WITAMY W AKADEMII!

Właśnie siedziałam w autobusie, aby dostać się na egzamin wstępny do U. A. Żułam gumę i słuchałam muzyki przez moje słuchawki. Podwyższyłam głośność na maksa. Nagle ktoś dotknął mojego ramienia, a ja spojrzałam znudzonym wzrokiem na długowłosą blondynkę z słodkim uśmiechem na twarzy. Ściszyłam dźwięk, aby usłyszeć co mówi moja przyjaciółka.

- Nie mogę doczekać się egzaminu! - powiedziała podekscytowana.

- Mam nadzieję, że nie będziemy się nudzić - mruknęłam.

- Damyyy radę - podskoczyła ze szczęścia, a w tym momencie otworzyły się drzwi i wyszłyśmy, a ja naciągnęłam czarny kaptur na głowę. 

- Wiesz, że wyglądasz naprawdę jak jakiś zabójca? - zażartowała piękna blondynka.

- Nie moja wina - nadąsałam się. 

- No już, uśmiechnij się - powiedziała stając przede mną.

- Hej, Klaudia jak będziesz mnie zatrzymywać to spóźnimy się - rzuciłam oschle i minęłam ją. Po chwili mnie dogoniła.

- Jak ja z tobą wytrzymuję, Diana - mruknęła rozbawiona kręcąc głową.

- Też nie wiem - westchnęłam, jednak w głębi serca cieszyłam się, że ją mam. Doszyłyśmy do budynku, gdzie wysłuchaliśmy zasad egzaminu, polegającemu na podzieleniu się na drużyny, w których trzeba będzie trzeba wyeliminować jak najwięcej robotów. Na moje szczęście zostałam przydzielona do tej samej grupy co Klaudia.

Stanęłyśmy przed bramą, a Klaudia natychmiast znalazła inne towarzystwo składające się z dziewczyn i chłopców w naszym wieku. Kiedy brama drgnęła, wszyscy ruszyli biegiem, a ja spacerem przechadzałam się po mieście niszcząc jednym palcem roboty. 

Moja indywidualność polega na kontrolowaniu 4 żywiołów, jednak Klaudia wie tylko o wietrze. Wszystkie roboty, które napotkałam zniszczyłam wiatrem skupionym w dowolnym palcu i ciśnieniem odpychałam ich na ściany budynku. 

Nagle pojawił się naprawdę duży robot i słychać było krzyki. Kiedy dotarłam na miejsce widziałam kandydatów  Klaudię używającej swojej indywidualności " Angel ". Jej normalny strój zmienił się w białą długą suknię i wyrosły jej skrzydła. Była spocona i trzymała w ręce okrągłą aureolę. Ponownie użyłam powietrza, aby podlecieć do przyjaciółki. 

Z bliska mogłam zobaczyć rysy od aureoli, ale nie wywołały dużej szkody.

- Diana? Co tu robisz? Wiesz, że za niego nie ma punktów? - powiedziała zaskoczona blondynka.

- Ta. Kiedy go oszołomię użyj aureoli, aby go zamknąć i zadusić - odrzekłam znudzonym głosem, a Klaudia pokiwała głową.

Podleciałam do monstrum, kiedy miało mnie trafić, zwiększyłam swoją prędkość, tak, że ludzkie oko widziało tylko smugi. Kiedy odwrócił się, skupiłam powietrze w pięści i trafiłam go, przez co poleciał kilka alei dalej. Klaudia chwyciła swoją aureolę i rzuciła w stronę robota. Obręcz rozszerzyła się i zawiesiła na robocie, po czym zaczęła się ściskać i przepołowiła robota na pół. Nie patrzyłam na wybuch, ponieważ odwróciłam się, zleciałam na ziemię i zaczęłam odchodzić.

' Myślałam, że będzie ciekawiej ' pomyślałam zawiedziona i westchnęłam, po czym schowałam ręce do kieszeni.

Wszyscy patrzyli na mnie i na Klaudię zszokowani, ale ja to zignorowałam i unikałam innych, dopóki czas się nie skończył. Kiedy już wychodziliśmy z sali blondynka zaczepiła mnie.

