Szczęście, ukryte w kadrach..
Wyszedł przed stację, żeby zaczerpnąć chłodnego, późnosierpniowego powietrza. Nie był w stanie dłużej słuchać opowiadania Piotra o spotkaniach z Martyną. Czuł złość. Złość na Piotra, że w taki sposób wypowiadał się o kobiecie. Złość na Martynę, że jest tak naiwna, że mu zaufała.. Złość i bezradność, że nie ma prawa wtrącać się do jej życia, bo przecież kilka niezobowiązujących spotkań nie zmieniło nic w ich relacji. Prawie nic.
Ale to wciąż za mało..
Miał wrażenie, że Martyna robi mu na złość. Umawia się z Piotrem, żeby mu coś udowodnić, tylko nadal niewiedział co..
Zadarł głowę do góry, przyglądając się bezchmurnemu niebu. Gwiazdozbiory były widoczne jak na dłoni. Duży wóz, mały wóz.. gwiazda polarna..
- 21s wypadek motocyklistki na Mokotowskiej. K1 - usłyszał, i czuł że serce podchodzi mu do gardła.
- Przyjąłem 21s- rzucił jak najszybciej- wiemy coś więcej?
- Młoda kobieta, świadek mówi że straciła panowanie i przeleciała kilka metrów. Reanimują ją.
- Ruchy chłopaki, K1! - zawołał poddenerwowany do radia, nie musiał powtarzać, bo drzwi do bazy się otworzyły. A mężczyźni bez słowa pognali do karetki. Chyba nigdy się tak nie bał, jak w tym momencie.
Wiedział, że Martyna miała wykorzystać ostatnie podrygi lata, że chciała uciec z Warszawy, by schować się przed światem choć na kilka godzin.. Jak bardzo niesprawiedliwy musiał być los stawiając na jego drodze tę kobietę dwa razy, a później zabierając? Wolałby patrzeć na jej szczęście u boku Piotra. Odsunąć się w cień, byleby żyła. Czy zdoła podnieść się po jej stracie?
- sprzęt i lecimy! - zawołał wychodząc z karetki. Był bliski szaleństwa kiedy biały kombinezon odbijał się od posadzki. Uklęknął przy kobiecie, z ulgą stwierdzając że to nie Martyna. Przejął masaż serca od chłopaka, czekając aż Adam i Piotr podepną kardiomonitor, który pokaże funkcje życiowe.
Walczyli o kobietę pół godziny. Włączyli do jej żył masę leków, próbowali, przywrócić krążenie, jednak tym razem przegrali walkę.
- Zgon nastąpił o 20.47.. - odpowiedział zrezygnowany wiedząc że nic więcej nie może zrobić. Pozbierali sprzęt w ciszy, zabaezpieczając ciało i przekazując opiekę nad nim policji. Jeszcze w drodze do karetki wyjął telefon, aby upewnić się że Martyna jest już w domu. Dwukrotnie próbował się dodzwonić, bez rezultatu.
- Ta dziewczyna nie miała więcej niż 20 lat.. - westchnął Piotr, kiedy wracali na bazę. Była na początku swojego dorosłego życia, które zakończyło się w taki sposób..
To był ich ostatni wyjazd tego wieczoru.. próbował jeszcze kilkukrotnie dodzwonić się do Martyny, ale ta nadal nie odbierała. Zaczął się martwić.. pojechał do jej mieszkania, ale na kilkukrotne pukanie odpowiedziała tylko cisza.
<Daj znać, że wszystko u Ciebie w porządku> - wysłał szybką wiadomość, wracając do domu.
Mieszkanie przywitało go ciszą i ciemnością. Zapalił światło w kuchni, I podszedł do blatu. Uniósł czajnik, ruszając nim na boki aby sprawdzić ile jest w środku wody, po czym odstawił spowrotem na stopkę grzewczą, naciskając przycisk. Wyjął z szafki kubek, do którego wrzuciła torebkę z herbatą i zalał świeżo zagotowaną wodą. Postawił na stole i poszedł pod prysznic..
Wrócił, ubrany w szare spodnie od dresu, i biały tshirt. Z nadzieją Zerknął na telefon, który nie miał dla niego żadnych wiadomości od Martyny. Z nadzieją wybrał jej numer po raz kolejny..
