Rozdział 24

Ostrzeżenie: Rozdział zawiera treści +18, czytasz na własną odpowiedzialność ;*

Perspektywa Gumballa

- Chciałbym wznieść toast... - oznajmiłem, gwałtownie wstając z krzesła.

Wszyscy momentalnie podnieśli się do góry, unosząc kieliszki na wysokość klatki piersiowej.

Do zamku wróciliśmy grubo po dwudziestej. Uznałem jednak za taktowane, aby na prędko zorganizować ucztę z okazji szczęśliwego powrotu oraz wygranej. O dziwo wszyscy zaapelowali, że przyjdą. Nie była to uczta godna zamkowej. Z powodu braku czasu i energii zaoferowaliśmy jedynie herbatę owocową oraz rozgrzewające wino. Nie miałem na sobie szat, jak przystało na księcia, a jedynie kremową bluzkę, którą wcześniej nosiłem pod kurtką oraz tak mało wyjściowe jeansy. A mimo to czułem się tak swobodnie.

Rozejrzałem się po zebranych. Poddani patrzyli na mnie wyczekująco. Na każdej twarzy gościł szczery i szeroki uśmiech, który momentalnie rozwiewał moje wahanie. Nareszcie wszystko było jak po staremu. Nie mieli do mnie żalu. Ba, nawet odzyskałem koronę, a byłem przekonany, że oddadzą ją mojemu ojcu. Nie wiem czy dobrym pomysłem było powierzanie w moje ręce Słodkiego Królestwa, ale jednego byłem pewien: Tym razem nie zawiodę. Na bank nie zawiodę...

- Ostatnie dni były dla nas wszystkich bardzo ciężkie. Chciałbym jeszcze raz przeprosić was z całego serca i życzyć powrotu do zdrowia tym, którzy doznali jakiegoś uszczerbku - powiedziałem, uważnie obserwując zebranych. -... Za zwycięstwo - stwierdziłem pospiesznie, obdarzając poddanych najszerszym uśmiechem.

- Za księcia! - zawołała Fiona.

- Za księcia! - zawtórowali jej zebrani.

W końcu przechyliłem kieliszek i wziąłem pierwszy a tym samym ostatni łyk wina. Znów przysiedliśmy do stołu.

Od razu odwróciłem głowę w stronę ukochanego, który przez całą drogę nie odstępował mnie o krok, szepcząc co rusz słodkie słówka, a teraz nadzwyczajnie milczał. Marshall przechylił swój kieliszek, po czym odłożył go na stół. Patrzyłem, jak jego palce zgrabnie przecierają usta. Pogięta koszula wisiała na nim swobodnie, a włosy jak zwykle były w tym naturalnym nieładzie. Był dokładnie taki, w jakim się zakochałem.

Po chwili wampir przechylił głowę w moją stronę, sprawnie chwytając moje spojrzenie.

- Co? - spytał głupio.

Uśmiechnąłem się jedynie pod nosem, a wyciągnowszy dłoń w stronę jego twarzy, założyłem kilka jego kosmyków za ucho.

- Idę na górę - oznajmiłem cicho. Marshall przekrzywił głowę w lewo, a moje plany o szybkim pójściu spać momentalnie legły w gruzach. Delikatnie pochyliłem się nad jego uchem. - Będę czekać w sypialni... - wyszeptałem, podnosząc się do góry.

Widziałem jak chłopak sztywnieje. Poczułem jak jego mięśnie spięły się w momencie, gdy położyłem dłoń na jego ramieniu.

- Moi drodzy... - zwróciłem się do poddanych. Spójrzałem najpierw na ojca, później zaś na Fionę. - ... Niestety będę się już zbierał - w tłumie momentalnie rozległy się jęki żalu. - Nie chciałem być niekulturalny, wstając wcześniej od stołu, ale ten dzień naprawdę mnie wykończył. Muszę wypocząć, aby mieć siłę na jutrzejszy poranek. Jutro w południe rozpoczynamy audiencje. Wysłucham każdego i postaram się zaradzić na wszystkie wasze problemy. A teraz życzę wam udanej uczty i dobrej nocy - zakończyłem, przysuwając krzesło do stołu.

