22. To nasze bagno
(następny rozdział w piątek 18 września — powody i rozpiska ostatnich rozdziałów w posłowiu)
*^*^*
Wzgórze Top zbierało się przez półtorej tygodnia po hucznym weselu bodyguarda i stajennej. Zdumiewające dla Taehyunga było, jak wiele odpadów może naprodukować jedno wydarzenie, choć trzeba było przyznać, że najwięcej sprzątania przyniosły poprawiny. Szczególnie do tego faktu przyczyniły się dwie osoby — proboszcz Min oraz Justyna. Influencer nie wiedział, czy traktować poznanie ze sobą tej dwójki jako największy błąd swojego życia, czy może jednak największy sukces. Kiedy zaczęli rozmawiać ze sobą przy wódce, wszyscy wiedzieli, że był to zwiastun kłopotów. Po dwóch minutach zdążyli opowiedzieć sobie nawzajem dzieje swojego życia, a po godzinie duchowny stwierdził, że ze wszystkich jego drinking buddies — włączając w to Jeona — to właśnie Justyna jest najlepsza. Uzasadnienie było proste. Jako jedyna była w stanie wypić tyle co on i nie zezgonować. W pewnym momencie imprezy Yoongi szepnął jej coś na ucho, na co ta wybałuszyła oczy i zakryła usta dłonią, a po chwili już krzyczała:
— Jeśli to kiedyś wyjdzie na jaw, to wszyscy się zesracie!
Jej słowa miały okazać się prorocze, ale o tym mieszkańcy Kokobop Village przekonali się w późniejszym etapie historii.
Punkt kulminacyjny poprawin wybił w momencie, w którym Justyna wraz z kapłanem dorwali się do piwniczki alkoholowej Jeona i przez przypadek stłukli cały pozostały zapas "Pizdobójcy". Po tym incydencie Yoongi wręcz płakał na rozlaną wódką i modlił się w jej intencji. Mało brakowało, a postawiłby jej nagrobek, a piwniczkę ustanowił miejscem pielgrzymek. Na szczęście jego towarzyszka zaraz załatwiła (nie wiadomo skąd) polską wódkę. Pili razem aż do rana, kiedy to wymienili się numerami, aby móc jeszcze się spotkać na kilka kieliszeczków, jeśli nadarzyłaby się okazja. Min obiecał również, że cokolwiek kobieta by nie zrobiła, on ją z tego wyspowiada.
Jin natomiast nie mógł zrozumieć pewnej rzeczy, przez co był cichszy niż zazwyczaj. W pewnym momencie wesela złapał Taehyunga, aby zapytać go o kościół, w którym odbywała się ceremonia.
— Tae, czy ty jesteś pewny, że to jest nasze wyznanie? Jakaś dziwna była ta msza, nie uważasz? — próbował pojąć, czy to jego ignorancja wychodziła na światło dzienne, czy po prostu w Kokobop Village panowały szczególnie nietypowe formy odprawiania obrzędów.
— A skąd mam wiedzieć? Przecież do kościoła nie chodzę! — zawołał wtedy influencer, wracając do tańca z Jeonem.
Biedny model odszedł do Namjoona, który także nie widział niczego dziwnego w sposobie odprawiania ślubu. Dezorientacja i ignorancja wszędzie. Pozostało mu tylko zostawić tę sprawę i dobrze bawić się ze swoim ukochanym, ale zdziwienie go nie odstępowało przez następny tydzień. Niestety nikt nie chciał go słuchać, ani wyjaśnić tejże frapującej kwestii. Jin doszedł w końcu do wniosku, że widocznie mało do kościoła biegał popatrzeć na ministrantów, więc teraz coś mu się myliło.
Taehyung natomiast żył w swoich wyobrażeniach, myśląc jak wyglądałby ślub jego i Jeona. Wiedział komu powierzy organizację, co ubierze, jakie obrączki kupią. Można rzec, że do tej chwili szykował się, odkąd nauczył się mówić. Perfekcyjny ślub dla kogoś jego pokroju był rzeczą naturalną jak oddychanie. Rozmyślał tak każdego dnia i wiedział, że potrzebował tylko jednego. Oświadczyn. Dlatego spoglądał na Jeona i uśmiechał się porozumiewawczo, co powodowało zimny dreszcz na plecach gospodarza.
Chciał się oświadczyć owieczce! Oczywiście, że chciał, w końcu nawet pierścionek miał upatrzony, ale to nie zmieniało faktu, że bał się nie dorównania oczekiwaniom, które w nim pokładano. Zrozumiał wtedy dlaczego bad boye mają tak dobrze. Od nich niczego się nie oczekuje, bo są draniami. Przeszło mu przez myśl, że na chuj była mu ta cała romantyczność. Ale niestety, co się odgospodarzyło, to się nie odgospodarzy. Musiał wypić tego "Pizdobójcę", którego nawarzył i zrobić wszystko, aby uszczęśliwić owieczkę.
Tydzień po weselu zabrał Taehyunga na spacer w miejsce ich pierwszej randki. Patrzyli na jezioro z feralnego mostu i gruchali słodko, wspominając moment, w którym prawie się utopili, bo w końcu takie sytuacje, jak bliskość śmierci, zbliżają ludzi, prawda?
