14. Zeswitchowany celebryta

*^*^*

Taehyungowi ciężko było dojść do siebie po wyznaniu miłosnym, jakim uraczył go Jeon tamtego wieczoru na dożynkach. Był szczęśliwy i czuł się naprawdę kochany, ale z jakiegoś powodu nie mógł się zdobyć na podobną deklarację. Nie żeby nie czuł nic do gospodarza, ale miał wrażenie, że o czymś zapomniał, a to coś było bardzo ważne. Tylko co to do cholery było?

Odkąd wrócili do domu, Taehyunga niepokoiła tylko Tzuyu, która próbowała skłócić jego i Jeongguka, a także odciągnąć go od niego. Influencer poczuł się autentycznie zagrożony, jednak nie oznaczało to, że jego instynkt samozachowawczy działał prawidłowo, bo zdecydowanie tak nie było. Młody materialista wciąż bowiem myślał o biżuterii i ubraniach, które obiecała ma Cherry Bomb. Teraz już wiedział, że była ona złą i podłą jędzą, więc okradzenie jej nie wydawało mu się zbyt nieprzyzwoite. W końcu sama obiecała mu benefity, prawda? Więc Taehyung mógł do niej przyjść, udać, że odwali się od Jeona, zgarnąć fanty i spierdolić. Instagramer był przekonany, że to doskonały plan z zerowym poziomem zagrożenia. Czekał jedynie na dogodny moment jego realizacji, który wydarzył się dopiero tydzień po niezapomnianej wiejskiej imprezie.

Cały ten czas blondyn spędzał u boku zakochanego w nim po uszy Jeongguka, ucząc się rolniczego fachu. Sam nie wiedział, kiedy dotyk roślin przestał go drażnić, a praca fizyczna skończyła być przykrym elementem życia. Kiedy spędzał spokojne godziny z zapatrzonym w niego brunetem, wydawało mu się, że nawet zaczął to wszystko lubić: od jeżdżenia traktorem, po karmienie zwierzątek. Jednak wstręt do obornika dalej pozostał. Woń gnoju była aspektem nie do przebrnięcia. Zdarzały się też oczywiście drobne niesnaski powodowane uroczo-złośliwym charakterkiem Kima, ale większość tych dni była sielankowa. I było tak do dnia, w którym Jeon przegrał licytację kolekcjonerskiej wersji kombajnu, czyli fioletowego modelu Armata. Rolnik załamał się. Przecież zawsze mu się udawało, a teraz co? Jak on spojrzy Tae w oczy? Przecież był zajebistym farmerem, a taka rzecz mogła zaszkodzić jego reputacji.

— Moje życie nie ma sensu — mruczał pod nosem, bawiąc się butelką od nowego trunku z jego gorzelni. — I co teraz? Jak mogę nazywać siebie Jeonem? Stary Top byłby mi dupę przetrzepał za takie gałgaństwo.

Wziął kolejny łyk bimbru ,,Mocny depresjołamacz 69%". Miał nadzieję, że trunek ten uleczy jego duszę, która została zraniona przez debili z giełdy.

— Jeon, co ty odkurwiasz? — zapytał Taehyung zakładając ręce na piersi. Nie podobało mu się, że ten napakowany królik użala się nad sobą i robi to w tak wieśniacki sposób.

— Nie patrz na mnie, Tae. Nie jestem ciebie godzien — odparł starszy biorąc w dłoń butelkę i wlewając w siebie całą jej zawartość. — Odejdź, bo jeszcze na ciebie spłynie moja hańba.

— Aha? Ciebie to już naprawdę przeorało, na wylot — stwierdził Tae zabierając mu butelkę z dłoni.

Jeon warknął pod nosem, ale zaraz spod stołu wyjął następny alkohol. Tym razem był to ,,Bottom killer".

— Chyba sobie żartujesz. Wolisz pić niż mnie dotykać. Dobra, to ja sobie wcale nie ucieknę daleko stąd i wcale nie będziesz miał problemów na następny tydzień — warknął influencer.

