Rozdział 20
Perspektywa Marshalla
- Gumball, a teraz powiedz mi... ale tak szczerze: Czy ty kiedykolwiek byłeś zakochany? - spytałem, przysiadając obok chłopaka.
Książę zamyślił się, lekko rumieniąc. W pokoju panowała kompletna cisza. Było w nim również ciemno, ponieważ mimo południa, zasłony wciąż przysłaniały okna. W końcu Gumball podniósł na mnie swój wzrok.
- Chyba nie... - mruknął cicho, pocierając czoło.
Westchnąłem, po czym pomału przysiadłem na łóżku i opadłem plecami na pościel. Zdecydowanie miałem już dość... po prostu wszystkiego. Los rozdziela nas w dzieciństwie, a kiedy postanawia pozwolić mi wrócić, wprowadzam w życie Gumballa chaos. Cholera, przecież nie można zmusić człowieka do miłości! Tylko dlaczego dopiero teraz to do mnie dotarło?!
Perspektywa Gumballa
Patrzyłem na Marshalla, powstrzymując się przed wyjściem z pokoju. W tamtej chwili miałem dziwne przeczucie, że to już po prostu koniec. Że on już sobie odpuścił. Serce mocniej łomotało w mojej klatce piersiowej na samą myśl, o tym, że być może mój przyjaciel już nigdy nie dotknie mnie w tak czuły sposób jak robił to od chwili naszego ponownego spotkania. I wtedy dotarło do mnie, że przez cały ten czas to nie ja byłem w najgorszej sytuacji, tylko on. Szczerze powiedziawszy robiłem mu wodę z mózgu. Słowa "tak" i "nie" musiały mocno namieszać mu w głowie, a to wszystko tylko dlatego, że byłem tak cholernie niezdecydowany! Trzeba było tę relację zabić jeszcze w zarodku, a nie teraz, gdy rozwinęła się tuż pod moim nosem.
- Skoro nigdy tego nie czułeś, to skąd możesz wiedzieć, że się nie zakochałeś? - z rozmyślań wybił mnie głos wampira.
Marshall miał rację. Nie mogłem mieć całkowitej pewności... Ale mogłem zrobić coś, co dałoby odpowiedzi na wszystkie moje pytania!
- Masz rację... - mruknąłem, zsuwając się z łóżka na podłogę. - ... Dlatego muszę coś sprawdzić...
Bez żadnego ostrzeżenia uklęknąłem między nogami chłopaka. Prędko położyłem dłonie na jego udach, po czym delikatnie je rozłożyłem, aby mieć lepszy dostęp do jego zamka. W tej samej chwili mężczyzna gwałtownie podniósł się do siadu. Spojrzałem na niego bez słowa, a on jedynie zerkał to na mnie, to na moje ręce.
- Co ty chcesz zrobić? - wykrztusił z siebie, przecierając pocące się czoło.
- Marshall, posłuchaj mnie - zacząłem cicho, chwytając jego dłoń. - Będziesz mnie asekurował, bo nigdy tego nie robiłem. I bardzo cię proszę, abyś, jak już będzie ci w miarę przyjemnie, bez żadnych wyrzutów czerpał z tego szczerą satysfakcję, dobrze?
- Dobrze, ale... - w tej chwili sięgnąłem do jego rozporka i odpiąłem go z niewielkimi trudnościami. - ... Gumball! - wampir pochwycił moje nadgarstki. - Jeśli to jest żart...
- To nie jest żart. Po prostu... naciesz się chwilą - poprosiłem, siląc się na ciepły uśmiech.
Stres zżerał mnie od środka i nie wiedziałem co zrobić, aby w jakiś sposób go złagodzić, więc po prostu ostrożnie przystąpiłem do działania. Sięgnąłem drżącymi dłońmi do bokserek Marshalla, po czym powoli wsunąłem palce ze ich gumkę. Czułem jak chłopak spiął wszystkie mięśnie w chwili, gdy chwyciłem jego męskość. Spojrzałem na jego zaczerwienioną twarz, uwalniając przyrodzenie z materiału bielizny. Niepewnie spojrzałem na jego wielkość. Momentalnie uderzyła we mnie fala gorąca. Przygryzłem jedynie dolną wargę.
- Nie sądziłem, że będzie aż tak duży... - mruknąłem, aby nieco rozluźnić atmosferę, ale na nieszczęście zestresowałem się jeszcze mocniej.
- A ja nie sądziłem, że kiedykolwiek sam zdecydujesz się to zrobić - mruknął chłopak, po czym cicho westchnął w momencie, gdy delikatnie zmieniłem ułożenie palców.
