Rozdział 28
- Nie trzeba - pokręcił głową
- Mike, muszę sprawdzić twój stan, pamiętaj że jestem lekarzem
- Nic mi nie jest, już czuję się lepiej
- Napewno? - zaczął dotykać jego brzucha delikatnie dłońmi
Ten kiwnął głową i zamknął oczy a już po chwili zasnął. Luke przykrył go lekko kocem i jeszcze chwile badawczo się przyglądał. Jednak po paru sekundach zszedł na dół do swojej rodziny mówiąc że już wszystko w porządku
- Może już pójdziemy? Michael napewno jest przemęczony, nie chcemy przeszkadzać - zaczęła jego mama
- Nie, zostańcie jeszcze. Nic mu nie jest a my mamy jeszcze gotową kolację
- Jesteś pewien? Nie chcemy robić kłopotu Luke - wtrącił Ben
- Nie, to żaden problem - pokręcił głową - mam dwa wolne pokoje gościnne
- No dobrze - skinęła głową Liz - Jeśli to oczywiście nie będzie kłopotem dla Michaela
- Nie, to żaden problem. Poprostu musiał odpocząć - uśmiechnął się i przyniósł kolację do pokoju - smacznego
Ci zabrali się do jedzenie natomiast ten po raz kolejny poszedł zajrzeć do Michaela. Omega spała a Luke przeczesał palcami jego włosy.
Trochę martwił się o jego stan i zdrowie, a także i o maleństwo które nosił i które czuł jakby było jego
Michael otworzył oczy - Goście nadal są? Wszystko okej?
- Tak, wszystko dobrze - powiedział kojąco - Nie martw się
- Chcę tylko byś dobrze się nimi zajął. Pamiętaj o surówce w lodówce
- Wiem wiem, wszystko im dałem - pokiwał głową
Michael tylko kiwnął głową - dostanę jakieś tabletki na ból brzucha?
- Tak już ci przyniosę, coś bezpiecznego co nie zaszkodzi maleństwu - uśmiechnął się dotykając jeszcze dłonią jego brzucha
Po chwili wrócił z jednymi jednak Michael zasnął więc on tylko położył je na szafce nocnej i wrócił do gości
- Jak się czuje Mike? - zapytała do razu jego mama
- Chyba za niedługo zaczną się skurcze. Jego brzuch już opadł a on sam skarży się na ból. Myslę że już niedługo mała będzie z nami
- Och to cudownie - uśmiechnął się jego brat
- Też się cieszę. Zostanę tatą - wymamrotał cicho z łzami szczęścia w oczach
- Czujesz się już jego tatą? - zapytał Ben
- Tak, byłem z nim do początku. Pokochałem tego maluszka
- Macie już imię? - zapytała tym razem Liz
- Anais, Michaelowi na nim zależy
- Bardzo ładne - uśmiechnęła się
- Zostaniecie na noc. Mam przygotowane pokoje
- Za dużo kłopotu, po za tym nie mamy żadnych rzeczy do spania
- Rozumiem - westchnął i odniósł brudne talerze do kuchni po czym przyniósł piwo i wino
- Ale napewno po rozwiązaniu wpadniemy - mruknął Jack - O ile Michael nie będzie miał nic przeciwko
- Nie, i tak musicie przyjechać zobaczyć malutką. No i planuję zrobić mają uroczystość z tego powodu
- Baby shower? - uśmiechnęła się kobieta - Uwielbiam takie uroczystości
- Baby shower to chyba przed urodzeniem. A my już nie mamy czasu
- W zasadzie tak, chociaż gdybyś potrzebował pomocy z chęcią przyjadę
- Poradzimy sobie - od razu westchnął - piwa, wina?
- Ja prowadzę - Ben uniósł dłoń w góry
- Zadzwonię wam po taksówki. Musimy wypić urodzinowe piwo
- Wiesz że nie pije piwa - mruknęła jego mama - Ale na wino się skuszę
Luke otworzył i rozlał trunki swoim gościom po czym sam również otworzył sobie piwo i upił trochę pogrążając się w rozmowie. Czas mijał im szybko i już po chwili córka Jacka i synek Bena siedzieli marudni na ich kolanach
- Chyba chcą już jechać - stwierdził jego brat
- Pa pa wujku Lu - wymamrotały dzieci i poszli ubrać buty jak i również ich rodzice. Po półtorej godzinie w domu został tylko Luke który powoli sprzątał po spotkaniu
Włożył naczynia do zmywarki i włączył ją po czym wytarł stół. Stwierdził że resztę posprząta rano i poszedł do sypialni się położyć
Przykrył Michaela dokładniej kołdrą i pocałował go w czoło. Usnął jednak po kilku godzinach obudził się. Michael wierzgał i wiercił się na pościeli sapiąc cicho
Blondyn od razu delikatnie odkrył go i spojrzał w jego załzawione oczy - Co się dzieje Michael?
- J-jestem cały mokry Lu, nie wiem d-dlaczego - zapłakał cicho i pisnął łapiąc się za brzuch
- chyba malutka chce już wyjść na świat - wychrypiał
- Ch-chcesz mi powiedzieć, że odeszły ci.. wody?
- T-tak - pisnął i zaczął ciężko oddychać a Luke od razu wybrał numer karetki i Asha. Kazał mu wszystko naszykować a sam w mgnieniu oka ubrał się i pomógł się podnieść omedze
- zaraz będzie po wszystkim Mike, pomyśl o malutkiej - zaczął szeptać gdy ten kwilił na ból
- Ale to b-boli! - zawył ciężko oddychając
- Wstań powoli, pomogę ci zejść na parter, zaraz będzie tu karetka a Ash szykuje już dla ciebie salę
- Urodzę? Już dzisiaj? - wyjąkał
- Nie stresuj się. Oddychaj - wymamrotał i pomógł mu zejść na parter - usiądź - pomógł mu to zrobić i zmienił jego spodnie na suche
Ten jęknął a po jego czole spłynęła kropelka potu.
Ciężko oddychał cały czas trzymając dłonie na brzuchu. Po kilku minutach pod domem Luke'a zatrzymała się karetka i zabrali Michaela do szpitala
- C-co teraz? - Zapytał lekarza w środku
- Zaraz podamy znieczulenie i przeniesiemy cię na salę
- Nic jej się ni-nie stanie?- załkał
- Nic jej nie będzie - uśmiechnął a po chwili okrył go i wjechał z nim do szpitala
- G-gdzie Luke? - zapytał szeptem czując kolejne krople potu
- Zaraz się pojawi - wjechał na salę a Michael rozejrzał się. Były w niej dwie pielęgniarki i Ashton. Cała reszta wyszła a Michael tylko krzyknął czując kolejny skurcz
- Ona chyba już chce w-wyjść! - krzyknął i spanął z bólu
- Michael kochanie - Luke usiadł obok niego - Ash odbierze poród a ja będę cię wspierał
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top