37. Sugerujesz, że nie jestem męski?

Luke był w wyśmienitym humorze. Cały czas podśpiewywał oraz stukał palcami w kierownicę. Zaśmiałam się z niego, a on widząc to, pokazał mi radośnie język. Odwdzieczyłam się, machając przed jego oczami środkowym palcem. Parsknął śmiechem, a gdy mój palec był blisko jego twarzy, nachylił się i go w pocałował.

- Jakie to romantyczne, Lukey. - moja wypowiedź ociekała sarkazmem.

- Wiem o tym. Ej, od kiedy Lukey? - odparł.

Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam:

- Czasami bywasz słodki.

- Luke Hemmings nie jest słodki, Luke Hemmings jest definicją męskości. - poprawił mnie.

- Męski i te spodnie? Coś tu nie gra. - mruknęłam.

- Sugerujesz, że nie jestem męski?

- Sugeruję, abyś skupił się na drodze. - odparłam.

Parsknął śmiechem i pokręcił głową z rozbawienia.

Za każdym razem, gdy chciał się odezwać, uciszałam go, kładąc palec na jego ustach. Nienawidziłam gdy ktoś nie był skupiony, prowadząc. Kiedy kierowca byłby chaotyczny, nie wsiadłabym z nim do pojazdu. Panicznie się boję, że taka osoba prowadząc samochód, mogłaby spowodować wypadek.

Po pięciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Blondyn tak jak wcześniej, pędem wyskoczył z samochodu, tylko po to, aby otworzyć mi drzwi. Wysiadłam, a on zakluczył samochód, a następnie, wziął mnie na ręce. Pisnęłam zaskoczona, a gdy szok minął, zaczęłam głośno i radośnie się śmiać. Oplotłam ręce wokół jego szyji i położyłam swobodnie głowę. Przybliżyłam się powoli do jego twarzy i pocałowałam jego policzek, zostawiając ślad po błyszczyku.

- Luke, jest mi bardzo wygodnie w twoich ramionach, ale mam sukienkę, przez co wiatr wieje mi w nieodpowiednie miejsca. - zaśmiałam się.

Postawił mnie na ziemi, objął moją twarz dłońmi i powoli, z czułością ucałował moje czoło.

Luke wyciągnął ze swojej kieszeni w spodniach klucz do domu. Włożył go do zamka i przekręcił, otwierając drzwi. Otworzył przede mną drzwi i ze śmiechem ukłonił się, zachęcając mnie do wejścia. Weszłam, śmiejąc się. Zaczęłam zdejmować moje buty na obcasie. Westchnęłam z powodu ulgi po zdjęciu obuwia. Luke dołączył do mnie, poczekałam, aż zdejmie swoje buty, po czym weszliśmy w głąb mieszkania.

- Luke, dasz mi ciuchy na przebranie? Nie chcę paradować w sukience. - odezwałam się.

- Jasne, chodź ze mną. - Złapał mnie za dłoń, splatając nasze palce i pociągnął mnie za sobą.

Zaprowadził mnie do jego pokoju, w którym już miałam okazję przebywać. Podeszliśmy do komody koloru ciemnego brązu. Otworzył jedną z szafek i wyjął swoją, czarną koszulkę bez nadruków, która zdecydowanie będzie dla mnie za duża oraz białe skarpetki. Wiedząc, że koszulka będzie odpowiednia i zakryje mi tyłek, oświadczyłam mu, że wystarczy mi tylko t-shirt.

- Możesz mi rozpiąć zamek w sukience? - spytałam lekko przygaszonym przez niepewność głosem.

