36.

KONTYNUACJA FAKE SMS-A Z CALUMEM
(Dziękuję za pomysł WeronikaWerka07)

Weszłaś do waszego mieszkania cała zapłakana. Czułaś w sobie tyle emocji, które rozrywały cię od środka, że miałaś ochotę w coś uderzyć. Idealnym kandydatem był Hood, ale nie chciałaś go widzieć na oczy. Chłopak zrujnował cały wasz związek przez ten czyn. Zdradził cię i kto wie czy to był jednorazowy wyskok. Nie mogłaś wyrzucić z głowy obrazu porozrzucanych ubrań oraz liściku, w którym owa dziewczyna zachęca go do powtórki. Chciało ci się wymiotować, czując wstyd i urazę do chłopaka, jednak za każdym razem się powstrzymywałaś. Próbowałaś odrzucić wszystkie myśli na bok i skupić się na pakowaniu. Nie mogłaś zostać tu ani chwili dłużej, zwariowałabyś. Z resztą, zerwałaś z Hoodem, a dom należy na niego, więc nie miałaś wyjścia, musiałaś to zrobić. Przez łzy, które spływały po twoich policzkach strużkami, ledwo widziałaś, ale za żadne skarby nie przerywałaś czynności. Wrzucałaś do walizki wszystkie swoje rzeczy i nie patrzyłaś na nic więcej. Była tylko walizka, ty i rzeczy, które trzeba było zabrać. Kiedy byłaś już gotowa do wyjścia, w drzwiach pojawił się zdyszany Calum. Ignorując jego obecność, spróbowałaś go wyminąć, ale okazało się to bezskuteczne. Chłopak złapał cię i przyciągnął do swojego ciała, jednak szybko wyrwałaś się z jego objęć.

- Zostaw mnie w spokoju, Calum. Odsuń się - Powiedziałaś z chłodem w głosie, patrząc mu w oczy. Wiedziałaś, że zabolał go twój ton, ale miałaś to głęboko w poważaniu.
- Nigdzie cię nie puszczę, Y/I. Kocham cię, nie opuszczaj mnie. Przepraszam, zrobię wszystko, aby naprawić swój błąd, ale proszę cię, nie odchodź - Błagał, ale jedyne co zrobiłaś to uderzyłaś go z całej siły w policzek.
- Jak śmiesz mówić mi, że mnie kochasz, kiedy pieprzyłeś za moimi plecami jakąś laskę? Jesteś okropny, Hood - Warknęłaś w jego stronę. Chłopak był w szoku, co wykorzystałaś i szybko opuściłaś dom.

Skierowałaś się na przystanek autobusowy, który był niecałe pięć minut drogi od twojego już byłego miejsca zamieszkania. Kiedy dotarłaś na przystanek, usiadłaś na ławkę, wyciągając telefon z zamiarem zadzwonienia do swojego przyjaciela. Dean odebrał po dwóch sygnałach.

- Hej, słonko. Co tam? - Przywitał się.
- Przyjedziesz po mnie? Jestem na przystanku autobusowym obok domu Hooda.
- Jasne, ale co się stało? Czemu tam siedzisz?
- Przyjedź, proszę. Opowiem ci po drodze - Odparłaś.
- Będę do siedmiu minut. Trzymaj się, Y/I - Powiedział i się rozłączył.

Wiedziałaś, że na Deana zawsze możesz liczyć. Był najlepszym przyjacielem pod słońcem.

___

- Nie wierzę, że ten gnojek to zrobił. Niech ja go tylko zobaczę, a odetnę mu fiuta. Nie żartuję - Skomentował twój przyjaciel, kiedy opowiedziałaś mu zdarzenie z przed niecałych dwóch godzin.

Znajdowaliśmy się u niego w domu i byłaś mu wdzięczna, że zgodził się ciebie tu trochę przetrzymać.

- Sama mam ochotę mu to zrobić, ale szkoda zachodu na takich jak on. I tak dostał porządnie w twarz. Na sto procent został ślad mojej dłoni na jego policzku. Nie powiem, bardzo mnie to satysfakcjonuje - Uśmiechnęłaś się niemrawo.
- Sam bym mu przywalił.
- Wiem, Dean. Dziękuję, że pozwoliłeś mi się u ciebie zatrzymać. Jak tylko trochę odłożę pieniędzy to się wyprowadzę, albo chociaż dorzucę ci się do czynszu - Odparłaś.
- Niczym się nie przejmuj. To mieszkanie pomieści naszą dwójkę, więc możesz tu zostać. Z pieniędzmi nie musisz się spieszyć, rozumiem twoją sytuację - Odpowiedział, a ty się do niego przytuliłaś. Potrzebowałaś teraz czułości. Dean zawsze działał na ciebie kojąco, więc to tylko sprawiło, że mocniej się w niego wtuliłaś.

