Rozdział 18

Perspektywa Marshalla

Czym albowiem jest miłość, gdy osoba, która kocha, sama nie potrafi jej wykryć?!

Lekko zdenerwowany sunąłem miotłą po podłodze w salonie. Starałem się nie ominąć żadnego zakurzonego kąta. W tym czasie refleksje same napływały do mojej głowy.

Gumball już dawno zaszył się w moim pokoju, nadal bocząc się jak jakaś mała księżniczka. Było już późno, a ja chciałem przeprosić go za moje wcześniejsze słowa zanim... No właśnie. Zerknąłem na zegarek. 19:50... godzina, która nieuchronnie prowadzi mnie do zguby. Zrezygnowany oparłem miotłę o ścianę, po czym ruszyłem w stronę drzwi. Na prędko zmieniłem obuwie i zarzuciłem na siebie kurtkę. Zdecydowałem, że przeprosiny przełożę na później.

- Gdzie idziesz? - usłyszałem za sobą w chwili, gdy położyłem dłoń na klamce.

Ugh, nie chciałem do tego doprowadzić. Pragnąłem w jakiś sposób pogodzić pracę z życiem prywatnym, ale to niemożliwe!

- Do pracy - oznajmiłem zrezygnowany.

Książę zmrużył oczy, przeszywając mnie nienawistnym spojrzeniem. W końcu zrobił kilka małych kroków do przodu, aby chwilę później stanąć koło mnie.

- Więc pójdę z tobą... - mruknął niewyraźnie, chwytając kurtkę.

Że co proszę?!

Otworzyłem szeroko oczy, obserwując jak zarzuca na siebie ubranie.

- Nie ma takiej opcji! - zawołałem, zrywając z niego nakrycie.

- Marshall! - krzyknął, aby chwilę później stanąć na palcach i bezowocnie próbować odebrać swoją własność z moich rąk. - Dlaczego to robisz?!

Bo nie mogę pozwolić, żeby jakaś laska bezwstydnie się do ciebie przystawiała!

- Bo to nie jest miejsce dla ciebie - syknąłem, odpychając go lekko od siebie.

Chłopak zatoczył się do tyłu, wpadając na wieszak, który momentalnie wylądował na  podłodze.

- Pójdę tam bez twojej pieprzonej zgody! Sam mi wczoraj mówiłeś, że istnieją bardziej zbereźne rzeczy i za bardzo przeżywałem, gdy mi obciągałeś. Jeśli dzięki temu przestaniesz się ze mnie, nabijać, to pójdę tam i zdobędę doświadczenie!

- I prześpisz się z przypadkową laską tylko po to, aby udowodnić mi, że nie boisz się zbliżeń?! - krzyknąłem, pokonując dzielącą nas odległość. Chłopak zarumienił się lekko na moje słowa. Czyżbym zgadł?

- Skończyłem już osiemnaście lat i mam prawo przeżyć swój pierwszy raz z kim chcę... - burknął.

Gumball chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jakie to niesie za sobą konsekwencje. Był zbyt nieśmiały, aby zdominować jakąś kobietę. A może po prostu go nie doceniałem? Albo... Po prostu nie wyobrażałem sobie, że to on może dominować? Ach... Jak ja miałem na niego ochotę! 

- Wiem, ale nie musisz tego robić teraz. Pierwszy raz musi być... wyjątkowy - przełknąłem ślinę. - Najważniejsze jest to, żebyś zrobił to z osobą, której naprawdę na tobie zależy!

- Że niby z tobą? - prychnął chłopak.

Perspektywa Gumballa

Przekląłem na siebie w myśli, coraz mocniej się czerwieniąc. Nie wiem co mnie naszło, żeby w ogóle pomyśleć o czymś takim! Zerknąłem na Marshalla, który o dziwo również spłonął rumieńcem.

- Nie... - mruknął cicho zmieszany. - ... Z kimś, kogo naprawdę kochasz... I musi być romantycznie... Najlepiej kupić świeczki...

- Świeczki?

