Oikawa Tooru (3) ~ Walentynki. ✔
Oikawa Tooru (3) ~ Walentynki. ✔
Walentynki to dość dziwny dzień. W końcu podczas jednej doby odbywają się dwa święta - zakochanych i... Psychicznie chorych. Dla ciebie była to pora do kpin. Przecież to święto nie ma najmniejszego sensu, prawda? Jeśli się kogoś kocha, powinno się to okazywać codziennie, a nie tylko raz w roku! Nie wspominając o tych wszystkich, obrzydliwych parach, które obściskiwały się po kątach niczym ślimaki.
Nie wszyscy jednak podzielali twój tok myślenia. Szkolna poczta walentynkowa działała już na tydzień przed świętem zakochanych, a wszystkie rozmowy koleżanek dotyczyły tego, jakie czekoladki przygotują i komu je podarują.
Sama nie do końca wiedziałaś co będziesz tego dnia robić. Zresztą dzień jak co dzień. Nigdy jakoś szczególnie go nie obchodziłaś. Zwłaszcza, że jeszcze ci się nie przydarzyła ta cała... Miłość.
Od pamiętnej rozmowy z Oikawą, prawie nie utrzymywaliście kontaktu, choć często posyłał ci dziwne spojrzenia podczas lekcji. Dużo czasu spędzał na sali gimnastycznej, a kiedy wreszcie miał przerwę, był otoczony przez spragnione uwagi dziewczyny. Ta sytuacja najwyraźniej bardzo podobała się Chiyo, która chętnie spędzała z tobą czas, opowiadała jak spędzi walentynki ze swoim chłopakiem... Tak, dobij leżącego.
Mimo, że nie przyznałabyś się do tego publicznie, chciałabyś miło spędzić walentynki z kimś kogo lubisz. Zwłaszcza, że zaczynałaś rozumieć co oznaczało szybsze bicie serca na widok pewnego przystojnego, wysportowanego siatkarza. Zauroczenie Oikawą wcale nie było przyjemnym doświadczeniem. Ciągle myślałaś nad tym, że nie ma żadnych szans na odwzajemnienie tych uczuć... Zwłaszcza z taką konkurencją. No i Chiyo też nie byłaby zadowolona.
— <Twoje Imię>! — błękitnowłosa biegła w twoją stronę z szerokim uśmiechem i papierową torbą w ręku. — Wpadnij dzisiaj do mnie! Pomożesz mi robić czekoladki.
Widząc jej ekscytacje, zgodziłaś się z miłą chęcią. I tak nie miałaś nic ciekawszego do roboty.
Dom Chiyo był o wiele ładniejszy niż go zapamiętałaś. Urządzony w jasnych kolorach, wydawał się bardzo przyjazny i ciepły. Od razu ruszyłyście do kuchni, gdzie zabrałyście się do pracy.
— O, ty też robisz czekoladki? — zapytała podejrzliwie Hideki. — Dla kogo?
— Jeszcze nie wiem — opowiedziałaś z niewinnym uśmiechem. — Zawsze mogę zjeść je sama, jak co roku...
Chiyo o nic więcej nie pytała. Zapach rozpuszczonej czekolady rozniósł się po całym domu. Zrobiłyście parę czekoladowych babeczek i zwykłych czekoladek w kształcie serduszek.
Wróciłaś do domu ze swoją częścią słodkości, zastanawiając się czy będziesz w stanie je komukolwiek dać.
Następnego dnia nastały walentynki. Szłaś do szkoły ze ściśniętym żołądkiem. Zastanawiałaś się kto w tym roku będzie roznosił pocztę walentynkową? Chiyo opowiadała ci, że co roku jest to inna osoba z dyrekcji.
Na odpowiedź nie trzeba było czekać zbyt długo. Już na pierwszej lekcji drzwi do sali otworzyły się z kretesem. Do środka weszła pani Bogumiła w czerwonej sukience i sztucznych, tanio wyglądających skrzydełkach świętego Walentego. W ręku miała przynajmniej pięćdziesiąt kopert, a jej twarz przypominała minę osoby wracającej z pogrzebu.