- Dobranoc Książę! - zawołał ktoś z tłumu. Kiwnąłem jedynie głową na pożegnanie, a zarzuciwszy plecak, ruszyłem w stronę schodów.

Szykowała się długa i męcząca noc.

*

Perspektywa Marshalla

Szedłem obszernym korytarzem najszybciej jak tylko mogłem. W pewnym momencie nawet zapomniałem, w której części zamku znajduje się książęca sypialnia, a przecież w dzieciństwie przebywałem tam godzinami! Oto jak jego szept potrafi mnie zdezorientować. Błądziłem przez chwilę, aby w końcu dotrzeć do tych drzwi. Bez zbędnego pukania chwyciłem za klamkę, a pociągnowszy za nią, otworzyłem je i cicho wślizgnąłem się do środka.

W tej samej chwili poczułem dłonie na swoich biodrach. Gumball pociągnął mnie do najbliższej ściany i popchnął na nią tak gwałtownie, że mimowolnie na moje usta wkradł się lubieżny uśmiech. Książę spojrzał na chwilę w moje oczy, zanim drapieżnie wpił się w moje suche wargi. Oh, jak bardzo mi tego brakowało... Sunął dłomi wzdłuż mojej klatki piersiowej, łapczywie przygryzając moją dolną wargę. Bez sprzeciwu dałem mu się na tę chwilę zdominować.

- Co tak agresywnie, kochanie? - zaśmiałem się, odrywając od niego bez ostrzeżenia.

- Marshall, chcę się z tobą kochać... - wysapał, próbując znów się do mnie zbliżyć. Ja jedynie podniosłem nieco wyżej głowę, aby mu to uniemożliwić.

Zamarłem, gwałtownie sztywniejąc. Mozolnie przetwarzałem w głowie zdanie, które przed chwilą wypowiedział, analizując dogłębnie słowo "kochać". Nigdy, ale to przenigdy się z nikim nie "kochałem". Prawdę mówiąc, umiem jedynie się pieprzyć!

- Nie wiem czy potrafię... - mruknąłem, wpatrując się w jego twarz. - ... Nigdy nie byłem... delikatny...

- To nieważne - szepnął chłopak, obejmując mój policzek. - Oddaję ci się bezwarunkowo, rozumiesz? Jakkolwiek to zrobisz, masz to zrobić, bo przysięgam, już dłużej nie wytrzymam - oznajmił, podchodząc do drzwi.

Oddał mi się...

Bez ostrzeżenia zaszedłem go od tyłu. Gdy przekręcał klucz w drzwiach, objąłem go w pasie i wsunąłem nos w jego różowe kosmyki.

- Jeśli przeniesiemy się na łóżko... nie będzie już odwrotu - ostrzegłem, zdając sobie sprawę z tego, że gdy poczuję pod sobą jego kruche ciało, to nie powstrzymam się i po prostu go przelecę.

- Na to czekam...

Gwałtownie chwyciłem chłopaka i podniosłem go do góry. Gumball zaskoczony oplutł rękami moją szyję, po czym jedną dłonią objął moją szczękę i czule ucałował ją w miejscu kilkudniowego zarostu. W końcu ostrożnie ruszyłem w stronę łóżka. Zachwiłem się lekko, słysząc cichy śmiech mojego przyjaciela. Po chwili powoli nachyliłem się nad brzegiem posłania i położyłem księcia na miękkiej pościeli, a sam momentalnie zawisnąłem nad jego ciałem.

Perspektywa Gumballa

Spojrzałem w jego oczy, dostrzegając ten błysk pożądania, którym dażył mnie zawsze w chwilach zbliżenia. Kto by pomyślał, że akurat dzisiaj w końcu się poddam?

Chłopak już miał pochylać się nad moją twarzą, gdy wyślizgnąłem się jego ustom i przysunąłem do szafki nocnej.

- Czekaj - zaśmiałem się, sięgając do jednej z szufladek. Otworzyłem ją prędko, wyciągając jedną świeczkę i pudełko zapałek.

- No nie - parsknął wampir, przyglądając się, jak pocieram zapałkę o brzeg tekturowego pudełeczka.

- Mówiłeś kiedyś, że świeczki dodają klimatu.

