Rozdział 33 (Kręgle)
Carson zaglądał przez okno do wnętrza kręgielni i patrzył z niedowierzaniem na znajome twarze zebrane przy stoliku w części barowej. Odwrócił głowę i posłał naganne spojrzenie Kaiowi, który zaciągał się mgiełką e-papierosa.
– Mieliśmy grać w kręgle z Aaronem i Rafaelem – przypomniał gderliwie. – Co tam robią Estella, Mae, twoja laska i moja sól w oku?
– Rafael nalegał, żeby zaprosić Estellę, Claire chciała zabrać Arianę, a Aaron swoją żonę – odparł z nonszalancją Kai.
– Nie mogłeś mu tego wyperswadować? Mae nie umie się bawić i zaraz będzie chciała wracać do domu.
– Jest uparty. – Wyłączył e-papierosa i schował go do kieszeni. – Swoją drogą, nie nazywaj Claire moją dziewczyną. Zwłaszcza w jej obecności, nawet w formie żartu.
– Dlaczego? Zerwaliście ze sobą?
– Jeszcze nie doszliśmy do etapu, w którym zaistniałaby taka możliwość. – Kai złączył w zadumie dłonie. – Ktoś mądry kiedyś rzekł, że najtrwalsze i najpiękniejsze więzi duchowe nawiązywane są od pierwszego wejrzenia, ale to, co wziąłem za zauroczenie, okazało się sympatią. Claire jest niezwykłą przyjaciółką i dołożę wszelkich starań, żeby nasza relacja się nie popsuła.
Carson prychnął z politowaniem.
– Anne była moją przyjaciółką, zanim zostaliśmy parą.
– Bez urazy, ale bzdura – żachnął się Kai. – Przyjaciele nie kłamią, zwłaszcza o swoim stanie cywilnym. Miłość oparta na przyjaźni nie istnieje, jeśli ta jest fałszywa.
Carson wstał i zobaczył ponad ramieniem przyjaciela, że z kręgielni wyszedł Rafael. Nawet nie zauważył, kiedy kumpel odszedł od stolika. Spojrzał na Kaia i odniósł wrażenie, że ten czeka na jakiś komentarz.
– Dlaczego hamujesz rozwój tej przyjaźni? – zaczął z wymuszoną, życzliwą ciekawością.
Kai mruknął w zamyśleniu i stwierdził opieszale:
– Dalej posunięte uczucia mogłyby ją zepsuć. Czuję, że na dłuższą metę nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
Rafael stanął za nim i znienacka klepnął go w ramię.
– Każdy jest dla każdego stworzony – skwitował wesoło. – A związki są po to, żeby trwały krótko.
– Estella raczej nie podzieliłaby tego poglądu. – Kai zmarszczył brwi.
– Powinna się cieszyć, że jestem z nią tak długo. Wchodzicie wreszcie? Musimy ustalić drużyny.
Wszyscy trzej ruszyli w stronę frontowych drzwi. Kiedy byli już w środku i przechodzili pod łukowym przejściem, które oddzielało reprezentacyjną część kręgielni od kącika barowego, Carson oznajmił ponuro:
– Ja chcę być przeciwko papużkom nierozłączkom, choć wciąż nie wiem, co one tu robią.
Kai spojrzał na niego i wyjaśnił skwapliwie:
– Dawno nie widziałem Claire i chciałem spędzić z nią trochę czasu. Przy okazji poznam lepiej Arianę. Ostatnim razem widziałem ją na urodzinowym karaoke.
– Uwierz mi, nic nie straciłeś od tego czasu.
– Daj spokój – jęknął Kai ze znużoną miną. – Czasami odnoszę wrażenie, że czepiasz się jej tylko dla zasady.
Carson pominął tę uwagę milczeniem, żeby przyjaciel nie wnikał głębiej w poruszony temat. Bał się, co by z tego wynikło.
Gdy we trzech zasiedli przy stole, Claire odsunęła kufel piwa od ust i stwierdziła z ekscytacją:
– Może babki przeciwko facetom?
