Prolog
Dedykuję Frytek17 , bo Ania też to zrobiła i go nie znam^^^
Niektórzy uważają, że życie bez żadnych sukcesów nie jest warte nawet marnej połowy batonika z Biedronki. Sama sądzę, iż coś w tych słowach jest. Inni myślą, że jeśli zamieszka się pod mostem z grupką gołębi, nadal ma się po co żyć, choćby, żeby wykarmić głodujące ptaki. Wierzą, że jeśli Bóg tak postanowił, to musiał mieć do tego powód. Jest to bardzo mało przekonujące, chociaż cieszę się, że przynajmniej komuś się tak wydaje. Istnieją jeszcze tacy, którzy nie tolerują jakiegokolwiek potknięcia się na drodze do sukcesu. Cóż, jestem bardzo tolerancyjna, dopóki nie spotkam osoby, o właśnie takim przekonaniu. No bo, proszę was, życie bez popełniania błędów, jest jak nieschrzanienie przynajmniej jednej pizzy podczas całego, swojego, marnego istnienia.
Praktycznie niemożliwe.
Gdyby ktoś mnie kiedyś zapytał, do której z tych grup należę, raczej nie otrzymałby zbyt jasnej odpowiedzi. Nie uważam się za osobę trudną do zrozumienia. Ja po prostu nie należę do żadnej z powyższych.
Mam przeciętne życie i wspaniałych przyjaciół.
Mieszkam w przeciętnym domu dziecka, ale robię wspaniałą pizzę.
Chodzę do przeciętnej szkoły, chociaż mam wspaniałe ambicje.
Posiadam przeciętne talenty, ale za to mam wspaniały gust...muzyczny. Chyba. Tak mi się wydaje.
Dopiero po napisaniu tego, krótkiego wypracowania na filozofię, ze które dostałabym pewnie zero punktów na egzaminie, mogę spokojnie się przedstawić...
Jestem Rachel Monika Adamczewska, ale mówcie na mnie po prostu Rachel. Mieszkam w domu dziecka, ale żeby nie było tak bardzo smutno (wam, bo na pewno nie mi), to dodam, że w Warszawie. Mam świadomość, że ta informacja nie zrobiła na was jakiegokolwiek wrażenia (wy okrutne istoty bez serca...), a informacja, o tym, w jakim mieście spędzam niezbyt ciekawy żywot, raczej na pewno nie poprawiła wam humoru.
Po co ja się, w ogóle staram, jeśli to i tak będzie gniot...? Dobre pytanie! Ponieważ (tak, wiem, nie zaczyna się zdania od ponieważ) mam obowiązek się wam przedstawić. Wiem, że nie m u s z ę, tylko c h c ę, ale to, że ktoś postanowił napisać o mnie historię jest wystarczającym powodem, żebym się w jakikolwiek sposób wysiliła.
Przynajmniej poćwiczę sobie pisanie na gimnazjalny, hehe...
Wracając...
Byłam właśnie u mojej najlepszej przyjaciółki - Oliwii, z którą praktycznie spędzam każdą wolną chwilę poza domem dziecka. W tamtym momencie oglądałyśmy, po raz setny, czwartą część Harry'ego Pottera', na punkcie którego obie mamy obsesję.
Wyszłam na moment do kuchni, żeby zrobić herbatę, bo woda się zagotowała. Wyjęłam z szafki dwa kubki, jeden zielony i jeden w pomarańczowo czarne, poziome paski.
Nie dane mi było jednak skończenie szykowania napoju. Usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe w holu, kogoś zdejmującego buty. Ciche kroki w korytarzu kierujące się w stronę salonu, gdzie znajdowała się nic nie podejrzewającą Oliwia.
W następnej chwili usłyszałam wrzask przyjaciółki.
- Oskarze Waszkiewiczu, jeżeli w przeciągu trzech sekund nie podniesiesz ze mnie s w o j e g o, t ł u s t e g o dupska, nie ręczę za siebie i moje czyny!
A, dobra. To tylko nasz przyjaciel, Oskar, który ma pozwolenie na zadawanie się z nami, chyba tylko dlatego, że robi lepszą pizzę niż ja. Ma też fajny gust w ciuchach, dzięki czemu nie muszę chodzić w ubraniach, które kupuje mi pani Racławska, czyli moja 'wychowawczyni' w domu dziecka. Ale pomijając te fakty, to jest okropnym człowiekiem bez krzty litości i z beznadziejnym akcentem angielskim, który nabył, Bóg wie gdzie.
