Pleśń(27.04.2020r.)
Ja: *wstaje mając doła totalnego* *idzie do kuchni*
Mama: *krząta się po kuchni*
Ja: *otwiera lodówkę w poszukiwaniu mleka by zrobić kakałko* *odwraca się do mamy* Widziałaś może mle-
Mama: *pijąc z gwinta entą butelkę mleka pacza na mnie z wytrzeszczem oczu*
Ja: *pacza na mamę*
...
*wyciąga z lodówki mięso i żre je bez podgrzania*
Co tam?
Mama: *zakręca pustą butelkę po mleku* Jadę dzisiaj do koleżanki.
Ja: *je* Mhm.
Mama: I ona ma kozę.
Ja: *sprawdza, czy to co wzięła to napewno mięso* Mhm.
Mama: Która daje mleko.
Ja: Mhm- *na słowo „mleko” ma błysk w oczach* Kiedy??????? *nadzieja*
Mama: Wieczorem. Nie ma za dużo czasu, kompletnie nie wyrabia się z jej dojeniem.
Ja: To niech doi kiedy potrzebuje. *otwiera lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia*
Mama: ...to nie takie proste. Musi ją doić, bo tą kozę piersi bolą...
Ja: *przytakuje*
Mama: *kontynuuje*...na przykład, ja, karmiąc ciebie pleśnią...-
Ja: *odwraca się do niej z zawałem* *inhale* SŁUCHAM?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top