11. Końskie zaloty
*^*^*
Po sytuacji na sianie Taehyung robił wszystko, aby unikać gospodarza, który z kolei postanowił dać przestrzeń swojej owieczce i skupić się na trenowaniu ujeżdżania, gdyż nie miał w nim takiego doświadczenia, jak Jimin (bracia z Bottom mieli pewną wprawę w tych sprawach). W ciągu dwóch dni, które minęły od wyzwania Jeona na pojedynek, mężczyźni mijali się bez szans na spotkanie na najbliższym zakręcie. Taehyung nie wiedział, co się dzieje z rolnikiem i z jednej strony pasowała mu taka sytuacja, a z drugiej chciał go okrzyczeć za pocałunek na stogu. W końcu jego cenne usta były na wagę złota, niedostępne dla jakichś pospolitych, farmerskich warg. Gospodarz mógł sobie mieć te swoje absy, umięśnione ramionka, ale to nie usprawiedliwiało jego niecnego zachowania! Pokój Taehyunga stał się pewnego rodzaju fortecą, do której dostęp mieli tylko doręczyciele jedzenia i Namjoon, który przychodził dotrzymywać mu towarzystwa na swojej przerwie. Właśnie trwała jedna z takich chwil wolnych od pracy, dlatego parobek siedział wraz z gwiazdką u niej w pokoju i wspólnie jedli obiad przy stoliku. Spożywanie kotletów schabowych przebiegało im w ciszy, jednak ciekawska owieczka w końcu zadała nurtujące ją pytanie.
— Czy Jeon zginie w tym pojedynku? — zapytał Tae siląc się na obojętny ton.
— Co? Dlaczego miałby? Musiałby się chyba postarać — odparł zdziwiony Namjoon.
Taehyung zmarszczył brwi przetwarzając otrzymaną informację. Czyli pogrzebał farmera w myślach, a jego życie nawet nie było zagrożone? Jeśli on sam był Heleną, a Jeongguk miał być Parysem, to rolnik powinien umrzeć, aby go zatrzymać u swojego boku! Influencer zacisnął szczękę wraz z pięścią, w której trzymał widelec z nabitym kotletem.
— Czyli... — zaczął powoli, czując narastającą złość. — On nie zginie, tak? A ja w tym wszystkim jestem jakimś jebanym trofeum?
— No nie zginie, przecież ci powiedziałem — powiedział parobek, jak ojciec dziecka, które nie rozumie, dlaczego dwa plus dwa to cztery. — Trofeum? No można cię tak nazwać, skoro Passivo jako swoją wygraną zażądał twojego przeniesienia do ich domu.
Taehyunga po prostu zatkało i wpatrywał się tępo w jedzącego jak gdyby nigdy nic Namjoona. Bycie Heleną przestawało mu się podobać, kiedy coraz bardziej docierało do niego, że został potraktowany w tym wszystkim jak jakiś przedmiot, o który pokłóciło się dwóch chłopów na bazarku. Przecież był porządnym influencerem! To on mówił ludziom co powinni robić, co jeść, co ubrać. W takim razie to on powinien zadecydować, czy mogą się o niego bić!
— A co robi Jeon? — dopytywał Taehyung, kontrolując swój wybuch, aby jego najbardziej bolesne efekty odczuł właśnie wcześniej wspomniany.
— Nie wiem, pewnie ćwiczy swoje wspaniałe umiejętności! — powiedział jego rozmówca, pewien swoich słów równie bardzo, co tego, że ksiądz pije wino na każdej mszy.
W momencie kiedy Namjoon wypowiadał te słowa, do pokoju Taehyunga wszedł Kai.
— Ej Nam, gdzie są jakieś tabletki na uspokojenie, bo Jeongguk zaraz nam rozpierniczy chatę swoimi wybuchami histerii? — zawołał rozglądając się, jakby to właśnie w tym pokoju miały znajdować się rzeczone medykamenty.
Gwiazdka uniosła brew spoglądając na parobka. Nie wierzyła, że ten rolniczy sługus chciał ją okłamać. Kai, nawet nie zauważając w jakiej sytuacji postawił Namjoona, nadal krążył po pokoju.