- I jak ci się podobało? - zapytała.

- Chyba wracam do poprzedniej szkoły - stwierdziłam. - Ta szkoła nie jest dla mnie.

- Żartujesz?! - krzyknęła i chwyciła mnie za kaptur, zwracając na siebie uwagę wszystkich. - Idziesz ze mną! - powiedziała, a ja westchnęłam.

- No dobrze, ale przestań ciągnąć mnie za kaptur bo mnie udusisz - rzekłam, a ona puściła materiał, a ja leżałam plackiem na podłodze.

- Sorki - mruknęła zakłopotana, a ja uderzyłam ją nie za mocno w głowę, zaraz po tym jak błyskawicznie wstałam.

- Eeej! Za co to było? - zapytała masując sobie czoło.

- Później wymyślę powód. Teraz możesz sobie poćwiczyć regenerację - dodałam. 

Jedną z mocy Angel jest uzdrowienie. 

Powolnym krokiem ruszyłam do domu. Nie za bardzo obchodziło mnie to czy się dostanę czy nie. Słuchałam muzyki przez całą drogę do mieszkania. Kiedy dotarłam zjadłam jabłko i wypiłam szklankę wody, po czym zasnęłam nie przebierając się.

~ KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ ~

Klaudia była cała w skowronkach. Wydawało mi się, że się sklonowała, ponieważ ciągle kręciła się do o koła mnie, skakała i śmiała się.

- Są plusy, że tu idziesz - powiedziała blondynka. - W końcu masz na sobie spódniczkę i nie masz kaptura - śmiała się.

- Zamknij się ! - powiedziałam cała czerwona. To prawda, że tylko kilka razy w życiu miałam spódniczkę lub sukienkę. Co do nakrycia głowy, to mam taki nawyk od kilku lat. Czy to zima czy to lato, zawsze i to zawsze mam na sobie bluzę, taką aby ukryć twarz.

- Uwielbiam kiedy się rumienisz - powiedziała blondynka co jeszcze bardziej mnie zakłopotało. - Szkoda, że tak trudno cię wprawić w taki stan - mruknęła z niesmakiem.

- Nie moja wina.

- Koty na ciebie nie działają - powiedziała blondynka, mając na myśli dzień w którym pod moim mieszkaniem był koszyk z kotem, którego nakarmiłam i dałam na ulicę - najdziwniejsze gry - przypominając dzień w którym grałyśmy w prawda czy wyzwanie z przyjaciółkami i musiałam powiedzieć nauczycielowi co o nim myślę, a ja wyznałam profesorowi, że go nienawidzę i to kilka razy - i chłopcy także - odnosiła się do dnia w którym wepchnęła mnie do męskiej szatni, a inni zaczęli mnie wypychać albo śmiać się. Z większości chłopakami miałam naprawdę dobre relacje.

- Nie wypominaj mi tego - mruknęłam jeszcze bardziej zażenowana. - Nie chcę się ponownie tłumaczyć nauczycielce co robiłam w szatni chłopców - Klaudia wybuchła śmiechem i musiała się oprzeć o mnie, aby nie upaść. Wzięła kilka wdechów, zanim się uspokoiła. 

Stanęłyśmy przed klasą 1-A, a potem weszłyśmy do klasy. Zaraz, wróć... Klaudia WBIEGŁA do klasy, natomiast tylko ja weszłam jak normalna osoba. Wszystkie pary oczu spojrzały na nas. Ledwo co zajęłyśmy miejsca, blondynka ruszyła do dziewczyn, aby się przedstawić. Ja nie miałam takiego zamiaru. Zaczęłam się bujać na krześle i wpatrywałam się w okno.

- Hej ty! - krzyknął do mnie wysoki chłopak w okularach. - To własność szkolna! Poza tym może ci się coś stać!

- Wtedy byłoby chociaż trochę ciekawiej - westchnęłam, ale przestałam się kiwać. W tym momencie do klasy wturlał się ciemnowłosy mężczyzna w śpiworze. 

Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie, a ja uśmiechnęłam się. 

- Od dziś jestem waszym wychowawcą - powiedział zmęczony wychodząc ze śpiwora.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top