Powrót

"Livi
Amiko, nasza starsza siostra wraca z Ameryki. Napisała do mnie wczoraj. Nie widzieliśmy jej od bardzo dawna. To wspaniale prawda?! Mam nadzieje, że cieszysz się tak samo jak ja kwiatuszku!!"

Wpis był krótki... I...
-Kise Ryoūta! Co to ma znaczyć?!
Wydarłam się na całe mieszkanie. Zbiegłam po schodach i weszłam do salonu. Brat spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Jak mogłeś mi nie powiedzieć!
Teraz to patrzył na mnie z politowaniem. No pięknie...
-Aaaaaa... chodzi Ci o Ami, tak? Nooo cóż chcieliśmy Ci zrobić mała niespodzianke...
-Czyli..?
-Czyli to!
Odezwał się głos za mną. Obróciłam się a za mną stała wysoka dziewczyna. Kise Amiko, najstarsza z nas. Ma już 23 lata, świetną prace oraz wspaniałe życie. Prawie jej nie poznałam gdyby nie wielki uśmiech i tęcze wokół niej. Ma teraz brązowe włosy z turkusowymi końcówkami, i ma jakieś 170cm! Ami która pamiętam miała 165cm, jasno brązowe włosy i zawsze chodziła w niebieskich sukienkach. Była taką słodką ozdobą rodziców. Do czasu, aż nie osiągnęła pełnoletności i nie oznajmiła rodzicom, że zrywa zaręczyny z chłopakiem którego jej wybrali. No i też poszła na filologie Angielską. I wyleciała do Stanów. Obraz zaczął mi się rozmazywać, podeszłam do Ami i wtuliłam się w nią, Ryu zrobił to samo. Po chwili cała nasza trójka płakała. Gdy się wmare uspokoiliśmy, Amiko zaproponowała byśmy zrobili cherbate, wzięli jakieś ciastka i po oglądali stare filmy oraz albumy. I tak zrobiliśmy, ja zajęłam się jedzeniem i piciem, a oni rozłożyli kanape i włączyli filmy. Na pierwszy ogień poszedł film o tym jak rodzice pomylili mnie z Ryu... I zmienili nam płeć. Nawet przedszkolaka nas myliła! Jej pierwsze słowa jak nas zobaczyła to były "miały być bliźniaki chłopiec Ryōta oraz dziewczynka Livianellla.. A ja tu widze dwie dziewczynki tyle, że jedna jest w męskim mundurku!" W 50% miała racje. Ale i tak byłam chłopcem przez pół roku... Rodzice dopiero wtedy się zorientowali, że ja to nie Ryu... Eh... Do pierwszej gimnazjum nas mylili. Zabawnie było. Tyle, że coś nie dawało mi spokoju.
-Amiko. Dlaczego tu przyleciałaś?- popatrzyłam na nią a w salonie zrobiło się jakby chłodniej- To nie tak, że Cię tu nie chce! Bardzo się cieszę że wróciłaś... ale rodzice...
Ami uśmiechnęła się delikatnie i przytuliła mnie
-Rodzice mi wybaczyli wszystko... Zerwanie zaręczyn, nie podążanie ścieżką sztuki i piękna oraz moją ucieczkę do Stanów. Choć przyznali mi racje co do zerwania zaręczyn z tamtym czymś.
-Czyli zostajesz?? I już nigdy nie wyjedziesz tak o?
Ryu zapytał z nadzieją w głosie
-Nigdy! No chyba że będę musiała.
Poczułam, że znów może być jak dawniej. Cała nasza rodzina znów może być szczęśliwa.
-Dobra, nie wiem ja wy dwie ale ja ide spać! Mam jutro ważny mecz!
Ryōta dał mi buziaka w policzek i poszedł do naszej sypialni. Przytuliłam się do Ami i powoli zaczynałam za sypiać gdy poczułam wibracje. Bardzo upierdliwe wibracje.
Spojrzałam na wyświetlacz Natali do mnie dzwoniła.
-Taaaak?
-Lili.. Nie wiem jak ci to powiedzieć.. Ale..
Coś się stało, Natali szlochała do słuchawki a w tle słychać było pipczebie aparatury.
-Nati..
-Ash jest w szpitalu!
Wykrzyczała mi do słuchawki Natali, a jej cichy szloch przerodził się w głośny płacz. Dlaczego? Jak to się stało? Dlaczego teraz...? Aaaaaa!
-Gdzie jesteście.
-Szpital przy ulicy Hashiramy.
-Zaraz będę.
Zapewniłam i spojrzałam na zegarek 23.01, Ami patrzyła na mnie zdziwiona.
-Ash jest w szpitalu.
-Podwieść Cię tam?
Kiwnełam jej głową na tak i poszłam ubierać buty a Mimi wzięła kluczyki i poszła do windy dogoniłam ją i zjechałyśmy na parking podziemny. po jakiś 30 minutach byłyśmy pobiegłam do sali 201 na drugim piętrze. W sali byłą
tylko Ash na łóżku szpitalnym.
-Ash! Co Ci się stalo?!
-Eee.. Daj spokój to tylko kilka szwów, skręcona kostka oraz złamana ręka.
-Tylko?!
-Livi, znasz mnie od lat. Wiesz, że coś takiego to u mnie norma.
-A-Ale...!- no cóż miała racje no ale.. Jej tego nie powiem. Prawda?
-Przecież nie umieram! Nie pojadę z wami tylko na zawody! Ale nie martw się za rok pojadę.
-Eh, mam nadzieję. Zostanę z Tobą.
-A szkoła?
-Pójdę. Nawet zrobię trening!- chwile się zastanawiałam- A gdzie Nati
-W domu... chyba.
I razem z Amiko zostałyśmy do 1 w nocy. O 7 pobudka. I szkoła... No nic. Trzeba żyć!

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Taki rozdział o rodzince. Za niedługo weselsze rozdziały! I takie pytanie do was! Chcecie książkę specjali? (Nie chce ich tutaj wrzucać) Jak pojawią się błądy to piszcie! Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top