Urodzinowe spotkanie

- To.. chyba jednak był dobry pomysł..- odezwała się, kiedy byli w drodze na imprezę urodzinową Zosi. Chciała dojechać na swojej Hance, ale Wiktor jako przeciwnik tego typu rozrywek odwiódł ją od tego pomysłu.
- Nie martw się, Nina z Michałem powinni już być na miejscu.. pamiętasz Ninę?
- Nadal są razem? - zainteresowała się. Kiedy wyjeżdżała między nimi nie było najlepiejz za sprawą Michała który znalazł sposób na odstresowanie w ramionach innej kobiety.
- Udało im się zażegnać kryzys. Wzięli ślub.. trzy lata temu Nina urodziła Krzysia, od tego czasu nie wróciła do pracy. - próbował w kilku słowach nakreślić jej sytuację.
- To tutaj- skinął głową na nowoczesny biały budynek. Przyglądała mu się z Uwagą. Z pewnością nie należał do najtańszych, musiał być nowy bo nie pamięta wcześniej takiego osiedla. Kilka takich samych budynków, na wysokość dwóch pięter stało obok siebie. Każdy z nich posiadał taras, lub całkiem spory balkon, który śmiało mógł za taki robić.
- Ładne osiedle.. - skomentowała, przyglądając się okolicy.
- Powstało Kilka lat temu, Wiola dostała go od.. w ramach alimentów.
- Czyli ojciec nie płaci na Zosię?
- Jak mu się przypomni to wysyła jakieś grosze pomiędzy jedną a drugą odsiadką.. Gotowa? - zapytał, kiedy wyjął z bagażnika biały rower dla swojej chrześnicy. Skinęła głową i chwilę później stali orzed wejściem do budynku. Nie miała dużo czasu na zastanowienie się nad prezentem dla dziewczynki, ale szybko przypomniało jej się o obawach Wioletty, dlatego kupiła zestaw ochraniaczy na rower, w nadziei że trochę to uspokoi mamę dziewczynki.
Wiktor bez pukania otworzył drzwi do środka, wpuszczając kobietę przodem. Obdarzyła go niepewnym spojrzeniem, ale posłusznie weszła dalej.
- Dzień dobry! - zawołał z daleka, a jego słowom odpowiedział wesoły krzyk dziewczynki.
- Wójeeeek! - zawołała biegnąc w ich stronę - Martyna!
- Podobno ktoś ma dzisiaj urodziny - uśmiechnęła się, podając w jej stronę starannie opakowany papierem ozdobnym prezent. Mała podziękowała i bez skrępowania zaczęła odpakowywać.
- ohhh.. ochraniacze na rower - skomentowała z wyraźnym smutkiem - ale ja nie mam roweru, bo mama nie pozwala.
- No.. to musimy to naprawić! - Wiktor  otworzył drzwi na korytarz, gdzie biały dziewczęcy rowerek był przewiązany czerwoną wstążką.
- Roweeerr! Mamo! Wójek kupił mi rower! Mogę pojeździć? Prooooszęęę... - złożyła rączki jak do modlitwy, wywołując salwę śmiechu wśród innych.



                          * * *
- Myśleliście o powrocie do siebie? - Michał jak zwykle zadał pytanie bez jakiegokolwiek wstępu. Zachłysnęła się napojem, czując na sobie wzrok wszystkich. W tym momencie błagała w myślach Wiktora, by wrócił, bo sama nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Co udało jej się opanować kaszel, ten wracał ponownie. Wiola zaczęła poklepywać jej plecy, co tylko wzmagało kaszel - Dobra ściema! - zawołał rozbawiony  pewny tego że udaje, aby nie musieć odpowiadać na pytanie.
- Wszystko w porządku? - Wiktor wszedł do pomieszczenia, przyglądając się całemu zdarzeniu. - Wiola nie klep, to nie pomaga, tylko pogarsza napad kaszlu. Lepiej? - zapytał, kiedy kaszel powoli ustawał.
- Lepiej.. nie ma to jak umrzeć na oczach lekarzy, którzy nie chcą pomóc- obrzuciła ich udawanym wściekłym spojrzeniem.
- Dobra, dobra! Nie ściemniaj nas tu, bo czekamy na odpowiedź.. - Nina wbiła w nią ciekawskie spojrzenie.
- Niewiem czy mam ochotę odpowiadać.. - przyznała z powagą. Przeprosiła wszystkich i  wyszła na taras. Odpaliła papierosa, z uśmiechem przyglądając się maluchowi, zajętemu zabawą w piasku. Co jakiś czas docierały do niej głosy rozmowy, ale nie rozpoznawała słów.
- Jeśli chcesz wrócić do domu.. - usłyszała cichy głos Wiktora.
- Masz już dość mojego towarzystwa? - odwróciła się w jego stronę, premedytacją wypuszczając dym w jego kierunku.
- Martyna..- zaśmiał się, robiąc krok do przodu, aby odebrać jej papierosa z dłoni. Odsunęła się, zaciągając ponownie, prowokująco patrząc w jego oczy. Uniósł brwi, pozwalając sobie zbliżyć się jeszcze bardziej do kobiety. Stanął tak blisko, że bała się nabrać powietrza, patrzyła na niego zahipnotyzowana, pozwalając by odebrał jej własność. Uniósł brwi, uśmiechając się triumfalnie. Miała ochotę go pocałować. Jego wzrok, perfumy.. jego uśmiech.. 
- Wiesz, że to mnie nie powstrzyma przed zapaleniem kolejnej? - odgryzła się, kiwając głową na dłoń, która gasiła niedopałek.
- Wiem, ale to nie szkodzi żeby próbować.. - oblizał nerwowo usta, co sprawiło że to igranie z nim przestało ją bawić. Spuściła speszony wzrok, obracając się w stronę bawiącego dziecka.
- Nie możliwe że małe dzieci mogą tyle siedzieć przy jednej zabawce..
- Krzyś to prawdziwy fan samochodzików, dzięki czemu Nina ma czas aby trochę odsapnąć, bo niestety nie ma najlepszej odporności i właściwie z jednej choroby wpada w drugą.
- Robili badania?
- Taki urok. Może przejdzie jak dłużej pochodzi do przedszkola.. poki co więcej go nie ma, niż jest..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top