– Świetny pomysł – zawtórowała Estella.
Ariana i Carson wymienili krzywe spojrzenia. Od ich rozmowy przez telefon skończył z unikami, ale znowu sprawiał pozory, że Ariana była dla niego przede wszystkim konkurentką w walce o dom. Chętnie się z nią droczył, a ona wyjątkowo uparcie obracała to w złośliwość. Wyraźnie zachowywała między nimi większy dystans niż przed powrotem z urodzin Claire. Irytowało go to.
– Aaronie, jutro jedziemy do moich rodziców. – Mae objęła męża za kark. – Powinieneś dziś sobie odpuścić tę grę.
– Czy ja wiem? – zmieszał się i sięgnął w ślimaczym tempie po kufel. – Rzucanie kręglami nie jest męczące.
– Wróciłeś z długiego rejsu, możesz dostać zakwasów i trudno ci będzie jutro kierować.
Rafael wychylił się zza Aarona i powiedział do niej z kąśliwym uśmieszkiem:
– Kochaniutka, ty też masz prawo jazdy. Odpocznij, a ja poprowadzę piękniejszy zespół do zwycięstwa.
Spojrzała na niego takim wzrokiem, że na jego twarzy odmalowała się zgroza.
– Jestem wystarczająco wypoczęta – oznajmiła chłodno. – Nie męczę się tak łatwo jak Aaron.
– Ciekawe, kto pierwszy wniósłby pralkę na trzecie piętro – wyburczał i szybko się cofnął.
– Więc wszystko jasne! – zawołała wesoło Claire, chcąc załagodzić napiętą atmosferę. – Przegrani otrzymają pytania lub zadania od wygranych. Coś jak gra w butelkę, tylko bez butelki.
Wszyscy wstali z miejsc, a potem większość grupy przeszła przez łukowe przejście i ustawili się przy wskazanym przez obsługę stoisku z kulami. Ariana została jeszcze przy stole i wyjęła z torebki gumkę do włosów, żeby związać je w kitkę. Carson, zrobiwszy już kilka kroków, zauważył, że została w tyle, i się zatrzymał.
– Blondi. – Uśmiechnął się prowokacyjnie. – Co powiesz na wspólną kolejkę?
– Chcesz, żeby ci było głupio, że rzuciłam lepiej od ciebie? – Ariana przechyliła głowę i zrobiła przechwalczą minę.
Mruknął przeciągle, z udawanym uznaniem, a potem spontanicznie do niej podszedł. Przesunął dłonią po jej twarzy, odgarniając niesforny kosmyk włosów, i wymruczał:
– Żebyś rzucała lepiej ode mnie, musiałbym mieć połamane ręce.
– Bardzo śmieszne – zironizowała stłumionym głosem i wstrzymała powietrze.
Carson spojrzał jej głęboko w oczy, jakby chciał w nich znaleźć odpowiedź na wszystkie swoje pytania, a potem zrobił kilka kroków w tył, odwrócił się jak gdyby nigdy nic i poszedł dołączyć do gotowych kolegów.
Ariana złapała oddech i zaczęła dyszeć krótko i płytko. Serce dudniło jej w uszach, po skórze przebiegały dreszcze.
– Hej! – zawołała Claire, która wróciła po przyjaciółkę. – Co ty taka powolna? Zaczynamy grę.
Ariana spojrzała na nią bez emocji, zauważyła w jej ręce kamizelkę ich drużyny i wysapała:
– Idę, idę.
Claire zmierzyła ją przenikliwym wzrokiem.
– Słabo wyglądasz, wszystko okej?
– Coś mi strzeliło w kolanie. Musiałam je rozruszać. – Ariana uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Często tak masz? Może powinnaś iść do lekarza? – nakręcała się Claire.
– Nie, to był pierwszy raz. Zapomnijmy o tym.
– Strike!!! – Carson zademonstrował taniec zwycięstwa, wskazując na migający ekran, podliczający punkty jego drużyny. – Dziewczyny, niech blondi za was rzuca. Może znowu zdobędzie tylko trzy punkty.
