96.

IMAGIN Z CALUMEM
FuckingAngel

To ten magiczny dzień, gdzie dwójka zakochanych w sobie ludzi, składa przysięgi małżeńskie. Nie, to nie ja biorę ślub, a moja siostra, ale to bez różnicy. Opis wciąż się zgadza, prawda? Tak, więc stoję i przyglądam się poczynaniom stylisty, którego wynajęła siostra. Ma na imię Brandon i bardzo śmiesznie gestykuluje, kiedy tworzy kreacje w swojej głowie. Dla mnie stworzył pudrową rozkloszowaną sukienkę midi z koronkowym topem i kokardą z tyłu. Była wygodna, więc nie narzekałam, w tym dniu nie chodziło o mnie, a o Lilę. Dlatego uśmiechnęłam się do mężczyzny i podziękowałam za strój. Następnym krokiem był makijażysta, więc posłusznie dałam się zaciągnąć na fotel, aby stworzono arcydzieło na mojej twarzy. Lila usiadła obok mnie, cały czas się uśmiechając.

- Ja wiem, że dzisiaj masz ślub, ale ten uśmiech jest podejrzany. Co wykombinowałaś? - Zapytałam, zerkając na nią jednym okiem.
- Jak wiesz, Mike ma przyjaciół, którzy wpadną na nasze przyjęcie - Zaczęła powolnym głosem. - No i jeden z nich jest singlem. Tak sobie pomyślałam czy nie zechciałabyś go poznać - Skończyła, a ja parsknęłam śmiechem, przez co zostałam skarcona przez Justina, makijażystę.
- Nie rozśmieszaj mnie, Lila - Powiedziałam.
- No weź. Calum jest świetnym chłopakiem!
- To dlaczego wciąż jest sam? - Zapytałam, patrząc na nią z politowaniem.

To nie pierwszy raz, kiedy wspomina o Hoodzie. Miałam powoli dość jej ciągłego swatania mnie.

- Nie może znaleźć tej jedynej - Odparła, a ja wywróciłam oczami.
- Daj spokój. Może po prostu nie chce być w związku?
- Każdy chce być kochany - Powiedziała oburzona.
- Nie każdemu marzy się ślub i dzieci, Lil. Może jest typem "forever alone"?
- Jesteście tacy sami. Identyczni - Prychnęła, a ja się zaśmiałam.
- No popatrz, może będę miała przyjaciela - Chciałam do niej mrugnąć, ale wolałam nie ryzykować, kiedy Justin machał mi przed oczami różnymi pędzelkami.
- A idź do diabła. Z tobą się dogadać.
- Mówiłam ci tysiąc razy, że nie potrzebuję swatki. Nie na mnie się obrażaj - Powiedziałam.

Resztę czasu spędziłyśmy w ciszy. Przynajmniej przestała mnie atakować tematem Caluma.

____

Po szczęśliwym "Może pan pocałować swoją żonę", wyszłam z kościoła, kierując się do swojego auta. Miałam być wcześniej na sali, aby upewnić się, że wszystko było idealne. Kiedy szukałam kluczyków w swojej torebce, wpadłam na kogoś. Nie patrząc nawet na swoją "ofiarę", powiedziałam ciche 'przepraszam' i ruszyłam dalej. Najwidoczniej tej osobie to nie przeszkadzało, ponieważ nie zwróciła mi żadnej uwagi. Zadowolona, wsiadłam do auta, ruszając. Lila mnie zabije, jeśli coś było by nie tak.

_____

Wesele trwało w najlepsze, a ja byłam już po piątym kieliszku szampana. Tańczyłam razem z mamą i ciotkami, ciesząc się z miłej atmosfery. W pewnym momencie puszczono wolną piosenkę, dlatego postanowiłam się usunąć z parkietu. Nie miałam ze sobą towarzysza, a mężczyźni w mojej rodzinie depczą stopy, dlatego wolałam uniknąć tej katastrofy. Kiedy omijałam kolejne tańczące pary, zostałam do kogoś przyciągnięta. Spojrzałam na uśmiechającego się w moją stronę chłopaka i posłałam mu pytające spojrzenie.

- Co ty wyrabiasz, Calum? - Zapytałam.
- Widzę, że siostra ci o mnie opowiadała - Zaśmiał się, kołysząc nas w rytmie piosenki.
- Ta, niestety. Uwielbia bawić się w kupidyna - Odparłam.
- Tak samo jak Mike. Dużo mi o tobie opowiadał - Powiedział, a zmarszczyłam brwi.
- Serio? Pewnie same bzdury, które nawciskała mu Lila - Prychnęłam.
- Niedokońca. Mówił, że jesteś piękną, młodą dziewczyną, która jest zadziorna i ma problem z trzymaniem języka za zębami. Do tego uwielbia muzykę oraz zwierzęta - Powiedział z uśmiechem. - Jeśli lubisz muzykę i zwierzątka, wcale nie kłamał - Dodał, a ja się uśmiechnęłam.
- No dobra, może jednak powiedział ci prawdziwe fakty - Stwierdziłam.
- A co o mnie mówiła Lili?
- Że jesteś przystojny oraz tak samo uparty i wkurzający jak ja - Odpowiedziałam, spoglądając na siostrę, która przytulała się do męża.
- Cóż, jak to mówią. Krótko, zwięźle i na temat - Odparł, a ja się zaśmiałam.

Aha, kieliszki szampana dają o sobie znać.

- Powiedziałam jej wtedy, że w takim razie może będę miała świetnego przyjaciela - Mrugnęłam do niego, oddalając się od niego.

Stopy zaczęły mnie boleć od wysokich obcasów, więc postanowiłam dać im odpocząć. Usiadłam na swoim miejscu, biorąc truskawkową babeczkę. Wzięłam dużego gryza, brudząc sobie twarz bitą śmietaną. Zaśmiałam się ze swojej głupoty, biorąc chusteczkę.

- Daj, pomogę ci - Usłyszałam głos Hooda, który zabrał mi chusteczkę.

Usiadł obok mnie, delikatnie wycierając słodkość z mojej twarzy. Robił to tak lekko i zwinnie, że prawie w ogóle tego nie czułam. Kiedy skończył, sam wziął jedną babeczkę. Z tą różnicą, że nie zjadł jej jak prosiak,  a normalny człowiek.

- Dzięki za pomoc - Powiedziałam, biorąc łyka szampana. Jak się bawić to się bawić.
- Nie ma za co - Odparł, uśmiechając się.
- Wiesz co? Może Lili miała rację. Powinnam była cię poznać -Stwierdziłam odkładając pusty kieliszek.
- Tak?
- Tak. Jesteś fajny - Zbliżyłam swoją twarz do jego.
- Naprawdę? - Zapytał, a ja przytaknęłam, patrząc prosto w jego ciemne tęczówki.

Niewiele myśląc, pocałowałam go. Chłopak oddał pocałunek, uśmiechając się. Jego usta smakowały czekoladową babeczką oraz szampanem. Ciekawe połączenie. Keidy odsunęłam się od niego, skierowałam się do łazienki. Byłam zdecydowanie lekko wstawiona, więc lepiej abym na chwilę zniknęła. Pijana robię wiele głupot. Na przykład zostawiam numer Calumowi Hoodowi. Chłopakowi, który miał być 'forever alone'. Tak, to był zdecydowanie ciekawy wieczór.

// Okej, ja wiem, że końcówka (jak nie całość) trochę skiepszczone, ale no, wybaczcie!

Dzisiaj zakończymy te preferencje i jest mi smutno z tego powodu 😭💔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top