To lekko mnie zachęciło. Pochyliłem się do przodu, aby niepewnie przyłożyć usta do jego twardej już męskości. Czułem, jak chłopak wstrzymuje oddech. Mimowolnie spojrzałem na niego z dołu, a gdy nasze spojrzenia spotkały się, gwałtownie odwrócił wzrok. Miałem doskonałą okazję, aby podziwiać jego soczyste rumieńce.
Nie wiedziałem jeszcze na co się piszę i jakim cudem w ogóle się na to zdecydowałem, ale jednego byłem pewien... Przecież ja nie wezmę tego całego do ust! I właśnie dlatego zwlekałem. Jednak starając się jeszcze nie patrzeć w przyszłość, zacząłem składać delikatne pocałunki na całej jego długości. I wtedy się zaczęło. Z ust przyjaciela wydobył się pierwszy, szczery jęk rozkoszy, który pobudził wszystkie moje komórki do pracy. Momentalnie zapragnąłem dać mu jeszcze więcej przyjemności, w chwili gdy zacisnął palce na pościeli.
- Gumball... - wymruczał bezmyślnie. - ... Weź go...
- Jesteś strasznie niecierpliwy - przerwałem mu z rozbawieniem.
Postanowiłem jednak dłużej się z nim nie droczyć. Bez ostrzeżenia wziąłem jego męskość do ust. Tak jak przypuszczałem zmieściła się tylko do połowy. Niespodziewanie Marshall syknął ni to z przyjemności ni to z bólu.
- Zakryj zęby wargami... - poprosił z ciężkim oddechem, a gdy posłusznie wykonałem zadanie, przymknął powieki z cichym westchnięciem.
Wiedziałem doskonale, że nie potrafię tego robić, a mimo to rzuciłem się na gorącą wodę. Świadomość błędu, który popełniłem już na samym początku dała mi do zrozumienia, że Marshall najprawdopodobniej nie przeżyje tak intensywnego spełnienia co ja. Jednak coś pchało mnie wciąż do przodu. Chciałem za wszelką cenę zobaczyć jego reakcję, usłyszeć jego jęki i dostrzec jego rumieńce. Tak bardzo pragnąłem, aby choć raz to on mógł poczuć się świetnie pod wpływem mojego dotyku. Zawsze wyłącznie dawał, a nie brał nic w zamian.
Z małym wahaniem wprawiłem swoje usta w ruch. Chłopak momentalnie jęknął, po czym sięgnął dłonią do moich włosów. Z rozkoszy wplótł palce w moje różowe kosmyki. Czułem jak mimowolnie za nie ciągnie, próbując przyspieszyć ruch mojej głowy. Prędko trzepnąłem go po dłoni, przywołując go do porządku, co skwitował przeciągłym sapnięciem.
Perspektywa Marshalla
Westchnąłem przeciągle, odchylając głowę do tyłu. Gumball robił to pierwszy raz w życiu i mimo niedociągnięć wydawało mi się, że jest w tym o niebo lepszy od tych wszystkich kobiet. A może po prostu sam fakt, że to on, a nie kto inny klęczał teraz przede mną, doprowadzał mnie do krawędzi? Można powiedzieć, że już straciłem nad sobą kontrolę. W końcu nie codziennie miłość twojego życia postanawia z własnej woli doprowadzić cię do orgazmu.
Nie wiedziałem już do końca czy to był sen czy jawa. W przeszłości miałem kilka mokrych snów z przyjcielem w roli głównej, ale to, co teraz przeżywałem było nazbyt realistyczne!
Gumball nie pozwolił mi ingerować w swoje tempo, co swoją drogą bardzo mi się podobało i było wręcz słodkie. Postanowiłem więc się nie narzucać i maksymalnie skupić
na doznaniach. Nie zdążyłem nawet nabrać kolejnego oddechu, gdy poczułem jak chłopak przyspiesza ruch swoich warg. W tym samym momencie nastąpił mój koniec. Już nic nie powstrzymywało mnie przed jękami, które mimowolnie wydobywały się z moich ust. Wędrowałem na krawędzi, bezmyślne chwiejąc się na boki.
- Skarbie... - wysapałem, zerkając na niego z góry. - ... kiedy już skończę... będziemy musieli poważnie... porozmawiać...
Perspektywa Gumballa
Skarbie? Ton z jakim to wypowiedział, sprawił, że nogi się pode mną ugięły. Zdezorientowany zakrztusiłem się lekko, po czym oddaliłem wargi od męskości przyjaciela.
