18. Szkoła jazdy Namjin

(prawie 5 tysięcy słów, enjoy)

*^*^*

— Joonie, przyniósłbyś mi mohito, które zostawiłem na ladzie w kuchni? — zapytał słodko Seokjin, rozkładając się wygodnie na różowym szezlongu w rogu salonu.

— Oczywiście, książę, już lecę! — zawołał rozanielony parobek Jeona, po usłyszeniu zdrobnienia swojego imienia z ust crusha (a raczej prawie chłopaka).

Jak powiedział, tak zrobił i po chwili przyniósł modelowi jego upragniony napój.

— Ah! Dziękuję słodziaku — westchnął Jin i chwycił za dłoń blondyna, by go pogłaskać.

Taehyung przypatrywał się temu z jawnym zdegustowaniem. Odkąd wrócili z willi Passivo, jego przyjaciel i Joon spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Cieszył się, że jego silny i niezależny, influencerski brat znalazł własnego niewolnika... znaczy miłość swojego życia, jednak trzeba przyznać, że czuł się trochę (bardzo) zazdrosny. Bał się, że teraz model nie będzie poświęcał mu tyle czasu co wcześniej i przestanie on być jego ukochanym, bezmózgim Taesiem. Próbował pogadać o tym z Jeonem, który również nie był zadowolony z faktu, że Joon się opierdala w czyszczeniu obornika. Jednak po dłuższych naradach stwierdzili, że ta dwójka zadziwiająco dobrze się dobrała, niczym wiedziona przeznaczeniem z Wiedźmina. Tak naprawdę błogosławili im, niczym Yoongi plony Jeona w każdą niedzielę.

— Sądzę, że powinniśmy wybrać się do hipermarketu, żeby zrobić zakupy na Lany Poniedziałek — oznajmił Jeon, przerywając uroczą scenę namjinowskich czułości. — Trzeba urozmaicić menu, bo cały czas serwujemy alkohol z naszej gorzelni.

Wszyscy obecni spojrzeli po sobie i zgodnie przytaknęli, jako że każdy z nich miał w planach zakupy pewnych produktów.

— Cukiereczku, możemy w nim zakupić rowery na przejażdżkę po Kokobop Village! — powiedział entuzjastycznie Namjoon.

Jin lekko zmarkotniał słysząc jego słowa.

— Tylko, że ja... Nie potrafię jeździć. Według moich rodziców, rowerami jeździ proletariat, a nie tacy jak my... — wyznał cicho, czując nagłe zawstydzenie swoim brakiem umiejętności.

— No to ja cię nauczę! Sprzątać obornik nauczyłem cię w ekspresowym czasie, więc nauka jazdy na rowerze będzie jak upadek pana Jeona z kombajnu! Szybkie i nieskomplikowane.

Gospodarz chciał się obrazić i dać mu to do zrozumienia, ale jedno spojrzenie na Taehyunga, który pokręcił głową cmokając ostrzegająco, wystarczyło, aby zrezygnował z wsadzenia wideł w dupę Namjoonowi.

— Dobra, ruszcie swoje gejowskie dupy i jedziemy — powiedział Jeon i założył czerwoną czapkę z daszkiem.

Taehyung przekrzywił głowę w bok.

— No to w drogę! — zawołał rolnik biorąc Tae pod rękę.

Wszyscy załadowali się na najwspanialszy, królewski powóz z kolekcji Activo, zaprzężony w 6 najlepszych wierzchowców (poza Katie, której Kai nie pozwalał zabierać nikomu od incydentu z potrąceniem Taehyunga). Wyruszyli do najbliższego i ukochanego przez mieszkańców Kokobop Village hipermarketu Stonka (jedynego w okolicy), który mieścił się w tajemniczej dla influencera wiosce Duży Hit. Tae przez pół drogi domagał się atencji ze strony Jeona i Jina, ale pierwszy ignorował go, bo kierował powozem, a drugi dlatego, że był zajęty głaskaniem Namjoona. Wkrótce rozzłoszczony celebryta postanowił pooglądać samotnie widoki. Puścił sobie przygnębiającą piosenkę Taylor Swift — Haunted na iTunes (Jeongguk zdążył mu już dać kolejnego iPhone'a) i zaczął sobie wyobrażać, że jest bohaterem smutnego teledysku o influencerze porzuconym przez miłość swojego życia. 

Kiedy dojechali na miejsce, ich oczom ukazał się szyld "Stonka". Obok, na bilboardzie przytwierdzonym do ściany sklepu, było wypisane hasło reklamowe, które brzmiało ,,Jedyna taka, która pożera konkurencję". Taehyung sto razy bardziej wolał standardową "Biedronkę" niż jakiegoś sadystycznego owada, który zjada biedną kukurydzę i niszczy Jeonowi plony ziemniaków. Owad z logo "Biedronki" przynajmniej był w jakikolwiek sposób pożyteczny, w przeciwieństwie do tego niszczącego uprawy, upośledzonego chrząszcza. Kątem oka widział jak Jin krzywi się na widok sklepu. Jemu też nie podobał się się market, gdyż w logo nie było jego ulubionego koloru. Żółty był już dawno niemodny. 

