Diament

Portal wyrzucił ich na leśną polanę.  Rozejrzeli się po niej, zaskoczeni.

- No lasu, to ja się nie spodziewałam. A przynajmniej spodziewałam się go ujrzeć jako szarobury i ponury, jak u widm.

- Jak ty jesteś zaskoczona, to ja tym bardziej.- powiedział Will.

Wokół nich był las. Wszędzie rosły drzewa i krzaki. Willowi zrobiło się nagle smutno, gdy pomyślał, że to miejsce przypomina mu las otaczający zamek Redmont i chatkę Halta. Strasznie tęsknił za mrukliwym zwiadowcą, który zastąpił mu ojca i ćwiczeń pod jego okiem, które odbywały się właśnie w lesie.

Tosia jakby czytając mu w myślach powiedziała do niego :

- Nie martw się, na pewno nam się uda. Już niedługo wrócisz do niego i  znów będziesz  zwiadowcą.  

- Mhm, tak na pewno.- mruknął pod nosem, nadal w to nie pewny. Dobrze wiedział, że wystarczy jeden śmiertelny cios i może zostać unicestwiony i już nigdy nie wrócić do Halta.

Ruszyli.

Szli przez las wypatrując po drodze wargali.  Gdy Tosia powiedziała, że już niedaleko, pojawił się pierwszy wargal. Oboje szybko wskoczyli w krzaki . 

Zaraz za wargalem pojawił się następny. 

Tosia i Will postanowili, że od tej pory będą poruszać się wolniej i  przedzierać się przez krzaki.

Z każdym metrem przybliżającym ich do jaskini, spotykali coraz więcej wargali.

 Wielkie włochate monstra, przypominające skrzyżowanie psa  z niedźwiedziem , które poruszały się  w pozycji stojącej na dwóch nogach, teraz chodziły wokół jaskini obstawionej strażnikami. 

Will pokazał Tosi górę jaskini. Tosia popatrzyła tam gdzie jej wskazał Will i skinęła głową.

 Na górze jaskini widać było szczelinę przez którą mogliby się przedostać niezauważalnie, zwinąć diament i uciec przed nic nieświadomymi wargalami.

Znów ruszyli.

Obeszli od tyłu jaskinie, by nikt ich nie dojrzał i zaczęli się wspinać po jej stromym zboczu. 

Gdy dotarli na górę Tosia wyciągnęła z plecaka długą linę i przywiązała do jednego z wielkich rozmiarów kamieni. 

- Dobra, to teraz ty tam złazisz po linie, a ja tu zostaję i później cię wciągnę. Nie narób tylko hałasu.- powiedziała dziewczyna.

- Ja? Mam nie narobić hałasu? Prędzej ty go narobisz, stękając, gdy będziesz mnie wciągać na górę.- zaśmiał się Will, a Tosia tylko zrobiła zbolałą minę.

Will powoli  opuścił się w dół po linie .

Rozejrzał się po jaskini. Tak jak u widm było tam dużo złota. Ale po środku tego wszystkiego stał marmurowy stolik, na którym pod szklanym kloszem, na jedwabnej poduszce, leżał mały diament.

Will zeskoczył na ziemię i cicho podszedł do stolika. Ściągnął szklany klosz i wziął diament do ręki. Tak jak szafir, był pięknie oszlifowany i pięknie błyszczał. Schował diament do plecaka i położył klosz na miejsce, tak,jak był położony wcześniej. 

Wrócił do liny i pociągnął ja dwa razy. Był to ich umówiony znak, że Tosia ma zacząć go wciągać do góry.

Chwycił się mocno liny, a Tosia zaczęła go powoli wciągać do góry. Po kilku sekundach był już na górze.

- I co masz go ?- spytała Tosia.

- Tak mam, ale teraz zbierajmy się stąd.- powiedział Will i zaczął schodzić po zboczu góry, a dziewczyna poszła w jego ślady.

Gdy byli już blisko ziemi, jeden z kamieni stoczył się ze ściany i spadł w dół, robiąc przy tym trochę hałasu. 

Jeden z wargali pilnujących wejścia  wydał z siebie jakiś dziwny odgłos i zaczął iść w ich stronę. Will i Tosia przeklęli w myślach własnego pecha i jeszcze szybciej zaczęli schodzić po skałach. Wargal , który szedł w ich stronę był już na tyle blisko, że dojrzał ich i zawył głośno dając znak reszcie swych pobratymców , że na ich terenie pojawili się intruzi. 

Will i Tosia zeskoczyli na ziemię pokonując ten ostatni metr do niej i zaczęli biec.

Will niestety potknął się  o jakiś kamień wystający z ziemi i runął jak długi. Wargal, który ich dojrzał był już od niego kilka metrów i chłopak nie miał szans na ponowną ucieczkę. 

Tosia zatrzymała się i z przerażeniem patrzyła jak biegnący wargal coraz bardziej przybliża się do leżącego Willa. Szybko do niego podbiegła i zasłoniła go sobą, jednocześnie wbijając nóż w próbującego wyhamować wargala. Wargal rozprysnął się w powietrzu. 

Tosia szybko pomogła Willowi wstać i znów rzucili się do ucieczki.

Tym razem nie gonił już ich jeden wargal, ale sześć. Dziewczyna i chłopak biegli ramię w ramię.

Oboje zastanawiali się w myślach, dlaczego to właśnie ich, to wszystko spotyka. Biegli dalej. 

Już nawet widzieli ochronną kopułę. Wpadli pod nią, Tosia położyła rękę na murze i po chwili pojawił się portal, który ich wciągnął do środka. 

Po dziewczynie i chłopaku nie zostało nawet śladu.


C.D.N.

Jupiii skończyłam pisać ten rozdział! Nareszcie ! hahah

Chciałam tylko ogłosić, że rozdziały będą się teraz pojawiały rzadziej ( albo nie będzie w ogóle ) , bo niedługo wracam do szkoły by popoprawiać oceny i  dlatego trzeba się trochę pouczyć...  

Ehhh życie jest ciężkie. 

Żegnam was.

willtreatyandhalt   


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top