- Dlaczego mówisz do mnie "skarbie"? - mruknąłem zmieszany.
- Nie mam pojęcia dlaczego to robisz, ale nie ukrywam, że jesteś moim najcudowniejszym prezentem od losu... - szepnął, zadziornie muskając palcem moje usta.
Spojrzałem na niego z dołu, mocno się rumieniąc. Jego słowa sprawiły, że poczułem się naprawdę coś warty. Może nie byłem najlepszym księciem ani przyjacielem, ale miałem nieodparte wrażenie, że Marshall stawia mnie bardzo wysoko. Był taki... uroczy...
Westchnąłem, aby po chwili złożyć czuły pocałunek na samym czubku jego przyrodzenia. Przyjaciel jedynie odgarnął włosy z mojego spoconego czoła, po czym opadł na pościel z cichym jękiem. Uśmiechnąłem się pod nosem i ponownie tego wieczoru wziąłem go do buzi. Nie robiłem tego jakoś bardzo namiętnie, ale to z powodu braku doświadczenia. Musiałem zdać się po prostu na delikatność. Na szczęście zadziałało. W krótkim czasie wampir zacisnął palce na pościeli, a jego mięśnie niebezpiecznie zadrżały. Nawet nie pamiętam momentu, w którym zacząłem nieświadomie gładzić go po udzie przez spodnie.
- Gum, odsuń się, bo za chwilę dojdę... na bank dojdę - usłyszałem zachrypnięty głos.
Mimowolnie uśmiechnąłem się
pod nosem, ale... za nic nie zamierzałem się odsuwać. Chciałem udowodnić mu, że również potrafię być czuły i nie robię tego tylko i wyłącznie z ciekawości. Tak więc wykonałem ostatni, intensywny ruch głową, aby już po chwili poczuć słonawą ciecz w ustach. Chłopak momentalnie wygiął plecy w łuk, na oślep szukając mojej dłoni.
- Gumball! Cholera... miałeś, ach! - wykrzyknął chłopak, męcząc się ze skleceniem sensownego zdania. - Ty... eh... - westchnął, a jego oddech z czasem pomału się unormowywał. - ... To było świetne... Kocham cię jak cholera... - oznajmił półszeptem.
W tym momencie mimowolnie wyplułem ciecz, którą zamierzałem połknąć na jego oczach. Skarciłem się za to w myśli, przygryzając dolną wargę. Siedziałem jak słup soli, przetwarzając w głowie słowa przyjaciela. Patrzyłem jak z ciężkim oddechem przymyka oczy, chyba nie do końca zdając sobie sprawę ze słów, które przed chwilą wypalił.
- Marsh... - mruknąłem, powoli zapinając jego spodnie.
- Przepraszam, chyba za późno cię ostrzegłem - zaśmiał się chłopak, aby po chwili podnieść się do siadu. Spojrzał w moje oczy, delikatnie pochylając się nad moją twarzą. - To było boskie... - szepnął, po czym z czułością musnął moje wargi, zsuwając się na podłogę.
Podziękował mi w tak piękny sposób. Pewnie zatraciłbym się w tym pocałunku, gdyby nie fakt, że wciąż dręczyły mnie jego słowa. Bez dłuższego zastanowienia naparłem dłonią na jego klatkę piersiową, lekkim popchnięciem oddzielając nasze wargi. Wampir spojrzał na mnie pytająco. Jego policzki były zachęcająco różowe, a sam ich właściciel z dużym zawstydzeniem odwrócił wzrok.
- Czy to prawda? - spytałem, delikatnie chwytając go za ramiona.
- Co? - przyjaciel spojrzał na mnie pytająco.
- Kochasz mnie?
Perspektywa Marshalla
Momentalnie zamarłem. Czy naprawdę to powiedziałem?! Akurat w tej chwili?! Co prawda zamierzałem kiedyś mu to uświadomić, ale później mieliśmy przerwać i... Ugh! Nie moja wina, że przez jego usta zebrało mi się na zwierzanie!
- Dlaczego mi obciągnąłeś? - zapytałem, starając się zepchnąć rozmowę na inny tor.
- Zadałem ci wcześniej pytanie... - mruknął z niezadowoleniem Gumball.
- Mamrotałeś, że musisz coś sprawdzić. Tylko powiedz mi co.
- I już sprawdziłem, ale to nie twoja sprawa! Bardziej nurtuje mnie to, co do mnie czujesz. Myślałem, że jestem tylko miłosnym zainteresowaniem... Traktujesz mnie bardziej na poważnie?
