III. Kawiarnia i pierwsze wrażenie.


Siedziałam w jednej z kawiarni przy ulicy Francuskiej i rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu niebiesko-włosego chłopaka. Spóźniał się już pięć minut, a ja powoli traciłam cierpliwość powoli pijąc czekoladowego milkshake'a.

Nagle poczułam na swojej szyi zimny podmuch i wzdrygnęłam się instynktownie odsuwając się od źródła wiatru. Odwróciłam głowę, by zobaczyć, o co chodziło.

- Hej, laluniu. Długo na mnie czekałaś? - Alex uśmiechnął się do mnie wesoło i usiadł na krześle obok mnie.

- Czy ty właśnie dmuchnąłeś mi w twarz? - spytałam lekko zszokowana.

- Szczerze mówiąc, to chciałem pocałować się w szyję, ale pomyślałam, że chyba by ci się to zbytnio nie spodobało. To po prostu był mój oddech.

- Acha - wydusiłam z siebie odpowiedź. Miałam tylko nadzieję, że nie zrobiłam się czerwona z zażenowania.

- No więc... - zaczął chłopak i sięgnął po mój napój, by następnie go dopić. - Jest jakiś powód, dla którego chciałaś się spotkać?

Spojrzałam na niego, jak na idiotę (którym zresztą był, lmao).

- Żartujesz sobie ze mnie, świrze, nie? - uniosłam pytająco brew w górę. - Przecież to ty wyłudziłeś mój numer od Oliwii, a później zadzwoniłeś do mnie z jękiem, że coś złego się stało.

Tamten pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem.

- O czym ty mówisz, Rachel?

- Wkręcasz mnie. O tym mówię.

- Wcale nie.

- Tak.

- Nie.

Westchnęłam głośno i położyłam ręce na stoliku, chcąc pokazać, oczywiście metadorycznie, że nie mam nic do ukrycia.

Cóż, przynajmniej w tej kwestii.

- Słuchaj, nie wiem, w co ty ze mną pogrywasz, ale mnie to nie bawi. W żadnym stopniu.

W odpowiedzi, Alex wzruszył ramionami.

- Mów sobie, co chcesz - mruknął. - Ja nie mam w swoich zamiarach nic, co miałoby ci wyrządzić krzywdę.

- To czemu zwyczajnie się nie przyznasz, że masz jakieś problemy?! - krzyknęłam na niego zirytowana tą bezsensowną rozmową.

- O co ci chodzi...? - spiął się na moment, ale szybko opadł z powrotem na swoje miejsce.

- O to, że najpierw widzę cię w środku nocy, jak mamroczesz do siebie w parku, a później dzwonisz do mnie i mówisz, że coś się ci się dzieje i chcesz  porozmawiać! - podniosłam się z siedzenia i zarzuciłam torbę na ramię.  - Jeśli zamierzasz mnie w cokolwiek wciągać, to mógłbyś łaskawie wytłumaczyć, czemu!

Posłałam mu jedno z tych spojrzeń, które mówią, jak bardzo się na kimś zawiodłeś. Nie czułam się jednak zbytnio zawiedziona, przecież ledwie go znałam... Po prostu chciałam, żeby go tam w środku zabolało.

Bardzo, bardzo mocno.

- Rachel... - Alex chciał jakoś zaopanować, ale ja już odwróciłam się i odeszłam. Nie chciałam go słuchać, nie chciałam mieć nic wspólnego z jego pokręconym, jak mi się wydawało, życiem. Musiałam się jakoś odstresować.

***

Co okazało się najlepszym sposobem na zapomnienie o wczorajszej rozmowie?

Jak to, co? Oczywiście, że korki z chemii o ósmej rano!

Słaby żart, wiem.

Miałam przecież iść do kina z Oskarem i Ashtonem (po zajęciach, ale to nadal coś)!

Kręciłam się właśnie po Promenadzie z Oliwią, która postanowiła porobić zakupy i potowarzyszyć mi w drodze do centrum handlowego. Jakoś tak wyszło, że przyszłyśmy o pół godziny za wcześnie i musiałam się szlajać z nią przez te trzydzieści minut.

- O matko! - moja przyjaciółka podbiegła do jeden z wystaw sklepowych i zapatrzyła się na prześwitującą bluzkę z wycięciem na plecach. Ładna. - Myślisz, że spodoba się Brunonowi?

- Komu? - spytałam rozkojarzona mając w jednym uchu słuchawkę i nucąc sobie do 'Slow Hands'. Nie byłam niegrzeczna, miałam taki zwyczaj, kiedy z kimkolwiek wychodziłam na miasto.

Dziewczyna odwróciła się z powrotem w moją stronę.

- To ciacho. Spotkaliśmy go wczoraj, jak szukałam sukienki na imprezę. Niebieskie włosy. Coś do ciebie miał - podała mi charakterystyczne informacje, dzięki którym miałam się ogarnąć.

- A, Alex. - westchnęłam i odciągnęłam ją od szyby, bo musiałam zbierać się już na seans, a nie mogłam się spóźnić na spotkanie z Ashtonem, musiałam przecież zrobić na nim dobre wrażenie. - Możemy o nim nie mówić, Oli...? - poprosiłam.

Tamta spojrzała na mnie spod przymrużonych nienawistnie powiek. Przewróciłam oczami.