— Jesteśmy na miejscu! — krzyknął rozradowany Jeon, kiedy zeskoczył z powozu. — Mój pszeniczny książę, chodź tu do mnie!

— Ja jestem królem tej wiochy, a nie żadnym księciem — warknął Kim, urażony brakiem atencji, jakiego zaznał podczas jazdy. — Idźmy wreszcie, na co czekacie?

Sam zeskoczył z pojazdu, mając w dupie całą wycieczkę.

— Wooah — zawołał, kiedy znalazł się w środku.

Tak dawno nie widział marketu, poza osiedlowym sklepikiem prowadzącym przez Heechula, który dorabiał u Jeona, że zachwycił się ogromem i różnorodnością znajdujących się na półkach produktów. Bo przecież Jeongguk musiał mieć nawet własny mini sklep na Wzgórzu Top, o wdzięcznej nazwie "Traktor Ora Pole". Kim nie wiedział, co jego chłopak miał na myśli, rejestrując u sołtysa tę nazwę, ale zdecydowanie przedawkował nowy trunek "Farmerski odjazd pasteryzowany".

— To co, idziemy na alkoholowy — oznajmił Namjoon, biorąc Jina pod rękę.

— Ale najpierw rowery, obiecałeś — model zrobił z ust podkówkę, a Tae udał za jego plecami, że wymiotuje.

On i Jeon byli słodcy, ale ta parka? To było nie do wytrzymania. Cukier przemieniał się w watę cukrową, której gwiazdor nienawidził najbardziej na świecie.

— Strutututu, ja mam rzeczy do kupienia, nara — odparł i cmoknął Jeona w policzek.

Oddalił się szybko od towarzystwa i skierował swoje kroki ku działowi higienicznemu. Musiał zdobyć pewną bardzo ważną rzecz. Tę upragnioną, potrzebną! Oh święty Wonho, zamknij oczy.

Szedł pewnie, aż do momentu, kiedy dotarł do celu. Wtedy nagle poczuł się jak na świeczniku. Każdy widział na co on patrzy i co chce kupić.

— Hmn, melonowe? A może bananowe? — zastanawiał się głośno, patrząc po półce z prezerwatywami.

Zerkał też na lubrykanty, chcąc wybrać najlepiej pasujący, aby stworzyć finezję smaków. Problem był jednak taki, że Taehyung nigdy nie używał taki rzeczy, więc nie wiedział, co jest dobre, a co nie. Nagle zawstydził się przeogromnie i rozglądnął wokół. Na dobrą sprawę w markecie było mało ludzi i mieli w dupie to, czy Tae kupował zestaw na seks z Jeonem, czy nie. Kiedy tak nasz influencer kontemplował, który smak wybrać i czy pani z alejki obok nie za bardzo przygląda się jego wyborom, za jego plecami pojawił się Jin.

— Oj kochanie, bananowa jest passe, lepiej weź wiśniową — mruknął, wskazując na leżącą obok prezerwatywę.

Taehyunga aż zmroziło na słowa przyjaciela.

— CO DO CHUJA ŚWIĘTEGO WONHO POWIEDZIAŁEŚ? — wydarł się na cały sklep. — Wiśniowe? Nawet nie wymawiaj tego obrzydliwego słowa! Banan dobra rzecz. Taki żółty i smaczny! A z lubrykantu wezmę... O, zieloną herbatę! Idealny, taki herbaciany, Jeon lubi herbatę — powiedział i wrzucił swój zakup do koszyka starszego.

Ten nawet nie skomentował. Jako dobry przyjaciel postanowił zapłacić za ten zapas, aby mieć pewność, że się zabezpieczą.

— Owieczko? — zawołał nagle Jeon niedaleko nich.

Taehyunga ponownie zmroziło. Szepnął do Jina, że ten go tutaj nie widział i niczym zawodowiec, unosząc wysoko łokcie i kolana, pobiegł do działu ze zdrową żywnością. Kiedy dotarł na miejsce, starał się opanować oddech, aby wyglądać jak najbardziej naturalnie kontemplując sałatę lodową i pekińską. Na jego szczęście Jeongguk zastał go, gdy oddech już miał unormowany.

— Tutaj jest moja zguba kochana. Trawkę sobie wybieramy na kolację? — zapytał gruchając do swojego żyta i życia.

Normalnie zastalibyśmy kolejny wielki monolog Taehyunga odnośnie tego, jak Jeon nie szanuje jego osoby i powinien wielbić błoto, po którym od jakiegoś czasu influencer stąpa, ale był tak przejęty tym, czy nie widział go wcześniej w tamtej alejce, że puścił ten su(c)hy żart mimo uszu.

— Tak, tak, trawka dla owieczek, ha ha — mruknął potakująco i odszedł jak model na wybiegu.

— Oh kochanie moje, nie obrażaj się, kupię ci tyle hektarów ile chcesz, aby się wypasać — dodał rolnik przytulając się do jego pleców.