- A co chciałbyś ode mnie usłyszeć? - westchnąłem, nie wiedząc już czy stawiać na szczerość.
- Nie pytaj mnie o to, co chcę usłyszeć, tylko powiedz mi prawdę! - rozkazał chłopak, odsuwając się ode mnie nieznacznie.
- Czemu się tak denerwujesz?
- Bo to, co powiesz, jest dla mnie ogromnie ważne, Marshall!
- Boisz się, że to prawda - bardziej stwierdziłem niż zapytałem, mozolnie podnosząc się z ziemi.
- Nie boję się! - krzyknął chłopak, rumieniąc się mocno. Jego wzrok powędrował za mną do góry, ale mimo to książę nie ruszył się z miejsca. Jedynie zacisnął dłonie w pięści, mrużąc oczy.
- Daj spokój... Może powiedziałem to tylko w przypływie emocji! - prychnąłem, wzruszając ramionami. - W końcu przeżywałem orgazm. Musiałem coś powiedzieć! - pod koniec ugryzłem się w język za swoje własne słowa. Chyba jednak tego nie przemyślałem...
- Emocji, powiadasz? - w głosie Gumballa wyraźnie było słychać zdenerwowanie. - A nie pomyślałeś o tym, że ja obciągnąłem ci na poważnie?!
Przymknąłem oczy, przetwarzając w głowie jego słowa. Chyba naprawdę się zdenerwował.
- Co mnie obchodzi czy na poważnie czy nie?! - jęknąłem, zdając sobie sprawę, że wszystko spaprałem.
- Wiesz, to akurat jest ważne w relacjach mędzyludzkich.... Tak samo jak to, jakim naprawdę uczuciem mnie dażysz. Jeżeli dotykanie cię w ten sposób nie ma dla ciebie żadnego znaczenia, to chyba nie mamy już o czym rozmawiać!
- No nareszcie się w czymś zgadzamy! - krzyknąłem, czując jak do moich oczu napływają łzy. Usta zadrżały mi niebezpiecznie, a sam skarciłem się w myśli za to nagłe rozklejenie.
- Świetnie! - syknął książę, gwałtownie podnosząc się z ziemi. - Czyli wygrałem zakład, nie zakochałem się... Oznacza to, że nasze drogi się rozchodzą... - chłopak momentalnie przerwał, a jego wzrok nieco złagodniał. - ... Marshall, ty płaczesz?
- Wyjeżdżam jutro rano... - mruknąłem, odwracając zmieszany wzrok.
Przyjaciel patrzył na mnie niezrozumiale, ale się nie odezwał. Uznałem to za koniec rozmowy, więc odwróciłem się i szybko ruszyłem w stronę drzwi.
- Jeszcze nie skończyliśmy! - usłyszałem za sobą. - Marshall, wracaj tu w tej chwili!
Starałem się zignorować krzyki chłopaka. Nie lubiłem mówić o swoich uczuciach wprost. Gumball skutecznie złapał mnie na tym, że w chwili uniesienia mimowolnie wyznałem mu swoje uczucia. Ale teraz to nie miało już najmniejszego znaczenia, bo przyjaciel wyraźnie nie chce się ze mną zadawać. Tylko na co, do cholery, zrobił mi dobrze?!
Perspektywa Gumballa
Złapałem się za głowę, klnąc na tyle głośno, aby usłyszeli mnie wszyscy obecni w zamku. Miałem już serdecznie dosyć. Od kiedy Marshall ponownie pojawił się w moim życiu byłem codziennie wewnętrznie rozdarty. Ale jednego byłem pewien. Tego wieczoru coś się zmieniło... coś, co nie daje mi spokoju. Być może Marshall wcale nie jest mi taki obojętny...
- Oszukana, ty zły człeku! No ale powiedz mi, "droga" autorko, dlaczego mnie nie ostrzegłaś przed treściami +18?!
- Ano żebyś się zbytnio nie cieszył, drogi czytelniku :) Z resztą i tak wszyscy wiemy, że hasło "+18" bardziej pobudza niż ostrzega XD
Hej, hej, hej! Jest i kolejny rozdział ^^ Ponownie przepraszam za długą przerwę, ale korzystałam z wakacji póki jeszcze są <3 A co tam u was? Niedługo koniec tej boskiej sielanki XD Pfffff... No nic... Nacieszcie się tym rozdzialikiem i dniami wolności ;*
Do następnego ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top