechałam bez pożegnania - broniła go.

- Nie wie, że tutaj jesteś?

- Owszem wie, ale..

- No właśnie, wie - przerwał jej - gdybym był na jego miejscu, przyjechałbym za Tobą i nie dawał za wygraną.

- Nie znasz go, więc nie możesz go oceniać - warknęła.

- Rzeczywiście nie znam, ale jestem chłopakiem i wiem, jak postępuje szczerze zakochany samiec - mrugnął jednym okiem i wypił drugi kieliszek wódki, który przyniósł mu barman.

Mika spuściła wzrok, zdenerwowana jego słowami. Wiedziała, że Jungkookowi na niej zależy, ale nie mogła kłamać że przez moment nie wątpiła w jego uczucia. Natychmiast zmyła z siebie te absurdalne myśli i wróciła wzrokiem do siedzącego obok chłopaka.

- Byłeś kiedyś szczerze zakochany? - zapytała.

- Raz, w liceum - odpowiedział - ale ona mnie nie kochała.

- Mimo tego walczyłeś o nią?

- Do samego końca, nawet wtedy gdy wyjechała z kraju - pochmurniał.

- Wiesz, co się z nią teraz dzieje? - zaciekawiła się.

- Wyszła za mąż, ułożyła sobie życia z innym - wzruszył ramionami.

- A ty?

- Nie mam nikogo i nie miałem odkąd odeszła - wyznał.

Mika kiwnęła głową, widocznie smutniejąc. Nie wyobrażała sobie, że mogła by kiedykolwiek być na jego miejscu. Nawet jeśli ona i Jungkook nie są razem, myśl że mógłby odejść i ułożyć sobie życie z inną kobietą, zabijała ją od środka.

- To jest szansa, abym dostał twój numer? - wrócił do dalszego błagania.

- Bardzo nikła - zacisnęła usta.

- Nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ty. Ten chłopak ma ogromne szczęście, że mimo tego iż zerwaliście i dzieli was tyle kilometrów wciąż o niż myślisz - był pod wrażeniem.

- To nie jest szczęście - zaprzeczyła - bezustannie go krzywdzę, a mógłby być o wiele szczęśliwszy.

- Powinien docenić, że darzysz go takim uczuciem, w tych czasach ludzie nie zwracają uwagi na ludzkie uczucia.

- Do tej pory ja nie zwracałam uwagi na jego - powiedziała półszeptem.

Odwróciła wzrok, gdy usłyszała damski śmiech tuż nad uchem. Kobieta o długich czarnych włosach stała obok niej opierając się o blat baru i ręką jeździła po policzku młodego kelnera, który uśmiechał się pozwalając jej siebie dotykać.

Mika przewróciła oczami na ten żałosny widok i ponownie skupiła się na swoim znajomym, który tym razem wolał patrzeć na skąpo ubraną dziewczynę, nie zwracając już uwagi na szatynkę.

Dziewczyna wstała więc z miejsca, czując się już niechcianą. Postanowiła opuścić już klub i wrócić do domu, ponieważ za parę godzin musiała być na dworcu.

- Jesteś taki słodki - usłyszała głos tamtej dziewczyny, gdy odchodziła.

- Nie podlizuj się, będziesz musiała zapłacić za tego drinka, Jisoo - odpowiedział barman.

Nastolatka zatrzymała się napięcie, gdy wypowiedziane imię doszło do jej uszu. Nie mogła uwierzyć, że możliwym jest aby jej największy wróg był w tym samym miejscu i o tym samym czasie, co ona. Chciała się odwrócić, żeby móc się upewnić, ale jej ciało było zupełnie sparaliżowane, by wykonać chociaż jeden ruch.

W jej głowie pojawiło się wspomnienie czerwonego samochodu, który stał przed jej domen, a ona zaczęła rozumieć, że JiSoo jakimś cudem dowiedziała się o jej wyjeździe do Busan i pojechała za nią.

Natychmiast ruszyła z miejsca, aby jak najszybciej stąd zniknąć nim Jisoo zauważy jej obecność i zrodzi jej prawdziwe piekło. Bała się, że mogła dowiedzieć się o tym, że zaczęła godzić się z Jungkookiem i postanowiła dopaść ją w Busan, aby na to nie pozwolić.