Słonko świeciło, ptaszki ćwierkały (nie wiemy jakie, nie znamy się), a wiaterek rozwiewał włosy wiejskiej pary. Stali niczym Rose z Jackiem na Titanicu, ciasno do siebie przytuleni i delikatnie się kołysali. Gdyby Hektary były musicalem, to zaczęliby śpiewać o swojej miłości, a wszystkie zwierzątka wokół wyszłyby im wtórować, aby móc być świadkami tej pięknej scenki. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Zza krzaków wyleciał listonosz Park na koniu. Jechał szybko, jakby każda zmarnowana sekunda mogła okazać się zgubna. Jeon spostrzegł swoim bystrym wzrokiem, że mina posłańca nie wyrażała zbyt pozytywnych emocji. Jeśli listonosz Park dostarczał pocztę konno, oznaczało to jedno — mieli, delikatnie mówiąc, przejebane. Kiedy jeździec zauważył Jeona, pośpieszył do niego. Zatrzymał się tuż przed mostkiem, a resztę dystansu pokonał biegiem.
— Gospodarzu, bardzo zła nowina! — zawołał bliski płaczu.
Zestresowany rolnik sięgnął po kopertę, którą Park wyciągnął ze swojej torby. Na ten moment wszystko zamarło. Strach było wyobrażać sobie, co zawierała ta kartka papieru. Jedynie Taehyung nie był jakoś bardzo przerażony. Sądził, że po prostu kolejna Cruella de Mon z rodziny Jeona ma przybyć i o to całe halo.
— Jeon, otwieraj i kontynuujmy naszą randkę — rozkazał mu zniecierpliwiony. — Poza tym, dlaczego on zawsze przynosi złe nowiny? Nie mógłby przynieść, no nie wiem, zaproszenia na jakąś imprezę?
Gospodarz, jakby go nie słysząc, przełknął ślinę i otworzył list, który miał zwiastować ciężki okres dla ich wioski. Czytał i nie dowierzał. Myślał nawet, że to jakiś nieśmieszny prank ze strony Jimina lub nadal przebywającego w jego domu Sehuna, ale poważna mina listonosza rozwiała szybko takie przypuszczenia. Spojrzał na swoja owieczkę i nie wiedział jak jej ogłosić to, czego się właśnie dowiedział.
— Jeon, masz minę kota srającego na pustyni, więc powiedz, czego się dowiedziałeś, zamiast tak na mnie patrzeć — warknął Taehyung, już naprawdę zdenerwowany.
To dramatyczne przeciąganie było jak reklama Polsatu w najlepszym momencie filmu.
— Pewna korporacja chce wybudować autostradę na miejscu naszej jak i innych wiosek, co oznacza, że nasze gospodarstwa zostaną zniszczone — odparł przestraszony brunet.
Z listu wynikało, że prezydent zezwolił na wszystko, bo miało to ułatwić komunikację w kraju, a co za tym idzie, byli w dupie. Taehyunga pierwszy raz zatkało. Sam poczuł, jak zimna ręka strachu zaciska mu się na szyi, ale zaraz zrozumiał jedno. To było jego bagno i nikt nie miał prawa go dotykać, zwłaszcza, że już umiał orać pole. W tym momencie natomiast chętnie zaorałby twarz osobie, która zezwoliła na realizację tego niedorzecznego pomysłu.
— Jeongguk! Nie pozwolimy, aby tak się stało, więc zepnij swoją dominującą dupę i zrób to, co umiesz najlepiej! Dominuj! — zawołał bojowo.
Jeongguk z zera poczuł się bohaterem. Słowa jego szczęścia sprawiły, że na język wpłynął mu smak żądzy zemsty. Kokobop Village była wioską wyjątkową i nie mógł pozwolić byle korposzczurom jej zabrać. Autostradę mogą sobie budować w Rosji, tam im się przyda. Pośpieszył Parka, aby informację przekazał dalej razem z wiadomością od niego, że musi się odbyć w tej sprawie rolnicze spotkanie o charakterze czerwonym, i to jeszcze tego wieczoru na Równinie Switch. Listonosz bez zwłoki skoczył na wierzchowca i ruszył do kolejnego odbiorcy złych wieści. Taehyung musiał przyznać, że taka postawa gospodarza mu zaimponowała. Te napięte mięśnie, wyprostowane plecy i stanowczy wyraz twarzy były naprawdę seksowne w wykonaniu rolnika. Już wiedział, co czuły hard stany oglądając swojego idola w podobnej pozie.
— Taeś, wracamy do domu. Trzeba się przygotować na obrady trójkątnego stołu — powiedział poważnie Jeon i łapiąc swojego mężczyznę za rękę, ruszył w stronę gospodarstwa.
*^*^*
Nie tylko Jeon z owieczką byli zniesmaczeni tym obrotem spraw. W domu Tzuyu zebrali się wszyscy przedstawiciele największych rodów Kokobop Village (wraz z duchownymi i G-znachorem), jak i okolicznych wiosek. Wszelkie chwilowe niesnaski oraz wojny, nawet konflikt na linii Activo i Passivo kontra Massivo, zostały zawieszone. Zebrani ludzie siedzieli przy ogromnym stole w kształcie trójkąta. Oczywiście przy górnym czubku siedział Jeon razem z Taehyungiem, po jego prawicy Jimin i Felix, a po lewicy Tzuyu z Jaehyunem. W dolnym, prawym rogu usadowiono Marka Tuan, sołtysa z Dżiłajpi, obok którego na środku usiadł Yeonjun, czyli gospodarz reprezentujący wioskę Duży Hit. Przy lewym, dolnym rogu usiedli Donghae z Eunhyukiem, podwójni sołtysi z Stare Motłochy, natomiast pomiędzy nimi a Jiminem usadowił się Bobby, sołtys z Łajdżi Szit. Leeteuk niestety nie dał rady dołączyć, ponieważ znowu spał pijany w swoim domu. Na szczęście listonosz Park obiecał go wtajemniczyć we wszystko, kiedy tylko ten wytrzeźwieje. Duchowni ze znachorem stali, jako patroni tegoż spotkania. Każdy z zebranych uważał za godne pożałowania zagrywki prezydenta oraz właściciela firmy od autostrad. Pierwszy w tej sprawie zabrał głos G-znachor.