- Tak - chłopak zaśmiał się niemrawo. - Dodają miłego klimatu...

- Skoro seks i tak sprawia ogromną przyjemność... - warknąłem, schylając się, aby ubrać buty. - ... to po co starać się o romantczny klimat?

- Masz rację! Po co w ogóle starać się o choćby odrobinę romantyzmu?! - zawołał sarkastycznie chłopak, na co podniosłem się do góry. Marshall wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Jego zawsze blade policzki po wpływem złości przybrały kolor różu. Zmierzyłem go niepewnym spojrzeniem, wyciągając z jego dłoni wytarmoszoną wcześniej kurtkę. - Po co się starać skoro komuś takiemu jak ty wystarczy pierwsza lepsza dziwka?! - chłopak wyrzucił ręce w powietrze.

- I kto to mówi?! - odgryzłem się, czując jak do moich oczu napływają niechciane łzy.

- W przeszłości popełniłem wiele błędów! Uwierz lub nie, zdaję sobie z tego sprawę! A jednym z nich jest podjęcie pracy w tym cholernym burdelu!

- Więc dlaczego mężczyzna, który od urodzenia woli facetów, sypia z kobietami?!

Perspektywa Marshalla

Spojrzałem na przyjaciela z wyrzutem, nerwowo stukając palcem o prawe udo. Nie znosiłem niewygodnych pytań, a to w szczególności do nich należało.

- Nie było cię przez sześć lat... Brakowało mi pieniędzy! - syknąłem z przekąsem.

- Nie udawaj! Przecież bez problemu mógłbyś znaleźć sobie lepszą pracę!

Westchnąłem zirytowany, przecierając twarz dłońmi.

- Chcesz znać prawdę? - spytałem, opierając jedną dłoń na biodrze.

- Tak - mruknął książę, składając ręce na klatce piersiowej.

- Przez te wszystkie lata  pieprzyłem się bez większej satysfakcji, przeklinając na siebie po każdym seksie z przypadkową osobą. Uwierz mi, że od wczesnego dzieciństwa szminka i zapach nazbyt nasyconych perfum nie robił na mnie żadnego wrażenia i nie zachęcał do intymnych zbliżeń. A napakowani mężczyźni jedynie odrzucali swoim wyglądem... I nie chcę cię martwić, słonko... - to mówiąc uszczypnąłem go zadziornie w policzek. Jednak zawzięty wzrok księcia tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że jest naprawdę rozdrażniony. - ... ale najprawdopodobniej jesteś jedyną osobą, która jest w stanie całkowicie zaspokoić moje potrzeby seksualne - zakończyłem oschle.

Perspektywa Gumballa

Na jego ostatnie zdanie poczerwieniałem jeszcze mocniej. Zacisnąłem oczy ze zdenerwowania. Nie wiem czy bardziej bolało mnie to, że tak bardzo obawiałem się takich słów z jego ust czy po prostu jego obojętność podczas ich wypowiadania! Przełknąłem głośno ślinę, siląc się na spojrzenie w jego szkarłatne oczy, które w tej chwili były tak bardzo obojętne.

- Właśnie dlatego tam z tobą pójdę! - syknąłem, chwytając go za przód kurtki i gwałtownie do siebie przyciągając. - Pójdę, prześpię się z jakąś kobietą, utwierdzę się w przekonaniu, że mi się to podoba i zakończę raz na zawsze tę chorą relację z tobą! Nie wiem czy zauważyłeś, ale jeśli tak dalej pójdzie, to przez twoje zapędy i mój brak asertywności wylądujemy razem w łóżku! - wykrzyczałem prosto w jego twarz.

Po moim wybuchu nastąpiła długa, monotonna cisza, przyprawiona napięciem, które bezwstydnie wisiało w powietrzu. Marshall patrzył na mnie otępiale, a kącik moich ust co chwila nerwowo drgał.

- Dlaczego nic nie mówisz?! - wybuchnąłem.