Specjalnie na tę okazję uprzednio zasłoniłem okna, zgasiłem górne światło i zapaliłem jedynie lampki nocne. Ale jak mogłem zapomnieć o świeczkach?

- To prawda... - mruknął zniecierpliwiony. - ... Ale teraz nie mamy na to czasu... - po chwili poczułem jego wilgotne usta na swojej szyi. Momentalnie po całym moim ciele przeszły dreszcze, a zapałka podpaliła się. W chwili, gdy drżącymi dłońmi zapalałem świeczkę, szatyn chwycił za dół mojej bluzki.

W końcu odłożyłem wszystko na szafkę, a odwróciwszy się w jego stronę, pomogłem mu ściągnąć ją ze mnie przez głowę. Chłopak odrzucił ją na podłogę, po czym zabrał się za rozwiązywanie sznurówki od jednego ze swoich butów. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jak męczy się z supłem. Dobrze, że wcześniej pomyślałem, aby zdjąć swoje.

- Daj, pomogę ci - oznajmiłem, chwytając splątane sznurki. Dzięki drobnym palcom szybko uporałem się z problemem.

Po chwili prędko zabrałem się za rozpinanie jego kraciastej koszuli.

- Czemu akurat dzisiaj musisz mieć na sobie koszulę - jęknąłem zrezygnowany. Zdążyłem odpiąć dopiero dwa guziki, gdy Marshall przysunął się do mnie i złączył ze sobą nasze wargi. Dosłownie na chwilę straciłem kontrolę nad dłońmi, przymykając oczy z rozkoszy, ale szybko wyczułem palcami kolejny guzik.

Kiedy koszula była już odpięta, wampir zrzucił ją z siebie agresywnie, wsuwając rozgrzany język między moje wargi. W końcu popchnął mnie do tyłu. Opadłem na poduszki, zanurzając się w miękkim materacu. Prędko odnalazłem dłońmi jego plecy i zacząłem gładzić je z niewyobrażalną czułością.

Bo to było coś cudownego. Mogliśmy być tak blisko, a nie dręczyły mnie żadne wyrzuty z tego powodu. Robiliśmy po prostu to, na co mieliśmy aktualnie ochotę.

Kiedy Marshall oderwał się od moich ust, sapnąłem zawiedziony, wędrując spojrzeniem za jego zarumienioną twarzą.

- Wiesz... Nigdy nie uprawiałem seksu w łóżku z baldachimem - oznajmił, wciskając się między moje nogi. Momentalnie poczułem dziwne mrowienie w okolicy podbrzusza.

- Ja nigdy nie uprawiałem seksu... - przypomniałem mu cicho, odwracając wzrok. W tej samej chwili chłopak jakby specjalnie otarł się bardzo mozolnie o moje krocze, które od początku wieczora prosiło się o ogromną uwagę. - Cholera... - sapnąłem, aby po chwili przysłonić usta dłonią. Czułem jaki był twardy. Kiedy zrobił to ponownie, wydawało mi się, że odlecę, a to był dopiero początek! Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo go teraz potrzebuję. - Zwariuję przez ciebie...

- To ty doprowadzasz mnie do szaleństwa - zamruczał, pochylając się nad moją klatką piersiową.

Bez ostrzeżenia przyłożył usta do mojego prawego sutka.

- Marshall - jęknąłem. - mieliśmy się... kochać... - wysapałem w momencie, gdy lekko go przygryzł. Chłopak jedynie spojrzał na mnie z dołu, po czym zmienił swój punkt zainteresowania na jego lewy odpowiednik.

Perspektywa Marshalla

- Wytrzymaj jeszcze chwilę - poprosiłem, czując jak jego sutek twardnieje.

Bez zastanowienia wsunąłem dłoń między jego nogi i objąłem przez spodnie niesamowicie twarde przyrodzenie, któremu było już zdecydowanie zbyt ciasno w bokserkach. Mogłem równie dobrze zdjąć z niego te jeansy i przejść do konkretów, ale nie potrafiłem odpuścić sobie tych słodkich pieszczot, podczas których miałem pewność, że go nie skrzywdzę.