— Straszna sprawa towarzysze. Konsumpcjonizm uderza, atakuje, niweczy wszelkie starania, jakie położyliśmy na budowę wspólnoty! My, władza ludowa wiosek, musimy odrąbać rękę temu, co odważył się sięgnąć po wspólne ziemie na rzecz indywidualnego dobra! Tak nie może być, bracia i siostry! Walczmy! Sierpem i młotem kapitalistyczną hołotę! — wołał entuzjastycznie, zagrzewając wszystkich do walki.
Płomienne przemowy nie były potrzebne, bo i tak u każdego wrzała krew na samą myśl, że jakiś mieszczuch przyjdzie i będzie się kręcił po nie swoich terenach. Co to, to nie. Znachor chciał coś dodać, ale wtedy przed niego wystąpił proboszcz Min.
— Drodzy moi...
— Nasi — odchrząknął szaman.
— MOI — powiedział Yoongi, powtarzając to słowo z naciskiem. — Listonosz Park przedstawił fakty i sprawa wygląda następująco: Choi Siwon, nowy CEO Super Buildings, przeforsował projekt autostrady, która ma przyspieszyć dostanie się z Seulu na drugi koniec kraju, ale kosztem naszych gospodarstw. Prezydent uznał, że to zajebisty pomysł, bo tak się w jego kraju robiło, czyli nie pytało obywateli o zdanie pod pretekstem walki z ostrym cieniem mgły. Dał nam miesiąc na przeniesienie się gdzieś indziej.
To, co się rozpoczęło w sali narad Wiśniowy Sad, można było określić jednym słowem: chaos. Każdy krzyczał, nikt nie chciał się słuchać, bo uważał własne zdanie za rozwiązanie idealne i jedyne w tej sytuacji. Dopiero uderzenie dłonią w stół przez Jeona, uspokoiło zebrane towarzystwo. Rolnik zrobił to tylko dlatego, że doskonale wiedział jak wrażliwe uszka miała jego owieczka i chciał zaoszczędzić jej cierpień.
No dobrze, może chciał zdominować resztę wieśniaków, ale tylko tak odrobinkę.
— Musimy urządzić strajk głodowy! — zaproponował pewny siebie mężczyzna.
Wielu zaczęło kiwać głową w uznaniu dla tego pomysłu, ale duchowny Min pokręcił głową.
— Głodem na Ukrainie nikt się nie zainteresował, to naszym tym bardziej.
— Właśnie. Dzieci w Afryce też głodują, a kapitaliści jakoś nie płaczą z tego powodu — dodał Taehyung. — Wielkie korporacje trzeba pokonywać inaczej! Najpierw antyreklama w internecie! Wiecie, damy im dwie gwiazdki i będziemy hejcić w opiniach na ich profilu Google. W takim przypadku zaraz poproszą o kontakt, a wtedy pójdziemy w konfrontację z CEO. Wyjaśniamy typa i gotowe!
Tego planu rolnicy już nie byli tak pewni. Przecież wielcy prezesi nie będą się zajmować jakimiś recenzjami w internecie (pomyśleli ci, co chcieli robić strajk głodowy). Taehyung prychnął na ich wątpliwości i wyjął swój telefon. Szybko wystukał nazwę firmy, wszedł w recenzje i kierowany złośliwością, dał im jedną gwiazdkę z opinią: "Nic nie potrafią zrobić! Siostra brata córki brata sąsiada kuzyna tego, co mieszka naprzeciwko i kiedyś był ze sławną aktorką, co grała w serialu na TVN, zamówiła ich firmę, aby wybudowała im autostradę obok domu, bo chciała do pracy szybciej jechać, a ci? Dupa null. Jak miała być autostrada, tak nie ma. Nie polecam tego autostradowicza". Po kliknięciu "wyślij" nie musieli długo czekać, zaraz konto firmy faktycznie odezwało się w komentarzu, prosząc o kontakt, bo musiała to być jakaś pomyłka.
— Tak to się robi, frajerzy — powiedział Taehyung uśmiechając się złośliwie.
Wszyscy mu przyklasnęli, bo była to rzeczywiście dobra robota.
— Spotkanie jednak to będzie za mało. Jeśli prezydent chce nas zrobić w bambuko, to potrzebni są nam sprzymierzeńcy! Z firmą umówimy się pojutrze na spotkanie, a jutro ja, Sehun i Suho przygotujemy naszą medialną linę obronny! Nikt nie będzie mi tykał Kokobop Village! — dodał twardo, a wszyscy trochę stępieli, bo przecież Taeś zazwyczaj inaczej się zachowywał.
Najwidoczniej, kiedy sprawa tego wymaga, z naszej owieczki robi się baran bojowy o sercu królowej dram i spiskowców politycznych. Wszyscy zgodzili się na takowe ustalenia i po chwili Jimin z Felixem dzwonili do willi Passivo, aby poinformować tamtejszych, że wojna idzie, a oni muszą być gotowi.