— Nie wiem Kai, idź do znachora. On ma najlepszy towar — odparł do niego mężczyzna starając się uniknąć spojrzenia Taehyunga.
— Ej, niegłupi pomysł, może jego ziółka jakoś przemienią jazdę gospodarza na miarę Orlanda Blooma w Troi! - krzyknął zielonowłosy i tyle go widzieli.
— Wspaniałe umiejętności, hmnn? — zapytał z ironią Taehyung.
Nam westchnął i odłożył sztućce.
— Dobra, Jimin jest wspaniałym jeźdźcem i ujeżdża jak nikt inny, czego niestety nie można powiedzieć o Jeonie, nawet jeżeli też nie jest najgorszy — mruknął niechętnie. — Boi się, że cię straci.
Taehyung prychnął głośno, zakładając ręce na piersi.
— No cóż, może gdyby tak nie darł kotów z Passivo, to by do tego nie doszło.
— Drzeć koty? Ty nie rozumiesz o co tu chodzi! — zawołał przerzucacz gnoju uderzając w stół.
Influencer aż podskoczył na krześle. Nie sądził, że Namjoon potrafi się zdenerwować. Nie spodziewał się takiego wybuchu złości ze strony przyjaciela Jeona. Joon był zazwyczaj spokojny, a teraz naprawdę coś go poruszyło. Tae stwierdził, że coś mu to śmierdzi i musi dowiedzieć się prawdy.
— To mnie oświeć? — burknął niezadowolony influencer. Nie podobał mu się sposób, w jaki Kim się do niego zwrócił.
— Oczywiście. To będzie opowieść o wieloletniej przyjaźni, tragedii oraz zdradzie, jaka podzieliła dwa zżyte ze sobą rody — powiedział Namjoon uroczyście, jakby przygotowywał się do popisu oratorskiego. — Ekhm, ekhm — oczyścił gardło, aby w pełni przygotować się do mowy, jaką miał zamiar wygłosić.
Kim rozsiadł się wygodnie na krześle, marszcząc przy tym brwi. Wydawało mu się to dziwne, bo nienawiść Jeona do farbowanych włosów wyglądała wręcz na wrodzoną. Słyszał co prawda od rolnika coś o stracie ojca przez ród z Doliny Bottom, ale to była jedyna informacja, jaką posiadał na ten temat. Nie zamierzał więc niczego dodawać, tylko raz w życiu posłuchać, co ten farmerski człowiek ma do powiedzenia.
— Żyto, pszenica, ziemniaki, kukurydza. W dawnych czasach, dwa rody żyły ze sobą w przyjaźni i pokoju. Jednak kiedy jeden z członków rodziny Passivo zaatakował, wszystko się zmieniło — parobek zaczął wywód, a Taehyung nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już gdzieś słyszał podobną historię. — To, co ci powiedziałem o topach i bottomach zaraz po twoim przybyciu, nie było do końca prawdą. W dużym skrócie, w rzeczywistości Activo i Passivo od zawsze byli przyjaciółmi, a już szczególnie zżyci byli ojcowie pana Jeona oraz Jimina, czyli Seunghyun, zwany również Starym Topem, oraz Taemin. Ja sam, na własne oczy widziałem na strychu zdjęcia młodego pana Jeona z Jiminem, na którym budowali lepianki z łajna! Ale te czasy dawno już minęły.
Taehyung był żywo poruszony i zainteresowany. Dotychczas myślał, że dobre dramy miały miejsce jedynie we Wspaniałym Stuleciu czy Koronie Królów (od biedy w Modzie na sukces), ale właśnie miał okazję do wysłuchania opowieści o równie zajmujących intrygach.
— Więc co się stało?
— Passivo podarowali Staremu Topowi klacz, która nazywała się Spine Breaker. Podczas pierwszego wyścigu, kiedy na niej wyruszył zdarzył się wypadek... Klacz oszalała, zaczęła wierzgać i się buntować, skończyło się na tym, że Top złamał kręgosłup i zmarł. Pan Jeongguk się załamał. Na linii ostrzału pojawiła się rodzina Passivo, gdyż to właśnie oni jako ostatni zajmowali się koniem.