Taehyung skłamałby, gdyby powiedział, że mu się to nie podobało. Kątem oka zauważył jak jego instagramerski brat zatrzymał się przy wystawie ze sprzętem rowerowym, jak i samymi pojazdami. Wraz z Namjoonem stali i wgapiali się w te szatańskie przedmioty, przez które Tae zaliczył upadek na targu.

— Ej, Jonnie! Weźmy ten! — krzyknął Jin pokazując na różowy rower z motywem High School Muscial. — Jest różowy, błyszczący i gra muzykę z filmu! Dodatkowo napisano tutaj, że jest przeznaczony dla początkujących! Zupełnie jakby jakieś umięśnione bóstwo zesłało go nam tutaj, wiedząc doskonale o moim świetnym guście.

— Faktycznie, święty Wonho musiał maczać w tym palce — mruknął Namjoon, z uśmiechem patrząc na modela. — Myślę, że możemy go wziąć. Nauczę cię jeździć.

— Serio? Moje ty Słońce obornika! — odparł Jin rzucając się w ramiona roześmianemu mężczyźnie.

Taehyung sam poczuł się niesamowicie zazdrosny i stwierdził, że tak być nie może i on sam namówi Jeongguka na kupno roweru. 

— Ggukie, kupimy rower, prooooszę? — Kim odwrócił się w stronę swojego rolnika, który przeglądał właśnie najnowszy numer "Głosu Kokobop Village".

Jeon na początku nie zareagował, tylko gniótł gazetę w rękach.

— Kurwa, Jimin został pasterzem i ma własne owce i barany — warknął zdenerwowany faktem, że jego wróg będzie hodował te słodkie zwierzątka.

— Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — Taehyung zmrużył oczy. — Poza tym, co w tym złego, że Jimin będzie hodował urocze owieczki?

— BO NAZWAŁ SWOJĄ ZAGRODĘ "TAESIE JIMINKA" — wrzasnął rolnik i już całkowicie rozdarł gazetę w pół.

— Dobra Jeon, ja i Minnie dalej się przyjaźnimy, weź ty się uspokój chłopie, bo zaraz znowu zagości tu Sodoma i Gomora i nas stąd wyrzucą — warknął Kim, wyrywając strzępki gazety z boskich dłoni Jeona. — Kupmy rowery!

Jeon tym razem spojrzał tam, gdzie pokazał mu Tae. Jego oczom ukazały się pojazdy z podrobionym motywem Louis Vitton.

— Chcesz rower? — zapytał głupio, drapiąc się po swoich lśniących włosach.

— Nie kurwa, twoją starą. Widzisz gdzieś tu swoją starą? — zapytał wkurzony instagramer.

— No faktycznie — mruknął Jeon zwieszajac głowę w dół.

— Dobra, wybaczę ci, ale kup mi ten kozacki rower, dobrze?

Jeon przytaknął i podszedł, aby zabrać pojazd. Kim tylko zbił piątkę sam ze sobą i ruszył za swoim ukochanym. Cieszył się, bo teraz będzie mógł pokazać Namjinom, jak zajebistą parę tworzy z Activo.

W dobrych nastrojach poszli do kasy, gdzie już czekali na nich Jin z Namjoonem w kilometrowej kolejce (nie wiadomo nawet kiedy wieśniaki się zjechały na zakupy). Istna czilera i utopia. Zadowolenie się wręcz z nich wylewało. Brakowało tylko tęczy i ćwierkających ptaszków. Tę piękną bańkę mydlaną przerwała jakaś kobieta dwie kasy dalej.

— DAEHWI, PATRZ! TA ŚWIECZKA PACHNIE JAK KREM NIVEA! POWĄCHAJ! — krzyczała ciemnowłosa azjatka.

— Słyszę Lisa, stoję obok — mruknął chłopak nie wierząc w swoją siostrę.

— Ale ona wygląda jak Nivea, takich rzeczy w Polszy nie robią! — kontynuowała nie ściszając głosu.

Taehyung chciał ją wyjaśnić, ale sam się zainteresował tą świeczką Nivea.

— Co? Świeczka pachnąca jak krem Nivea? — zapytał dziewczyny zdziwiony.

— Tak! I do tego na promocji! — zawołała ucieszona, że ktoś podziela jej zainteresowanie.

— Oh, to trzeba brać! Z promocji to jak za darmo! — dodał.

Jego towarzysze patrzyli na to z minami lekko obrzydzonymi, bo sami nienawidzili Nivea, a co dopiero świeczki o tym szatańskim zapachu.

— Panie Jeon, czy to nie Jisoo i Yoongi? — zapytał Namjoon, wskazując na dwie ubrane na czarno postacie przy kasie samoobsługowej.

Gospodarz oderwał wzrok od Taehyunga, rozmawiającego żywo z dziewczyną o jakiejś kolejnej zapachowej świeczce.

— Do stu kombajnów! To rzeczywiście oni! — odpowiedział parobkowi. — Yoongs, co ty tutaj robisz? — wydarł się bezceremonialnie do dwójki duchownych.

Yoongi podskoczył, jakby przestraszony, że ktoś go rozpoznał w tym miejscu. Razem z Jisoo odwrócili się powoli w kierunku, z którego dobiegł głos gospodarza. Na widok jego i towarzyszących mu osób, twarz Mina zrobiła się lekko czerwona, a po jego skroniach powoli spłynęło kilka kropel potu. Zagryzł wargę, poczekał dwie sekundy i odpowiedział na wołanie swojego przygłupiego, rolniczego przyjaciela.