*^*^*
Tak jak Taehyung zarządził, cały następny dzień spędził razem z Sehunem i Suho u Passivo, dyskutując o tym, jak najlepiej zmotywować ich armię widzów i obserwatorów do całkowitego rozpierdolu w mediach. Nacykali zdjęć, które miały trafić na instagram, a para youtuberów nagrała filmiki na swoje konta. A żeby tego było mało, zrobili jeden wspólny, na którym cała trójka się pojawiła. Ludzie zawsze kochali crossovery, a takie, które zawierały dramy, to już całkowicie ubóstwiali.
Pod wieczór mieli już arsenał broni medialnej na Choi Siwona, który obiecał przyjechać do Kokobop Village w celu rozmowy odnośnie opinii. Oczywiście kiedy nasz biznesmen dowiedział się, skąd jest opiniodawca, już wiedział dlaczego jest tam ściągany i zobaczył w tym idealną okazję, aby przepłoszyć niewygodnych rolników raz na zawsze. Postanowił zabrać także swoje dzieci, aby mogły się nauczyć w jaki sposób skutecznie przeganiać niewygodne szkodniki z ziemi przeznaczonej na słodką autostradę. Kochaną i piękną jak pierwsza miłość, drogę szybkiego ruchu.
Następnego dnia wybiła sądna godzina. Wszyscy mieszkańcy byli w bojowych nastrojach, a wojownicze monologi G-znachora nie pomagały w załagodzeniu sytuacji. Taehyung miał wrażenie, że szaman bardzo chciał rozpętać rewolucję, a przyjazd wspólnego wroga nie mógł być dla niego lepszą okazją.
Choi Siwon zjawił się późnym popołudniem i został przywitany przez armię kombajnów na drodze wylotowej z wioski (rolnicy nie chcieli go wpuszczać na swój teren), na przedzie której oczywiście stał Jeon w swoim pierwszym kombajnie, używanym tylko na specjalne okazje, czyli Claasie Dominatorze 88s. Jako że był gospodarzem tej wioski, pełnił funkcję reprezentacyjną.
Biznesmen kazał dzieciom zostać w swoim eleganckim i zapewne bardzo drogim Hyundaiu Ioniq, a sam niczym strażnik dzikiego zachodu wyszedł na czołowe spotkanie z wściekłymi wieśniakami (warto chyba wspomnieć, że propaganda G-znachora zadziałała doskonale i przyszli oni z widłami oraz jeszcze nie palącymi się pochodniami).
— Panowie, a cóż to za miły komitet powitalny? Tak się cieszycie na autostradę? — zapytał ironicznie.
W odpowiedzi zawarczały maszyny, a w tle słychać było krzyk G-znachora "Sierpem i młotem korporacyjną hołotę".
— To nasze bagno! Wypierdalaj razem z tą swoją autostradą z naszej ziemi! — odciął się groźnie Jeon.
— Państwo czegoś chyba nie zrozumieli. Jestem pewien, że wszyscy mieszkańcy wiosek znajdujących się na terenie planowanej budowy, zostali poinformowani na piśmie o konieczności wyprowadzki, więc proszę nie udawać, że o niczym państwo nie wiedzą — odpowiedział prezes Choi. — Pozwolenie na budowę wydał sam prezydent, więc-
— Słuchaj mieszczuchu, bo to chyba ty czegoś nie zrozumiałeś — odpowiedział mu wściekły przez tę mowę-trawę rolnik i zeskoczył ze swojego pojazdu. — Dajemy ci dwa dni na anulowanie budowy.
— Pan jest chyba niepoważny, wszystko jest już pisemnie zatwierdzone, a nawet przyznano nam dodatkowe środki na budowę.
— A pan chyba nigdy nie dostał widłami w dupę — zaśmiał się szyderczo Jeongguk.
— Radzę opuścić tę ziemię, bo nasz proboszcz ma już przygotowaną formułę klątwy wiecznej biegunki na każdą osobę, która bez zgody obecnych tu rolników rozpocznie jakiekolwiek prace przy degradacji gospodarstw — do rozmowy włączył się jeden z sołtysów Starych Motłochów, Eunhyuk.
Odkąd Jeon zszedł z kombajnu i podszedł do CEO, ten stracił trochę swojej wiecznej pewności siebie. Dotychczas ludzie się go obawiali, przez co też miał wśród nich posłuch. Właściwie nie znał sprzeciwu, a nawet kiedy podczas kolejnych budów ludzie zamieszkujący objęte nimi tereny strajkowali, to robili to na tyle nieudolnie, że wystarczyło pogrozić im sądem i szybko rezygnowali. Dla Siwona niepojęte było, że ci wieśniacy w ogóle się go nie boją, a nawet sami go tu wezwali.
— Jeśli nie wyprowadzą się państwo przed upływem wyznaczonego terminu, zmuszeni będziemy wkroczyć na drogę sądową — wyciągnął swoją kartę pułapkę.
— Przepraszam bardzo, ale studiowałem prawo i nie ma opcji, że dam panu grozić nam w ten sposób — obok Jeongguka znikąd wyrósł Jimin, którego słowo "sądową" przyciągnęło jak magnes. — Tak się składa, że wystosujemy petycję, dzięki której pańskie działania zostaną przerwane.
Biznesmen niezbyt przejął się jego słowami. Taką petycję musiałaby podpisać ogromna ilość osób, a łączna liczba mieszkańców okolicznych wiosek nie przekraczała pewnie nawet pięciuset.
— Tak... Życzę państwu powodzenia. Jutro zjawię się tutaj ponownie na dokładne zbadanie terenu — uśmiechnął się i powrócił do swojego bardzo drogiego auta.