Tae zakrył usta ze zdziwienia. To wszystko było takie niewiarygodne i straszne! Nie wiedział, że Jeon stracił kogoś bliskiego w tak podejrzany sposób...
— Co było dalej? — dopytał, ponieważ ta historia z pewnością miała głębsze dno.
— Znienawidził tę rodzinę, bo był pewien, że odebrała mu ojca. Niedługo później miały miejsce pamiętne dożynki, na których odbyła się wojna rolniczych mafii. Zginął wtedy Taemin, a pan Jeon został ciężko ranny. Od tamtego momentu z kolei młody Passivo znienawidził rodzinę Activo. Był pewny, że pan Jeongguk to wszystko zorganizował z zemsty, aby Taemin został zabity.
Tae nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy raz Joon był taki poważny. Zaniemówił.
— I tak oto rodziny Activo i Passivo poróżniły się. Konflikt trwa do dziś. To wszystko miało miejsce 5 lat temu... Dawniej byli wręcz dopasowani. Rodzina Activo zawsze była tą dominującą, i to ona pomagała rodzinie Passivo, natomiast ta druga zawsze rozwiązywała konflikty i doradzała nam, ludziom ze Wzgórza Top. Harmonia była zachowana, a teraz wszystko legło w gruzach i głowy rodziny Jeon i Park są w stanie się pokłócić się o wszystko, nawet o plastikowe grabie.
Instagramer pomyślał, że to nie było w stylu Jeongguka, aby zabijać jakiegoś starego pryka. Może i znał Jeona krótko, jednak zauważył, że jest to pełen energii człowiek o sarnich oczach i z wielką miłością w serduszku. Mimo że nie bardzo chciał się do tego przyznać, to jednak naprawdę go polubił, a farmer sprawiał, że jego głupie, instagramerskie serce uderzało zdecydowanie zbyt szybko, kiedy ten był w pobliżu.
— Ah, teraz rozumiem dlaczego Jeon ma ból dupy do rodziny Passivo, jednak to wszystko mi zdecydowanie cuchnie, gorzej niż twój obornik.
— Ale od mojego obornika, to ty się odstosunkuj - zaśmiał się Namjoon. — Ja nie wnikam w ten konflikt, przybyłem tu już dwa lata po nim. Pan Jeon wychował mnie przez ten czas w nienawiści do Passivo.
Influencer czuł, że coś tu ewidentnie nie pasowało. Tylko w jaki sposób miał to sprawdzić? Włączył mu się mode ,,Inspektora Tae'' i obiecał sobie, że za wszelką cenę znajdzie odpowiedź i rozwiąże ten brutalny spór.
*^*^*
W południe Taehyung oczekiwał pod bramą posiadłości na Kaia, który miał go zabrać na wyścigi (Jeon wyjechał wcześniej, ponieważ musiał się przygotować do zawodów). Ze sobą miał nawet spakowaną niewielką walizkę. Nie żeby nie wierzył w Jeongguka, bo kiedy chodziło o tyłek influencera, rolnik był gotowy na każde poświęcenie. To tylko tak profilaktycznie, gdyby jednak się okazało, że dobre chęci nie wystarczą. W końcu Jimin był profesjonalistą w jeździe konnej, a sam Tae był już raz świadkiem jego niesamowicie seksownej techniki jazdy. Przez myśl nawet mu przeszło, aby nie iść na te zawody. Nie musiałby w końcu oglądać porażki Jeona, a o wyniku dowiedziałby się wtedy, kiedy Passivo przyjechaliby po niego jak Cezar do Egiptu, aby uznać go za swoją prowincję. Kiedy tak kontemplował, Kai zdążył już do niego podejść i się zniecierpliwić, że tak dużo myśli i się nie rusza. Po szybkiej wymianie niezbyt miłych zdań, wsiedli do Zielonej Bestii i pojechali w stronę domu wrogów rodziny Activo. Na miejscu czekał na nich Namjoon, który niczym Watson musiał wspierać swojego Sherlocka-Jeona. Taehyung zmarszczył brwi na widok wielkiej areny za posiadłością Passivo, która łudząco przypominała te zbudowane w starożytności.