— Oh, Jeon! Jakże miło cię tu widzieć, niech Wonho błogosławi twój każdy zaoszczędzony na promocji alkoholu grosz. Ja i Jisoo właśnie kupujemy wino, no wiesz, na msze — zaśmiał się nerwowo. — Kiedy robimy zakupy razem, to większy rabat się nalicza na karcie "Moja Stonka". Oszczędzanie to pierwszy stopień do nieba, tak powiedział Wonho.

— Yoongi, ja zawsze powtarzałem, że jesteś jebanym, czcigodnym geniuszem. Chodźcie do nas, skasujemy się razem, to zapłacimy nawet mniej! — zaproponował rolnik.

Księża uspokoili się zaraz i chętnie przystali na słowa Jeona. W końcu te pięćset mniej zapłaconych wonów mogło kiedyś uratować im życie! Z zadowoleniem podeszli do trzydziestych w kolejce do kasy mężczyzn i podali im swoje zakupy w postaci dwudziestu butelek półwytrawnego wina. Zdecydowanie woleli poczekać tę godzinę więcej, aby tylko nie musieć zapłacić pełnej ceny za swoje alkoholowe zakupy.

Czekanie przy kasie znudziło grupę, więc postanowili wyjść z niej i przejść na pasaż, zostawiając Jina z Namjoonem jako płacących za całość. Kiedy wychodzili, Yoongi sięgnął do półki znajdującej się nad kasową taśmą i dorzucił do alkoholu wazelinę, po czym razem z Jisoo poszli kupić sobie po kulce z niespodzianką w jednym z ustawionych na pasażu automatów. Taehyung natomiast zatrzymał się przed mechanicznym wozem policyjnym dla dzieci.

— Woo, ten radiowóz wygląda lepiej, niż ten wiejskiej policji — powiedział Kim przyglądając się z uwagą przedmiotowi.

— Oczywiście, bo te cacka ja sponsorowałem, nie to co ten stary grat, który Hwasa dostała od Passivo — odparł Jeon i wypiął dumnie pierś.

— Ah tak? Niby czemu miałbyś łożyć pieniądze na sprzęt dla gówniaków?

— Skąd wiesz, że nasze dziecko nie będzie z tego korzystać, hmm?

Taehyung nie wiedział, czy się przesłyszał. Właśnie pił sobie w spokoju soczek, gdy nagle po tych słowach wypluł zawartość swojej jamy ustnej prosto na stojących obok i zjadających sobie twarze ludzi. Dodatkowo usłyszał, jak ktoś też się opluł i krzyczał tylko: Alarm wiśniowy! Alarm wiśniowy!

— Udam, że tego nie usłyszałem — powiedział Kim nie patrząc na Jeona. Starszy nie musiał widzieć jego zaróżowionych policzków. — Schowaj te swoje dzikie fantazje, niewyżyty króliku.

Jeongguk zaśmiał się na te słowa.

— To chcesz się przejechać? — zapytał uśmiechając się zawiadacko.

— Jasne, że chcę! — zawołał celebryta i zapakował się do przymałego samochodu.

Rolnik wrzucił do automatu dukata z wizerunkiem źdźbła pszenicy i uruchomił maszynę. Kim rozsiadł się wygodnie. Na początku pomyślał, że jest rajdowcem z wypasioną bryką z wizerunkiem ośmiu gwiazdek na boku, jednak po chwili co innego wpadło mu do głowy.

Niestety jego dziewiczy umysł wytworzył obraz Jeona w mundurze policyjnym, co tylko uruchomiło lawinę innych, odważniejszych obrazów. Rolnikowi zdecydowanie byłoby do twarzy zarówno w tym uniformie (oh, jak dobrze opinałby on jego uda), jak i bez jego części, a Taehyunga zdecydowanie kręciła wizja Jeongguka z kajdankami przy pasie. Zwłaszcza zapinającego te kajdanki na szczupłych nadgarstkach Kima. Pomyślał też, że Jeonowi nie byłaby nawet potrzebna pałka teleskopowa, ponieważ miał własną, lepszą. Jego myśli pędziły w zawrotnym tempie, aż w końcu całkiem odleciał. Przejażdżka się skończyła, a Taehyung dalej siedział w tym radiowozie.

— Tae, dobrze się czujesz? Może ty masz chorobę lokomocyjną? — zapytał zmartwiony Jeon, kiedy jego chłopak spędził już trzecią minutę na wpatrywaniu się w kierownicę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

— Co? — influencer aż podskoczył na to pytanie i momentalnie doprowadził się do porządku, zawstydzony, że został przyłapany na fantazjowaniu w miejscu publicznym. — Nie mam żadnej choroby, jestem zdrowy jak koń ze stadniny Passivo, a teraz wracajmy.

Choć Jeongguk nie był usatysfakcjonowany tym porównaniem, przystanął na słowa influencera i wspólnie ruszyli do powozu zaparkowanego pod "Stonką". 