Schowany wśród wieśniaków Taehyung prychnął wiedząc, że maszyny jego gospodarza były droższe i bardziej ekskluzywne. Odjeżdżające auto zakręciło i opuściło zasięg ich wzroku gazując. Nasz biznesmen zatrzymał się niedaleko w innej wiosce, której nie zagrażało niebezpieczeństwo autostradowe. Były tam dwie ulice na krzyż, więc na dobrą sprawę swojej nazwy nie posiadała, a co za tym idzie internetu także. Biedne dzieci mężczyzny omal nie umarły odcięte od swojego codziennego świata mediów społecznościowych, ale zajęły się mrocznymi hobby, jakim było przywoływanie kotów i psów z piekieł. Na szczęście nas wszystkich nie udawała im się ta praktyka, ale za to mieli zajęcie, a ich ojciec mógł spokojnie policzyć i wymierzyć gdzie dokładnie autostrada przejdzie przez te wioski, co się zbuntowały.
Pierwsza bitwa została wygrana, ale pozostała jeszcze wojna do zwyciężenia. Jeon podszedł do swojego chłopaka, dał mu buziaka w głowę i zaraz zabrał go do swojej maszyny, aby mogli wrócić do domu. Taehyung jeszcze kiwnął głową do Suho, aby ten wiedział, że nazajutrz nastanie dzień, w którym cały internet zawrze. Przez słabe połączenie musieli czekać większość dnia, aby na YouTube załadowały się filmiki, zupełnie jakby byli w sieci Orange, która nawet operując światłowodami nie potrafi dostarczyć szybkiego internetu. Story instagramera z tajemniczym "coming tomorrow" już zdążyło zaciekawić wszystkich jego fanów. Przynajmniej ono w miarę prędko się dodało na jego profil. Gdyby influencerzy mogli sprawdzić, to by wiedzieli, że na Twitterze imię Taehyunga trendowało jako numer 1, a jeszcze nie została zrzucona finałowa bomba. Youtuberzy także zawiadomili fanów na swoich kontach na Instagramie o oczekujących na nich ważnych informacjach. Oh drogi Wonho, internauci nie spodziewali się tego, co nadciągało.
*^*^*
Kiedy wybiła godzina 14:44, filmiki zostały udostępnione, tak samo jak zdjęcia wraz ze story na instagramie Taehyunga. Królowie koreańskiego internetu zmartwychstali po długim okresie ciszy. Ludzie nie mogli uwierzyć. Wszędzie podawano fragmenty z wspólnymi momentami Taehyunga i Sehuna, którzy po raz kolejny powiadomili o definitywnym końcu ich związku, ale i zjednoczeniu w walce o pewną zapomnianą przez Hanbina wieś. Nikt nie mógł tego zrozumieć ani przetworzyć. Taehyung i Sehun w jednym kadrze to jedno, ale Sehun i Suho? W internecie nastąpił koniec świata. W dosłownie parę minut filmik na którym byli w trójkę zdobył parę milionów odsłon, a petycja paręset tysięcy podpisów. Dziękować Wonho za fanów, którzy za ładny uśmiech swojego idola zrobią wszystko, nawet podpiszą się pod zatrzymaniem budowy autostrady.
Kiedy doradcy Siwona poinformowali go przez telefon o chaosie, jaki nastał przez młodych internetowych celebrytów, ten bardzo się zdenerwował. Nie mógł tego tak zostawić, w końcu jego kochana autostrada była zagrożona. Po ustaleniu strategii razem z partnerami biznesowymi, postanowił udać się jeszcze raz do Kokobop Village, ale już ze swoimi pracownikami, aby zacząć pracę. Jeśli zacznie przed zebraniem odpowiedniej liczby podpisów, wzruszy ramionami i tylko niewinnie powie, że jak zaczął, to musi skończyć.
Jednakże rolnicy nie mieli zamiaru poddać się tak łatwo. Niczym ekolodzy stanęli w łańcuchu przed znakiem informującym o wjeździe do wioski, a za nimi ponownie postawiono maszyny. Taehyung musiał stać parę metrów za tym wszystkim, bo Jeon nie chciał, aby coś mu się stało, jeśli dojdzie do wojny o Kokobop Village.
Siwon wysiadł z auta w asyście swoich mrocznych dzieci. Wokół nich zebrali się robotnicy z młotami i łopatami. Dwójka nastolatków wyglądała niemal identycznie w tych swoich czarnych włosach, ciemnym makijażu i z wąskimi oczami. Można by było ich spokojnie pomylić z lalkami, jakie kupują kolekcjonerzy. Dziewczyna miała na sobie czarny gorset, na który założyła koronkową bluzkę w tym samym kolorze, a jej krótka spódniczka przylegała ciasno do talii, aby przy biodrach rozłożyć się jak kwiat. Czarna dalia. Na nogach miała kozaki sięgające jej do kolan. Brat dziewczyny także postawił na kolor czarny, ale z dodatkami białego. Na białą koszulę założył skórzaną kurtkę oraz naszyjnik ze stokrotką. Spodnie przylegały ciasno do jego chudych nóg. Były pełne dziur, których tak bardzo nienawidzą babcie. Na stopach miał skórzane półbuty.
— Hyunjin, Yeji, widzicie tych biednych, naiwnych wieśniaków? Sądzą, że dadzą radę mi się sprzeciwić! — zaczął sarkastycznie Siwon, dodając do tego pełne pogardy gesty rękoma.
— Zaraz to ty się nie przeciwstawisz sraczce, jak rzucę na was klątwę! — odparł Min.
