Prolog
P.o.v Natsumi
Szlam właśnie przez szkołę z lekko spiętą miną, bo ten palant (czytaj mój ojczym) strasznie się ostatnio awanturuje, bo coś mu chyba nie idzie w pracy, a ja go zostawiłam samego z moją młodszą siostrą w domu. Na szczęście dzisiaj piątek więc będę mogła zabrać Lisę ze sobą do mojej weekendowej pracy. Skierowałam się pod klasę od angielskiego. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek więc odgarnęłam czarno- czerwone włosy do połowy pleców za ucho i weszłam do klasy. Od razu na wejściu przywitały mnie wredne spojrzenia i szepty. Cóż, przyzwyczaiłam się. Skierowałam się do swojej ławki na końcu przy ścianie kiedy poczułam że trace równowagę. Kiedy zorientowałam się co się stało usłyszałam wcale nie tak dyskretne śmiechy moich rówieśników. Ktoś pewnie podstawił mi nogę czy coś. Meh, codzienność. Przewróciłam tylko oczami po czym wstałam z podłogi i doszłam do swojej ławki. Po chwili przyszła pani Smith i zaczęła czytać obecność.
- Angels?
- Jestem!
- Bright?
- Obecna!
Kilka nazwisk później doszła w końcu do mnie.
- Devils?
- Jestem! - powiedziałam.
Eh... To teraz jeszcze kilka lekcji i do domu. Na szczęście dzisiaj zaczynam od mojej ulubionej. Szybko mi to minie.
Po lekcji
Wychodziłam właśnie z sali kiedy ktoś pociągnął mnie za włosy. Odwróciłam się i co zobaczyłam? Oczywiście naszą trójcę! Jedyne co robią to wyzywają i biją innych. Bethany, szatynka z piwnymi oczami, zawsze ubrana w modne ciuszki i jej goryle, którzy mają pół mózgu na dwoje: Dylan, blondyn z brązowymi oczami i Keith, piegowaty rudzielec z niebieskimi, mętnymi oczami.
- Co tam demonie? Odwiedziłaś ostatnio piekło? - zadrwiła, a jej kumple zaczęli chichotać z tego jej ,, żartu"
Tsa. Nazywają mnie demonem z powodu koloru moich włosów i oczu. Prawe oko jest koloru czarnego a lewe czerwonego. Brązowowłosa jednak nie skończyła.
- A jak tam u rodziców? Ups, zapomniałam. Oboje nie żyją!
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam sprawiać wrażenie, jakbym miała w dupie to co do mnie mówi. Przewróciłam więc oczami, odwracając się na pięcie i odchodząc. Za sobą słyszałam piskliwy głos dziewczyny.
- Czy ty właśnie sobie poszłaś? Jak śmiesz?! Masz tu natychmiast wrócić ty demonie! Mówię do ciebie!!!
Po lekcjach
Popchnęłam dzrzwi mojego mieszkania. Ledwo zdążyłam zdjąć buty kiedy uderzyło we mnie jakieś małe ciałko i usłyszałam głos.
- Natsiumi!! Wlóciłaś już!
- Cześć młoda. - zaśmiałam się podnosząc moją młodszą siostrzyczkę. Nagle spoważniałam. - Lisa?
- Hm?
- Czy ten dupek ci coś zrobił?
- Nie...
- Lisa.
- No dobla! O-on ksyciał na mnie i powiedział że jeśtem bezwartościowym pasiożytem. Ale nie jestem plawda? - zapytała mała.
- Nie oczywiście że nie! Jesteś wspaniała!
Nagle podjęłam decyzję. Nie możemy tu dłużej zostać. Mam 16 lat i nie będę więcej czekać. Nie będę więcej jego sprzątaczką i kucharką. Ale najpierw trzeba sprawdzić jego stan.
- Lisa? Wiesz co on teraz robi? - spytałam małą.
- Tlak. Śpi.
- Super. W takim razie choć ze mną.
Zaprowadziłam czterolatkę do naszego pokoju. Wskazałam na pudło z jej zabawkami.
- Wybierz sobie kilka ulubionych zabawek okej?
- Ale po cio?
- Zobaczysz.
Kiedy mała brunetka wybierała zabawki, ja wzięłam jej mały plecaczek i moją dużą czarną torbę. Do torby spakowałam jak najwięcej naszych ubrań, kosmetyki i nasze zapasy jedzenia i wody (tak, ten skurwiel nie chce dać jedzenia nawet małemu dziecku). Następnie powiedziałam Lisie że zaraz wrócę i poszłam najpierw do łazienki skąd wyjęłam z apteczki bandaże, plastry, waciki i wodę utlenioną. Potem poszłam do kuchni wyjmując z szafki kilka noży. Wróciłam się jeszcze do łazienki i zabrałam parę ręczników i parę opakowań chusteczek. Po zgarnięciu jeszcze szczotki i paru akcesoriów do włosów bez których mała się nie rusza skierowałam się spowrotem do pokoju. Zobaczyłam że moja siostra siedzi na podłodze i bawi się wybranymi przez siebie zabawkami wśród których z uśmiechem zauważyłam misia którego dałam jej na czwarte urodziny. Spakowałam przyniesione rzeczy i dodałam jeszcze powerbanka po czym zorientowałam się że nie ma już miejsca! Myślałam gorączkowo co by tu zrobić bo muszę spakować jeszcze parę ważnych przedmiotów gdy nagle przypomniałam sobie o moim zapasowym plecaku. Wyciągnęłam go szybko ze skrytki i spakowałam duży śpiwór, dwie poduszki z czego jedna dla Lisy, koce i zwinięty namiot. A skąd ja to mam? Cóż część zbierałam a rzeczy biwakowe ukradłam. Niestety musiałam. Planowałam ucieczkę od 2 lat ale wtedy Lisa była za mała. Teraz może już samodzielnie chodzić i nie trzeba jej aż tak pilnować.