— Co to do kurwy jest? — zapytał pod nosem, sądząc, że nikt go nie usłyszy.
— Ano to jest Arena Bottom, jak widać jest zbudowana jak antyczny hipodrom — odparł na jego pytanie Namjoon, machając ręką na budowlę.
Taehyung wraz z Kaiem spojrzeli na niego zszokowani. Skąd parobek znał tę dziwną nazwę i co to jest hipodrom?
— No co, przypominam, że mieszkałem w mieście jeszcze 3 lata temu. I nawet zdawałem historię rozszerzoną na maturze! — zawołał czując się skrzywdzony taką niewiarą co do jego wiedzy, która wbrew pozorom była bardzo rozległa.
Kim przewrócił oczyma.
— Chyba cała wioska się tu zgromadziła. Mam nadzieję, że to nie zestresuje gospodarza — stwierdził Kai.
Trybuny rzeczywiście były oblegane, a influencer nie przypuszczał nawet, że w tej dziurze mieszka aż tyle osób. W trójkę poszli zająć siedzenia zaraz za miejscem sędziego. Taehyung nieźle się zdziwił, kiedy zobaczył posterunkową Hwasę na tym miejscu. Co to za policja, która przyjmuje łapówki i sędziuje na nielegalnych wyścigach? Kto w ogóle zezwolił na wybudowanie tu hipodromu?
— Zjechali się też chyba z okolicznych wiosek. Widzę niedaleko nas sołtysa wioski Dżiłajpi — powiedział Namjoon, jakby odpowiadając na zastanowienia Taehyunga. — Pan Mark jak zwykle wygląda świetnie.
Nagle widownia ożyła okrzykami. Influencer był zdezorientowany, nie wiedział gdzie powinien patrzeć. Wzrokiem wyłapał jedynie zbiorowisko różowych głów rodziny Passivo, ale nie wiedział, co spowodowało takie ożywienie wśród tłumu, dopóki nie usłyszał głosów jakichś kobiet rząd za sobą.
— Oh mój Wonho, Jeongguk wygląda zbyt seksownie na tym ogierze — zachwycała się jakaś, jak to ją nazwał w swoich myślach Tae, ladacznica.
Kim z prędkością światła odwrócił się w stronę tego paskudnego głosu.
— Że co proszę? — prychnął lustrując uważnie dość młodą dziewczynę, o obrzydliwie żółtych, jak kukurydza włoskach. Pewnie nie miała kasy na fryzjera albo panowała moda na żółte siano zamiast włosów.
— No nie widzi pan? Seksapil się wręcz od niego wylewa! Te uda, Wonho, czy ty to widzisz? On wygląda, jakby miał zostać ojcem moich dzieci! — krzyczała uradowana swoimi niezbyt (jak stwierdził Tae) inteligentnymi spostrzeżeniami.
— W życiu by nie tknął takiej tępej blond dzidy jak ty, on woli penisy, nie wiedziałaś? — odparł Tae mierząc ją wzrokiem. — Waszych dzieci sam święty Hanbin nie chciałby oglądać, a co dopiero Jeongguk. Daruj sobie młoda, bo jesteś ostatnia, żeby mówić takie rzeczy na głos.
— No nie wiem, lepiej zobacz na niego, właśnie rozmawia z jakąś laską — odparła wzruszając ramionami. — Poza tym spójrz na siebie, co to za staroświeckie ubrania? Gucio to najgorsze, co mogłeś wybrać.
Taehyung nie wytrzymał.
— Zabije ją, kurwa zabiję! — wrzasnął szykując swoje cudowne paznokcie na spotkanie z twarzą tej parszywej gnidy.
Sekundę później Kai z Namjoonem z całych sił musieli przytrzymywać rozszalałego do granic możliwości influencera. Takiej furii nie widział u niego nikt od epizodu ze skręconą kostką. Dziewczyna pokręciła palcem koło głowy, aby pokazać, iż nie ma do czynienia z kimś normalnym. Już zamierzała odejść i przesiąść się gdzieś indziej, ale w ostatniej chwili Tae udało się jej napluć w biust. Dziewczyna wrzasnęła i odbiegła od zadowolonego swoim wyczynem celebryty. Jego umiejętności plucia na odległość niczym lama naprawdę zaczynały być przydatne.