Nie tylko mieszkańcy Kokobop Village zebrali się w tym oporze. Każdy mieszkaniec z pozostałych wiosek dołączył. Można było zobaczyć braci gospodarza Duży Hit, rodzinę sołtysów ze Starych Motłochów i mniejsze rody od Łajdzi Shit. Nastała pewnego rodzaju wspólnota, mająca na celu ochronienie rolniczych domów przed pychą i ambicją korposzczura.
Nastolatkowie patrzyli jednak na to wszystko z beznamiętnym wyrazem twarzy, a ich spojrzenie mroziło krew żyłach. Nawet G-znachor unikał patrzenia im prosto w oczy, bo miał wrażenie, jakby kapitalizm mu zaglądał w komunistyczną duszę.
— Czy wraz z wioską zniknie ten zapach? — zapytała dziewczyna marszcząc mały nosek.
Miała przyjemny i delikatny głos. Jednak fakt, że wyszedł od takiej osoby sprawił, że wszyscy przełknęli ślinę i zrobili minimalny krok w tył, zupełnie jakby zobaczyli lalkę Annabelle.
— Tak, słoneczko moje kochane — odparł jej ojciec obejmując niższą od siebie córkę.
Normalnie ludzi może by rozczulił ten widok, ale tutaj stawka toczyła się o coś większego niż miłość ojcowska. Siwon uśmiechnął się tym swoim wkurzającym uśmieszkiem, ukazując dołeczki w policzkach. Jeon miał wielką ochotę rzucić prosto w nie widłami. Jednak najpierw musiał przepędzić resztę niewygodnego towarzystwa.
— Precz z kapitalistyczną hołotą! — zawołał G-znachor, a wszyscy się do niego dołączyli.
Łańcuch rolników zaczął swój pochód w stronę nowo przybyłych. CEO tylko kiwnął ręką, aby jego robotnicy także ruszyli ku zmierzającym na nich rolnikom. Scena jak z drugiej części Króla Lwa. Dwa stada idące na siebie i wiedzące, że będzie to walka do ostatniej pszenicy. W końcu nikt nie miał zamiaru odpuścić tej ziemi. Yoongi z Jisoo odmawiali modlitwę do Wonho i Hanbina, bo była to ich jedyna broń. Wyglądali jak paladyni, co przybyli siłą swoich słów obalić wszystkich wokół, zwłaszcza, że Min ponownie przywdział zbroję. Jeon idący na przodzie przypominał Taehyungowi Brada Pitta, kiedy ten grał Achillesa. Żałował tylko, że nie był ubrany jak on, wtedy to całe wydarzenie byłoby łatwiejsze do przełknięcia.
Obserwowanie idących wieśniaków było hipnotyzujące. Ci, którzy stali z tyłu trzymając pochodnie i widły, nie mogli oderwać od nich wzroku. W tym momencie Taehyung pojął siłę i majestat zjednoczonych, rolniczych mafii. Nawet Tzuyu mu się w tym momencie podobała; szła obok Jimina w zwolnionym tempie, niczym Pamela Anderson w Słonecznym Patrolu, a okulary na jej nosie błyszczały groźnie.
Influencer i stojący razem z nim Suho z Sehunem może wpatrywaliby się dalej w idących, ale wtedy spomiędzy tłumu wieśniaków wyjechała konno pewna postać, której nikt nie kojarzył i podążyła powoli za rolnikami. Był to zamaskowany mężczyzna w czarnym kapeluszu. Cały jego ubiór również był w kolorze czarnym, a na udach, umięśnionych nawet bardziej od tych Jeona, miał założone skórzane pasy. Przybysz był niesamowicie dobrze zbudowany. Przywodził na myśl niebiańskie muskuły świętego Wonho i biła od niego aura tajemniczości i czegoś nieziemskiego. Skojarzył się Taehyungowi z Zorro, ale w wersji z filmów dla dorosłych.
— Suho, kto to jest? G-znachor zapraszał jakiegoś znajomego modela z porno gazet? — szepnął influencer do stojącego obok niego youtubera.
— Nie mam pojęcia, pierwszy raz widzę chłopa na oczy — odparł zafascynowany Passivo.
Siwon ze swoimi dziećmi jednak nie wyglądali na przerażonych, że po stronie rolników były maszyny, a za nimi pojawił się gość ubrany jak kinky szermierz. Po chwili wszyscy zrozumieli dlaczego. Dosłownie parę sekund później można byłoby usłyszeć warkot silników, ale nie były to kombajny i traktory protestujących. Zza horyzontu pokazały się maszyny budownicze. Koparki, betoniarki, buldożery i dźwigi. Rolnicy zatrzymali się raptownie, bo tego nie przewidzieli. Rozbrzmiał głośny rozkaz wycofania się, a Jeon z innymi właścicielami kombajnów pobiegli do swoich maszyn. Wskoczyli do nich płynnie, ignorując zamaskowanego jeźdźca.
— PANOWIE I PANIE, POKAŻMY IM JAK TO ROBIMY W NASZYCH WSIACH! — zawołał Jeon, prowadząc ten straszliwy najazd.
Z innych kombajnów i traktorów rozbrzmiały głosy wtórujące temu zawołaniu.
Taehyung za grosz nie rozumiał, co tu się właśnie działo. Mieli postraszyć, porozmawiać, a nie prowadzić wojny na maszyny. Zastanawiał się co zrobić, bo nikt nie miał zamiaru zatrzymać tego szaleństwa. Złapał rękami swoje włosy i patrzył jak te wszystkie maszyny są coraz bliżej siebie, a wieśniacy z robotnikami już mają pokazać co potrafią robić z narzędziami, jakie dzierżyli w dłoniach.