- Marshall... - chłopak powtórzył moje imię, chcąc zapewne mnie ponaglić. Ja jedynie bez ostrzeżenia zacząłem masować jego krocze, wykonując palcami koliste ruchy.

Gumball mimowolnie wypchnął biodra w moją stronę, przyklejając się jeszcze mocniej do mojej dłoni. Sapnął podniecająco, aby po chwili przymknąć powieki.

Jeśli tak dalej pójdzie, to on mi zaraz tutaj dojdzie!

Szybko chwyciłem palcami pierwszy guzik od jego spodni i zacząłem odpinać je jeden po drugim.

- Nareszcie - wyjęczał z zadowoleniem, opadając biodrami na materac.

Kiedy rozpinałem jego rozporek, obrócił głowę w bok. Znałem go na tyle dobrze, iż wiedziałem, że musiało to być dla niego bardzo zawstydzające. Chłopak był bardziej różowy na twarzy niż zwykle i pewnie złożyłby przede mną w tej chwili nogi i zupełnie odciął drogę do najcudowniejszej rozkoszy, gdyby bardzo nie chciał, abym wreszcie go tam dotknął. A ten kto powie, że Gumball w tym momencie chciał po prostu to zrobić wyłącznie dla mnie, to byłby w ogromnym błędzie, ponieważ tak napalonego to go jeszcze nie widziałem. Jego źrenice były rozszerzone, wzrok zachłanny, a nogi same dobrowolnie rozłożyły się lekko na boki, gdy niechcący potarłem dłonią nabrzmiałą męskość, podczas zsuwania spodni z jego wąskich bioder. Chciał tego jak cholera. Chciał zrobić to ze mną właśnie dzisiaj, bo po prostu nie mógł już dłużej wytrzymać! Chciał się ze mną "kochać".

- Hej, wszystko w porządku? - spytałem czule, widząc zaniepokojenie w jego oczach.

- Tak tylko... zamyśliłem się - mruknął. W tym momencie przywarłem ustami do wewnętrznej strony jego lewego uda.

- Będzie dobrze - uspokoiłem go, chwytając w palce gumkę od jego bokserek. Powoli zsunąłem je na dół, uwalniając nabrzmiałego penisa.

Powoli pochyliłem się nad jego ciałem i bez pytania złożyłem krótki pocałunek na podbrzuszu chłopaka. Całowałem go delikatnie, co sekundę przesuwając głowę albo o kilka milimetrów od góry albo w dół, zahaczając brodą o włoski równie różowe co te na głowie.

Starałem się jak najmniej ocierać o jego przyrodzienie, które w każdej chwili mogło doprowadzić go do orgazmu, dlatego jedynie złożyłem ostatni pocałunek tuż pod jego pępkiem i usiadłem między jego nogami.

- Potrzebuję... czegoś nawilżającego - zakomunikowałem, odgarniając włosy ze spoconego czoła. Nie podejrzewałem, że książę właśnie tej nocy zapragnie ze mną to zrobić. Gdybym wiedział, pewnie odpowiednio bym się wcześniej na to przygotował, a tak musiałem chwycić się czegokolwiek.

- Co? - wysapał, unosząc się nieznacznie na łokciach.

- Skarbie, muszę cię przygotować - zaśmiałem się, gładząc dłońmi jego zgięte kolana.

I wtedy dostrzegłem to przerażenie w jego oczach. Tak jak mówiłem, że przedtem był kompletnie napalony i myślał jedynie o tym by w końcu dojść, tak teraz przetwarzał w głowie moje słowa wyjątkowo trzeźwo.

On nic nie wiedział o seksie, a nawet jeśli coś kiedyś czytał, to na pewno nie o męsko-męskim, bo jego umysł aktualnie pracował na najwyższych obrotach.

- Niewiele się na tym znasz, co? - spytałem cicho, posyłając mu ciepły uśmiech.

- Na szafce mam krem do ciała...

Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, po czym sięgnąłem po małe białe pudełko. Odkręciłem pospiesznie wieczko, po czym nałożyłem nieco maści na trzy palce prawej dłoni. W końcu nieco szerzej rozłożyłem jego nogi, starając się wyglądać na zupełnie spokojnego.