— Szybciej, wieśniary, musimy się przygotować na rowerowe love — zawołał do nich Jin, który razem z Namjoonem i ich zakupami usadowiony był już w bryczce.

Zanim wyruszyli, Yoongi z księdzem Jisoo przepakowali butelki wina do swoich markowych plecaków. Pożegnali grupę i odeszli do pogrzebowego samochodu Yoongiego.

Ostatecznie Seokjin zapłacił za wszystkich i nie dopominał się zwrotu pieniędzy, więc nikt mu ich nie oddał.

*^*^*

Nasza kochana parka po odstawieniu w willi zakupów, poszła szybko zjeść obiadek. W jego trakcie Kai podał Taehyungowi pod stołem tajemnicze papiery i mruknął, żeby ten sprawdził swój telefon. Pod pretekstem nagłego ataku biegunki Taehyung wybiegł z jadalni, aby sprawdzić, czy to co otrzymał, jest tym, o czym myśli. Nie mylił się, co oznaczało znaczące zmiany w życiu wioski. Zaraz potem wrócił jednak do stołu, bo co jak co, ale jedzonka nie wolno było marnować.

Po obiedzie Tae z Jeonggukiem przybyli na polanę na skraju gospodarstwa, gdzie rosła olbrzymia lipa. Umówili się tu z Jinem i Namjoonem, gdyż stąd niedaleko do Lasu Seme, w którym mieli ćwiczyć jazdę na rowerze. Drzewo majestatycznie stało pośrodku ślicznej polanki, rozpościerając swoje gałęzie i nadając najbliższemu otoczeniu upragnionego cienia przy tak wysokiej temperaturze. Jeon dumnie poklepał korę i spojrzał na swojego ukochanego.

— Widzisz to piękne drzewo? Mój praprapradziadek był poetą z Polski i gdy wiedział, że opuści swój kraj, aby przybyć tutaj, zabrał najbardziej ukochaną przez siebie rzecz - lipę, aby zasadzić ją tutaj i móc mieć cząstkę tego, co tak ukochał i muszę ci powiedzieć, że...

— Fajnie, fajnie, lipa, dziadek, Polska, ale wiesz Jeon, chuj mnie to obchodzi — burknął Taehyung trzymając rower.

Gdyby nie lęk, pewnie wysłuchałby ckliwej gadki ukochanego. Ostatecznie to Jeongguk był osobą, która nauczyła go słuchać innych ludzi. Influencer popatrzył na swój pojazd niepewnie. Pamiętał aż za dobrze swój upadek na targu. Jeon za to zamknął się urażony, bo on tutaj opowiada historię swojej rodziny, a Taehyung ma go gdzieś. Jednakże niezręczna cisza długo nie trwała, gdyż gospodarz nie mógł być długo zły na swoją ukochaną owieczkę.

— Taeś, to co, zaczynamy naukę? — zapytał młodszego, przytulając go od tyłu.

— GORĄCO! — krzyknął nagle gwiazdor, odsuwając ukochanego od siebie.

Ostentacyjnie powachlował się dłonią. Fakt, faktem, że pogoda nie była tego dnia zbyt miłościwa dla nikogo. Nawet święty Wonho porzucił swój godny czci strój dla świętych kąpielówek i okularów przeciwsłonecznych, dając idealny obraz swoich muskułów, które objawiły się na niebie w postaci przepięknych, kłębiastych chmur.

Jednak nie to zaprzątało teraz głowę influencera. Upał i nauka jazdy na rowerze były chwilowymi zmartwieniami, a on miał do wykonania pewną misję. W dodatku na tyle ważną, że zależał od niej pokój na tym wiejskim terenie.

— Jesteś dziś marudny — powiedział Jeongguk z wyrzutem.

— Ponieważ muszę ci wyznać coś bardzo ważnego.

W tym momencie Jeon się mocno wystraszył, gdyż zabrzmiało to bardzo poważnie. Dzień wcześniej powiedział Taehyungowi, że w końcu zaorał 365 hektarów. Czyżby Tae chciał go jednak po tym zostawić?

— Chcesz wrócić do Seulu, prawda?

— Co? Nie, słońce chyba przepaliło ci rotory w tym kombajnie zwanym twoim mózgiem — odparł instagramer. Nie mógłby go zostawić, przecież go kochał. — Chodzi o Jimina.

Jeon rozluźnił się i spiął ponownie, po usłyszeniu imienia najstarszego Passivo.

— Sam nie wiem co gorsze.

— Oj, przymknij się i mnie posłuchaj. Wszyscy dobrze wiemy, że myślisz, że to Passivo stoją za śmiercią twojego ojca. Ale ja wiem, że prawda jest inna, bo w dniu, kiedy ratowałeś mnie z Równiny Switch, zdobyłem dowody na to, że tak naprawdę Massivo stoją za tym incydentem.

