Powrót

Wielkie Warszawskie lotnisko przywitało ją tłokiem. Ogłoszenia prawie nie cichły, a ludzie biegali prawie na oślep wymijając ją to z prawej, to z lewej strony. Nigdy wcześniej nie pomyślałaby, że znowu zawita do Polski, a co dopiero zostać tu na stałe. Ostatnie tygodnie jakie tu spędziła, były dla niej ciężkie. Zostawiła tu wszystkich, których kochała, i zaczęła nowe życie w Hiszpanii, za sprawą prawie nieznanego mężczyzny. Miała szczęście, bo owy facet okazał się być prawdomówny, i rzeczywiście po lądowaniu w Barcelonie, czekało na nią komfortowe mieszkanie i praca, a sam Mateusz nie oczekiwał niczego w zmian..  Rozwinął jej ścieżkę kariery, zachęcając do studiowania na uniwersytecie Barcelońskim, pomógł zdobyć staż w najlepszym szpitalu w Barcelonie, jakim był szpital św. Pawła..
Dzięki niemu spełniała się. Dziecięce marzenia o zostaniu lekarzem się ziściły, choć już dawno je pogrzebała.  Długo wahała się nad wyborem specjalizacji, w końcu wybrała anstezjologię i intensywną terapię..
Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Mimo, że z Mateuszem dzieliły ją bardzo dobre relacje, nie byli najlepszą parą. Kilka lat wcześniej spróbowali być razem ale bardzo szybko dostało do nich, że lepiej będzie, gdy zostaną przyjaciółmi i zachowają swoją relacje.
Tak też się stało, I hiszpańska przygoda mogłaby trwać, gdyby nie spotkała na swojej drodze mężczyzny tak złego, że bała się o nim myśleć. Początki ich znajomości nie zapowiadały takiego jej zakończenia. Był szarmancki i miły. Lekarz, rodowity Hiszpan.. Ale jego prawdziwa natura szybko się ujawniła i ucięła tę znajomość jeszcze zanim się dobrze rozpoczęła. Niestety Luca jakby nie dopuszczał tej myśli do siebie. Nachodził, nagabywał, pisał.. a w końcu zaczął straszyć. Nie miała wyboru  nie chcąc narażać Mateusza, ani jego rodziny postanowiła wyjechać do Polski.  Na razie na próbę, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, zostanie na stałe.
W taki właśnie sposób znalazła się w Warszawie. Odebrała dwie wielkie walizki bagażu, w którym umieściła najpotrzebniejsze rzeczy, i ruszyła do wyjścia. Stojąc przed budynkiem, podniosła dłoń szukając taksówki, w jednym z samochodów uchyliła się szyba a podstarzały mężczyzna wychylił głowę.
- Dokąd? – zabrzmiał zachrypnięty głos taksówkarza.
- Dzień dobry, do leśnej Góry.
- Niech Pani wsiada, pomogę. – mężczyzna otworzył bagażnik, pomagając jej z bagażami – chyba długie wakacje były..
- Nawet sobie Pan nie wyobraża, jak bardzo.. – westchnęła w myślach nadal żegnając się ze swoim dotychczasowym życiem. Kiedy zobaczyła, że Szpital w Leśnej górze potrzebuję specjalistów, nie zastanawiała się ani chwili nad tym, że chciałaby wrócić i pracować właśnie tam. Mimo wszystko miała dobre wspomnienia z tym miejscem. Jeszcze przed wyjazdem umówiła się na spotkanie z Tretterem, który jakiś czas temu objął stanowisko dyrektora.
- Mam nadzieję że to nic poważnego – kierowcą próbował zagaić rozmowę, patrząc we wsteczne lusterko – szkoda by było takiej pięknej, młodej..
- a starej i brzydkiej to już nie? – odburknęła zniesmaczona jego słowami – mam tam pracować.
- tak tylko palnąłem, dla rozładowania napięcia.. a to Pani lekarzem jest?
- lekarką. – poprawiła go oschle, I wyjęła telefon z torebki. Chciała dać znać Mateuszowi że wylądowała, obiecała mu że zrobi to jeszcze na lotnisku, ale taszcząc dwie walizki ciężko znaleźć wolną rękę. Ledwie się załączył, a powiadomienia zaczęły nadciągać jak burza, sprawiając że urządzenie ciągle wibrowało. Luca. Luca. Luca. . Luca. Luca. Mateusz. Luca. Przełknęła ślinę, chcąc pozbyć się znajomej gruszki z gardła, ale nadal tam była. Telefon w końcu ucichł, pozwalając jej napisać krótkie „Dotarłam cała i zdrowa, odezwę się wieczorem.” Zatrzymała palec nad niedobranymi wiadomościami od Lucki, ale postanowiła je zignorować. Wyciszyła telefon i schowała do torebki. Przyglądała się Warszawie, którą dokładnie taką pamiętał. Gdzieniegdzie zmieniły się sklepy, powstały nowe budynki, lub wręcz przeciwnie zostały rozebrane ale widok był ten sam. „Betonowy Las”, tak zawsze mówił Mateusz, I dotyczyło to zarówno stolicy Polski, jak i Hiszpanii..
- Wygląda na to, że jest Pani na miejscu – taksówkarz zatrzymał samochód. Wyjęła banknoty z portfela i podała je mężczyźnie, dziękując. Nim otworzyła drzwi  jej walizki już zostały wyjęte z bagażnika – Miłego dnia!
- Miłego dnia – odwzajemniła uśmiech i łapiąc walizki weszła do środka. Przez ostatnie dziesięć lat szpital przeszedł ogromną metamorfozę do tego stopnia, że nie wiedziała gdzie powinna się skierować. Namierzyła recepcję, w której miała zamiar dowiedzieć się, gdzie szukać gabinetu Trettera.
- Dzień dobry, jestem umówiona z doktorem Tretterem, którędy mam iść? – uśmiechnęła się do młodej blondynki, zadzierając do góry okulary słoneczne.
- Dzień dobry, jakie nazwisko? – blondynka przyjrzała jej się uważnie, po czym zaczęła szukać czegoś w komputerze.
- Santos.
- do końca korytarza i na prawo – poinstruowała, sięgając po telefon, by poinformować mężczyznę o jej przybyciu.  Nie słuchała rozmowy, kierując się w pokazane miejsce. Bez problemu odnalazła gabinetu pukając do niego, I nie czekając na zaproszenie wchodząc do środka..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top