Schlany Jeon oczywiście nie był w stanie zrozumieć sarkazmu, jakim go uraczyła jego miłość. Zamiast tego pomyślał, że to dobrze, że Taehyung postanowił nie sprawiać problemów i siedzieć grzecznie w posiadłości.

— Tak tak Tae, to bardzo ładnie — odpowiedział, zanim opadła mu głowa i zasnął na siedząco.

Kim nie mógł się powstrzymać, by nie podejść do Jeongguka i strzelić go w ten jego pusty łeb alkoholika. Niestety nic to nie dało, a jedyne, co usłyszał, to wymruczane pod nosem ,,tak, proszę jeszcze raz, tylko mocniej''. Taehyung wyrzucił ręce do góry w irytacji.

— A to spierdalaj — powiedział krótko.

Prawda była taka, że Tae właśnie postanowił przygotować się do ucieczki, a raczej wypadu, który planował już od dawna. Wreszcie znalazł się dogodny moment, by odwiedzić Tzuyu. Musiał tylko sprawdzić, jak reszta służby zapatruje się na jego wycieczkę. Na pierwszy ogień poszedł sprawdzić Namjoona. Na szczęście parobek jak zwykle miał tyle syzyfowej pracy w oborniku, że nie zauważyłby nawet gdyby wpadł do niego G-znachor przebrany za Świętego Mikołaja i zaczął tańczyć makarenę dosłownie przed jego nosem. Joon bardzo poważnie traktował swoje obowiązki, kiedy je wykonywał był niemalże w transie.

Następny w kolejce do sprawdzenia był Kai, którego Taehyung zastał w zagrodzie jego ulubionej klaczy, Katie, o którą ten dbał bardziej, niż o jakąkolwiek inną, żywą istotę. Bo komu innemu pracownik Jeona czesałby grzywę i zaplatał na niej warkoczyki, do których dokładałby kwiaty?

— Wiesz Katie, podoba mi się ktoś — mówił rozmarzony Kai do swej urodziwej przyjaciółki. — Jest niesamowicie piękny, słodki, no po prostu miód malina. Słodszy niż wata cukrowa, bardziej różowy od młodych prosiaczków.

Klacz trąciła go delikatnie nosem, zupełnie jakby zachęcała Kima do dalszego mówienia.

— O najwierniejsza, cóż ja ci mogę więcej rzec? Jestem pewien, że nie istnieje cudowniejsza osoba, on jest jak wschód słońca rozświetlający moje życie. Gdyby tylko było nam dane być razem...

Kiedy influencer usłyszał te słodkie do porzygu wyznania, poczuł nagłą potrzebę ponownego odwiedzenia Namjoona, aby zmyć z siebie tę odurzającą słodycz za pomocą obornikowych zapachów. Całe szczęście, że Jeon wcale nie mówił o nim w taki sposób, używając porównań homeryckich i wysublimowanych przymiotników! To przypomniało mu pewnym nieszczęśliwym związku. Taehyung pomyślał, że Changbin na pewno będzie chciał się spotkać z swoim ,,aniołkiem'' o którym pierdolił non stop, i aż dziwne, że Jeon był głuchy na te wyznania. W każdym razie postanowił się do niego udać. Całe szczęście Seo znajdował się koło garażu (w końcu był garażowym) i nie musiał go długo szukać.

— Binnie — zaśpiewał melodyjnie imię chłopaka, co oznaczało tylko jedno: mam do ciebie sprawę ty kmiocie jeden i masz je wykonać, bo inaczej już nigdy nie ujrzysz swojej ukochanej ciemności.

Changbin uniósł w zdziwieniu brew, przekładając sobie jakąś szmatę przez ramię.

— Tak? — zapytał, nie chcąc narażać się owieczce gospodarza.

— Mam sprawę w Równinie Switch i... Chciałbym się tam teraz znaleźć.