Kiedy dziewczyna odeszła, Tae się uspokoił. Rzeczywiście, kiedy tylko spojrzał na Jeongguka zauważył, że ten rozmawia z jakąś dziewczyną. Zszedł chwilę wcześniej z konia by to zrobić. Influencer nie mógł do końca zauważać jej twarzy, gdyż stała do niego tyłem, lecz ewidentnie była to płeć żeńska. Rolnik stał na jednej nodze i z wyczuwalną niechęcią wysłuchiwał co ta mu do powiedzenia. Kilka razy próbowała rzucić mu się na szyję, jednak Jeon skutecznie unikał jej ataków. Po chwili przepędził ją dłonią i ponownie dosiadł swojego konia, przez co na ustach Tae pojawił się pełen satysfakcji uśmieszek.
— Zawodnicy są proszeni na linię startu — zagrzmiał głos Hwasy, nagłośniony przez megafon.
Jeongguk powoli podjechał do wyznaczonej linii, a Tae pomimo irytacji spowodowanej wioskowymi ladacznicami próbującymi się dobrać do jego rolnika, nie mógł oderwać od niego wzroku. Bananowa laska miała rację — bryczesy opinały jego umięśnione uda zbyt dobrze. Influencer nie miał pojęcia, jakim cudem ktoś może wyglądać tak seksownie, jedynie siedząc na koniu i oddychając. Zacięta mina gospodarza tylko dodawała mu drapieżności. Taehyung wiedział jedno: gdyby w tym momencie byli sam na sam, nie mógłby się oprzeć temu gorącemu, a w dodatku boskiemu ciału. Jednakże zaraz się opanował (a raczej starał) w końcu halo, Jeon był rolnikiem, a on influencerem.
W tym momencie do linii startu przykłusował Jimin dosiadający białej klaczy. Passivo pięknie komponował się wyglądem ze swoim wierzchowcem. Jego różowe włosy doskonale pasowały do maści konia oraz jego oporządzenia, które również było różowe. Celebryta dojrzał nawet dorobiony na naczółku róg, który sprawiał, że klacz wyglądała jak bajkowy jednorożec. Sam Jimin również wydawał się nierealny w swoim pięknie i uroku. Można było rzec, że był osłodą tej zapyziałej wiochy.
— Za niedługo rozegra się najważniejsze wydarzenie tego dziesięciolecia! Oto właśnie Jeon Jeongguk Activo zmierzy się z Park Jiminem Passivo! Pierwszy dosiada dorodnego ogiera o czarnej jak heban maści i wdzięcznym imieniu Pogromca Jimina! Obok plasuje się biała klacz przywodząca na myśl lilie nad jeziorem, obdarzona imieniem Pocałujcie mnie w dupę Activo, a zdrobniale Kwiatuszek.
Taehyung naprawdę nie wierzył w to co widział i słyszał. Nie dość, że samo to ogłoszenie brzmiało jak podróbka Lee Jordana z Harrego Pottera, to jeszcze wszystkie mohery niemal mdlały doznając drugiej młodości. Celebryta pomyślał nawet, że może sam się zgłosi i po prostu pójdzie do Passivo, zaoszczędzając Jeonowi upokorzenia. Już się szykował mentalnie, aby wstać i powiedzieć "Zgłaszam się! Idę do Passivo, nie płaczcie, kiedy odjadę", ale wtedy krzykaczka odezwała się ponownie.
— Prosimy naszego honorowego gościa Kim Taehyunga, aby rozpoczął wyścig.
Instagramer zmarszczył brwi i skrzywił twarz w niesmaku. Nie rozumiał o jakim rozpoczęciu była tutaj mowa, ale kiedy Nam wcisnął mu w dłonie jakieś splątane badyle każąc iść i rzucić, stwierdził, że nie będzie kwestionował wiejskich zwyczajów. "A niech się Jeon błaźni" - pomyślał złośliwie i z gracją podszedł do końca trybun. Westchnął teatralnie i z pełną precyzją rzucił w dal wianek.