Wtem zamaskowany mężczyzna machnął ręką, a z kierunku, w którym ją wyciągnął, na pole bitwy wybiegł pies. Czarny labrador rodziny Passivo okazał się gołębiem pokoju w tej sytuacji. Psiak znalazł się centralnie pośrodku tego wszystkiego i popatrzył na jednych i drugich. Hyunjin wytrzeszczył oczy i wrzasnął na cały głos.
— ZATRZYMAĆ WOJNĘ! — pobiegł między jadące maszyny.
Ten krzyk trochę zdezorientował ludzi, więc faktycznie się zatrzymali. Chłopak dobiegł do psa i osłonił go piersią przed maszynami swojego ojca. Siwon aż poczuł jak mu serce do gardła wskakuje.
— Nie ruszać się, jak coś zrobicie mojemu synowi, to wam polecę po wypłacie tak, że do pierwszego nie dotrwacie — zagroził, na co robotnicy od razu opuścili swoją broń.
— Synku, co ty robisz, wracaj tutaj! — zawołał po tym, jak jego robotnicy grzecznie się cofnęli.
— Nie tato! To jest zapewne dom tego pieska, a my nie możemy mu go odebrać — zawołał wręcz płaczliwie nastolatek.
Razem z siostrą może i byli delikatnie diaboliczni, ale zwierzęta kochali. Hyunjin zwłaszcza uwielbiał pieski, dlatego nie mógł pozwolić, aby jakiemuś działa się krzywda.
— Poza tym, kojarzy mi się z Seungminem — dodał, czochrając psiaka, który usiadł i pozwolił mu na pieszczoty. — Jest tak samo słodki!
— Że kto? — zapytał Siwon marszcząc brwi.
To było naprawdę za dużo wydarzeń jak na jego głowę.
— Jego chłopak tato, jakbyś bywał w domu, to byś widział, że przerywał rytuały przywoływania, bo Seungmin dzwonił bądź przyszedł — odpowiedziała Yeji, wyginając usta w niezadowoleniu.
Odkąd jej brat znalazł sobie ukochanego skupił się na nim, a nie na hobby, które pielęgnowali od dziecka, aby przerażać wszelakie nianie.
— Chłopak? Dobra, pogadamy o tym w domu — prezes przetarł palcami oczy i machnął ręką. — Hyunjin, chodź tutaj. Możesz zabrać ze sobą tego psa.
Chłopak zawahał się. Jeśli będzie mógł dać temu psu dom, to wtedy nie miałby problemu ze zniszczeniem tej wioski. Kiedy Siwon zobaczył, że jego syn przekonał się do takiego planu, uśmiechnął się złowieszczo. Był już tak bliski kontynuowania swoich działań. Niestety los chciał inaczej.
— Wara, to mój pies! Aries, do nogi — zawołał Jimin, a labrador posłusznie przybiegł do swojego jedynego pana.
Taehyung chciał się w tym momencie wtrącić, więc przecisnął się przez tłum i zatrzymane kombajny, aby wygłosić płomienną przemowę i wygonić niechcianych gości, ale przerwał mu drugi tego dnia krzyk.
— KIM TAEHYUNG, TO TY! — wrzasnęła Yeji i wyrwała się z ojcowskiego uścisku, aby podbiec do influencera.
Mężczyzna wzdrygnął się i odsunął od nadbiegającej dziewczyny. Przyłożył przedramiona do swojej klatki piersiowej, jakby to miało go uratować.
— Co ty tu robisz? Dlatego niczego nie dodajesz na instagrama? Wiesz jak tęskniłam? — mówiła podekscytowana Yeji.
Ta otoczka strasznej, prawie że opętanej dziewczyny prysła i zostawiła nastolatkę, która widzi swojego idola i niedowierza własnemu szczęściu.
— Wczoraj dodałem... Tęskniłaś? — dopytał.
Czuł, że właśnie dostali niepodważalną szansę, aby pozbyć się Super Buildings.
— Oczywiście! Kocham twoje outifty! Obejrzałam wszystkie filmiki u Sehuna, na których byłeś i inne wizyty u youtuberów! Jesteś moim senpai. Nie miałam internetu przez te dwa dni, dlatego nie widziałam twoich najnowszysch zdjęć, ale to nieważne bo mogę na ciebie popatrzeć na żywo i równie dobrze mogę jutro umrzeć — uśmiech na jej twarzy sprawił, że wyglądała bardzo uroczo, nawet pomimo słów, jakie wypowiedziała.
Tae pomyślał, że już gdzieś widział ten uśmiech.
— Czy twoją matką jest Ahn Sohee? — zapytał, mrużąc oczy.
— Tak! Skąd wiedziałeś? — nastolatka była podekscytowana, że jej idol coś o niej wie.
— Minąłem się z nią na jednej sesji — odparł, przypominając sobie kobietę, od której bił taki chłód, że zamrażalnik mógłby się powstydzić.
— Mama nic nie mówiła... — Yeji posmutniała, sądząc pewnie, że mogła go już wcześniej spotkać. — Ah, nieważne! Zrobisz sobie ze mną zdjęcie? — zapytała zaraz, chcąc zrekompensować sobie utraconą okazję.
Taehyung nie miał problemu ze zdjęciem, ale nie mógł tak łatwo dać jej tego, co chciała.
— Dobrze, ale twój ojciec nie może wybudować tu autostrady, to mój warunek.
Dziewczyna bez chwili namysłu odwróciła się w stronę swojego rodziciela.
— Tato, żadnej autostrady! Wracamy do domu, bo inaczej zadzwonię po mamę! — zagroziła, na powrót przyjmując swoją straszną aurę.