– Zejdź z mojej przyjaciółki – odparowała Claire i dodała z satysfakcją: – Zmniejszyła waszą przewagę.
– I tak nie trafisz ośmiu – drwił Carson.
– Trafię wszystkie.
– Nie trafisz.
– Tylko patrz! – Claire wzięła najcięższą kulę, stanęła w lekkim rozkroku, zrobiła zamach i puściła ją przed siebie, obserwując w rosnącej ekscytacji, jak ta toczy się po to, by idealnie strącić wszystkie kręgle.
W męskiej grupie rozległ się głośny jęk zawodu.
– Gratulacje, kapitanko. – Ariana przybiła z nią piątkę.
– Mnie nie pogratulowałaś, gdy trafiłem wszystkie – wypomniał Carson, spoglądając na nią zaczepnie.
Udała, że tego nie usłyszała.
Wszyscy wrócili do stolika. Dopili piwo, zamówili nowe, a potem wreszcie uznali, że czas na karę dla przegranej drużyny. Claire chciała zacząć pierwsza. Pochyliła się ku Kaiowi i zapytała kokieteryjnie.
– Pytanie czy zadanie? – Spojrzała mu wyczekująco w oczy, a gdy się zamyślił nad odpowiedzią, dodała zniecierpliwiona. – Wybierz pytanie, mam świetny pomysł!
Uniósł brwi i odparł z zaciekawieniem:
– No, dobrze. Poproszę pytanie.
Claire przeskoczyła wzrokiem po twarzach mężczyzn i zapytała słodkim, podstępnym tonem:
– Kogo najbardziej lubisz: Carsona, Rafaela czy Aarona?
– Oj, to za trudne pytanie – odrzekł speszony Kai.
– No weź, przecież odpowiedź jest oczywista. – Rafael znacząco się przeciągnął. – Wal, chłopaki nie będą płakać.
– Poza tobą, bo on najbardziej lubi mnie – powiedział Carson. – Prawda, Kai?
– Aaron! – pisnęła znienacka Mae i zawiązała szal na szyi. – Musimy iść, sąsiadka nie będzie nam pilnowała dzieci do rana.
– Zaraz, zaraz! – uniósł się Rafael. – Co z jego pytaniem albo zadaniem?
– Wybrałby zadanie i kazałabym mu wracać do domu.
– No weź, zostańcie jeszcze kilka minut.
– Nie możemy – powiedziała ostro.
Aaron z rezygnacją przerwał pić piwo i posłusznie wstał, posyłając towarzystwu przepraszające spojrzenie. Mae pożegnała się ze wszystkimi za nich oboje i po chwili małżeństwo opuściło kręgielnię. Rafael klasnął w ręce i powiedział z zadowoleniem:
– No, Kai. Teraz musisz wybrać tylko między naszą dwójką. – Wskazał na siebie i Carsona.
– Wybieram Aarona.
– Daj spokój. Mówisz to z litości, bo ma okropną żonę.
– Wcale nie – uciął z powagą Kai. – Kto teraz?
– Carson – oznajmiła złowieszczo Ariana i oparła łokcie na stole. – Pytanie czy zadanie?
– Pytanie. – Wybrał opcję, którą uznał za bezpieczniejszą.
Sprawiała wrażenie dość promiennej i skorej do żartowania, ale nagle zaczął z niej emanować chłód. Posłała Carsonowi ostre spojrzenie i zapytała szyderczo:
– Jaki jest twój ulubiony środek lokomocji?
Claire roześmiała się głośno, uważając pytanie za śmieszny przytyk, ale ucichła w pół dźwięku, gdy zobaczyła stężałe twarze Rafaela i Kaia, którzy niepewnie wpatrywali się w kolegę.
Carson patrzył na Arianę nachmurzony, ze zmarszczonymi brwiami. Nie rozumiał jej. Potrafił już żartować z wypadku i nie gniewał się na dowcipne zaczepki, ale ona wyraźnie chciała mu sprawić przykrość.