— Nie sądz-

— Nie przerywaj, bo osobiście zniszczę heder w twoim nowiusieńkim Tribine T1000 — warknął Taehyung, na co Jeon zmalał i się zamknął. — Widziałem na własne oczy dokumenty oznaczone "TOP SECRET", które temu dowodzą. Ale jestem głupi i je zgubiłem, prawdopodobnie wtedy, gdy driftowałeś traktorem, a ty nie uwierzyłbyś mi na słowo. Więc porozmawiałem o tym z Jiminem, bo możesz w to też nie wierzyć, ale on chciał się z tobą pogodzić! I wiesz co? kiedy my byliśmy w sklepie, on i Kai wyruszyli na prawie że samobójczą misję zdobycia dowodów niewinności Passivo!

W tym momencie Tae sięgnął do kieszeni po swojego Iphone'a, aby pokazać mężczyźnie nagranie, które wysłał mu Kai.

LoKAI nagrywał z drona, jak Jimin wchodzi do willi Cherry Bomb pod pozorem sprzymierzenia się z nią przeciwko Jeonowi. Na filmie, który dron nagrywał zza okna, było jednak widoczne, że gdy tylko Tzuyu wyszła na chwilkę z komnaty, w której przyjęła Passivo, ten rzucił się do szuflad i szafek, jak niegdyś Tae. Wyszarpał z nich wszystkie podejrzane dokumenty, po czym wyciągnał zza pazuchy różową linę, przywiązał ją gdzieś w komnacie i spuścił się na niej przez okno. Wyglądał niczym prawdziwy, profesjonalny szpieg. Jeon patrzył na to wszystko z wytrzeszczem w oczach.

— Okej, jak widzę, ta różowa ladacznica bawi się w złodzieja, ale jaki to ma związek ze Starym Topem?

— A taki, że Jimin znalazł te dwie rzeczy w domu Tzuyu. — Taehyung podał swojemu chłopakowi dokument poświęcony planowi pozbycia się Taemina z pieczątką "BOTTOM SECRET" oraz zdjęcie starego Seunghyuna, ojca Jeona.

Oba zaplamione czerwoną cieczą.

— Myślę, że obaj dobrze wiemy, co to jest.

— Jest tylko jeden sposób, aby się przekonać — odparł Jeon i polizał fotografię. Niemal natychmiast splunął, a jego żołądek wywrócił się do góry nogami z obrzydzenia. — Wiśnie.

— Teraz mi wierzysz?

Przez chwilę rolnik nie był w stanie nic powiedzieć, bo ta sytuacja burzyła cały jego nienawistny wobec różu świat. W końcu jednak zdobył się na odwagę, by jakkolwiek zabrać głos.

— Nie mam wyjścia. Święty Wonho, najłaskawszy z łaskawych! Tyle straconych lat bez starego przyjaciela, czy mi to wybaczysz, Jiminnie? — zawołał, kryjąc twarz w dłoniach. Po jego policzkach spłynęło kilka łez. — Ale teraz, to naprawdę będę musiał sprawić, że ta pieprzona wiśniowa równina stanie się równa do kwadratu! Wyburzę ją doszczętnie, jak w kreatorze świata z the Sims! — krzyknął, przyjmując swoją zwykłą, obronną, dominujacą postawę.

— Chętnie ci pomogę, ale zarówno to jak i twoje przeproszenie się z Jiminem zostawmy na wieczór. Wciąż mamy randkę na rowerach — odparł spokojnie Taehyung i pogłaskał rolnika po twarzy, na co ten natychmiast się rozluźnił. — Poza tym moglibyśmy upiec mu przeprosinowy tort, znaczy Seokjin by mógł, bo ja nie umiem gotować.

— Cokolwiek rozkażesz, moja kwitnąca czeresienko.

Jeongguk nie był pewien, jak powinien się czuć po tym, kiedy cały jego światopogląd został zburzony. W tym momencie wiedział jedynie, że kocha influencera i że skoro dzięki niemu przestał żyć w błędzie, to warto go posłuchać. Nic nie dawało mu tyle szczęścia w życiu, co ten kapryśny, niezrównoważony, a jednocześnie delikatny i uroczy człowiek. Nawet kombajny! Dlatego uznał, że faktycznie najlepiej będzie wszystko sobie poukładać w głowie na tej podwójnej, rowerowej randce. Wypadałoby wymyślić słowa, dzięki którym pogodzi się oficjalnie ze swoim starym przyjacielem, którego przez kilka lat zmuszony był nienawidzić. Po tym co usłyszał, Jeon był pewien, że od teraz wszystko będzie zmierzać ku happy endowi. W końcu miał swoją piękną owieczkę, szansę na odzyskanie bliskiej mu osoby, ukaranie prawdziwych złoczyńców i najlepsze gospodarstwo we wsi.

Ale Jeongguk nie wiedział, że ta opowieść dopiero się rozkręcała, a proroctwo G-znachora miało się dopiero wypełnić.

Nie miał jednakże szansy, aby jeszcze pokontemplować, ponieważ usłyszeli głosy dobiegające zza drzew znajdujących się blisko drogi, którą tutaj przyszli.

— Namjoonie, nie mogę się doczekać kiedy kupimy ten rower dwusiodełkowy i będziemy razem jeździć. — To zdecydowanie był Jin. Taehyung na kilometr mógł wyczuć te słodkie zdrobnienia jakimi jego przyjaciel obdarzał swojego crusha.