— Ale co ja mam z tym wspólnego? Przecież konie stoją wolne — odpowiedział mu nic nie rozumiejący Seo.

— Zawieź mnie tam po prostu, a ja dam ci łaskawie dzień wolny, żebyś mógł pojechać do swojej Julii. Jeonem się nie przejmuj, bo nawalony śpi w jadalni.

— Zaczynasz gadać z sensem — powiedział Binnie kiwając w zrozumieniu głową. — Dobra, ale morda w kubeł, bo on nas zabije. Znaczy mnie, bo ciebie nie tknie palcem.

— Ta. Właśnie się dzisiaj o tym przekonałem, że nie mnie dotknie — burknął Taehyung. — Jedziemy?

Changbin przytaknął i pomógł Taehyungowi wsiąść do pomarańczowego vana z logo Gorzelni Top. Kim poprzysiągł sobie, że wysadzi ten budynek z trunkami w cholerę. Nie będzie mu odbierał darmowego macania. Droga minęła im spokojnie. Trzeba przyznać, że influencer odnalazł wspólny język z Changbinem, który również nienawidził autorów książek, mang, czy też anime, którzy w chujowy sposób uśmiercali swoje postacie.

— I jak plany z Felixem? — zapytał Kim, chcąc raz w życiu zainteresować się drugą stroną w rozmowie.

— Ano wiesz — powiedział Changbin, okręcając kawałek włosów wokół palca, jak te wszystkie zjebane nastolatki. — Na pewno pójdziemy na piknik, zjemy coś dobrego, się poprzytulamy i będziemy całować, a może później...

— DOBRA, STARCZY, słodkie z was gołąbeczki, ale nie zapominaj, kto jest główną parą w tej historii — powiedział z przekąsem Tae. — Opanujcie swoje hormony, a nie się ciągle obmacujecie i całujecie. Tak się składa, że jestem specjalistą od spraw związków i znam się na tym i owym. To, że jestem uległy, nie znaczy, że dostaję w dupę, tak?

— A nie dostajesz?

— Dostaję, znaczy będę, ale to nie jest teraz ważne, Changbin. Najważniejsze, żeby Feluś miał głowę i był odważny, a nie był kluchą, co ciągle ucieka i się rumieni jak debil, tak.

— Och, rozumiem. Tae, ty to jesteś jednak mądry człowiek.

— Oczywiście, od zawsze wam to powtarzałem. A teraz leć do swojego ukochanego, bo skończysz gorzej jak Jeon i go porwiesz, a wiesz, tylko ja mogę być porwanym, bo to ja gram główne skrzypce, a nie Felek — odrzekł Tae, kiedy dojechali do celu.

Changbin przytulił na pożegnanie blondyna i odjechał. Fajnie, że Tae zapomniał mu powiedzieć, żeby po niego wrócił. Stanął dokładnie pod adresem, który otrzymał na kartce od Tzuyu i rozejrzał się uważnie. Jego influencerskim oczom ukazała się wielka willa w odcieniu bordowym. Była co najmniej trzypiętrowa, z kolumnami na froncie, które wzniesione zostały w stylu korynckim. Poza liśćmi akantu posiadały wiśniowe dodatki i doskonale komponowały się z resztą konstrukcji. Ktoś zbudował tę posiadłość tak, aby czuć było przepych i zapach wiśni od samego patrzenia, gdyż gdziekolwiek się nie spojrzało, przedstawione były właśnie te owoce lub chociaż rzeczy posiadające ich kolor. Uwagę Taehyunga przyciągnął znak postawiony jeszcze przed bramą, który zakazywał spożywania czereśni na całym terenie należącym do rodziny Massivo.

— Raz instagramerowi śmierć — stwierdził Tae głośno i poszedł w kierunku okazałych drzwi.

Zapukał trzy razy kołatką, a drzwi niemal natychmiast się otworzyły, zupełnie jakby oczekiwano jego przybycia. Stanął w nich jeden z braci NCT, Jaehyun.