Wampir zdołał jedynie wyrwać się z mojego uścisku, aby chwilę później prędko skierować się do drzwi. Patrzyłem jak otwiera je zamaszystym ruchem. Zdenerwowany ruszyłem za nim.

- Porozmawiamy jak wrócę... - mruknął, po czym zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

- Nie! - krzyknąłem, słysząc dźwięk przekrecanego klucza. - Idę z tobą! - jęknąłem zdenerwowany. - Marshall!

Uderzyłem pięściami w drewnianą powłokę, a gdy kroki na zewnątrz ucichły, gwałtownie odwróciłem się na pięcie i klnąc pod nosem, skierowałem się do kuchni.

- Ty... dupku... - wymamrotałem jedynie, gdy korek od pierwszej butelki wina wystrzelił w sufit.

*

Perspektywa Marshalla

To był wyjątkowo ciężki wieczór. Nie mogłem skupić się na pracy, cały czas rozmyślając nad jego słowami. Gumball już zdawał sobie sprawę z tego, jak daleko zabrnęliśmy. Wiedział, że prędzej czy później go przelecę! Osobiście bardzo podobała mi się ta myśl, ale jemu już niekoniecznie...

Usłyszałem głośne oklaski. Hałas szumiał mi w uszach, doprowadzając do szału i rozdrażnienia. Zakończyłem swój taniec delikatnym ukłonem, aby chwilę później opaść i przysiąść na blacie barku w lekkim rozkroku. Przeczesałem spocone włosy, oczekując na licytację. I gdy kobiety zaczęły wykrzykiwać ogromne sumy, coś we mnie pękło. Niechciana, gorzka łza spłynęła po moim policzku, chwilę później lądując na jeansach.

- Pij... - usłyszałem za sobą cichy głos Tamary. Spojrzałem w stronę brunetki, która tylko uśmiechnęła się serdecznie. - ... Nie wyglądasz za dobrze...

- Wydaje ci się... - mruknąłem, biorąc od dziewczyny kieliszek.

- Problemy prywatne? - nie dawała za wygraną. Nie odpowiedziałem, zamiast tego wziąłem pierwszy łyk alkoholu. - Masz kogoś?

- Można tak powiedzieć...

- To co ty tu jeszcze robisz?

- Bo to nieodwzajemniona miłość... - oznajmiłem cicho, ale zaraz się zreflektowałem. - Z resztą... Co ja cię będę męczył swoimi problemami? - zaśmiałem się gorzko, odkładając kieliszek na blat.

Prędko zerknąłem na kobietę, która jak do tej pory wygrywała w licytacji. Blondynka posłała mi słodki uśmiech, przygryzając dolną wargę.

- Sto! - zakrzyknęła niska szatynka, stojąca po jej prawej stronie.

- Sto dziesięć! - przebiła ją tamta.

Kobiety jedynie zmierzyły się nawzajem karcącym spojrzeniem. Żadna jak do tej pory nie zamierzała sobie odpuścić. Inne już dawno wypadły z gry.

- Sto dwadzieścia! - licytowała się dalej niższa.

Westchnąłem mierząc je niecierpliwym wzrokiem. W końcu spuściłem głowę i zacząłem bawić się swoim paskiem od spodni.

- Dwieście! - na doskonale znany mi głos gwałtownie podniosłem głowę do góry.

Malinowe tęczówki przeszyły mnie na wylot swoim spojrzeniem, a ich właściciel jedynie odepchnął oburzone kobiety na bok, aby pokonać dzielącą nas odległość chwiejnym krokiem.

- Piłeś... - mruknąłem rozbawiony, widząc jak chłopak się zatacza.

- Chodźmy już na górę, bo mam na ciebie ogromną ochotę - oznajmił bezwstydnie, stając między moimi nogami.

Wciągnąłem gwałtownie powietrze, czując, jak jego dłonie suną po moich udach. Przyjaciel tylko uśmiechnął się lubieżnie, a w jego oczach błysnęły iskierki niepohamowanego pożądania.