Tak jak teraz by się nad tym zastanowić, to naprawdę nie mam pojęcia skąd mu się to wzięło... Z dwa lata temu przyszedł mnie odwiedzić i zaczął opowiadać mi jakąś historię. Czułam się strasznie dziwnie, kiedy do mnie mówił, a później zdałam sobie sprawę z tego, że miał jakiś dziwny ton.
Nazywam to bardzo złym akcentem brytyjskim, bo, bądźmy szczerzy, Oskar nie zna żadnego innego języka niż polski, a angielski przynajmniej ogarnia. Lepiej nie będę już wspominać, jak brzmi jego francuski, którego 'uczy się' jako języka dodatkowego w szkole. Oszczędzę na razie waszą psychikę...
- Chryste, Oli, czemu się tak denerwujesz? - postanowiłam przysłuchiwać się ich rozmowie i się nie wtrącać. Zajęłam się zatem herbatą, która właśnie się parzyła.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówił do mnie 'Oli'?! - warknęła na niego dziewczyna. Później dodała już nieco spokojniejszym głosem, zapewne przez to, że Oskar z niej zszedł. - Co ty, w ogóle, tu robisz? Nie masz przypadkiem korków z chemii?
- Po pierwsze, nie myl mnie z Rachel, bo z chemii to akurat jestem mistrzem, więc ja już skończyłem lekcje godzinę temu. Po drugie, znasz na pamięć nasze plany zajęć, czy co...?
Mogłabym przysiąc, że w tym momencie, Oliwia przewróciła oczami.
- Dobrze wiesz, że tak właśnie jest - mruknęła na tyle głośno, żebym mogła ją usłyszeć. - Nieważne... Po co przylazłeś?
Skończyłam właśnie wyciskać sok z cytryny i wlałam go do trzeciego kubka, który wyjęłam dla Oskara. Zostawiłam napoje na blacie kuchennym i skierowałam się w stronę salonu.
- To już nie można spotkać się ze swoimi przyjaciółmi? - a widząc niezbyt przekonaną minę Oliwii, dodał. - Boże no, pizzę przyniosłem. - wskazał torbę, którą postawił przy kanapie. - O, cześć, Rachel! - uśmiechnął się do mnie, gdy weszłam do pomieszczenia.
- Cześć, człowieku, który codziennie wyłudza pizzę od kucharza z restauracji, w której ojciec Oliwii pracuje jako kelner. - przywitałam go machnięciem głowy i moim typowym bełkotem.
Sięgnęłam po pilot do telewizora i przycisnęłam pauzę, w momencie kiedy Glizdogon miał zabić Cedrika. To bardzo źle, że już dawno przestało robić mi się smutno przy tej scenie...?
- Przestałem cię słuchać, jak wspominałaś coś o kucharzu - zręcznie odgryzł się na mój komentarz. Chociaż, Oskar powinien jednak przestać zabierać stamtąd jedzenie, bo w końcu właściciel sam się skapnie albo, co gorsza, ktoś mu o tym doniesie.
W trakcie moich, jakże głębokich przemyśleń, Oliwia zdążyła położyć na stole pudło z pizzą. Otworzyła wieko.
- Oskal, wyijć za mje - powiedziałam przeżuwając pierwszy kawałek hawajskiej, plując na twarz przyjaciela, który nic sobie z tego nie zrobił. Przyzwyczaił się do moich, czasem dziwnych manier i nawyków, dlatego właśnie go kocham.
Żeby było jasne. Bardzo dużo osób uważa, że ananas na pizzy to pomysł szatana. Niestety muszę się nie zgodzić z tą większością społeczeństwa. Osobiście twierdzę, że był to plan Boga.
Jakby to wyjaśnić... Znacie te wszystkie mity greckie, gdzie Bóg karał ludzi, (których sam stworzył!), kiedy robili coś, co jemu się nie podobało? Weźmy na przykład Potop. Każdy wie, czym jest Potop, chociażby z lekcji religii. Szablon wygląda tak: Bóg tworzy człowieka, każe mu cośtam zrobić, ale po pewnym czasie, człowiek się buntuje i robi coś wbrew Bogu. Następnie, Bóg karze człowieka w jakiś tam, sraki czy owaki, sposób.
Mit o Bogu Pizzy jest, także stworzony według tego szablonu.