— Witamy serdecznie w skromnych progach rodu Massivo! — przywitał blondyna i pozwolił mu wejść do środka.

Influencer niemalże od razu został zaatakowany przez najmłodszych braci NCT — Marka i Yutę, którzy uwiesili się jego nóg, błagając o wspólną zabawę. Taehyung kochał być w centrum uwagi, ale dzieci były dla niego niczym innym jak utrapieniem oraz konkurencją. Kiedy ludzie widzą dzieci, to patrzą tylko na nie, przez co nie patrzą na niego, a to równe z grzechem najcięższym, przewidzianym przez św. Wonho. Spojrzał na Jaehyuna prosząc go niemo o ratunek od tych gówniaków z piekła rodem.

— Ah, uwielbiają oglądać twojego instagrama, nic dziwnego, że tak cię entuzjastycznie witają! To jest Smark i Ziuta, tak zdrobniale do nich mówimy — powiedział starszy uśmiechając się i kompletnie nie mając w planach ratowania gościa.

Taehyung próbował odwzajemnić uśmiech i posłać go też młodym, którzy nadal jak koale przytulali się do jego nóg. Gówniaki, ale jednak fani. Pogłaskał chłopców po głowach, dosłownie jakby były tykającymi bombami (chociaż można powiedzieć, że nimi byli).

— Tak okazują czułość? — zapytał z nerwowym śmiechem.

Jaehyun przytaknął i ruszając z miejsca kazał iść za sobą. Od razu też zaczął opowieść o historii willi. Influencer trochę się zdekoncentrował. Coś tam ćwiczył na aerobiku, jodze, ale nie miał na tyle siły, aby taszczyć dzieciaki jak obciążniki na nogi.

— Dam wam przejechać się kombajnem Jeona, jeśli mnie puścicie — powiedział do nich konspiracyjnie.

Chłopcy niemal od razu się posłuchali, w końcu maszyny Jeona były bardzo docenianie we wsi. Kazali jeszcze sobie to obiecać, a następnie odbiegli w sobie tylko znanym kierunku. Influencer odetchnął z ulgą i szybko pobiegł za Jaehyunem, który już miał skręcać za róg. Kiedy się z nim zrównał, zobaczył najprawdziwszą salę tronową. Taehyung wybałuszył oczy niedowierzając. Jaehyun widząc jego minę uśmiechnął się dumnie.

— To jest tron, który należał do ojca, ale powiem ci tak na uszko, że ten, który ma w swojej komnacie Tzuyu, przebija go razy tysiąc — zwrócił się do influencera, a ostatnie zdanie wyszeptał, jakby zdradzał mu tajemnicę wagi państwowej.

Mężczyzna przytaknął mu głową, zachodząc w głowę jak to możliwe, że tak odmienne willie mogą znajdować się w jednej, tak samo popierniczonej wiosce. Kiedy dotarli do komnaty Tzuyu, znajdującej się dwa korytarze i jedną parę schodów dalej, Taehyung musiał przyznać, że dziewczyna miała gust. Bolało go niesamowicie, że jego bratnia dusza stylu jest takim szmateksem. Oczywiście cały pokój był utrzymany w kolorach czerwieni wiśni wraz z brązowymi dodatkami, a gdzieniegdzie złotymi elementami. Tron rodem wyjęty z baśni, miał bogate zdobienia i obramowania. Pełen był gałązek, z których zwisały wiśnie i delikatne kwiaty w kolorze bladoróżowym. Za tronem wisiał wielki portret Tzuyu niczym Temidy. Stała w pięknej czerwonej sukni balowej, trzymając wagę sprawiedliwości, ale bez zawiązanych oczu. Jej długie włosy pięknie falowały, a malarz uchwycił ich złotawe refleksy. Przy oknie natomiast stało popiersie dziedziczki. Taehyung pomyślał, że popiersia i portrety są jakąś tradycją w Kokobop Village, ale aby się co do tego całkiem przekonać, musiałby jeszcze zerknąć do domu rodziny Passivo.