Szła szybko, starając się mijać wchodzących jej w drogę ludzi, ale przez natłok nie umiała odnaleźć drogi do wyjścia. Oddychała ciężko, natarczywie próbując dojść do schodów, których nie było nigdzie widać. Miała wrażenie, że podłoga ją połyka, a ona gubi się w czarnej otchłani, dopóki w końcu nie ujrzała ich parę metrów dalej.

Rzuciła się do biegu, tym razem ignorując czy przypadkiem kogoś nie popchnie. Teraz liczyło się dla niej to, aby w końcu poczuć na sobie chłód nocnego wiatru, a najlepiej leżeć już w swoim łóżku.

Na swoje nie szczęście, nim zdążyła wskoczyć na chociaż jeden schodek wpadła na kogoś prawie upadając.

- Uważałabyś jak chodzisz idiotko! - krzyknęła oburzona dziewczyna.

Mika podniosła na nią swój wzrok i ujrzała zdenerwowany wyraz twarzy Jisoo. Czarnowłosa dostrzegawszy znienawidzoną przez siebie nastolatkę w klubie, zaskoczyła się i uśmiechnęła mając szanse, aby właśnie teraz się na niej odegrać.

- Proszę, a więc to ty - powiedziała krzyżując ręce na piersiach - nie spodziewałam się, że spotkam Cię akurat w klubie.

- Ja również nie sądziłam, że będę musiała Cię oglądać - syknęła - co robisz tutaj w Busan? Śledzisz mnie?

- Może pójdziemy usiąść i napijemy się czegoś? - zaproponowała.

- Nie mam zamiaru nigdzie z Tobą iść - odmówiła stanowczo.

- Daj spokój, nikogo tutaj nie znasz, a to miejsce nie należy do bezpiecznych - była nadwyraz spokojna.

- Uważasz, że przy Tobie będę bezpieczniejsza? - parsknęłam śmiechem.

- Uwierz, że u mego boku nie jest w stanie stać Ci się coś o wiele gorszego niż byłabyś tutaj zupełnie sama - odpowiedziała przekonująco.

- Jakoś trudno jest mi w to uwierzyć - fuknęłam.

- Lepiej chodź ze mną i tak musimy porozmawiać - tym razem jej ton był rozkazujący.

Westchnęła głęboko, rozmyślając nad odpowiednią decyzją. Z jednej strony nie miała żadnej ochoty, aby iść z Jisoo, ale z drugiej obawiała się tego, co się stanie jeśli tego nie zrobi.

- Dobrze, pójdę - zgodziła się.

- Cudnie, znajdziemy jakiś wolny stolik - powiedziała i ruchem głowy kazała jej pójść za nią.

Mika poszła za kobietą, przeklinając w myślach samą siebie, że opuściła dzisiaj dom rodziców, zamiast zostać i przygotować się do wyjazdu. Teraz była skazana na Jisoo, która z niewiadomych jej przyczyn była tutaj w Busan.

Usiadły przy stoliku niedaleko baru, gdzie wcześniej siedziała dwójka mężczyzn, ale Jisoo użyła swojego kobiecego wdzięku i szybko się ich pozbyła, obiecując im coś na ucho.

- Może jednak się czegoś napijesz? - zapytała dziewczynę patrząc jak żałośnie naciąga sweter na siebie.

- Wolę nie pić - mruknęła.

- Jesteśmy w klubie, chociaż jednego drinka wraz ze mną, nie często spotkamy się w przyjaznej atmosferze - uśmiechała się sztucznie, co nie uchodziło uwadze szatynki.

- Nigdy się w takiej nie spotykamy, Jisoo - prychnęła.

- Dlatego napij się ze mną, ja dzisiaj stawiam - namawiała ją.

Mika przez chwilę wahała się, ale ostatecznie przystała na jej propozycję. Parę procentów dobrze zrobi jej na samopoczucie.

- Wrócę za moment - obiecała i znikła w tłumie.

Szatynka wyjęła swój telefon i ponownie weszła w spis połączeń. Chciała tym razem zadzwonić do Jungkooka i powiedz mu, gdzie jest szukając u niego pomocy. Jednak doszło do niej, że chłopak nie miał pojęcia o tym, że Jisoo od jakiegoś czasu zatruwa jej życie, więc wyłączyła komórkę i schowała do kieszeni.