— Tak, tylko najpierw musisz się nauczyć jeździć — zaśmiał się Kim. — Obiecuję Ci, że jak tylko się nauczysz, to razem pojedziemy wybrać ten najlepszy rower z sieciówki, który ma i tak już 6 tysięcy innych osób.

Taehyung spojrzał na Jeona, pokazując mu ruch dłonią, który znaczył, że zaraz zwymiotuje. Ten z kolei wzruszył ramionami.

— I jak, gotowi na zaznanie uczucia niewygodnego siodełka pod własną dupą? — zagaił Jeongguk, gdy spóźnialskie gołąbeczki pojawiły się na miejscu zbiórki.

Influencer spojrzał na niego krzywo.

— Jestem pewien, że będzie mnie bardziej boleć dupa, niż po najlepszym seksie — prychnął, patrząc wyzywająco na rolnika.

— Oj żebyś nie był tego taki pewi-

Niestety farmerowi nie było dane dokończyć myśli, gdyż Jin postanowił zignorować ich wspólne przekomarzania i pochwalić się nową zdobyczą.

— Patrz Taeś, jakie mamy fajne t-shirty — to mówiąc model ściągnął dotychczasową koszulkę i założył wściekle różową, z białym wyrazistym napisem "SZKOŁA JAZDY NAMJIN". — Zamówiłem w "Świecie Książki" i przysłali po dwóch dniach, nie to co w tym konkurencyjnym "Empiku", co olewa swoich stałych bywalców, a karta "Mój Empik" nigdy nie przyniosła żadnej satysfakcjonującej promocji dla kupujących.

Taehyung zmarszczył brwi, a jego usta wykrzywiły się w grymasie. Był zazdrosny o ten świetnej jakości ciuch, którego zdecydowanie nie ma połowa ludzkości. Jednak jedną rzecz musiał przyznać Jinowi, "Empik" nie liczył się z uczuciami innych. Fakt, mieli fajną literaturę, jednak kiedyś brał udział w ich konkursie i wykazał się niesamowitą kreatywnością, ale nie wygrał, a wręcz poczuł się opluty, gdyż jego dzieło było najlepsze, a jurorzy wybrali jakieś denne i nijakie prace. Od tamtej pory przyrzekli sobie z Seokjinem, że nigdy nie będą już wydawać swoich pieniędzy w tej księgarni.

— Chodź, idziemy — warknął Kim ciągnąc swojego chłopaka za rękę. — Będziemy lepsi.

To nie tak, że chciał rywalizować ze swoim przyjacielem, kto szybciej nauczy się jeździć. Znaczy... trochę chciał. Chodziło o to, że on zawsze był najlepszy i chciał pokazać, że oni też dadzą sobie radę. Otóż jak to bywa, przegrywom zawsze kłody pod nogi, wiatr w oczy i w chuj dupę* , więc wyszło niezupełnie tak, jak Tae to sobie zaplanował.

Skierowali się całą zgrają na polną drogę w Lesie Seme, która prowadziła od willi Jeona w głąb lasu. Namjoon, jak wzorowy nauczyciel, zamontował drewniany kijek w rowerze Jina i podarował mu kask z wizerunkiem Sharpay Evans. Dodatkowo pomógł mu się usadzić, ten natomiast sprezentował mu soczystego buziaka w policzek.

Było to bardzo pomocne, bo Jeongguk za to okazał się być beznadziejnym instruktorem. Olał wszystkie pomoce i wrzucił Taehyunga na głęboką wodę. A jako że Kim nie potrafił pływać, jak i też jeździć (naprawdę trafiał na beznadziejnych nauczycieli w swoim życiu), to ciągle się przewracał. Praktycznie co pięć minut lądował na ziemi, zdzierając sobie kolana. Ponieważ dzień wcześniej trochę padało, to zrobiło się błoto i byłoby grzechem, gdyby Tae nie wpadł w nie, i to w dodatku twarzą.

Namjoon i Jin pojechali dalej, gdyż model już sprawie opanował skręcanie i zmienianie przerzutek. Nie było przeciwskazań, żeby trochę przyspieszyli.

Jeongguk za to pochylał się nad biednym Taehyungiem i zanosił się śmiechem. Jego uległy mieszczuch, wyglądał bardzo zabawnie, gdy jego buzia była umorusana ziemią.

— Jeon, do jasnej, wiśniowej kurwy! — zawołał upodlony instagramer. — Jesteś do dupy bardziej, niż ten las!

— Oj owieczko — westchnął brunet, ocierając łzę z kącika oka.

— Nie umiesz w szkołę jazdy taekook! — wydarł się doprowadzony do szewskiej pasji Kim. — CHUJ CI W TĘ TWOJĄ DOMINUJĄCĄ DUPĘ, SŁYSZYSZ?

Jeon próbował pomóc mu wstać, jednak Kim odtrącił jego dłonie, mrucząc pod nosem, że sam się prędzej nauczy, niż pozwoli mu się dalej prowadzić.