Jaehyun kazał mu tu poczekać, a sam odszedł nie wiadomo gdzie. Niczym istny James Bond, influencer rzucił się do biurka, które stało obok popiersia. Ponownie zamienił się w znanego już czytelnikom Inspektora Tae. Jeśli nie ploteczki, to warto znaleźć trupa w szafie osoby, która chciała zniszczyć jego naprawdę dobrze zapowiadający się związek. Im dłużej grzebał, tym bardziej wątpił, że coś znajdzie. Nadzieja miała go już opuścić, kiedy zobaczył coś na samym dnie szuflady! TOP SECRET napisane na kopercie. Taehyung zastanowił się, czy to normalne, by chować takie rzeczy na wierzchu. Naprawdę trzeba nie mieć godności farmera, by zostawiać tak łatwo swoje sekrety. Drżącą ręką sięgnął po dokumenty. Gwiazdor nie spodziewał się wpaść na tak szokujące rewelacje. W dokumentach było napisane, że Operacja "Spine Breaker" zakończyła się sukcesem i Seunghyun Activo Jeon zginął.

— Czyli oni zabili starego Jeona? — zapytał sam siebie, czytając dokumenty, jakie znalazł. — Stary Top nie żyje przez nich? To nie jest wina Jimina Passivo i reszty braci?

Stałby tak i przeżywał, gdyby nie to, że nagle usłyszał stukot szpilek. Jego serce niemal wypadło z piersi. Wciąż miał w ręce dowody, i to wręcz niepodważalne, a panna wiśniowa wdowa od Gucci zbliżała się nieuchronnie. Dlatego Taehyung zrobił to, co w tej sytuacji mógł, czyli schował te bardzo ważne dokumenty do gaci i usiadł na jednym z foteli. Kiedy dziedziczka weszła do komnaty, zobaczyła swojego gościa, który nie mógł usiedzieć prosto, tylko dziwnie się kręcił.

— Taesiu, co ci jest? Niewygodne krzesło? — zapytała, pełna udawanego zmartwienia.

— Co? Nie nie! Mam tak, że muszę się ukokosić, jak kura! Wiesz? Ha ha ha — powiedział niepewnym głosem, który spróbował zatuszować śmiechem, przez co jego wypowiedź wypadła dosyć słabo.

Niestety mógłby brać lekcje aktorstwa od Tzuyu, bo ta panna nie wychodziła z roli. Na jej twarz wpłynął wyraz troski i złapała za rękę Taehyunga.

— Oh, biedactwo ty moje, wiem, że przez Jeona musisz czuć się bardzo niekomfortowo. Rozumiem to! Ale spokojnie, pomogę ci uciec, i będziesz już mógł spokojnie żyć sobie w Seulu albo w jakiejś mogi.. Znaczy się magicznej, uroczej, zupełnie bezpiecznej rezydencji.

Taehyung spojrzał na nią tym razem inaczej. Ta cała fasada złamała się w jego oczach, tym razem już widział rozbawienie w oczach kobiety. Chciała grać w ten typ gry? To będzie to miała, w końcu w tym pomieszczeniu to influencer był jedyną prawdziwą divą i dobrze znał takie baby jak ona.

— Spokojnie, mówisz? Pewnie masz rację, w końcu Jeon to niezły wrzód na dupie. — Uśmiechnął się do niej życzliwie.

Fakt, aktorem dobrym nie był, ale w takich rozgrywkach był mistrzem.

— Prawda? To co, kochaneczku, chodźmy ci wybrać Gucci na wyjazd? — pociągnęła go delikatnie za rękę, aby wstał.

Mężczyzna bez sprzeciwu podążył za nią. Niby się uśmiechał, ale w głowie już wybierał drogę ucieczki. Plan idealny właśnie się tworzył, ale cóż, to Kim Taehyung go stworzył mimo wszystko.