I w momencie, gdy leżał tak przede mną... zdezorientowany i otwarty, coś we mnie pękło. Poczułem jak się rumienię, a ręce zaczynają mi się pocić z sekundy na sekundę. Kiedy nawiązałem z nim kontakt wzrokowy, wydawało mi się, jakby to był również mój pierwszy raz. Cholera, robiłem to już tyle razy! No może nie z mężczyzną, ale nie powinienem w tej chwili tak panikować! Gumball powinien mieć we mnie stuprocentowe wsparcie i dostać stuprocentowe zapewnienie, że przecież wszystko będzie dobrze! Tymczasem ja sam spanikowałem jak cholerny prawiczek, który po raz pierwszy w ogóle ma kontakt z nagim ciałem!

Wziąłem dwa głębokie wdechy.

- Zaufaj mi, dobrze? - poprosiłem ostatecznie, pochylając się nad jego zarumienioną twarzą. Książę jedynie kiwnął głową.

Gwałtownie wpiłem się w jego usta, aby jakoś odwrócić jego uwagę. Po chwili wyczułem pod dłonią jego wejście i bez ostrzeżenia włożyłem w niego jeden palec. Stłumiłem ustami jęk, który mimowolnie wydarł się z jego ust. Starałem się scałować cały ten nieszczęsny ból... bo co innego mogłem zrobić?

Perspektywa Gumballa

Bolało. Powiedziałbym nawet, że jak cholera. Pewnie przekląłbym głośno, gdyby nie wargi mojego ukochanego. Ta część była wyjątkowo nieprzyjemna, ale ostatecznie postanowiłem dotrwać do tego trzeciego palca, gdy wampir zaczął lekko poruszać ręką.

- Marshall... - sapnąłem, gdy oderwał się od moich ust, by złożyć pocałunek na moim obojczyku. Wcisnąłem bok twarzy w poduszkę, wyginając ciało w lekki łuk.

- Rozluźnij się... Jesteś zbyt spięty - szepnął, po czym przywarł ustami do mojego barku. W tym samym czasie dołożył drugi palec, a mi wydawało się, że już dłużej nie wytrzymam. Nie wiem czy dlatego, że to było takie nieprzyjemnie i zawstydzające czy może dlatego, że ten przeszywający ból zaczął powoli, ale to bardzo powoli mieszać się z przyjemnością.

Poczułem jak Marshall głaszcze mnie po biodrze. Sunął dłonią tak delikatnie i uspokajająco, że gdyby nie był skupiony na czymś innym zapewne bym go pocałował.

Ponagliłem go jedynie cicho, przygryzając dolną wargę, by w końcu poczuć w sobie trzeci palec. Westchnąłem mu do ucha, kiedy całował moją szyję. Odchyliłem głowę w momencie, gdy zgiął wszystkie trzy.

- Marshall, wejdź we mnie - poprosiłem z desperacją w głosie, zerkając na niego błagalnie.

Chłopak momentalnie oderwał usta od mojej szyi, aby spojrzeć mi w oczy.

- Nie jesteś jeszcze gotowy - zaprzeczył kategorycznie.

- Marshall, to rozkaz - oznajmiłem, po czym wydałem z siebie ciche sapnięcie prosto w poduszkę.

Myślałem, że będzie zły za to, że nie daję mu działać, że go poganiam. Bałem się, że zacznie głosić mi morały i wytykać fakt, że w ogóle nic nie wiem o seksie..

Przyjaciel jednak jedynie uśmiechnął się jednostronnie, kręcąc niedowierzająco głową, po czym wyjął ze mnie wszystkie trzy palce. Odetchnąłem na chwilę z ulgą, momentalnie rozluźniając zbolałe mięśnie.

Widziałem jak odpina spodnie. Prędko podniosłem się do siadu, aby mu pomóc. Przez cały czas patrzył w moje oczy, a moje policzki robiły się coraz gorętsze. Wciąż się uśmiechał. I kiedy uporawszy się z jeansami, zsuwałem z niego bokserki, złożył delikatny pocałunek na moim lewym policzku.

- Chcesz tego? - szepnął podniecająco, popychając mnie do pozycji leżącej.

- Jak nigdy dotąd - oznajmiłem.