Taehyung prawie wypadł z trybun na ziemię przez zbyt mocny zamach. Namjoon zachłysnął się śliną z wrażenia. Mohery wstrzymały oddech. Jeon spiął dupsko, modląc się do świętego Wonho o cud, a Jimin spojrzał nie tam, gdzie powinien. Różowowłosy chciał tylko zerknąć na Jeonowską owieczkę, ale wtem kto inny przykuł jego spojrzenie. Zielone jak trawa włosy wręcz go przyciągały. Twarz przystojna, ale zarazem urocza, była widokiem po prostu przecudownym. Spojrzenia Parka oraz Kaia skrzyżowały się na pewien pełen napięcia moment. Za takie widoki płaci się wysoką cenę i dla Jimina było to utrata raptem 3 sekund. Jednakże tyle wystarczyło, aby Jeon wystartował i objął prowadzenie wykorzystując opóźnioną reakcję przeciwnika. Passivo dołączył do wyścigu, nie wierząc, że utracił skupienie przy tak ważnym wyścigu. Walczyli ze sobą zażarcie. Żaden nie chciał odpuścić, ale los zadecydował inaczej. Trzy magiczne sekundy nie pozwoliły, aby Taehyung zmienił miejsce zamieszkania.
Trybuny zawrzały, kiedy Jeongguk pędząc niczym wiatr przekroczył linię mety. Jego rozwiane włosy i pot spływający po wyrzeźbionej, opalonej szyi, na której uwidaczniały się żyły, były okrutnie kuszące. Taehyung nie był wampirem, ale chętnie by się wpił w ten odsłonięty fragment ciała. Karmelowa skóra rolnika błyszczała wśród promieni zachodzącego słońca, które otaczało go niczym Apollina. Jego frak idealnie komponował się z kolorem jedwabistych, antracytowych włosów, a oficerki były tak dopasowane, że ich widok na męskich łydkach Jeona wołał o pomstę do nieba, piekła i czyśćca naraz.
Jimin podjechał do linii mety, spóźniony o 3 sekundy. Był zrozpaczony. Po jego rumianych z emocji policzkach, które były delikatniejsze od najlepszego ptasiego mleczka, spływało kilka krystalicznie czystych, dziewiczych łez. Stracił szansę wyrwania niewinnego influencera z podłych, jeonowych łap. Ze zwieszoną głową przykłusował do siedzących nieopodal linii mety braci.
Jeon uniósł ręce do góry, krzycząc głośno w euforii. Wygrał. To było nieprawdopodobne, a jednak. Zrobił dwa kółka konno wymachując przy tym ręką, żeby pokazać kto tu jest championem. Taehyung prychnął na ten widok, ale nie potrafił ukryć delikatnego uśmieszku, kiedy widział jak rolnik cieszy się wygraną. Zerknął jednak na Jimina i aż go serce zabolało, w końcu tak podskórnie czuł, że są sobie bliscy. Coś na kształt bratnich dusz. Dlatego postanowił podejść do niego. Kiedy Passivo zobaczyli go, jak szedł w ich stronę, otworzyli oczy zszokowani.
— Jiminnie, proszę — powiedział po prostu, podając mu haftowaną chusteczkę w kolorze delikatnego, pudrowego różu, którą Namjoon kazał mu wymachiwać podczas wyścigu.
Mężczyzna spojrzał na niego zszokowany, w końcu chusteczka na takim turnieju była bardzo ważnym symbolem i nie wiedział, czy Taehyung był tak złośliwy wobec Jeona, czy po prostu nie wiedział o znaczeniu przekazania takiego materiału. Postanowił jednak nie pytać i po prostu brać, co mu dają. Z cichym podziękowaniem wziął od niego chusteczkę i wytarł krople potu z czoła.
— Naprawdę dobrze sobie poradziłeś, twój koń jest przepiękny, wiesz? — mówił pocieszająco Taehyung uśmiechając się delikatnie.