Odpowiedział mi szerokim uśmiechem i skinął energicznie zgadzając się. Odwróciłam się do niego plecami i zgarnęłam włosy na bok. Poczułam jego ciepłe palce przez materiał na plecach. Bardzo powoli zaczął rozpinać zamek błyskawiczny, jakby specjalnie chciał przedłużyć ten moment. Na fragment odsłoniętego ciała przy szyji, dmuchnął, sprawiając, że przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Rozpiął do końca suwak, a następnie przebiegł palcem po odsłonietej skórze. Złożył krótkie pocałunki w tamtych miejscach. Odwróciłam się do niego twarzą, a on uśmiechał się zadziornie. Skradłam mu buziaka, ale szybko się odsunęłam z cwanym uśmiechem. Skinęłam głową na drzwi, dając mu do zrozumienia, że ma wyjść. Jęknął błagalnie.

- Proszę, mogę zostać? - przedłużył każde słowo i spojrzał na mnie miną zbitego pieska.

- Nie. - odpowiedziałam krótko.

- Będę trzymał dłonie przy sobie! Ale jeśli zechcesz, to nie będę ich pilnować. - zasugerował.

- Luke, to będzie dla mnie zawstydzające...

- Widziałem cię w bardzo skąpym ręczniku, nie masz się czego wstydzić, jesteś piękna.

Zarumieniłam się na jego słowa i spuściłam wzrok.

- Luke, proszę, nie jestem gotowa. - szepnęłam.

- W porządku - powiedział spokojnym głosem, a zaraz dodał - ale daj buziaka.

Spojrzałam na niego, a on nachylił się i musnął leniwie moje wargi, aby po chwili zamienić to w pocałunek. Luke odsunął się, wstał i wyszedł z pokoju.

Zdjęłam swoją sukienkę, a następnie rajstopy. Założyłam skarpetki od niego, które są tak duże, że prędzej to były dla mnie podkolanówki i koszulkę, pachnąca jego perfumami. T-shirt sięgał mi prawie do kolan. Swoje ciuchy zostawiłam na jego łóżku. Będąc już gotowa, wyszłam z pokoju, aby poszukać Luke'a. Nagle poczułam dłonie na mojej talii. Odwróciłam głowę w tył i zobaczyłam szczerzącą się twarz mojego chłopaka. Wyjął z kieszeni czarną chustę. W ciszy nałożył mi ją na oczy, a z tyłu głowy przewiązał.

- Co ty wyrabiasz? - zapytałam.

- Chcę zobaczyć, jak pracujesz w terenie. - mruknął, a ja parsknęłam śmiechem.

- Jeśli masz jakieś chore fantazje z "50 twarzy Greya" to lepiej już sobie odpuść. - burknęłam.

- Ty to potrafisz marzenia zniszczyć. Tak naprawdę to, że ci się chusta skojarzyła z Greyem, nie znaczy, że mi także. - odpowiedział.

Prychnęłam na te słowa, ale mimo wszystko byłam rozbawiona i cholernie ciekawa.

Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyji. Nachylił się do mojego ucha i prawie go muskając, powiedział:

- A teraz mi zaufaj.

Zaczął mnie prowadzić, od czasu do czasu szeptał kierunek, w którym miałam się udać.

- Zgrywasz się, nic nie przygotowałeś. Chcesz się ze mnie ponabijać. - panikowałam.

- Coś tam przygotowałem. - szepnął mi do ucha tajemniczo.

Nic już więcej nie mówiłam, szłam tak jak prowadził, mimo, że byłam pewna obaw. Najchętniej zdjęłabym tę chustę z twarzy, ale nie chciałam psuć mu frajdy.

- Jesteśmy już. - powiedział i przemieścił się, aby stać przede mną.

- Wielkiego dystansu nie przeszliśmy. - zaśmiałam się.

Poczułam jak zaczął rozwiązywać niewielki supeł. Po chwili trzymał już materiał w dłoni, a sam stał przede mną na tyle blisko, że zasłaniał mi widok na pomieszczenie. Na tyle blisko, że nasze wargi prawie się stykały.

- A więc co ty jesteś tą niespodzianką? - zaśmiałam się, a on z niedowierzaniem pokręcił głową.