- Chcesz to zrób z nim, co chcesz, nie zamierzam ci go odbierać - fuknęłam na nią niekontrolowanie. - Po prostu nie wspominaj o nim przy mnie, okej?

- Wszystko dobrze, Monika? - Oliwia nagle się zatroskała. - Coś się wydarzyło pomiędzy wami? Zrobił ci coś?

Machnęłam ręką próbując ją zbyć.

- Nie, jest cudownie. - zdobyłam się na słaby uśmiech. - Po prostu mnie nie interesuje, tak?

Moja przyjaciółka pokiwała wolno głową, ale z jej miny wywnioskowałam, że raczej się ze mną nie zgadza. A jeśli miała rację?

- Eh, wiesz, że i tak ci go ustąpię. - uderzyła mnie przyjacielsko w ramię. - Byłaś pierwsza.

Zaśmiałam się głupio, a ona mi zawtórowała.

Usłyszałam dźwięk powiadomienia, więc wyjęłam telefon z kieszeni.

Ananas (Oskar): Jesteśmy pod kinem. Czekamy na kanapach.

Pomidor (Ja): Sure, już idę, tylko pozbędę się przylepca.

- Dzięki, Rachel. - prychnęłam Oliwia i poczochrała mnie po głowie na pożegnanie. - Miłej zabawy z tym zdrajcą i jego kochasiem - rzuciła żartobliwie na pożegnanie i weszła do Empik'u.

- Ta, cokolwiek. Pa - mruknęłam za nią i skierowała się w stronę kina.

Pomidor (Ja): Oli nazwała cię zdrajcą, a Ashtona kochasiem. Czy ja o czymś nie wiem???

Ananas (Oskar): Fak, myślałem, że się nie domyślisz... Spotykamy się od tygodnia.

Ananas (Oskar): Dwa dni temu adoptowaliśmy synka.

Ananas (Oskar): W łóżku nie mamy przed sobą tajemnic.

Ananas (Oskar): Ale nie martw się, robię to, żebyśmy mieli dożywotnią, darmową pizzę.

Pomidor (Ja): A dobra, to w takim razie zezwalam na was związek.

Pomidor (Ja): p.s. zaraz będę

Po kilku minutach stałam już przed moim przyjacielem i jego kolegą. Cóż, szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co powiedzieć. Ashton onieśmielał mnie swoim szerokim uśmiechem, posturą, wyglądem. Ogólnie, całym sobą.

Przy nim to Alex może się-

Ta, fajnie. W tym momencie bardzo mnie obchodzi, co może ten idiota.

- Um, cześć. - moje przywitanie zabrzmiało bardziej jak odchrząknięcie. - Rachel jestem. - wystawiłam w jego stronę rękę.

- Ashton. - uścisnął mi ją. - Miło cię poznać - dodał ze śmiesznym akcentem.

Chciałam spytać się go, jak poznali się z Oskarem, skąd on jest, co robił w przeszłości, czemu się przeprowadził, jaki jest jego ulubiony kolor i jaką ma grupę krwi, ale oczywiście, mój kochany przyjaciel musiał nam przerwać mówiąc, że film się zaraz zaczyna i trzeba iść.

Posłałam mu tylko wściekłe spojrzenie mówiące "przeszkodź mi jeszcze raz, a zniszczę twoją reputację, szybciej niż ty zjadasz pizzę" i skierowaliśmy się do sali kinowej.

***

Podczas filmu Oskar ciągle zerkał w stronę Ashtona, a że siedziałam po środku, nie wychodziło mu to zbyt dyskretnie. Anglik za to, robił do niego dziwne (można powiedzieć, że dwuznaczne) miny, a ja czułam się naprawdę niekomfortowo. To wszystko wyglądało, jakby byli naprawdę bliskimi przyjaciółmi.

Chyba że Ashton był cukrowym tatusiem Oskara, to co innego. Dla jasności - nie hejtuję!

Gdzieś w połowie seansu postanowiłam zamienić się miejscami z Ashtonem, pod pretekstem lepszego widoku na ekran. Chciałam zobaczyć jak zareagują i jak potoczy się sytuacja.

Skończyło się na tym, że Ashton DYSKRETNIE objął Oskara w talii, a mój przyjaciel zasnął na ramieniu starszego.

Rozumiecie?! On, ten chory fanatyk filmów z Jennifer Lawrence z a s n ą ł na jej filmie. Gdzie grała główną rolę.

Mam nadzieję, że rozumiecie powagę sytuacji.

No ale, cóż. Tak mniej wiecej przebiegł film, a zaraz po nim, chłopcy wybrali się na pizzę. Oczywiście, zaproponowali mi, żebym poszła z nimi, ale ja się jakoś wywinęłam. Nie miałam zamiaru być piątym kołem u wozu. Czy tam trzecim kołem w motocyklu..  Cokolwiek.

Wiedziałam na pewno, że później czekała mnie poważna rozmowa z Oskarem.

-----####-----

Zdajecie sobie sprawę że napisałam dzisiaj 1199 słów

Więcej lel

Pisze jeszcze 15 innych gniotów

Ciekawe kiedy postanowie zmienić gatunek na coś randomowego bardziej

Idk

Dobra idę szukać poradników o pandżabskim

Długa noc przedemna

Żart zaraz i tak pójdę spać

See you around I guess

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top