Rozdział 9

- Oczywiście. To jest mój priorytet. - uśmiechnął się

- Nie usuwajcie go - wymamrotał cichutko i pociągnął nosem

- Nic takiego się nie stanie Michael - westchnął Ash - ja i doktor Hemmings  zrobimy wszystko by ta mała istotka miała szansę żyć

- I nigdy nie pomyśleliśmy o jego usunięciu. Z resztą... nie mamy takich praw. Szczenię urodzi się całe i zdrowe

- Teraz pojedziesz na USG i pobieranie krwi. Przyda się i to bardzo

- P-pobieranie krwi? - wyjąkał cicho

- Chodźmy - Luke pomógł mu wstać a pierwsze co rzuciło mu się w oczy to brzuch omegi. Był... Duży, nawet bardzo i nie po środku brzucha tylko przesunięty w lewo co zmartwiło lekarza

- Mike usiądź na moment - powiedział od razu

- Tak proszę pana - usiadł na krześle obok łóżka

Ten przykucnął i zbliżył dłonie do swojego brzucha - Mogę? - wskazał na niego

- Tak - pokiwał głową i podniósł koszulkę po czym przygryzł wargę. Ten zaczął go dotykać schodząc również nad jego łono i przygryzł wargę. Z reszta podobnie jak Michael który poczuł niesamowite uczucie będąc dotykaniem przez lekarza

- Dobrze - wstał - chodź na to badanie - wymamrotał cicho i sam poszedł zaraz za nim do odpowiedniego gabinetu

- c-coś się stało? - zapytał wystraszony

- Zaraz się wszystkiego dowiemy - pomógł mu się położył na kozetce a sam szybko przeszedł do umywalki gdzie odkaził ręce a włosy szybko związał w małego koczka2w

- Co ze szczenięciem - jego oczy się zaszkliły - P-proszę co z nim...

- Wszystko dobrze - usiadł na krzesełku na kółkach i włączył komputer. Ten zanim się uruchomił Luke zdąrzył wyjąć dokumenty Clifforda z teczki

- N-napewno...

- Mhm - pokiwał głową i włączył wszystko. Odbił się od podłogi i podjechał na krześle obok Clifforda. Podciągnął jego koszulkę do sutków i poprosił by ten opuścił delikatnie spodnie by nie pobrudzić ich kremem

- A co jak mu się coś stało? Czy on cierpi? Może go coś boli? - zaczął panikować

- "Ono" nie odczuwa bólu Mike - westchnął i wylał krem na brzuch omegi oraz na głowicę którą zaraz potem przyłożył do brzucha

- A jeśli? - zapytał nawet nie myśląc  logicznie

- Nie czuje - pokręcił głową i uśmiechnął się delikatnie na pytania młodszego jednak patrząc w monitor jego uśmiech zbladł

- C-co się... - zaczął cicho pociągając nosem

- Powiedz... Czy kiedykolwiek, ktokolwiek miał w twojej rodzinie problemy z układem rozrodczym lub właśnie z ciążą?

- Mama... bardzo cierpiała przy moim porodzie... - powiedział cicho

- Co dalej?

- Nic mi się nie stało ale... Już potem nie mogła mieć więcej dzieci

- To przykre - westchnął - Twój układ rozrodczy jest jeszcze bardzo młody a komórka gdy była jeszcze malutka źle ustawiła się w twoim układzie rozrodczym. Do tego jest nieprawidłowa budowa łożyska w jednym momencie dlatego o to pytam

- Czyki c-co to znaczy? - w jego oczach zalśniły łzy

- Sam widzisz że brzuch nie jest na środku tylko przekrzywiony w lewo

- Co to oznacza? - wyjąkał słabym głosem

- Są dwie opcje i będę musiał je przedyskutować z innymi lekarzami. Na razie pobiorę krew

- Jakie d-dwie opcje? Proszę mi powiedzieć!

- Albo pozwolimy się rozwijać dziecku w twoim brzuchu co będzie dla niego korzystniejsze albo drugą opcją jest operacja, powiedzmy że cesarskie cięcie a maluch trafi do inkubatora

Michael zamyślił się a w jego głowie wszystko niebezpiecznie zaczęło wirować - n-nie dobrze m-mi - powiedział po czym zemdlał ze strachu i nadmiaru stresu

- Michael - od razu go złapał i starał się ocucić, ten jednak nadal nie odpowiadał dlatego, Luke go podniósł i położył na łóżku w rogu pokoju. Był zakłopotany, nie wiedział co dalej z dzieckiem i to było najgorsze

- Michael - potarł jego policzki. Wiedział że nie jest to groźne omdlenie a zwyczajna utrata przytomności która często zdarzała się omegom w ciąży. Zwłaszcza tym zestresowanym. Usiadł obok i oparł jego głowę o swoją klatkę piersiową. Zaczął masować jego brzuch i sam był zdziwiony jak duży jest mimo szóstego miesiąca. Od razu wyczuł ruch maleństwa na co uśmiechnął się lekko - Spokojnie maluchu. Z twoją mamusią wszystko w porządku. Jest bardzo silna wiesz? A my zrobimy wszystko żebyś zdrowy... A może zdrowa przyszła na świat

Jak na zawołanie poczuł kopnięcie na co uśmiechnął się po raz kolejny zauważając że oczy zielonookiego powoli się otwierają. Położył go wygodnie na łóżku widząc że ten nadal jest na pograniczu życia i omdlenia a sam podszedł do automatu po wodę dla niego i wyniki badań

- Mike? - wrócił z powrotem do pokoju widząc że ten zaczyna coraz bardziej kontaktowac

- Tak? - wymamrotał cicho i pociągnął nosem po czym podniósł się minimalnie

- Leż - delikatnie oparł jego klatkę piersiową - Nie ruszaj się

- Mhm - pokiwał głową i oparł się o poduszkę patrząc jak Luke przygotowuje wszystko do pobierania krwi

- T-taka d-duża? - wyjąkał widząc igłę

- Nie jest duża - pokręcił głową - nie bój się, zwykłe pobieranie krwi. Nie boli

- Jest ogromna. Proszę ja nie chce - zaczął się bać

- Dam ci leki przeciwbólowe - wymamrotał niechętnie i posadził go na krześle - siedź tutaj

Ten zaczął ciężko oddychać bojąc się że wpadnie w panikę

- Ciii - zaczął Luke widząc jego stan - Nie stresuj się. To źle wpływa na maluszka, ja wezmę tylko trochę twojej krwi i koniec

- Napewno nic mu się nie stanie?

- Na pewno - uśmiechnął się a gdy omega odetchnęła zacisnął opaskę na jej ramieniu i odkaził miejsce na igłę

- Boli boli boli - zaczął piszczeć mimo że ten nawet nie wbił igły

- Ale to tylko małe ukłucie - westchnął i przytrzymał ramię omegi i wpił w nie igłę

- Nie nie nie - zacisnął oczy po czym otworzył je - J-już?

- Moment - wymamrotał i pobrał krew po czym nakleił to w miejsce plaster

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Hejka!

Co tam u was kochani?

Ja mam jeszcze teochę ferii jednak szczerze to mi się nudzi xD

Standartowo zapraszam was do zostawienia gwiazdki oraz komentarzy jeśli rozdział się wam się spodobał i zapraszam do zaobserwowania tego profilu jeśli ktoś tego nie zrobił

Miłego dnia i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top