15. Będzie magicznie!

Ashley

*RANO, 10:15*

-Ashley? Ashley? Ash pomóż mi...- próbował obudzić mnie czarnowłosy.
-Jeff mógłbyś dać mi się wyspać?
-Ale Ashley musisz mi pomóc!
-Dobra, okej tylko nie drzyj ryja. - Nie zabrzmiało to zbyt ostro? Możliwe, ale mógł mnie nie budzić. Dosłownie ześlizgłam się z łóżka, wylądowałam na podlodze, no cóż...
-Co jest?
-Bo chciałem ci zrobić niespodziankę i wymyć naczynia, ale mi nie wyszło, bo stłukłem szklankę, wiec wsadziłem wszystko ze zlewu do zmywarki, ale nie umiałem jej włączyć i jak czytałem instrukcje to było tam żeby wlać płyn, a ja niezbyt wiem gdzie ten plyn jest. - powiedział niemal na jednym wdechu.
-Dobra Jeff odpuść, jak się ogarne to ją włącze.
-Nie! Ja chcę ci coś pomóc! Nie możesz wiecznie wszystkiego tu odwalać.
-No dobra, no to płyn jest w szafce pod zlewem...
-Obok kosza?
-Tak obok kosza. Jak otworzysz zmywarke to na drzwiczkach jest taka dziurka i tam wlewasz do linii i zamykasz to i zamykasz zmywarke. Nastepnie ustawiasz na 3 i wciskasz ,,start''. - Mówiłam nie wstając z podłogi.
-Okej, dziękuje Ashley. - Krzyknął wręcz Jeff i wybiegł z pomieszczenia. Ja w tym czasie zdecydowałam sie ogarnąć. Wybrałam ciuchy i udałam się do łazienki. Wymyłam się, delikatnie umalowałam i ubralam wybrany zastaw;


Zeszłam na dół. Zmywarka włączona, kurze wytarte, podloga wymyta, ale Jeffa brak. Weszłam do salonu. Na stole w wazonie widniał wielki bukiet róż, na kanapie zaś siedział na okolo dwu metrowy miś. Bez zastanowienia rzuciłam się na twoje. Gdy odsunęłam się od misia moim oczom ukazał sie Jeff.
-Ten miś, jak i kwiaty, są już twoje. - Uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
-Ale z jakiej to okazji?- mówiłam zdziwiona, a zarazem zafascynowana.
-Popatrzyłem sobie na kalendarz i przeczytałem ,,Ashley'' i wywnioskowałem, że dzisiaj masz imieniny, a resztą dzisiaj jest 6 lipca, czyli dzień pocałunku, więc mam dla ciebie niespodziankę i mam nadzieję, że po tym wszystkim ten dzień będzie miał sens.
-Ooo jakiś ty kochany. - powiedziałam i przytulilam go czule.
-Chciałbym abyś ubrała dzisiaj sukienke. Wiem, że to nie w twoim stylu, ale to tylko jeden wieczór.
-Jeff, ale ja nie lubie chodzić w sukienkach... I ty o tym wiesz.
-No ale Ashley, zrób to dla mnie, proszę...
-No dobrze, ale to dzieki temu misiowi, w ten sposós podziękuje ci za niego - zaśmiałam się.
-Bądź gotowa o szesnastej.
-Będę - powiedziałam i pobiegłam do garderoby mamy. Tu sukienek jest multum. Przymierzyłam każdą z nich, żadna mi nie podpasowała.
-Najchętniej ubrałabym dresy i jakiś top, ale niee... Jeff wymyślił sobie sukienke. - mówiłam sama do siebie, gdy nagle zauważyłam różowe pudełko. Było całe zakurzone. Po wytarciu go zauwazyłam napis , ,,Ashley, sukienke miałam na pierwszej randce z twoim tatą, mam nadzieję, że ci się spodoba, tak samo jak i twojemu chłopakowi. Kocham cię, Mama 💙'' czytając to łzy mimowolnie spływały mi po policzkach.
-Mama pewnie cieszyłaby się gdybym ją ubrała na ,,pierwszą randke''. - otworzyłam pudełko, była tam śliczna sukienka. Podoba mi się, mimo że jest sukienką. Czyli już wiem co ubiore, teraz kwestia butów... Ale widzę, że mama ma coś co idealnie pasuje. Mam jeszcze półtorej godziny do wyjścia. Poszłam do łazienki i zrobiłam mocniejszy makijaż. Raz na jakiś czas Wróciłam do garderoby i ubrałam się w to co miałam. Wyglądałam śliczne!

*17:46*
Zeszłam na dół i zastałam Jeffa w garniturze? To dziwny widok. Mimo wszystko wyglądał idealnie, a ten jego wycięty uśmiech dodawał mu uroku. Popatrzył się na mnie i szczęka dosłownie mu opadła.
-Chyba mu się podoba, mamusiu. - szepnełam do siebie, a raczej do mamy.
-Woow, wyglądasz inaczej... Ślicznie!
-Dziękuje, ty też się postarałeś.
-Ale najlepszs dopiero przed nami, chodź. - Powiedział i wystawił w moją stronę rękę, za która złapałam. Wyszliśmy z domu, który następnie ja zamknęłam. Już wiem, że ten wieczór będzie magiczny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top