I w momencie, gdy dobrowolnie rozłożyłem przed nim nogi, czułem się tak, jakbym robił to wręcz codziennie, z przyzwyczajenia. Fakt, że przyszło mi to z taką łatwością, świadczył o tym, że naprawdę mu ufałem. I nareszcie stwierdzenie "Najważniejsze jest to, żebyś zrobił to z osobą, której naprawdę na tobie zależy" stało się najprawdziwsze na świecie.

Marshall chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie tak, że momentalnie zleciałem głową z poduszek. Ostatni raz spojrzał mi w oczy zanim przysunął główkę swojego penisa do mojego wejścia.

- Jakby było naprawdę źle, to krzycz... - poprosił, po czym nerwowo przygryzł swoją dolną wargę.

Skinąłem jedynie głową, bacznie obserwując każdy jego ruch. Ułożyłem zgięte ręce tuż przy mojej głowie. Kiedy zdałem sobie sprawę, że najprawdopodobniej będę krzyczał cały czas, odwróciłem na chwilę wzrok na palącą się świeczkę, której płomień kiwał się na boki w rytm naszych oddechów.

I wtedy go poczułem. Wsuwał się we mnie możliwie jak najdelikatniej, a mimo to zacisnąłem się na nim maksymalnie. Zachłysnąłem się powietrzem, chwytając w spocone palce skrawki pościeli. Słyszałem jak wzdycha. Marshall zatrzymał się w połowie, abym zdążył się przyzwyczaić. Był ogromny. Kiedyś ledwo w połowie wsadziłem go do ust, a teraz...

- Słonko... rozluźnij się... - wysapał, przymykając powieki.

Trwaliśmy tak przez chwilę w bezruchu. Patrzyłem na niego, a on na mnie. Nic nie mówiliśmy, bo i po co... Wystarczyły nam gesty i spojrzenia, żeby wiedzieć, że ten drugi ma ochotę wysapać to ciche "kocham cię".

W pomieszczeniu było cicho. Jedynie za oknami właśnie padał lekki wiosenny deszcz, delikatnie stukając o szybę.

Nawet nie zorientowałem się, kiedy wampir zaczął powoli się we mnie zagłębiać. Odwróciłem wzrok i zacisnąłem na chwilę oczy, dopóki nie wszedł we mnie w całości. Wypuściłem głośno powietrze.

- Gum... - zamruczał szatyn, pochylając się nad moją klatką piersiową. Widziałem jak składa na niej mokry pocałunek, by po chwili zawisnąć nad moją twarzą.

Patrzyłem na niego wyczekująco, oddychając niesamowicie ciężko. Uczucie wypełnienia było naprawdę dziwne, ale miałem mocne przeczucie, że po całym zajściu uznam, że było warto.

- Już będzie tylko lepiej, prawda? - bardziej stwierdziłem niż zapytałem, czując jego oddech na swojej twarzy.

Zamiast odpowiedzi, chłopak pochylił się, by objąć moje wilgotne wargi swoimi. Uśmiechnąłem się przez pocałunek, słysząc jego cichy pomruk.

Po chwili wykonał pierwszy wolny ruch bioder i... O mój Boże! Westchnąłem momentalnie, uchylając usta i wpuszczając jego język do środka. Poruszyłem się niespokojnie, w duszy błagając o więcej. Jego język pieścił moje podniebienie, a dłonie moje boki. Cały ten czas poruszał się powoli, nadając naszym ciałom spokojny rytm.

Perspektywa Marshalla

Po raz kolejny pchnąłem jego biodra, próbując bezowocnie skupić się równocześnie na jego ustach.

Nie zaplanowałem tego w taki sposób. Wyobrażałem to sobie zupełnie inaczej, zważywszy na to, że od początku miałem jedynie wbić się w niego jednym mocnym ruchem. Mnie samego zdziwił fakt, że ostatecznie postanowiłem wejść w niego na raty. Serce i rozum zadziwiająco zgodnie krzyczały: "Powoli!" Tylko to jedno słowo sprawiło już, że nasz seks można było naprawdę nazwać "kochaniem się". To, w jak delikatny sposób go posuwałem... "Posuwanie" nie było tego odpowiednim określeniem. Czy w ogóle istniało na to jakieś odpowiednie określenie?! Po prostu w chwili, gdy się w niego wsuwałem, poczułem jak bardzo jest ciasny i spięty. Kiedy zacisnął się na mojej męskości, w głowie wciąż zadawałem sobie pytanie, jak ja przez ten cały czas mogłem sypiać z kobietami? Przy Gumballu stawałem się miękki, bo on sam wydawał mi się kruchy jak filiżanka, którą mogłem rozbić jednym nazbyt mocnym ruchem. Nie miałem ogromnej potrzeby dojścia jak najszybciej, a chciałem jedynie by czuł się jak najbardziej komfortowo.

