2.

JAK SIĘ POZNALIŚCIE?

Ashton:
Pracowałaś w jednej z księgarni w Sydney. Rozkładałaś właśnie kolejne książki, kiedy ktoś cię zaczepił. Spojrzałaś na chłopaka z pytającym wzrokiem, więc chłopak  przeszedł od razu do sedna.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale szukam czegoś dla młodszej siostry, jednak kompletnie nie wiem co mógłbym jej kupić - Zaczął zmieszany.
- Ile siostra ma lat i jaki gatunek najbardziej lubi? - Zapytałaś.
- Siedemnaście i z tego co się orientuję to lubi wszystko - Uśmiechnął się do ciebie, więc odwzajemniłaś gest.
- Okej, więc ja ostatnio czytałam świetną historię od Colleen Hoover "Maybe Someday". Myślę, że jej się spodoba - Podałaś mu odpowiednią książkę i wróciłaś do dalszego rozkładania.
- Wielkie dzięki za pomoc. Tak w ogóle to Ashton jestem - Podał ci dłoń, którą uścisnęłaś.
- Y/N.

Calum: 
Siedziałaś na jednej ze znajdującej się w parku ławek i czytałaś książkę. Byłaś tak zahipnoryzowana historią, że nie zauważyłaś biegnącego w twoją stronę psa. Zorientowałaś się dopiero, kiedy patyk, który znajdował się w pysku zwierzęcia, zrobił na twojej nodze czerwony ślad. Cholera - pomyślałaś.

- Tak strasznie cię przepraszam. Pies zerwał mi się ze smyczy i goniłem go po całym parku. Krwawisz - Powiedział.
- Spokojnie, to nic takiego. Mała ryska, zdarza się - Machnęłaś na to ręką.
- Widzisz, Molphy, coś narobił? Koniec ze smakołykami przez tydzień. Niegrzeczny pies - Mówił do psa, na co ten przekręcał łebkiem w prawo lub w lewo. Uroczy widok.
- Szkoda psa, możesz mu odpuścić. Wybaczam mu, jest przeuroczy - Pogłaskałaś pupila za ucho.
- Dziękujemy i tak w ogóle to Calum jestem - Posłał ci śliczny uśmiech.
- Ja Y/N - Odwajemniłaś gest.

Michael:
Był piątek, a co za tym idzie, zakupy na weekend. Weszłaś do jednego z twoich ulubionych supermarketów i sięgnęłaś po koszyk. Zaczęłaś od owoców, a jak zwykle skończyłaś w dziale ze słodyczami. Nie mogłaś przegapić okazji do kupienia swojej ulubionej czekolady oraz paczki ciasteczek. Kiedy zastanawiałaś się na wyborem smaku nadzienia w ciastkach, podszedł do ciebie pewien chłopak.

- Widzę, że masz ten sam problem co ja - Odezwał się, a ty na niego spojrzałaś.
- Tak, nie wiem czy wybrać karmel czy może truskawkę. Oba te nadzienia są bosko dobre - Odpowiedziałaś rozbawiona.
- To może weź dwa opakowania? Kto bogatemu zabroni? - Zaśmiał się cicho.
- Nie głupi pomysł - Stwierdziłaś i sięgnęłaś po dwa pudełeczka ze słodkościami, na co chłopak się uśmiechnął.
- Polecam się na przyszłość - Powiedział, po czym wystawił w twoją stronę dłoń - Michael jestem.
- Y/N - Uścisnęłaś dłoń i pożegnałaś się z nowym znajomym.

W końcu trzeba wrócić do domu, prawda?

Luke:
Sobotni wieczór spędziłaś na imprezie swojej przyjaciółki. Nie było to wielkie przyjęcie, ale bawiłaś się świetnie. Rozmawiałaś, tańczyłaś i śmiałaś się do łez. Dawno tak dobrze nie spędziłaś czasu. Właśnie byłaś w trakcie rozmowy z koleżanką z klasy, kiedy poczułaś, że ktoś się popchnął. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że wpadłaś do basenu. Na szczęście umiałaś pływać i szybko wydostałaś się na powierzchnię, biorąc głęboki oddech. Wyszłaś z wody, co wbrew pozorom nie było takie łatwe, ponieważ ubrania były całe mokre i przez to trochę ciężkie. Jednak kiedy byłaś już bezpieczna, rozglądnęłaś się za sprawcą. Wtedy twój wzrok skrzyżował się z niebieskimi tęczówkami jakiegoś blondyna. Wiedziałaś już, że to on.

- Przepraszam, to było niechcący - Odezwał się, na co cicho prychnęłaś. Byłaś cała mokra, a nie miałaś ciuchów na zmianę.
- Jak masz na imię? - Zapytałaś, na ten się uśmiechnął. Kretyn.
- Luke, słonko - Wtedy do niego podeszłaś i z całej siły go popchnęłaś. Chwilę później on również był mokry, gdyż wpadł tak do wody.
- Obym cię więcej nie musiała oglądać, Luke - Powiedziałaś ze zwycięskim uśmiechem i lekko zmarznięta, poszłaś do pokoju przyjaciółki, aby się przebrać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top