- Ale tak nie wolno! - usłyszeliśmy damski głos. - Pojawiasz się z nikąd, a zdecydowanie nie wyglądasz na stałego klienta! Dla twojej wiadomości, to nie jest klub dla gejów!

Zachichotałem w chwili, gdy różowowłosy teatralnie wywrócił oczami, aby chwilę później obrócić się w stronę zebranych.

- A może po prostu nie możesz znieść faktu, że to właśnie facet zgarnął ci nagrodę sprzed nosa? - mruknął, od niechcenia ściągając kaptur.

Kolor jego włosów wywołał niemałe zamieszanie w nocnym lokalu.

- To książę Gumball... - dało się słyszeć rozmowy.

- Słyszałam, że odebrali mu koronę.

- Nie wiedziałem, że się puszcza...

Widziałem jak ręka chłopaka zadrżała niebezpiecznie. Chciałem wstać i jakoś wszystko odkręcić, ale książę mnie wyprzedził. Ignorując nieprzyjemne komentarze, odwrócił się w moją stronę, aby chwilę później spleść ze sobą palce naszych dłoni.

- A teraz bardzo was przepraszam, ale idę przespać się z moim przyjacielem... - oznajmił i chwiejnym krokiem poprowadził mnie w stronę schodów. - ... jakkolwiek źle to
brzmi... - dodał ciszej, zerkając mi w oczy lekko rozbawiony.

Nadal mocno zszokowany dałem  się wciągnąć na pierwsze piętro. Gumball odwrócił się tyłem do kierunku naszej przeprawy i teraz ciągnął mnie za sobą jak bezbronne dziecko.

- Chodź szybciej - ponaglił, omijając już dość sporo drzwi.

- Gumball, nie jesteś sobą... - oznajmiłem również lekko rozbawiony. Skorzystałem z okazji, że przyjaciel zatoczył się na pobliską ścianę i objąłem dłońmi jego czerwone od ilości alkoholu policzki. - ... Chodźmy do domu coś zjeść...

- Mogę to z tobą zrobić choćby w domu, tylko żeby nikt nam nie przeszkadzał... - szepnął zmysłowo, zamaszystym ruchem otwierając najbliższe drzwi.

Zanim się obejrzałem, chłopak wciągnął mnie do środka. Po przekroczeniu progu momentalnie zarzucił mi ręce na szyję. Nie zdążyłem nawet podjąć kolejnej próby odwiedzenia go od tej szalonej zachcianki, bo gwałtownie wpił się w moje usta. Zdołałem jedynie... delikatnie oddać pocałunek, całkowicie poddając się przyjacielowi. Odruchowo przymknąłem powieki. Gumball był bardziej namiętny niż zwykle, ale to pewnie przez alkohol płynący w jego żyłach. Skłamię mówiąc, że mi to nie odpowiadało. Jednak nie byłem przyzwyczajony do uległości. Prędko pogłębiłem nasz pocałunek. Chłopak momentalnie przyspieszył ruch warg, co mocno mnie zaskoczyło. Niespodziewanie wślizgnął się językiem do mojej buzi. Stał się bardziej agresywny. Zdominowany przez jego usta w pierwszej sekundzie nie wiedziałem co się dzieje. Czułem jak dłonie chłopaka wplatają się w moje włosy. Po chwili jednak oderwał się od moich warg z cichym mlaśnięciem.

- Czy mi się wydaje, czy faktycznie nie nadążasz? - wymruczał, gładząc kciukiem mój policzek. Przyjaciel spojrzał mi w oczy i kusząco przygryzł dolną wargę.

- Po prostu daję ci pole do popisu... - skłamałem, czując jak mocno się czerwienię.

Książę jedynie cicho zachichotał, aby chwilę później chwycić palcami dolną krawędź mojej koszulki. Bez pytania ściągnął mi ją przez głowę, lustrując wzrokiem każdą cząsteczkę mojego ciała. Nie stawiałem się, czekałem jedynie na dalszy rozwój akcji.