Tak po prostu wygląda seks z miłości, Marshall...

Momentalnie oderwałem się od gorących ust, przyciągając jego biodra jeszcze bliżej. W jego oczach dostrzegłem istny obłęd.

- Kocham cię... - szepnąłem bez zastanowienia, nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Przyłożyłem jedynie dłoń do jego gorącego policzka.

- Ja ciebie też... - wysapał, uśmiechając się nasamowicie szeroko, jakby zaskoczony moim nagłym wyznaniem.

Po krótkim wahaniu zmieniłem nieco kąt pchnięcia i wykonałem je lekko mocniej niż poprzednie. W tej samej chwili usłyszałem głośne sapnięcie, które wydobyło się z ust chłopaka. Przytrzymałem delikatnie jego ciało, gdy mimowolnie wygiął je w łuk i odchylił głowę lekko do tyłu.

Perspektywa Gumballa

Spojrzałem na niego z dołu spod przymrużonych powiek. Co to było?! Oddychałem niespokojnie, zszokowany gwałtowną rozkoszą. 

- Chyba trafiłem - mruknął chłopak z zadowoleniem, lekko gładząc mój sutek.

- Marshall... - nie zdążyłem nawet zadać pytania, gdy wampir pchnął biodrami ponownie pod tym samym kątem, trafiając dokładnie w to samo miejsce co poprzednio. Na ślepo odszukałem jego lewą dłoń i czule splotłem ze sobą nasze palce.

Postanowiłem się nie odzywać, a jedynie dawać ujście wszystkim jękom, które mimowolnie ulatywały z moich ust. I tak jak na początku starałem się jeszcze minimalnie tłumić odgłosy rozkoszy, tak teraz zupełnie nie czułem przy nim żadnego wstydu ani skrępowania.

Chłopak poruszał się mocniej i nieco szybciej niż na początku, ale wciąż na tyle delikatnie, że w każdym jego pchnięciu czułem kontrolę i opanowanie.

Ja zaś zupełnie straciłem panowanie nad własnym ciałem. Kompletnie dałem się zdominować. To Marshall kontrolował nasz rytm, przytrzymywał mnie, gdy za bardzo odlatywałem oraz ścierał pot z mojego rozgrzanego czoła, gdy pojedyńcza kropla leciała w stronę oka. Czułem się jak we wspólnym tańcu, podczas którego to on prowadził.

Nasze ciała kleiły się do siebie, a w całym pomieszczeniu unosił się zapach różanej świeczki wciąż stojącej na pobliskiej szafce nocnej. Słyszałem jego głośne sapnięcia, gdy raz po raz wysuwał się ze mnie na kilka centymetrów, by po chwili wbić się w ten rozkoszny punkt. Mimowolnie rozłożyłem szerzej nogi i jedynie wypchnąłem nieco biodra do góry na spotkanie z jego twardą męskością. Marshall westchnął przeciągle, po czym przyłożył usta do mojej szczęki i złożył na niej przelotny pocałunek. Gdy złapałem się jego pleców, zjechał ustami na moją szyję. Odchyliłem głowę do tyłu, aby dać mu lepszy dostęp. Jego wargi muskały moją rozgrzaną skórę bardzo chaotycznie. Biodra chłopaka przez chwilę wybiły się z rytmu, uderzając raz mocniej, a raz delikatnie. Po chwili jednak odzyskał kontrolę, chowając głowę w zagłębieniu w mojej szyi. Nie była ona jednak tak sprawna jak wcześniej. Wampir oddychał nierównomiernie, a ja jedynie uspokajająco przeczesałem drżącymi palcami jego ciemne, spocone kosmyki. W końcu westchnąłem głęboko, wdychając jego zapach i oplotłem go nogami w pasie, przyciągając do siebie jeszcze mocniej.