Nie musiała czekać zbyt długo na powrót dziewczyny, która po paru minutach zasiadła przy stole trzymając w dłoniach dwa duże drinki. Jeden podała nastolatce.

- Na zdrowie, wzięłam najlepsze z listy - powiedziała z dumą.

- Dzięki - powiedziała od niechcenia i wzięła drinka do ręki.

- Powiesz, co robisz w Busan? - zapytała, chcąc znać odpowiedź.

- Cóż, przyjechałam do mojego dobrego znajomego - wzruszyła ramionami.

- Czemu mam wrażenie, że kłamiesz? Podejrzewam, że przyjechałaś za mną - przyznała mrużąc swoje oczy. Jisoo parsknęła śmiechem.

- Skąd miałam wiedzieć, że planujesz wyjechać w tym samym czasie, co ja?

- Nie żartuj, znasz każdy mój ruch i doskonale wiedziałaś, że będę w Busan - wycedziła.

- Widzę, że nic się przed Tobą nie ukryje - zaśmiała się - ale nie ty byłaś powodem mojego przyjazdu.

- Skoro nie ja, to co w takim razie robiłaś wczoraj wieczorem pod moim domen? - podniosła jedną brew.

- Nie przypominam sobie, abym tam była - zaprzeczyła.

- Widziałam twój czerwony samochód.

- Nie tylko ja jeżdżę takim samochodem. Powinnaś się napić, wyglądasz na zmęczoną - wskazała na drinka.

Mika przyłożyła kieliszek do ust i przechyliła, pijąc dwa niewielkie łyki. Gorzki napój z nutką słodkiego soku drażnił jej gardło, jednak zignorowała to. Jisoo uśmiechała się do niej, widząc jak wykrzywia twarz w grymasie wywołanym smakiem alkoholu.

- Czujesz się już lepiej? - zapytała.

- Myślałam, że będzie słodsze - przyznała z jękiem.

- To wódka, a nie sok - prychnęła.

- Powiesz w końcu, co robiłaś pod moim domem? - powtórzyła.

- Już mówiłam, nie byłam pod twoim domem - stała przy swoim.

- Więc o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - wzięła kolejnego łyka.

- Słyszałam, że pogodziłaś się Jungkookiem - zaczęła - prawdę mówiąc liczyłam, że wasze miłość się kończy.

- Pamiętaj, że nasze kłótnie to tylko i wyłącznie twoja wina - warknęła.

- Ja tylko walczę o to, co mi się należy.

- Jungkook nie należy do Ciebie, nigdy nie należał - powiedziała z satysfakcją.

- Znałam go od zawsze i trwałam przy nim, gdy miał ciężki czas, powinien być mi za to wdzięczny - burknęła krzyżując ręce.

- Chciałaś mnie zniszczyć, więc jak może być teraz wdzięczny za cokolwiek? - odparła łapiąc się za głowę, mając lekkie zawroty.

- Jungkook doskonale o tym wiedział i sam chciał zemsty. Przypomnij sobie jak cieszysz się z Twojego cierpienia - mówiła z uśmiechem.

- Był zmanipulowany i wściekły, bo dziewczyna którą kochał odeszła. Znałaś prawdziwy powód, zwłaszcza że wkurzał Cię ich związek.

- Ona nie miała prawa z nim być, omamiła go bo był wtedy niewinny - syknęła.

- O czym ty mówisz? - zaskoczyła się.

- Myślisz, że od samego początku chodziło o uczucie? Twoja siostra upatrzyła sobie Jungkooka, bo taki miała kaprys. Był grzeczny i normalny, a ona uwielbiałam takie wyzwania. Chciała go zepsuć i jak widać, udało się jej - wydusiła wściekła.

- Dlatego pomogłaś się jej zabić? - zapytała, po raz kolejny podtrzymując swoją głowę.

Widziała jak obraz przez jej oczami z każdą chwilą robi się coraz bardziej zamazany, a świat wiruje w jej umyśle. Czuła, że robi jej się niedobrze.

- Znałam zamiary NaMiko, wiedziałam co chciała zrobić od samego początku - przyznała.

- Więc czemu jej nie powstrzymałaś? - wymamrotała.

- Ponieważ chciałam jej śmierci, tak samo jak pragnę teraz twojej - powiedziała.

Mika otworzyła usta, aby wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, ale nie była w stanie nic powiedzieć jak tylko opaść na stół i zalać się ciemnością..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top