Obudziło go pukanie do drzwi. Poderwał głowę z kanapy, rozmasowując obolały kark, Zerknął na zegarek, który wskazywał 23. Przez chwilę pomyślał, że mu się wydawało, bo nie spodziewał się nikogo o tak późnej porze, jednak hałas na korytarzu sprawił, że podszedł do drzwi.
- Obudziłam Cię? - zapytała nieśmiało- dzwoniłeś wiele razy, myślałam że coś się stało.
- Martwiłem się o Ciebie. - uchylił szerzej drzwi, wpuszczając ją do środka. Zawahała się ale skinęła głową przekraczając próg.
- Nie jesteś pierwszy..- zaśmiała się, odpinając kombinezon, i zdejmując go do połowy.
- Nie? - zmarszczył czoło, przyglądając się jak nieskrępowanie ściąga buty, żeby zsunąć z siebie niewygodnym strój, stając przed nim w krótkim topie i obcisłych legginsach. Z plecaka wyjęła luźny sweterek, który dopełniał całość.
- Przepraszam, ale strasznie w nim gorąco - wytłumaczyła, widząc jego wzrok - Piotrek do mnie wydzwaniał.
- Piotr. Oczywiscie..- prychnął, co nie uszło jej uwadze.
- Co to znaczy? - zainteresowała się jego reakcją.
- Wiem, że masz prawo umawiać się z kim chcesz Martyna.. ale nie podoba mi się, że wybrałaś akurat Piotra. - zniżył głowę, patrząc jej prosto w oczy. Nie chciał, żeby stała się jego kolejnym trofeum, żeby była tą, o której opowiada pracownikom, o tym co robili..
- Nie rozumiem Wiktor. Po to tyle wydzwaniałeś, żeby powiedzieć że mogę umawiać się z kim chcę, byle to nie był Piotr?! - obruszyła się, unosząc głos - Nie pomyślałeś, że to nie jest Twoja sprawa?!
- Trochę jednak jest, nie uważasz? - odpowiedział łagodnie, kierując się do kuchni, ale kobieta nie chciała pójść za nim. Stała uparcie w przedpokoju, czekając aż wróci. - Wejdź Martyna.
- Dlaczego uważasz, że możesz się wtrącać w moje życie? Zachowujesz się jakbyś miał mnie na wyłączność!
Nie potrzebuję Twojego pozwolenia na to z kim mogę się umawiać. Od kilku lat jestem dorosła! - uniosła ton, opierając się o ścianę rozdzielającą kuchnię z przedpokojem.
- Przepraszam. Masz rację.. nie mam prawa tego robić.. - obrócił się w jej stronę, zaciskając szczęki - Ale szlag mnie trafia, kiedy słyszę jak o Tobie opowiada na stacji Martyna. Nie chcę, żebyś była jego kolejną zdobyczą na jedną noc, nie chcę słyszeć co wspólnie robiliście..
- Zdobyczą?! Byliśmy na jednym piwie! Nie w łózku!
- Jednym piwie? Z jego opowieści wyglądało to inaczej..
- Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć! - zacisnęła zęby odwracając się w stronę przedpokoju.
- Przepraszam. Martyna..- złapał jej dłoń, nie chcąc żeby wyszła zdenerwowana, żeby wsiadała zdenerwowana na motor.. - zależy mi na Tobie. I kiedy słyszę, w jaki sposób Piotr wypowiada się o Tobie, czuję się źle.. Jakby tego mało, dzisiaj dostaliśmy wezwanie do wypadku młodej kobiety na motorze.. bałem się. Bałem się, że mogę kolejny raz Cię stracić. Nie wyobrażam sobie, że kolejny raz możesz zniknąć z mojego życia, zostawiając mnie tu samego.
- Jestem tu dla Ciebie.. wróciłam tutaj wyłącznie po to, żeby być blisko Ciebie Wiktor. Nie chciałam tego mówić, nie chciałam stawiać Cię przed faktem dokonanym.. po prostu chciałam być obok.. wracałam tu ze świadomością, że możesz mieć rodzinę, gromadkę dzieci i żonę.. gdyby tak było, gdybym widziała że ułożyłeś swoje życie z pewnością nie zbliżyłabym się do Ciebie. Świadomość, że jesteś szczęśliwy by mi wystarczyła..