Bez słowa odsunął się, odsłaniając mi widok. Byliśmy u niego w salonie, a niczego nie dostrzegając, zwróciłam się do niego:

- Wiedziałam, że chcesz mnie nabrać. - On jedynie wywrócił oczami, po czym złapał mnie za ramiona i odwrócił w właściwym kierunku.

Nagle moje oczy powiększyły swój rozmiar, na usta wpłynął szeroki uśmiech. Pisnęłam z zachwytu i rzuciłam się na ogromnego pluszaka, który jest jeszcze większy ode mnie i nawet od Luke'a. Wyskoczyłam na dużego, beżowego misia, który leżał na podłodze, jakby czekał na mnie. Wtuliłam się w maskotkę i usłyszałam zadowolony śmiech blondyna. Zobaczyłam jak dosiada się przy łapie misia. Położył się wygodnie, mając głowę na ramieniu pluszaka.

- Mam powody, aby poczuć się zazdrosnym? - zaśmiał się, a ja posłałam mu szczęśliwe spojrzenie.

- Tak, raczej powinieneś. - parsknęłam śmiechem.

Badałam mordkę misia i zastanawiałam się jak go nazwać. Może i z wielu rzeczy wyrosłam, ale z tego za wszelką cenę nie chcę. Usiadłam na pluszaka okrakiem, pociągnęłam go za uszy, złapałam za nos. Ze skupieniem wpatrywałam się w niego, próbując wymyślić mu nazwę.

- Nazwę go Robert. - odezwałam się.

- Dlaczego? - Luke nawet nie tłumił śmiechu.

- Bo Robert to odpowiedź na wszystko. Jak się czujesz? Robert. Twoje zainteresowania? Robert. O czym marzysz? Robert. - przedstawiłam swoją głupią tezę, z której także się zaśmiałam. Miałam dziś bardzo dobry humor.

- A wiesz, że ja mam na drugie Robert?

- Wiem, ale zapomniałam...

- Jestem twoim marzeniem? - mruknął z zadziornym wyrazem twarzy.

- Mylisz Robertów. - wskazałam na misia - O takim Robciu się marzy.

- Czyli ja już nie jestem ci potrzebny?

- Tak, wyjdź, zostaw nas samych z Robertem.

Spojrzał na misia srogo i zaczął machać palcem wskazującym do niego.

- Jakim prawem dziewczynę mi odbijasz?

***

Leżałam wraz z Lukiem i oczywiście z Robertem na kanapie. Dzisiejszego dnia tylko leniuchowaliśmy. Moja głowa leżała na klatce piersiowej Luke'a, a on obejmował mnie ręką. Zataczałam kółka na jego brzuchu. Uniosłam głowę, aby spojrzeć na niego. Uśmiechał się. Podniosłam się i usiadłam na niego okrakiem, zostawiając Roberta samego obok. Położyłam swoje drobne dłonie na jego klatce piersiowej, a on ułożył swoje duże dłonie na mojej talii i przysunął mnie bliżej siebie. Objęłam jego twarz rękoma i delikatnie gładziłam jego policzek. Usmięchnęłam się do niego promiennie.

- Lubię, kiedy się uśmiechasz, ale uwielbiam kiedy robisz to z mojego powodu. - szepnął, a ja złączyłam nasze wargi w pocałunku.
__________________________________

Mega mnie zainspirowało zdjęcie w mediach *-*

Jeju, ten czas tak szybko zleciał... Jeśli się nie mylę, to dzisiaj mam wattpadowe urodzinki
Już cały rok tutaj jestem...
I ten rok wattpad bardzo mi umilił, więc mam nadzieję, że nie skończy się na jednych urodzinach. Więc mam dzisiaj roczek wattpadowy... Wow

Kochani, wesołych świąt! Wszystkiego dobrego, najważniejsze jest zdrowie, jeśli ono będzie w porządku, to reszta sama przyjdzie! Ale tradycyjnie spełnienia marzeń, wielu dobrych chwil i życzę także wam cudownej, rodzinnej wigilii.

Kocham was i jeszcze raz wesołych świąt! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top