— Sosenko, wydaje mi się jednak, że to ty jesteś na dole. Spójrz na mnie, moje nazwisko, status i Wzgórze mówią same za siebie. Wiesz, skoro jesteś taki napalony, to ja chęt-

— Jak tak dalej pójdzie, to możesz sobie pomarzyć. — Kim ponownie usadowił się na niewygodnym siodełku. — Poza tym, bez moich zajebistych gumek, to se możesz.

Jeongguk prychnął na to stwierdzenie, jednak zaraz oprzytomniał, a w głowie zabrzmiał mu alarm ostrzegawczy.

— Co? O jakich prezerwatywach mówisz? — zapytał, patrząc intensywnie w siedzącego na rowerze chłopaka.

Taehyung wytrzeszczył oczy. Zawsze musiał mówić za dużo. Jak na zawołanie ułożył stopy na pedałach i wypruł przed siebie. Nikt nigdy nie nauczył się tak szybko jeździć na tym szatańskim pojeździe. On po prostu musiał spierdolić przed Jeonem, bo zbytnio się zawstydził, a poza tym ten już zdążył go zdenerwować. I całą ckliwą scenę spod lipy, pies poszedł jebać.

Influencer śmigał na swoim wyczepistym rowerku tak szybko, że nawet Jeongguk nie był w stanie go dogonić. Oczywiście Taeś nie byłby sobą, gdyby nie postanowił przy okazji znowu zrobić rolnikowi na złość. Nie żeby był mściwy, broń Wonho. Stwierdził, że świetnym pomysłem będzie pożyczyć sobie jeden z luksusowych traktorów Jeona firmy Fendt i zajechać do Yoongiego na herbatkę. Gospodarz sam się o to prosił, ucząc instagramera jak prowadzić maszyny rolnicze.

Tae podjechał pod willę, jednak był już bardzo zmęczony, dlatego porzucił rower i postanowił pójść pod hangar Activo spokojnym spacerkiem. Nie zauważył jednak, że przez przypadek rozwiązała mu się sznurówka, przez co poleciał do przodu. W zwolnionym tempie widział przybliżający się do jego pięknej twarzy słup do uwiązywania koni. Pomyślał wtedy, że żyje w symulacji lub fanfiku wyjątkowo okrutnych autorek. Zacisnął mocno powieki. Mentalnie przygotowywał się na kolejne już podczas pobytu na wsi uderzenie w głowę, lecz... nie nastąpiło ono, gdyż złapały go silne, męskie ramiona.

Taehyung pomyślał, że w tym momencie może wybaczyć Jeonggukowi ich kłótnię sprzed paru minut, a nawet obdarować go słodkim (bez przesady, że namiętnym, po tym, jak go wkurwił) pocałunkiem, w nagrodę za uratowanie go od nieuchronnego przeznaczenia, jakim było uderzenie w pusty, influencerski łeb.

Kurczowo złapał się trzymających go w szczelnym objęciu bicepsów i powoli otworzył oczy, aby wypowiedzieć oszczędne słowa podziękowania, ale zamiast tego krzyknął:

— Sehun!?

Odgłos wrzasku usłyszał Jeongguk, który spanikowany biegł od kilku minut za swoją już nie złotowłosą pszenicą.

To, co zobaczył, przeorało mu serce.

Jego owieczka.

W ramionach.

Rudego prankstera.

*Tekst pochodzi z  ff "Granica funkcji"

*^*^*

Witajcie, zagubione owieczki!

Mamy nadzieję, że wybaczycie nam ten cliffhanger  XD

Jako że mamy już 15 tysięcy wyświetleń, postanowiłyśmy przygotować dla was kolejny special. Tym razem czeka nas Q&A z naszymi kochanymi bohaterami.

Zasady są proste. Poniżej znajduje się lista naszych cudownych, hektarowych kandydatów. Tylko czekają na wasze pytania! Wystarczy, że zaznaczycie ich imię i nazwisko i komentując zadacie pytanie postaci.

Wszyscy mieszkańcy Kokobop Village, i nie tylko, nie mogą się doczekać waszych pytań!

(Uwaga! Możecie pisać tyle komentarzy ile chcecie do dowolnych postaci! Pamiętajcie tylko, że nie wszystkie requesty mogą zostać użyte^^)

Nasi bohaterowie liczą na waszą kreatywność!

1. Jeon Activo Jeongguk

2. Kim Taehyung

3. Oh Sehun

4. Park Passivo Jimin

5. Lee Passivo Felix

6. Byun Passivo Baekhyun

7. Park Chanyeol

8. Kim Namjoon

9. Kim Seokjin

10. Jung Hoseok

11. Jackson Wang

12. Min Yoongi

13. Hong Jisoo

14. G-znachor

15. Wiejska policja

16. Kim Jeongin (Kai)

17. Seo Changbin

18. Park Leeteuk

19. Chou Massivo Tzuyu

20. Bracia NCT

21. Kim Passivo Suho

22. Heechul Kim

23. Listonosz Park

24. Święta Trójca Kim, Seok i Jin (czyli pytania do autorek!)

Kto będzie ciekawy, czy jego pytanie zostało zawarte w Q&A niech oczekuje, gdyż odpowiedzi pojawią po rozdziale 21.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top