Zostanę Kapinanę

-Dzień dobry, w czym mogę wam pomóc?
-Chcemy zapisać się do klubu pływackiego, żeńskiego.
Popatrzył na nas chwilę, zajrzał do pokoju nauczycielskiego i wrócił.
-Przykro mi, ale nie mamy takiego klubu.
-Oh... No.. Dobrze...
Już miałyśmy odejść gdy nagle miły nauczyciel który powiedział nam te straszne wieści zatrzymał nas
-Dziewczyny, dam wam kartke żebyście mogły złożyć propozycje założenia klubu. Jest was pięć, więc liczba członków która jest wymagana jest spełniona. Basen też mamy. Więc nie widzę przeszkód.
Mówiąc to podał kartkę Ash. Wzięła ją i grzecznie podziękowała. Nauczyciel odszedł a my pobiegłyśmy do klasy 1-2. Spojrzałyśmy na kartkę a tam same trudne pytania
- Ja wymiekam... kapitan? Trener? Imie i Nazwisko? To za dużo!- jękneła Natali a my w śmiech.
-No to... kto na kapitana?- zapytała Ash. I wszystkie spojrzały na mnie. No tak w gimnazjum byłam kapitanem, i nie było nam z tym jakoś źle.
-Ja zostanę Kapitanę!
-NAPRAWDĘ?!- krzykneły niby zdziwione
-Trenerem też będę! Choć nie... Jedynie mogę być trenerką. Facetem nie jestem... Sorry.- udałam smutek
-No nie wiem czy nam pozwolą... skoro trenerka, a nie trener...- odezwała sie Sakura. Pierwsza zaśmiała się Ushio, a potem wszystkie śmiałśmy sie bardzo głośno. Było zabawnie. Miałyśmy aż nadto osób. Bo minimalnie to cztery. A nas pięć. Zostałam kapitanem i trenerką. Będzie ciekawie. No cóż nowa szkoła nowe możliwości. Zostały jeszcze dzwie kwestie. Menadżer i opiekun. Na opiekuna Ash zaproponowała swoją wychowawczynie panią Totomi, bo niby wyluzowana i nowa. A menadżera można znaleźć w każdej chwili. Była 11.09  późno, napisze do Ryou. Pewnie ma teraz trening. Zadzwonie. Wyszłam ze szkoły i odrazu każda poszła w swoją stronę. Zatrzymałam się przy sali gimnastycznej z której dobiegły odgłosy kozłowania piłki. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam. Po trzech sygnałach odebrał
-Lilivcchin, cieszę się że mi nie odpisywałaś.- warknoł zły.
-Przepraszam, wylądowałam u pielęgniarki a potem papiery do klubu. Wybacz mi braciszku.
~Cisza~
-Okey. Ale ty robisz dziś obiad. I twoje Bento było dziś pyszne!
-Zrobie nawet i kolacje, tylko sie nie złość.
-okiii!! Przyjdziesz?
-Tak, daj mi pół godziny.
-Czeeeekam~
I rozłączyłam sie. Kiedy już miałam sobie pójść wpadłam na coś. To coś było niebieskie... Kurokocchan!
-Wybacz.
Nawet na mnie nie spojrzał
Nie takie numery ze mną gościu!
Załapałam go za rękę. Co teraz?!?!
-Tak?
-Powiem wprost, czemu mnie ignorujesz? Czemu zostawiłeś mnie samą w połowie imprezy? Czemu mnie unikałeś? Wiesz jak to boli? Twoje odejście bez porzegnania? Martwiłam sie i to bardzo!
Spojrzał mi w oczy i zobaczyłam w nich ból.
-Przepraszam. Musiałem się uporać z pewnymi sprawami. I wybacz mi tę impreze, nie miałem zbytnio nastroju. Wiesz ze to nie dla mnie Kise-san.
-Mogłeś powiedzieć to bym ci pomogła. A tą impreze mogliśmy olać, pójść do Majburgera kupisz shake waniliowego i pójść na boisko do kosza lub do któregoś z nas do domu. Co sie stało?
Długo milczał. Aż w końcu dotknął mojego policzka bardzo delikatnie, zbliżył się do mnie i...
-Kuroko! Kuroko!
Odskoczył ode mnie, skłonił się
-Przepraszam, napisze do ciebie później. A teraz muszę wrócić na trening. Przepraszam.
- To do napisania?
-Do napisania!
I znikł. No nic. Nawet sie nie przejęłam zaistniałą sytuacją, bo to nie pierwszy raz. Zawsze mnie potem tulił.
-Eh.. Jak sie zaraz nie ogarne to brat będzie wściekły...
I pobiegłam na autobus. Dziś miałam szczęście, przyjechał na czas. Więc wbiegłam do niego. Jechałam 20 minut. A potem znów biegłam do Kajo. Weszłam na teren liceum i po 2 minutach znalazłam sale gimnastyczną. Zapewnie zapytacie po czym poznałam że to sala gimnastyczna koszykówki, odpowiedź jest prosta. Tłum tapeciar, plastików i innych dziewczyn stojących przrd salą i wrzeszczących "Kise-san!! Kochamy Cię!!" Itp. Masakra.

Do: Kochany braciszek
Od: Cudowna siostra
Przez tą ścianę ludzkich ciał, tapety i plastiku nie dojdę do Ciebie :'(

Od: Kochany braciszek
Do: Cudowna siostra
Zaraz sie do Ciebie przebije. Chcesz poznać mojego kapitana i nową drużynę?? :3
Hmmm... Czemu nie? Co mi szkodzi?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
No niby nic... a może jednak? Tego dowiecie się później!!! Coraz lepiej 652 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top