— Powiedz mi, czy Ggukie mówił ci coś o naszych zaręczynach po dożynkach? — zapytała niby obojętnie.

Taehyung dostał wkurwu, słysząc zdrobnienie swojego ukochanego, a następna część pytania już kompletnie go rozsierdziła. Cały jego plan, aby być savage bitch z pokerową twarzą nic nie dał. Powiedział pass.

— Nie, ale mówił mi o swoim ojcu, który nie żyje, ty JEBANA ZABÓJCZYNI TOPA — wydarł się, odrzucając bluzkę Gucci na podłogę.

Nikt oprócz niego nie miał prawa nazywać Jeona Ggukim. On posiadał monopol i chuja go obchodziły formalności, Tzuyu mogła być domniemaną narzeczoną, ale on będzie mężem. Kobieta spojrzała na niego zszokowana, że ten zna ich sekret. Tae zakrył dłonią usta, niedowierzając, że wypaplał tajemnicę, którą nosił w majtkach.

— Oh, więc się dowiedziałeś? — zapytała uśmiechając się diabelnie. — Teraz nie mogę ci pozwolić wyjść stąd żywemu, staniesz się nawozem dla naszych wiśni!

Jej krzyk było słychać w całej willi. Taehyung wiedział, że musi się stąd wydostać, bo inaczej faktycznie stanie się nawozem.

— Jeon mnie uratuje! Wiśnie to antyseks, a nie afrodyzjak, ty głupia wieśniaro!

Chłop sobie właśnie wykopał wiśniowy grób. Nie mówi się takich rzeczy przy sadownikach wiśni. Rzucił się w stronę wyjścia, czując zbliżające się widmo śmierci. Na szczęście już potrafił całkiem nieźle biegać, opanował tę umiejętność, kiedy spierniczał przed zaborczym rolnikiem. Dziewczyna wrzasnęła, aby go złapać, ale na szczęście bracia, którzy jakoś za bardzo nie zwracali uwagi na swoją siostrę, zignorowali jej krzyki, co dało influencerowi czas na ucieczkę. Kiedy udało mu się wybiec na zewnątrz, oczywiście wywalił się niczym baletnica o dwóch lewych nogach. W tym czasie także dało się usłyszeć cierpiętnicze głosy braci NCT, którzy niechętnie, ale ruszyli, aby złapać ich byłego gościa. Natomiast od strony ogrodów szli ludzie wykrzykujący "BĘDZIE TEGO!". Taehyung nie wiedział, czy to idą po niego, czy jaki chuj, ale sytuacja nie zapowiadała się kolorowo. Czyżby to był koniec przygód farmera i owieczki, a początek farmera i nawozu do wiśni?

Otóż nie. Jeon, jak najprawdziwszy rolniczy rycerz, przyjechał po niego na swoim czerwonym jak krew traktorze. Na boku pojazdu widniał w graficznym stylu napisany tekst "CH.W.D.P", co oznaczało ,,Chuj W Dupę Passivo". Gospodarz widząc jak jego owieczka leży na gruncie, cała w kurzu, a wściekły tłum się do niej zbliża, wiedział, że jest źle. Podjechał do Tae niczym rajdowiec, złapał go za fraki i szybko posadził przy sobie na traktorze. Już miał odjechać, kiedy z domu wybiegła Tzuyu.

— Jeon! — zawołała mordując przy okazji jego owieczkę wzrokiem.

Taehyung, będąc bardzo dojrzałym, pokazał jej język i wtulił się w ciało Jeona.

— Mamy wziąć ślub, co ty robisz? — warknęła nie zwracając uwagi, że jednak ten tłum to do niej pukał, a nie do Taehyunga. — Twój ojciec chciał, aby się to wydarzyło, czy jesteś pewny, że możesz zniszczyć jego ostatnią wolę? Hmn? — darła się wniebogłosy.