– Odpowiedz – ponagliła go chłodno i spuściła wzrok na kufel, który obejmował dłonią.
Carsonowi wydało się, że jej twarz złagodniała, a lód w oczach ustąpił bólowi. Doszedł do wniosku, że próbowała mu dopiec, żeby coś zepsuć. Chciała go od siebie odsunąć. Rozzłościć, sprowokować awanturę i uciec.
– Rolki – odpowiedział wreszcie.
Spojrzała na niego zdezorientowana.
– Jeździłem na nich w dzieciństwie i było super – dodał z wesołością.
Wszyscy się rozluźnili, tylko Ariana obrzuciła go wzrokiem pełnym pretensji i pociągnęła łyk piwa. Bardzo żałował, że to nie ona przegrała w kręgle, bo sam chętnie by jej zadał trudne pytanie.
– No, dobra – odezwała się Estella. – Rafael, pewnie wybierasz zadanie?
– Oczywiście – odparł przeciągle, domagając się gestem dużego wyzwania.
– Przekonaj barmana, żeby pozwolił ci zrobić dla mnie pinacoladę – zarządziła rozmarzonym głosem.
Rafael jęknął, wątpiąc, czy to zadanie możliwe do zrealizowania, ale wstał i śmiało ruszył w stronę baru. Estella zerwała się z miejsca i pobiegła za nim. Carson postanowił do nich dołączyć, ciekawy, jak sobie poradzi kumpel, a Kai zostawił przyjaciółki same, bo udał się do toalety.
Ariana sięgnęła po paluszki i zjadła kilka w milczącej zadumie. Gryzło ją sumienie przez to, w jaki sposób odezwała się do Carsona. W tamtej chwili sądziła, że słusznie robi. Według niej w ostatnim czasie za daleko się posuwał ze swoimi dowcipami. Do tego postępował irytująco niezrozumiale. To jej unikał, to robił jej na złość, a dziś się zachowywał, jakby byli... bliskimi przyjaciółmi. Miała przez niego mętlik w głowie. Czego on chciał?
– Całowałam się z Kaiem – usłyszała.
Zastygła z ręką wyciągniętą po kolejne paluszki i spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę.
– Jak to?
– Po moich urodzinach. – Claire wzięła garść orzeszków z miseczki i dodała posępnie: – Niestety, coś prysnęło. Poczułam, jakbym całowała kartkę.
– A wcześniej było dobrze?
– Nie robiliśmy tego wcześniej.
Ariana wybałuszyła oczy i wydusiła z niedowierzaniem:
– On wynajął dla ciebie klub!
Claire wzruszyła ramionami i włożyła orzeszki do ust.
– Kai podziela moje odczucia – wybełkotała niewzruszona. – Pozostaliśmy przyjaciółmi.
Ariana spojrzała na nią ze zrozumieniem i zjadła paluszki. Wkrótce do stolika wrócił Kai, a niedługo później krzywo uśmiechnięty Carson, pękający z dumy Rafael i ucieszona Estella z pinacoladą w dłoni. Ariana poczuła wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnęła komórkę i zobaczyła, że dzwoni Jackson. Nagle poczuła delikatne pociągnięcie za kitkę.
– Gotowa na porażkę? – zapytał Carson. – Dawaj, rewanż!
Grupa ruszyła w stronę kręgli. Ariana wstała, odwróciła się do tyłu i posłała Carsonowi waleczne spojrzenie. Ten wykrzywił usta w grymasie uśmiechu i poszedł za pozostałymi. Ariana powiodła za nim wzrokiem, czując dziwny ucisk w piersi. Popatrzyła jeszcze przez chwilę na dzwoniącą komórkę, a potem mechanicznie wyciszyła dźwięk i wrzuciła ją do torebki.
Dziękuję za przeczytanie ❤️ 🥰 Miło jeśli zostawisz gwiazdkę obsa kom ❤️ Zapraszam do reszty książek 🤗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top