12
Obudzili nas obcy mężczyźni. Pewnie pracowali dla Edgara, albo dla kogoś z jego rodziny. Przecież nie jest pełnoletni.
Wstaliśmy i zobaczyliśmy świeże ubrania. Ucieszyło mnie to, bo pragnąłem się przebrac po nocy w średnio wygodnych ciuchach. Każdy miał podobne dresy, bieliznę i koszulkę. W łazience były podstawowe produkty higieny. Szampony, mydła, szczotki, pasta, szczoteczki do zębów, ręczniki i papier toaletowy. No lepiej niż w szkole!
Ogarnęliśmy się i w trójkę zeszliśmy na dół. Lepiej nie chodzić samemu. W salonie była już reszta i dowiedzieliśmy się od pracowników szarowlosego, że codziennie będą dowozić nam jedzenie, a ubrania mamy w szafach. Coś mi tu nie pasowało. Takie luksusy tylko do jakiejś gry?
Każdy zrobił sobie coś do jedzenia i w ciszy zjedliśmy posiłek.
♡♡♡
W pokojach również były kamery. Nie zamontowano ich tylko w łazienkach. Przy każdej z nich był mały głośniczek. Siedziałem z Philem w pokoju I usłyszeliśmy głos Edgara.
Uważajcie na siebie
Trochę mnie to przeraziło, ale wiedza, że nie jestem sam trochę mnie uspokoiła.
- Zastanawia mnie... znaczy nie musisz odpowiadać jak to jakaś tajemnica czy coś, ale jak Twoja drużyna trenuje, że jest taka dobra? - spytał nieśmiało brązowowłosy.
- Wiesz... - zawahałem się nad powiedzeniem prawdy, ale to jednak zniszczyłoby reputację Zeusa. - ciężko trenujemy, jak każdy zresztą, ale w sumie to nie mamy jakiejś tajnej mocy - powiedziałem I się zaśmiałem. Phil naprawdę wydawał się fajny, a jak mamy mieć razem pokój do nawet nie wiem kiedy to chciałem mieć z nim dobre kontakty.
( będzie krew )
Po jakimś czasie zeszliśmy na dół. Postawiłem nogę na podłogę przed schodami chcąc pójść do salonu, ale poczułem jak gęsta ciecz szybko pokrywa moje włosy, twarz i resztę ciała. Rozmowy chłopaków ucichły i nastała cisza. Słyszałem tylko swój głośny oddech. Otworzyłem oczy I zobaczyłem, że cały jestem w ( najprawdopodobniej świńskiej ) krwi. Zacząłem szybciej oddychać i miałem ochotę się rozpłakać. Zamknąłem oczy I próbowałem jakoś się uspokoić co po jakimś czasie mi wyszło. Nie ruszałem się. Reszta też. Stałem oblany krwią na dole schodów, a oni zszokowani się na to patrzyli. Po kilku minutach odwróciłem się z zamiarem zmycia tego z siebie i już nie wychodzenia z pokoju. Chciałem wcisnąć guzik, ale nie chcę, żeby ktoś cierpiał przez moją głupotę. Przecież się zmyje. Chłopak z Shuriken przysunął się do ściany i zrobił mi więcej miejsca na przejście. Zostawiając krew doszedłem do prysznica. Brudne ubrania opłukałem w zlewie i wrzuciłem do pralki. Dokładnie umyłem ciało i włosy po czym przebrałem się w czyste rzeczy i położyłem się na łóżku. Jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Mało osób było, ale nie życzę tego nikomu. Niby to tylko krew, ale jednak...
Zacząłem myśleć nad sensem uczestnictwa w tej grze, ale nikt nie będzie cierpiał. Nie z mojej winy.
♡♡♡
- Byron - Phil wszedł do pokoju zamykając drzwi. - napewno wszystko dobrze? - spytał się siadając na moim łóżku.
- Tak - leżałem na boku, a twarz miałem przykrytą włosami od dłuższego czasu, więc nie wyglądało jakby wszystko było dobrze. - Muszę to przetrawić i tyle
Chłopak odchylił moje włosy I kazał spojrzeć sobie w oczy.
- Nie wyobrażam sobie zostać oblanym krwią. Nie wcisnąłeś guzika i za to cię podziwiam. Jesteś niesamowicie dzielny. Pogodziłeś się z sytuacją i nie zrobiłeś żadnego przedstawienia - pocieszyły mnie jego słowa. Uśmiechnęliśmy się.
Po chwili do pokoju wszedł Mark.
- Mam listy dla naszej trójki. Znaczy było piętnaście, ale każdy już wziął swój - powiedział złotowłosy wręczając nam papier. Otworzyliśmy koperty i zaczęliśmy czytać.