Wszyscy ludzie z widłami aż się zatrzymali, bo uszy wysiadały. Jeon natomiast zacisnął zęby, wkurwiony, bo nie mógł zaprzeczyć. Taehyung spojrzał na niego smutno, bo trochę oczekiwał po cichu, że jednak każe się jej cmoknąć w nos. Gospodarz potarł jego kolano chcąc dać mu do zrozumienia, że wszystko będzie dobrze.

— Jak ty możesz chcieć złamać wolę ojca dla tego pożal się Wonho mieszczucha? Przecież on nawet nie wygląda dobrze! Widzisz te wory pod oczami? Te nieułożone włosy? — trajkotała tak i krzyczała, a Jeonowi żyłka pulsowała na czole.

Nikt nie będzie oczerniać jego owieczki.

— Jeśli mówimy o wyglądzie, to ty do gadania dużo nie masz, bo serio dziewczyno, ale czasem spójrz w lustro, to nie wymaga dużo zachodu. A teraz masz go przeprosić, lampucero od wiśni — warknął gospodarz, czując, że zaraz zrówna Równinę Switch z ziemią.

— Przeprosić? Za co? Prawdę? Widocznie twój gust poszedł się jebać wraz z owcami! Mam w dupie jego uczucia wiesz? Liczą się tylko hajs i hektary! — odpyskowała rzucając w niego wiśniami na znak swojego zdenerwowania.

Jeon nie mógł tego tak zostawić. Dostał podwójnego wkurwienia. Po pierwsze, ta głupia blachara śmiała obrazić jego słoneczko, a po drugie rzuciła tym szatańskim owocem w jego drugi skarb. Zaraz już wbił odpowiednie biegi i ruszył. Jako że jeżdżenie traktorem opanował do perfekcji, to zrobienie driftu było dla niego proste jak jebanie (jakby miał o tym pojęcie). Swoim manewrem sprawił, że śliczna sukienka Tzuyu została zabrudzona błotem, które znajdowało się akurat tuż przed nią. Następnie razem z Taehyungiem prędko odjechali w stronę Wzgórza Top, czując zwycięstwo.

— Ja się zemszczę, Jeon! Poczujesz jak uczucie kobiety może zranić! Twoja owieczka straci wszystkie loczki i wtedy będziesz wiedział, co to znaczy ból! PRZEMIELĘ GO LEPIEJ NIŻ GLEBOGRYZARKA! — krzyczała Cherry Bomb aż jej się gardło zdarło.

Taehyung nawet jej nie słuchał, ponieważ miał niezbite dowody, dzięki którym dziewczyna pójdzie za kraty na dłuuugi czas. Po chwili jazdy Tae już chciał rozpocząć temat ojca Jeona, ale kiedy sięgnął do majtek, tam nic nie było.

— Coś się stało, owieczko? — zapytał Jeon, czując jak Taehyung się od niego odsuwa.

— Co? No nic, uwierają mnie majtki. Wiesz, jedziesz too fast. — Odparł influencer szybko.

I tak oto Kim Taehyung stracił wszystkie dowody niewinności Passivo. Owieczce zawsze gospodarz w oczy. 

*^*^*


Witajcie zagubione owieczki!

Dziś trochę krótszy rozdział, ale mamy nadzieję, że się wam podobał. Pamiętajcie, następny już za tydzień, jak zwykle o 14:44!

Zapraszamy was na nasze wspólne konto, czyli KSJ_HolyTrinity

Będą się na nim pojawiać fanfiki z innych gatunków, możecie spodziewać się w szczególności angstów. Na profilu Jin będą publikowane jedynie cracki. Wiecie, jak już ma memiczne i zjebane konto, to takie będzie do końca XD 

O wszelkich nowych publikacjach będziemy informować was od razu, a tymczasem, jako że już jesteśmy po sesji, to życzymy wam przyjemnych i bezpiecznych wakacji!

Wasze Kim, Seok i Jin

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top