Siwon nie chciał się zgodzić, ale szczęście jego dzieci było najważniejsze (do tego bał się swojej żony, chociaż nie chciał się do tego przyznać). CEO westchnął ciężko i zgodził się wycofać. Machnął na pracowników, by wracali do domu.
Wrzask szczęścia rozbrzmiał po stronie rolników. Nawet Yeji zaklaskała, ale ona cieszyła się ze zdjęcia. Hyunjin natomiast poszedł robić zdjęcia z psem Jimina, aby móc później, kiedy dostanie gdzieś zasięg, wysłać je swojemu chłopakowi.
Tak, to właśnie pies i zdjęcie z Kim Taehyungiem uratowało Kokobop Village.
Ale może była to zasługa jeszcze kogoś innego? Zamaskowany jeździec jakby rozpłynął się w powietrzu, i nikt go już nigdy później nie widział.
*^*^*
Impreza, która została wyprawiona z okazji zwycięskiej bitwy, była największą, jaką wszystkie okoliczne wsie kiedykolwiek widziały. Alkohol lał się strumieniami, a muzyka grana przez chór Jacksona rozbrzmiewała tak głośno, że w Seulu można było ją usłyszeć. Tańcom nie było końca. Na drugi dzień mało kto mógł się poruszać z powodu silnych zakwasów. Nie dziwota, zabawa trwała do białego rana.
W trakcie świętowania jedynie Jeon nie był sobą. Patrzył na zajętego tańcem Taehyunga nieodgadnionym wzrokiem. Oczywiście kiedy ich spojrzenia się spotykały, gospodarz uśmiechał się jak gdyby nigdy nic, a zbyt pijany influencer nie zwracał uwagi na sztuczność tych uśmiechów. Coś tu śmierdziało, drodzy czytelnicy, i zapowiadało twarde lądowanie naszego samolotu miłości Taekooków.
Nazajutrz zamiast leczenia kaca, trzeba było pożegnać odjeżdżających z Kokobop Village. Sehun już wystarczająco długo zabawił we wsi i musiał wracać do domu EXO, zabierając ze sobą Chanyeola i Baekhyuna, którzy postanowili rozpocząć swój Seulski sen. Najbardziej szokującym było jednak dołączenie się Suho do tej wyprawy.
Jimin praktycznie zalewał się łzami, kiedy żegnał brata, niedoszłego szwagra i kuzyna. Kazał im dzwonić, pisać i przyjeżdżać jak najczęściej w odwiedziny. Suho zapewniał, że szybko wróci. Miał w zamiarze poobserwować ludzi w mieście, zebrać research i obsmarować następnych youtuberów w nowych filmikach. Można było przyrównać ten wyjazd do odkrycia nowej weny, ale Taehyung, który także przyszedł ich pożegnać, uważał, że on już ją znalazł w pewnym rudym i przygłupim youtuberze. Jednakże owieczka postanowiła nic na ten temat nie mówić i dać im czas na zrozumienie swoich uczuć. Biedny kamerzysta Ten wpakowywał ich rzeczy do bagażnika samochodu Sehuna i nie wierzył, że robi to wszystko za tak marne pieniądze.
— Dobrze, bitches! Oglądajcie filmiki jakie wypuścimy, myślę Tae, że ty i Jeon chętnie z tego skorzystacie — powiedział Baekhyun, uśmiechając się do niego porozumiewawczo i przytulając się do swojego wysokiego chłopaka.
Chanyeol poruszył brwiami, potwierdzając tym samym przeczucia Taehyunga, że ich kontent będzie cały czas demonetyzowany. Miał nadzieję, że jakoś uda im się zarobić, bo wszystko wszystkim, ale wiedzę na te tematy mieli sporą.
— Nie ma sprawy, a teraz już idźcie, bo rozmażę swój tusz do rzęs — odparł Taehyung, udając, że wyciera nieistniejące łzy.
Sehun uśmiechnął się i przytulił swojego byłego chłopaka na pożegnanie. Po chwili to samo zrobił Suho i para przyszłych influencerów.
Kiedy odjeżdżali, Jimin z Taehyungiem machali im, ignorując smutek, jaki się wkradł do ich serc. Byli tylko we dwójkę, bo reszta pożegnała wyjeżdżających na imprezie poprzedniego dnia, wiedząc, że do następnego wieczora nie będą w stanie się podnieść.
— Sądzisz, że Suho wróci? — zapytał Jimin.
Taehyung uśmiechnął się pod nosem.
— Sehun, ma wady, ale ma w sobie pewien czar, przez który śmiejesz się i chcesz z nim przebywać — odpowiedział enigmatycznie. — Poza tym, nikt inny nie dostarczy mu tyle materiału, co ten rudzielec.
Jedne rzeczy się kończą, a drugie zaczynają. Taehyung również miał zamiar otworzyć swój nowy etap życia.
*^*^*
Witajcie zagubione owieczki!
Z powodu rozpoczęcia przez Seok klasy maturalnej, nie jesteśmy w stanie pisać rozdziałów w tygodniu. Od teraz będziemy to robić w weekendy, a co za tym idzie, nie zdążymy ze sprawdzaniem ich i dopisywaniem ewentualnych fragmentów na poniedziałki. W związku z tym, następne rozdziały będą publikowane w piątki o godzinie 16:44. Kolejna aktualizacja będzie miała miejsce 18 września.
Do końca opowiadania zostało nam już tylko 4 części.
Do zobaczenia 18 września!
Wasze Kim, Seok i Jin
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top