Walczysz o bezpieczeństwo Hery. Jeśli przez miesiąc nie wciśniesz guzika kończącego grę - Hera będzie bezpieczny. Musisz wykonać wszystkie zadania, które są tobie zadawane. Jeżeli nie... efekt taki sam jak opuszczenie gry. Powodzenia!
Czyli gram o bezpieczeństwo Hery...
Wszystko jest tego warte. To mój najlepszy przyjaciel I jestem pewien, że jakby był na moim miejscu zrobiłby to samo.
♡♡♡
Następnego dnia dostaliśmy zadanie.
- Jesteście gotowi zrobić przez najbliższy miesiąc wszystko bez zawahania? - zapytał się całej naszej piętnastki któryś z pracowników Edgara znając już odpowiedź. Nie wiem czego spodziewać się po wczorajszym...
Wszyscy odpowiedzieliśmy, że tak, ale w głębi wiedzieliśmy, że prędzej czy później ktoś wciśnie guzik.
- David I Sail - przeczytał mężczyzna z kartki.
- Coś łatwego. Przeliżcie się - dokończył głos z głośników. Powoli wstali i zaczęli się całować. Różowowłosy zacisnął pięści, bo chyba niezbyt mu się to podobało. Wiedział jednak, że robi to w słusznej sprawie. Jeden buziak może uratować kogoś ważnego.
Sekundy, a potem minuty strasznie się dłużyły - szczególnie dla Davida i Saila - ale w końcu Edgar zakończył i zaliczył wyzwanie.
Wszystkim było niezręcznie, ale nikt do tego nie wracał. Tiago włączył telewizor, żeby pozbyć się niewygodnej ciszy. Na dole został tylko Argentyńczyk, Dylan, Nathan, Hefajstos I Demeter. Poszedłem do pokoju Paolo. Dzielił go z Evansem i z Joe. Zapukałem do drzwi, które Otworzył mój chłopak.
- Możemy pogadać? - spytałem.
- Dobra. Tylko gdzie?
- Może na korytarzu? Każdy jest w pokojach lub na dole
Jak zaproponowałem tak zrobiliśmy i oparci o ścianę zaczęliśmy rozmawiać.
- Mam wrażenie, że coś się między nami zepsuło - mówiłem cicho na wypadek kamer z dźwiękiem.
- Może nie jesteśmy sobie pisani? - zaskoczyły mnie jego słowa.
- Do czego zmierzasz?
- Jesteś świetny, ale - o nie... oglądałem tyle filmów I wiem, że to zdanie nie skończy się dobrze. - to nie to samo co na początku. Wcześniej było inaczej. Było lepiej. Wszystko na spontanie i świetna zabawa, a teraz? Trzeba wymuszać uśmiech - zabolało. Nawet bardzo. - Może potrzebujemy przerwy, żeby odnowić naszą relację? - Paolo wyglądał na przybitego, ale też nie rozpaczał.
- Może i masz rację... - zacząłem myśleć jak on i chyba miał rację. To trudne, ale muszę się pogodzić z jego decyzją.
Odszedłem wolnym krokiem do swojego pokoju, ale był w nim Mark I Phil, więc nie mogłem się popłakać jak dziecko, gdy spadnie mu lód.
Wziąłem do ręki pierwszą lepszą gazetę i zacząłem sprawdzać przeceny w supermarkecie. Nie wyjdę przecież i nie kupię, ale co mam robić?
Liczyłem ilość winogron w kiści, ale Tiago zawołał wszystkich na kolację. Wow! Chyba robił to przez dwie godziny! Na stole rozłożył piętnaście talerzy z jajecznicą. Na dwóch kolejnych leżał chleb, na innym masło, a na jeszcze innym były warzywa. Wszyscy z chęcią zjedliśmy wszystko co ugotował kapitan Argentyńskiej drużyny I byliśmy bardzo wdzięczni.
Większość poszła na górę i zaczęła się ogarniać do snu, ale nie miałem teraz na to ochoty. Usiadłem w róg kanapy i odchylilem głowę do tyłu opierając się o poduszki rozlozone na oparciu. Po chwili dosiadł się do mnie kapitan Raimona i nie mógł przestać gadać. Ciągle zadawał pytania, na które odpowiadałem krótko. Gdy miałem już dość pytań o ulubiony kolor piłki wyszedłem z pomieszczenia bez słowa. Wszedłem do pokoju I zobaczyłem, że złotowłosy siedzi już umyty w łóżku, a Phil wyszedł z łazienki. Strasznie mi się nie chciało, ale umyłem się I położyłem się w łóżku. Zacząłem myśleć co z naszymi rodzinami. Martwią się? Wiedzą gdzie jesteśmy? Nie dostałem odpowiedzi i prędko raczej nie dostanę. Brązowowłosy zgasił lampkę I poszliśmy spać.
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Nie wiem czy koniec ma sens, ale napisałam w tym rozdziale 1126 słów i jestem z siebie dumna
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top