- Zaraz dojdę... - wysapałem ciężko, gładząc jego napięte plecy. Przez ten czas zdążyłem rozluźnić się już do tego stopnia, że chłonąłem jego pchniecia ze szczerą rozkoszą, odczuwając jedynie przyjemność.

- Wytrzymaj jeszcze chwilkę... - zamruczał, sunąc nosem po moim policzku. - ... dla mnie...

Przełknąłem ślinę, tarmosząc w palcach jednej dłoni kawałek już i tak mocno pogiętej pościeli.

- Od dzisiaj to nasza wspólna sypialnia... - oznajmiłem między sapnięciami, po czym przygryzłem dolną wargę. Marshall odsunął ode mnie lekko swoją głowę, aby spojrzeć mi głęboko w oczy. Niekontrolowanie opuściłem nogi na pościel. Ostatecznie objąłem dłońmi jego twarz i pogładziłem prawym kciukiem jego wargi.

- To zaszczyt, książę - wysapał, po czym złożył czuły pocałunek na wewnętrznej stronie jednej z moich dłoni. Posłał mi ten swój słodki uśmiech, wykonując jedno z najmocniejszych pchnięć jak do tej pory.

Zachłysnąłem się powietrzem, przymykając oczy. Położyłem lekko zgięte rece wzdłuż głowy i ponownie uniosłem biodra w jego stronę. W tej samej chwili pchnął ostatni raz, a po moim ciele przeszła gwałtowna fala rozkoszy.

- Marshall! - wykrzyczałem niekontrolowanie jego imię, wyginając ciało w ogromny łuk, by przedłużyć jak najbardziej swój orgazm. Wytrysnąłem. W tej samej chwili zacisnąłem się na nim tak mocno, że sam doszedł we mnie w przeciągu sekundy, wysapując moje imię. Mimo to zachował resztki opanowania i drżącymi dłońmi przytrzymał przy sobie moje biodra, przyciskając je do wilgotnej pościeli. Gwałtownie opadłem w dół wciąż wstrząsany przez spazmatyczne dreszcze. Drżałem, a pod wpływem chwili dosłownie na kilka sekund schowałem twarz w dłoniach. Szybko jednak odłożyłem je na pościel. Cały czerwony pomału rozluźniałem swoje mięśnie, starając się oddychać w miarę głęboko.

Spojrzałem na Marshalla, który zwisał nade mną wyczerpany i patrzył na mnie spojrzeniem przepełnionym niczym innym, jak tylko szczerą, zdrową i nieskończoną miłością. Pogładził lekko moje kości biodrowe i uśmiechnął się ciepło. Bez zawahania odwzajemniłem jego uśmiech. W końcu wyszedł ze mnie ostrożnie, a ja momentalnie poczułem ogromną pustkę. Kiedy pochylał się nad moją twarzą, oplotłem rękami jego szyję i przyciągnąłem do długiego, namiętnego pocałunku, w którym starałem się zapewnić go, że wszystko było dobrze. Że był tak idealny i doświadczony, a równocześnie tak mnie wykończył, że jedyne o czym marzę, to zaśniecie w jego objęciach.

Powiedzcie mi jak to jest, że pisanie zwykłego rozdziału zajmuje mi dwa miesiące, a tego (który swoją drogą miał prawie dwa razy tyle słów co zwykły) niecały tydzień???!!! Nie planowałem, że słów będzie aż tyle, ale nie miałam serca im przerywać XD Jeżeli ktoś mi napisze, że ten rozdział go wystarczająco nie nasycił, to uduszę gołymi rękami XD Wiem jak długo na to czekaliście, więc starałam się jak tylko mogłam, by wyszło dobrze <3 Mam nadzieję, że czytało wam się to równie miło co mi pisało i liczę na komentarze (dobre lub złe). A tymczasem został już nam tylko epilog do końca ;c ale mam nadzieję, że tym rozdziałem jakoś wynagrodziłam wasze smuteczki ^^

Do następnego <3

*odchodzi, potykając się o własne sumienie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top