- Mogę z tobą robić co tylko zechcę? - pytając o to, przyjaciel popchnął mnie w stronę łóżka. Mimowolnie przysiadłem na purpurowej pościeli.

- Nie prześpię się z tobą... - oznajmiłem rozbawiony. - ... Nie dzisiaj...

- Nikt nie pytał cię o zdanie... - w tej chwili książę usiadł rozkrakiem na moich kolanach. Po chwili przyciągnął moją twarz do swojej, ponownie tego wieczoru łącząc ze sobą nasze usta.

Byłem naprawdę oszołomiony. Gumball na dobre zatracił się w pocałunku, a ja nie potrafiłem przejąć nad nim kontroli!

Poczułem jak chłopak naciska dłonią moją klatkę piersiową, zmuszając do położenia się na plecach jak i ponownego przerwania pocałunku.

- Wiesz... długo nad tym myślałem... - zaczął, ściągając z siebie bluzę. - ... Na początku nie byłem pewien, ale... chyba faktycznie jestem gejem... - wyszeptał rozbawiony, aby chwilę później kichnąć. W końcu beztrosko się roześmiał.

Patrzyłem na niego... wpatrzony jak w obrazek. Jego uśmiech był tak kojący, roześmiane oczy jedynie zerkały na mnie z góry i co chwila poświęcały uwagę innej cząsteczce mojego ciała.

Gdyby tylko wiedział jak bardzo go kocham...

W chwili gdy jego palce zaczęły z niesamowitą precyzją sunąć po mojej klatce piersiowej, wiedziałem, że ciężko będzie mi się powstrzymać. Książę jedynie odgarnął przeszkadzające kosmyki, aby po chwili pochylić się nad moją twarzą. Bez pytania o zgodę przyłożył usta do mojej szyi. Delikatnie muskał wargami moją skórę, doprowadzając mnie do szaleństwa. Chyba nie muszę wspominać, że przez jego ciągłe kręcenie biodrami już dawno mi stanął...

- Zejdź ze mnie... - poprosiłem cicho.

- Dlaczego? - spytał chłopak, zahaczając palcem o mój lewy sutek.

Przełknąłem ślinę, zdając sobie sprawę, że tak łatwo nie odpuści. Zrezygnowany chwyciłem go za biodra, prędko zmieniając naszą pozycję, tak że teraz to on był na dole.

- Przestań mnie podniecać - syknąłem z wyrzutem. Chłopak jedynie uśmiechnął się niewinnie, nic nie robąc sobie z moich słów. Przygryzł jedynie palec wskazujący, zerkając na mnie z pożadaniem. - Przestań!

- Nie chcę przestawać...

- Jesteś nietrzeźwy! Chcesz żebym zerżnął cię jak zwykłą dziwkę w chwili, gdy nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji?!

- Nie obchodzi mnie to... - wyszeptał zmysłowo.

- Rano nawet nic nie będziesz pamiętał! A potem i tak ja za wszystko oberwę!

- Marshall... - mruknął, obejmując dłonią mój policzek.

- Nie mów tego z taką czułością! Nie wykorzystam cię, rozumiesz?

Chłopak westchnął tylko przeciągle. W końcu odszukał ręką moją prawą dłoń i delikatnie splótł ze sobą nasze palce.

- To dziwne, ale... chyba się w tobie zakochałem...

Hej, hej, hej! Wita was wasza ukochana, zawsze wyrabiająca się w czasie (na pewno XD) autorka ^^ Znowu dość długo zajęło mi pisanie rozdziału, ale mam nadzieję, że jest wystarczajaco długi, by wam jakoś wynagrodzić to oczekiwanie <3 Nie wiem kiedy wstawię kolejny, bo wyjeżdżam na kolonię, jeśli nie będę miała czasu pisać na niej, to sprężę się po powrocie, obiecuję ** A jak wam mijają wakacje, kochani? Bo mi wspaniale, nareszcie mogę się wysypiać ^^ Podrawiam ;*

Do następnego ;D

*odchodzi, potykając się o stertę ręczników 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top