- Pamiętaj, że zawsze ci pomogę - Dodał ciszej, a na twojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Kocham cię, Dean. Jesteś najlepszy - Wyszeptałaś, patrząc na niego.
- Ja ciebie też, skarbie. Żaden niewyżyty facet nie będzie cię krzywdził. Niech spada na drzewo - Posłał ci uśmiech, który odwzajemniłaś.

Zamknęłaś oczy i starałaś się wyłączyć natłok myśli. Byłaś tym dniem zmęczona, a twoje opuchnięte od płaczu oczy, prosiły cię sen, więc wtuliłaś się w przyjaciela i spróbowałaś zasnąć.

___

Minął miesiąc odkąd zerwałaś z Calumem i zamieszkałaś u swojego przyjaciela. Mimo iż Hood dobijał się do ciebie codziennie, nie odpisałaś mu nawet na jednego sms-a. Bardzo cię zranił i nie chciałaś mu ulec, ale z drugiej strony, zaczęłaś dostrzegać, że ci go brakuje i za nim tęsknisz. W końcu nie da się zapomnieć o dwóch latach związku w miesiąc.

- Y/N, proszę cię, odbierz w końcu od niego ten telefon, bo oszaleć można - Mruknął, Dean, a ty spojrzałaś niepewnie na urządzenie.

Raz się żyje.

- Halo? - Zaczęłaś, chociaż doskonale wiedziałaś kto dzwonił.
- O mój Boże, Y/N, w końcu odebrałaś. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Dziękuję - Zaczął szybko mówić, jakby bał się, że zaraz się rozłączysz.
- Do sedna, Hood - Powiedziałaś obojętnym tonem, ale w głębi duszy, również cieszyłaś się, że go słyszysz.
- Spotkajmy się. Proszę o jedną szansę na wyjaśnienia i przeprosiny - Odpowiedział, a ty się chwilę zastanowiłaś.
- No dobrze, spotkajmy się.
- Pasuje ci dzisiaj o siedemnastej? - Zapytał.
- Tak, będę czekała na ciebie w parku tak gdzie zawsze - Odpowiedziałaś, następnie się rozłączając.

Nie wierzę, że to zrobiłam.

___

Równo o siedemnastej zjawiłam się w wyznaczonym przeze mnie miejscu. O dziwo, chłopak już tam był. Siedział na kocu i wpatrywał się w swoje dłonie. Podeszłam do niego i niepewnie usiadłam obok.

- Dziękuję, że przyszłaś. Naprawdę to doceniam - Zaczął, a ty tylko przytaknęłaś.
- Stwierdziłam, że zasługujesz na powiedzenie jakichkolwiek wyjaśnień - Wzruszyłam ramionami, więc chłopak zaczął mówić.
- Nie wiem co mną kierowało, aby to zrobić, ale kiedy było już po fakcie, zrozumiałem, że popełniłem największy błąd na świecie. Nie zrobiłem tego później ani razu, ale wiem, że to niczego nie zmienia. Spierdoliłem po całości i żałuję tego jak cholera. Straciłem cię, a to najgorsza kara jakiej kiedykolwiek doświadczyłem. Przepraszam cię, Y/N. Tak bardzo cię przepraszam. Kocham cię i ten miesiąc był okropny. Wiem, że nie powinienem o to prosić, ale błagam, daj mi drugą szansę - Powiedział, a z jego oczu leciały łzy. Wiedziałaś, że nie kłamał.
- Wierzę ci, ale to nie zmieni faktu, że bardzo mnie zraniłeś, wiesz? Jednak mimo wszystko bardzo mi cię brakowało. Nie mogę wymazać od tak naszego związku.
- Czyli co? Mam jakieś szanse? - Zapytał z nadzieją w oczach.
- Tak, Calum, ale wszystko małymi krokami, dobrze? Nie potrafię rzucić ci się w ramiona, ale nie wyobrażam sobie, aby nie było cię w moim życiu. Mogę dać ci drugą szansę, ale to twoja ostatnia, Calum. Nie zawiedź mnie po raz kolejny - Powiedziłaś z uśmiechem na twarzy, a Hood cię przytulił. Odwzajemniłaś gest.
- Nie zmarnuję tego, Y/N. Dziękuję, jesteś wspaniała.

// Przepraszam, że nie dałam tego rozdziału wczoraj, ale musiałam go napisać od nowa, ponieważ stara wersja była okropna. Pisałam to bardzo późno, więc kiedy już skończyłam to od razu zasnęłam. Wybaczcie ♥️

Miłego dnia 💋

PS. Jeśli macie jakieś pomysły na one shoty, tematy do preferencji to śmiało mi piszcie na priv. Postaram się zrealizować każdy pomysł!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top