Śmierć bohatera
Dwa zwiadowcze konie podążały cicho kilka metrów za trójką zbirów.
Will i Halt jechali tak już przez 5 minut i zaczynali się już powoli niecierpliwić.
Nagle usłyszeli, że stukot kopyt ustał.
Również zatrzymali konie i z nich zsiedli. Ukryli je w lesie, a sami zaczęli skradać się przez las. Zatrzymali się na jego skraju i zobaczyli małą polankę otoczoną lasem na której stał mały domek. Nic dziwnego, że nikt nie mógł wiedzieć, gdzie mieszkają. Ten las uniemożliwia jakiekolwiek wykrycie domku. Pomyślał Halt.
Trzej mężczyźni zsiedli z koni, zostawili je przed domkiem i weszli do niego.
- Willu, gdy wyjdą oni na dwór zaatakujemy ich od razu. Ja biorę tego , który się znajdzie po lewej , a ty tego co się znajduje po prawej. Ostatniego wezmę ja. I pamiętaj chcemy ich wziąć żywych, ale jeśli to konieczne to zabijaj. - powiedział cicho Halt do stojącego koło niego Willa.
Will tylko skinął potakująco głową.
Wyszli z lasu i podeszli do drzwi. Każdy z nich ustawił się po przeciwnej stronie drzwi.
Halt z lewej, a Will z prawej.
Drzwi domku się otworzyły i wyszło z nich dwóch mężczyzn.
Zwiadowca i uczeń zaatakowali.
Halt zamachnął się rękojeścią noża, gotów go ogłuszyć, ale w ostatniej chwili mężczyzna się schylił i nóż przeszył powietrze. Zbir korzystając z okazji również wyciągnął nóż i zamachnął się na Halta, ale Halt zdążył w porę odskoczyć i nóż tylko rozciął skórę na jego ramieniu. Halt szybkim ruchem ręki rzucił nożem w zbira i go ogłuszył. Will w tym czasie zdołał już ogłuszyć tego drugiego.
Halt spojrzał na Willa i na dwóch nieprzytomnych mężczyzn.
- Ciekawe czemu ten drugi nie wyszedł? Willu trzeba będzie tam wejść i go również ogłuszyć.- powiedział Halt.
Will przytaknął mu ruchem głowy.
Nagle kątem oka dostrzegł za Haltem błysk stali.
- Halt uważaj! - krzyknął Will , odepchnął go na bok , a sam przyjął cios na siebie.
Nóż który najpierw pędził na spotkanie z Haltem, teraz zagłębił się w brzuchu Willa aż po rękojeść.
Will z jękiem upadł na ziemię. Halt, który padł na ziemię po tym jak Will go popchnął, wstał i ze zgrozą popatrzył na Willa leżącego teraz w powiększającej się kałuży krwi. Ale wiedział, że żaden z nich nie jest teraz bezpieczny, więc szybkim ruchem rzucił nożem w ostatniego zbira. Mężczyzna, którego nóż trafił w serce od razu padł na ziemię nieżywy. Po tym jak Halt wyrzucił nóż nie patrzył na rezultaty swojego rzutu. Wiedział , że trafił. Przypadł od razu do Willa leżącego w kałuży krwi na ziemi.
- Will ! - powiedział z rozpaczą w głosie Halt. - Will żyjesz?
Will nie odpowiedział.
- Willu błagam odezwij się.- powiedział błagalnym głosem Halt.
Will otworzył oczy i spojrzał na Halta.
- Halt nic ci nie jest? - spytał Will z słyszalnym bólem w głosie.
- Tak, nic mi nie jest dzięki tobie.- powiedział Halt, któremu już łzy zdążyły napłynąć do oczu.- Posłuchaj spróbuję wyciągnąć z ciebie ten nóż, ale będzie boleć.
Halt oderwał spory kawałek swojej peleryny i przycisnął ją do rany Willa. Potem jednym ruchem wyciągnął nóż z ciała chłopaka i przycisnął jeszcze mocniej materiał do brzucha Willa. Materiał zdążył szybko nasiąknąć krwią i Halt zaklął pod nosem. Zagwizdał dwa razy i z lasu wyłoniły się ich wierzchowce. Halt szybko podbiegł do Abelarda i wyjął z apteczki bandaże i znów przypadł do leżącego Willa. Zaczął znów zatamowywać krwawienie, ale Will widząc to powiedział do niego:
- Halt po co się trudzisz. Przecież wiesz , że i tak umrę.- powiedział słabym głosem Will.
Halt spojrzał na niego. Will był już cały blady i widać, że oddychanie sprawia mu trudność.
Odpowiedział mu :
- Nie nie umrzesz mi tu Willu.- choć w głębi duszy zdawał sobie z tego sprawę, to nie chciał w to uwierzyć.
- Halt.- powiedział Will,coraz trudniej mu się oddychało.- Halt... ja wiem... że umrę... przecież to jest wiadome...- wysapał z trudem Will, wiedział , że zostało mu tylko kilka sekund. Ostatkami sił chwycił swój łańcuszek i go zerwał , podał go Haltowi.
- Masz Halt... oddaję go.- powiedział Will i wcisnął go do ręki Haltowi.
Halt wziął łańcuszek w ręce , spojrzał na Willa i powiedział :
- Nie Willu, nie umrzesz, nie pozwolę na to.- Haltowi głos się załamał i wypuścił powstrzymywane łzy. Spływały mu teraz po policzkach tworząc wielkie rzeki na jego twarzy.
- Halt nie płacz. Nie smuć się...- Will wziął kilka oddechów, po czym znowu zaczął mówić.- Żyj po prostu dalej . Nie zapomnij... o mnie tylko. I wiedz...,że cię nigdy nie opuszczę,... zawszę będę przy tobie...
- Nie zapomnę. Obiecuję.- powiedział Halt przełykając łzy. Nie chciał by Will umarł. Tak bardzo tego nie chciał. Will był dla niego jak syn i teraz gdy go nie będzie , świat się mu chyba zawali.
Halt wziął Willa i trzymał go teraz na kolanach przytulając go do siebie. Will , choć miał mało sił, to wtulił się w Halta.
- Kocham cię Halt...- powiedział Will i zamknął oczy. Jego klatka piersiowa przestała się unosić.
- Will nie...- powiedział Halt i zaczął szlochać. Zaczął się kołysać tuląc do siebie martwe ciało Willa. Will nie żyje. Nie żyje i już nigdy do niego nie wróci. Halt, gdy zdał sobie z tego sprawę, zaczął jeszcze bardziej płakać. Płakał. Po prostu płakał. On Halt, żywa legenda płakał. On stary, gburowaty, mrukliwy zwiadowca, który nigdy nie płakał, klęczał teraz na polanie tuląc do siebie martwe ciało jego ukochanego ucznia i płakał.
Gdy szok wywołany śmiercią Willa minął , Halt podniósł głowę i szepnął do gwiazd wiszących na niebie :
- Ja też cię kocham synu i nigdy o tobie nie zapomnę, przyrzekam.
C.D.N.
Cholera o mało się nie poryczałam. Uuu Halt jak mi przykro musiałam to zrobić. Naprawdę cię przepraszam.
Ehh no cóż życie.
Do następnego rozdziału !
willtreatyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top