Bóg Pizzy tworzy piekarza. Ma chyba na imię Klefajstos, ale nie jestem pewna.Bóg każe Klefajstosowi stworzyć jedną, niepowtarzalną pizzę, o oryginalnym smaku, która sprawi, że się w niej zakocha od pierwszego kęsa. Biedny Klefajstos próbuje na tysiące sposobów, szukając składników po całym świecie. Kokosy, manga i inne egzotyczne owoce nie pasują Bogu, więc piekarz poddaje się i oznajmia, że nic nie wymyśli. Sfrustrowany Bóg postanawia więc, zemścić się na nieposłusznym Klefajstosie. Sam postanawia stworzyć niepowtarzalną i niesamowitą pizzę, którą sam by pokochał. Wybiera więc, jeden składnik, o którym żaden człowiek nigdy nie odważyłby się pomyśleć. Ananas. Jak to się stało, że nikt na świecie nie dodałby tego owocu do pizzy? Nikt nie wie. Nikt nie odkrył tego powodu przez tyle miliardów lat.
Wracając do Klefajstosa. Bóg postanawia poczęstować nic niepodejrzewającego piekarza swoim wyrobem. Naiwny Klefajstos częstuje się kawałkiem, a po niedługim czasie umiera otruty.
Dlaczego Bóg wybrał akurat ananasa, kiedy szykował zemstę? Nie wiadomo. I właśnie przez to okropne postanowienie Boga, rasa ludzka nie toleruje tego egzotycznego owocu na cieście i sosie pomidorowym. Po prostu nie.
No cóż, ale gdybym nie była sobą, to szłabym za resztą społeczeństwa. Problem w tym, że jednak jestem sobą, a pizza hawajska to moja ulubiona pizza.
A na dzisiaj może skończę bredzić i gadać o bzdurach, które robię na codzień. Widocznie, autorka piszą historię o mnie, musiała mieć jakiś określony powód. Zatem, cokolwiek się zdarzy w mojej, niedalekiej przyszłości, zapamiętajcie jedno zdanie i trzymajcie się go do samego końca;
To wszystko wina Ashtona.
Ashton to dostawca pizzy, o którym Oskar nam czasami opowiada, bo się kumplują. Nie znam go osobiście, więc od razu zwalę na niego całą winę, bo czemu nie?
~~~~~~~~~~~~~~
Boże, nadal nie wierzę, że napisałam prolog;__; 1370 słów, kochani! Jak na mnie, to rekord^^ Mam wrażenie, że to książka bardziej do humoru pasuje niż do romansu, no ale trzymam się mojej wymyślonej fabuły, która rozwija się w mojej głowie... Creepy;-;
Anyways! Kto już kocha Rachel? Kto Oskara, a kto Oliwię? Powiedzieć wam coś w sekrecie? Osobowość Rachel jest trochę podobna do mojej*^* To taka fajniejsza wersja mnie, cri:(((
F sumie, to ja chyba najbardziej lubię Ashtona, lol.
Mam nadzieję, że jeśli dotrwaliście do końca prologu, to zostaniecie na dłużej, książka będzie pisana w takim właśnie dziwnym stylu i klimacie, ale akcja będzie się powoli rozkręcać, więc się nie martwcie^^
Atencja: Ogólnie to nie zależy mi na tych całych gwiazdkach, chociaż było by mi miło, gdybyście taką zostawili:--) Bardzo zależy mi jednak na komentarzach!^^ Uwielbiam czytać przemyślenia, komplementy, uwagi oraz podejrzenia, co będzie dalej. Kocham^,^ Więc wspierajmy akcję 'Komentarze nie gryzą '😂😂😂!!!!!!
(Wiedzieliście, że osoby, które używają więcej niż trzech wykrzykników w zadaniu, mają coś nie tak z głową?;--) )
*chowa się w szafie*
Myślę, że każdy rozdział będę dedykowała komuś, żeby było miło i przyjemnie^^
P.S. Jestem OKROPNIE leniwa, więc jak mnie nie najdzie wena to rozdziały mogą się pojawiać nawet co miesiąc🙈
(w najlepszym wypadku, heheheheheheh)
Dobra, idę się uczyć biologii:((( Bo od czego jest noc!!
Dobranoc/Dzień dobry! Kiedykolwiek to czytasz, poleć mnie znajomym!:DDDD
byeeeeeeaeeee
nieśmieszny
meme
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top