Starałaś się powstrzymać śmiech i z pokerową twarzą czekałaś na rozwój wydarzeń. Pani Bogumiła wykrzykiwała nazwiska osób, do których zaadresowane były walentynki.
— Hideki Chiyo! — twoja przyjaciółka z uśmiechem podniosła rękę i przyjęła trzy walentynki.
— No i z czego się cieszysz? — skomentowała Bogumiła. — To tylko kartka papieru.
Chiyo zrzedła mina.
— Oikawa Tooru! Czterdzieści sześć kopert.
Zachłysnęłaś się własną śliną. Tooru z uśmiechem przyjął wszystkie koperty, tym razem bez komentarzy pani Kupidyn.
— Ostatnia z tej klasy... — zaczęła Bogumiła, poprawiając okulary. — <Twoje Imię> <twoje Nazwisko>.
— Że co?! Ja?!
— Nie dość, że tępe, to jeszcze głuche — burknęła kobieta, zostawiając kopertę na twojej ławce.
Zdziwiona otworzyłaś walentynkę.
"Ślę Ci moją walentynkę, zrób więc do mnie słodką minkę, daj buziaka albo dwa i niech nasza miłość trwa."
Przyjdź proszę o 15:00 na plac za szkołą! Buziaki!
Zaczęłaś rozglądać się po klasie, jednak nikt nie patrzył w twoją stronę. Pozostało tylko iść i samemu sprawdzić o co chodzi.
O godzinie 15:00 zgodnie ze wskazówkami, wybrałaś się za szkołę, jednak nikogo tu nie było. Już miałaś zacząć przeklinać swoją głupotę za nabranie się za żart, gdy zauważyłaś małą, różową kartkę, która leżała na pobliskiej ławce.
Dla <twoje Imię>.
Zaciekawiona, zaczęłaś czytać.
Masz w sobie coś niezwykłego, ciągle chodzisz mi po głowie! Nie mogę przestać myśleć o Tobie... Może i nie jestem najlepszym poetą, ale czuję do Ciebie coś niezwykłego! Odwróć się!
Widząc ostatnie zdanie, odwróciłaś się na pięcie. Przed tobą stał Oikawa z małą różyczką w ręku i niepewnym uśmiechem.
— Zanim cokolwiek powiesz, posłuchaj mnie, proszę — zaczął. — Wiem, że nie jestem najlepszym facetem na świecie, ale po prostu nie mogę przestać o tobie myśleć. Nieważne ile trenuję, czy staram się ciebie unikać... Ciągle siedzisz w mojej głowie. Nie mogę ci obiecać masy uwagi, ale wciąż dam z siebie wszystko by poświęcić ci czas... Czy dasz mi szansę by ci to udowodnić?
Twarz Tooru była cała zaczerwieniona. Najwyraźniej nie czuł się komfortowo. To pierwszy raz gdy musiał starać się o dziewczynę, a nie odwrotnie.
Nie mogłaś uwierzyć własnym uszom. Oikawa Tooru wyznaje ci miłość! Czułaś jak zaczyna kręcić ci się w głowie.
W odpowiedzi uśmiechnęłaś się delikatnie i wyjęłaś z torby przygotowane wcześniej słodkości.
— Wszystkiego dobrego, Oikawa-senpai!
Chłopak przyjął twój prezent z widoczną radością na twarzy. To pierwszy prezent, z którego naprawdę się dzisiaj ucieszył. Nagle podniósł głowę, jakby wpadł na jakiś pomysł.
— Też mam dla ciebie coś słodkiego!
Schylił się w twoją stronę i pozostawił na twoich ustach delikatny pocałunek. Jedno musiałaś przyznać - ten prezent był o wiele lepszy od jakichkolwiek czekoladek.
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Jak naprawić przyjaźń?
Czyli: Oikawa Tooru (4) ~ Topór wojenny.
Do napisania!
TrashInDisguise~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top