- Co chcesz mi powiedzieć? - założył jej niesforny kosmyk włosów za ucho, czekając z zapartym tchem na to, co miał usłyszeć. Podświadomie czuł od dawna, że między nimi nigdy nie było luźnej relacji, że niewiele się zmieniło w ich uczuciach mimo tak długiej przerwy..
- Chyba tylko tyle, że nigdzie się nie wybieram - wzruszyła ramionami, pewna że zrozumiał to, co chciała przekazać.
- napijesz się czegoś? - podszedł do blatu
- Myślałam, że nigdy nie zapytasz.. wody! Potrzebuję wody! - zaśmiała się rozglądając po mieszkaniu Wiktora. Wiedziała gdzie mieszka, ale pierwszy raz była w środku. Nie było duże, ale idealnie pomyślane. Niewielki przedpokój, z osobnymi wejściami do wszystkich pomieszczeń za wyjątkiem ukrytej za salonem sypialni. Kuchnia bez drzwi, z modnym łukiem w której zmieścił się niewielki drewniany stół z 4 krzesłami. Biel i drewno. Zastanawiała się kto urządzał wnętrze, tak bardzo nie pasujące do Wiktora, ceniącego sobie minimalizm. Tutaj było ciepło, wiele dodatków, drobne elementy sprawiające że mieszkanie stało się ciepłe i przytulne, a wszystko było idealnie skomponowane. Przypomniała sobie mieszkanie Wioli, i wszystko było jasne, kto zadecydował o wnętrzu. Bez słów przyglądała się wzorom i kolorom dobranym do stylu mebli, I musiała przyznać, że sama nigdy by nie pomyślała by w taki sposób je połączyć, a ponoć gust miała niezły..
Niepewnie popchnęła drzwi sypialni, chcąc się upewnić, że nie odstaje niczym od reszty mieszkania. Duże łóżko znajdowało się dokładnie po środku ściany. Wszechobecna biel, tylko gdzie nigdzie przełamana jasnym drewnem, z wielkim oknem balkonowym, sprawiała wrażenie dużo większej, niż była w rzeczywistości. Przyjrzała się zdjęciom, powieszonym po lewej stronie okna. Było ich bardzo dużo, w różnych wielkościach. Widziała małą Zosię, trzymaną przez Wiktora, rodzeństwo przytulające się podczas jakiejś uroczystości, zdjęcie Zosi gdy dmuchała świeczki, Wiktora w Górach, i w mundurze stacji.. kilka zdjęć z różnych miejsc, które najprawdopodobniej zwiedził.. aż w końcu natknął się na to zdjęcie, którego wcale się tu nie spodziewała. Przejechała delikatnie palcami po drewnianej ramce.. robione na wycieczce w Tatry. Wiktor długo namawiał ją na wędrówkę po górach, ale nie przepadała za tego typu rozrywkami.. wolała leżeć na plaży niż pocić się w niewygodnych butach próbując zdobyć jakiś szczyt. Ale wtedy okazało się, że piękne widoki, wynagradzały cały trud wspinaczki..
Pamięta dokładnie, w którym momencie podszedł do nich chłopak, pytając czy może zrobić im zdjęcie do swojego portfolio. W zamian za zgodę, otrzymali pocztą kilka pięknych ujęć. Te było nieplanowane. Rozśmieszona wbuzdzonym zainteresowaniem wśród gapiów wtuliła głowę w ramię Wiktora.. chemia pomiędzy nimi widoczna była gołym okiem. Chałas za plecami sprawił, że obróciła głowę w tamtą stronę, stał oparty o szafę, przyglądając się temu samemu zdjęciu. Wyciągnął dłoń w jej stronę, podając wodę.
- Zachowałeś je? - zapytała zdziwiona, wskazując na fotografię.
- Mam je wszystkie. Ale tę lubię najbardziej. - sięgnął do szafy, wyjmując szarą kopertę. Skontrolował zawartość, i podał zachęcająco Martynie. Przejęła je, odstawiając szklankę na nocny stolik. Usiadła na łóżku wysypując wszystkie zdjęcia na kolana. Było ich dużo więcej, niż kilka fotografii z gór. Więcej niż pamiętała..
- Dobrze, że je zachowałeś - popatrzyła na niego błyszczącymi oczami. Niewiele miała później okazji do takiego uśmiechu..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top