- No. Pakuj zabawki do plecaka. - powoedziałam.
Mała grzecznie zrobiła to o co ją prosiłam. Zapięła biało-różowy plecak i odwróciła się do mnie.
- Po cio nam to?
-Idziemy stąd - odparłam z delikatnym uśmiechem. - Już na zawsze.
- N-niaplawdę - zapytała, a w jej morskich oczach lśniła nadzieja.
Ja tylko pokiwałam głową. Lisa założyła na siebie swój plecak po czym otworzyła szerzej oczy jakby sobie o czymś przypomniała. Podbiegła do swojego kącika i odsunęła pudło. Wyciągnęła stamtąd coś błyszczącego.
- Nie moziemy iść beś tego! Miałam ci to dać na ulodziny ale...
Podała mi przedmiot. ,,Błyszczące coś" okazało się jasnoróżową bransoletką z koralikowych serduszek a na środku na srebrnych błyszczących serduszkach był napis ,,Natsumi" z turkusowymi serduszkami po bokach. Ona ma tylko 4 lata a już zrobiła coś takiego.
- Dziękuje - powiedziałam wzruszona. - To najpiękniejszy prezent jaki dostałam.
Lisa uśmiechnęła się dumnie.
Parę godzin później
W końcu. Znaleźliśmy miejsce daleko od naszego dawnego miejsca zamieszkania i rozłożyłyśmy namiot. Jesteśmy na Long Island, w lesie. Ale zrobiło się ciemno więc rozpaliłyśmy ognisko.
- Jak się czujesz? - zapytałam siostrę.
- Dobzie!
- To super.Chodź, pójdziemy spać.
Nazajutrz
Zbudziłam się rano z przyzwyczajenia. Stwierdziłam że skoro i tak nie idę do szkoły to pójdę spać dalej
Obudziłam się poprzez palce Lisy dziubiące mnie po twarzy. Chwilę później po przebraniu, uczesaniu się i zjedzeniu śniadania mała poszła ganiać między drzewami a ja siedziałam przed namiotem obserwując ją i obracając mój prezent od niej w ręce. Chwilę później usłyszałam straszliwy ryk. Przestraszona Lisa natychmiast do mnie przybiegła.
- C-cio to było?
- Nie wiem mała, ale idź i jak najszybciej pozbieraj swoje zabawki. - powiedziałam najpoważniejszym tonem na jaki było mnie stać.
Dziewczynka była na tyle przerażona, że posłuchała od razu. Ja poszłam za nią, biorąc torbę z namiotu na ramię i wysadzając tam telefon z portfelem. Po wyjściu z namiotu zobaczyłam coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Kątem oka zauważyłam że mała chce krzyknąć więc prędko zaykałam jej usta. Jakieś 50 metrów przed nami stała jak wyjęta z jakiejś książki o Percy'm Jacksonie... hydra. Powoli nachyliłam się do Lisy.
- Lisa posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. - szepnęłam. Ona zwróciła pobladłą twarz w moją stronę. Upewniłam się że plecak jej nie spadnie po czym znowu się odezwałam.
- Obejmij mnie rękami i nogami i bardzo mocno się trzymaj. I przede wszystkim nie odzywaj się. Ona ma czuły słuch.
Dziewczynka kiwneła słabo głową i wypełniła polecenie. Ja zaczęłam się powoli cofać ale wtedy potwór zaczął węszyć w powietrzu lekko przyspieszyłam. Nagle hydra poderwała wszystkie głowy i potężnie ryknęła. Nie patrzyłam już na nic. Odwróciłam się i zaczęłam biec najszybciej jak umiałam. Czułam tylko jak moja mała siostra drży i wtula się we mnie mocniej.
Nie wiem ile tak biegłam uciekając przed potworem, ale kiedy zobaczyłam jakiś drewniany łuk najprawdopodobniej wejściowy to czułam jakby moje nogi były z ołowiu. Kiedy przeszłam przez niego zobaczyłam jakiś obóz więc jedyne co mogłam zrobić to biec w dół. Po chwili podbiegł do mnie jakiś czrnowłosy chłopak ale nie zdążył nic powiedzieć bo ja wydusiłam:
- N-nie pozwólcie żeby c-coś jej się stało...
Poczułam, że uginają się pode mną nogi. Zdążyłam tylko obrócić się na plecy żeby nie zgnieść Lisy.
Potem była już tylko ciemność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to jak wam się podoba prolog?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top