Dziwne? Mało powiedziane...
Obudziłam się w łóżku. Niby moim. Ale jednak nie... Przypomniał mi się mój wczorajszy dzień. O ludzie...
Gdzie jestem?!
Znajdowałam się w dosyć dużym pokoju... Był to pokój trzyosobowy. Niedaleko na kolejnych łóżkach leżały smacznie chrapiąc Wika i Hania...
Wstałam i podeszłam do okna. Rozsunęłam szeroko zasłony i spojrzałam na krajobraz za oknem...
Oh my god...
To nie było ani moje podwórko, ani miejsce gdzie kiedykolwiek byłam...
Po chwilowym szoku podeszłam do lustra aby się trochę ogarnąć i...
Zobaczyłam siebie. Ale nie taką zwyczajną siebie. Siebie gdy miałam 11 lat! Spojrzałam na Wiktorię i na Hanię. Wyglądały tak samo. Jakbyśmy wszystkie dopiero wczoraj skończyły 11 lat...
Może mi ktoś wyjaśnić o co tu chodzi?
- Aleksa... Co? Jak ty wyglądasz?! - zaśmiała się Hania.
- Spójrz lepiej na siebie...
- Że co?! - spytała Wika.
Stanęłyśmy wszystkie w trójkę przed lustrem. Dziewczyny wytrzeszczały oczy, a ja ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Wyglądałyśmy... No jak cztery lata temu.
- Czekaj... Gdzie my w ogóle jesteśmy? - spytała Wika.
- Zdaje mi się że... w Anglii.. - powiedziałam.
- Jak? Jak my? Przecież jeszcze... chyba wczoraj byliśmy w Polsce? - powiedziała Hania.
Spojrzałam na nią z politowaniem. Wiem ja też nic nie wiedziałam ale... po prostu nie mogę.
Rozejrzałam się po pokoju. Szukałam nie wiem gazety czy czegoś takiego żeby ustalić jaki jest dzień, miesiąc, rok. Mam nadzieję, że nie przesunęliśmy się o 50 lat do przodu czy coś...
Zauważyłam gazetę na stoliku... O my God...
To była gazeta czarodziejów... Fotografie się w niej ruszały spojrzałam na rok... Kolejny zawał... Był rok 1971. No to mamy problem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top