Bracia Passivo wciąż nie dowierzali, że stoi przed nimi Taehyung i rozmawia z Jiminem.
— Wygrałby, gdyby nie Kai — prychnęła nagle jedna z różowych głów.
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
— Co masz do mojego pracownika? — do zbiegowiska przyjechał Jeon na hebanowym koniu, oczywiście wpychając nos tam, gdzie nikt go nie chciał.
— No rozproszył Jimina! Gdyby nie on, Tae już by malował z nami paznokcie i oglądał gejowskie filmy, a nie był więziony w waszej okropnej ruderze! — warknął chłopak.
— Felix, cicho — mruknął do niego Jimin, czując delikatne zawstydzenie wybuchem brata.
— Tae, idziemy — powiedział beznamiętnie Jeon wyciągając rękę do swojej owieczki.
Taehyung uniósł brwi i spojrzał na niego jak na debila.
— Chyba ty sobie idziesz, ja rozmawiam z Jiminem — odparował zdenerwowany.
W końcu nikt nie będzie mu mówił, czy teraz ma iść, czy nie. Halo, był dorosłym (może i porwanym) mężczyzną i miał prawo decydować o sobie. Jimin chyba wyczuwszy napiętą atmosferę, otarł ostatni raz twarz chusteczką.
— Oddam ci ją po tym, jak wypiorę — zwrócił się do Taehyunga.
Blondwłosy skinął mu głową i chciał kontynuować rozmowę, ale niestety Jeon zauważył, co miał w ręce Jimin.
— CZY TY MU DAŁEŚ SWOJĄ CHUSTKĘ? — zagrzmiał prawie się zapowietrzając.
Na twarzy Taehyung wykwitł wyraz, który wyrażał takie zniesmaczenie, że Magda Gessler mogłaby brać od niego lekcje.
— Z wiejskiej policji, że pyta? Moja chustka, to daję komu chcę, kapiszi? — zapytała poirytowana gwiazdka.
Jeon nie mógł uwierzyć, że wygrał i jedyne, co widzi w nagrodę, to swoją owieczkę krążącą wokół tych różowych kurw. Po chwili jednak spróbował uspokoić nerwy, w końcu to on zabierze go do domu, z czego się niezmiernie cieszył.
— Wiesz co Jimin — zaczął, czując jak to, co zaraz powie, wypali mu gardło do cna. — To był dobry wyścig - dokończył podając mu rękę z fałszywym uśmiechem.
Po raz kolejny tego dnia wszystkich zszokowało. Jimina zwłaszcza, bo patrzył z otwartą buzią na wyciągnięta dłoń Jeona. Z ociąganiem podał mu rękę do uścisku. Było to bardzo, ale to bardzo niezręczne. Taehyung jednakże jakby tego nie wyczuł i zaklaskał ucieszony.
— Widzicie, i po co zachowywać się jak dzieci? — zawołał radośnie. — Dobra Jeon, to wracamy do domu? - zapytał.
Rolnikowi zrobiło się bardzo miło na serduszku. Blondyn powiedział do domu. On uznawał jego dom, za swój dom. Możliwe, że w głowie gospodarza już rozbrzmiały weselne dzwony.
— Tak, wracamy do domu — odpowiedział miękko i wyciągnął do celebryty ręce. — Wskakuj.
Taehyung pokręcił głową mówiąc, że on pójdzie do Namjoona i spotkają się przy pojeździe. Jeon miał jednak inne plany, a Tae stał za blisko barierki. Gospodarz złapał go pod pachami jak dziecko i posadził przed sobą na koniu. Miał tak silne ramiona, że owieczka ważyła dla niego tyle, co worek ziemniaków. Taehyung krzyknął wniebogłosy, ale Jeon już go nie słuchał, każąc koniowi ruszyć. Objął Kima ramionami i przyciągnął do siebie tak, że całkowicie do siebie przylegali. Influencer opierał się o umięśniony tors Jeona, a ten złożył motyli pocałunek na jego karku. Taehyunga przeszły dreszcze, więc postanowił tego nie komentować. Bliskość kogoś tak boskiego go przytłoczyła.
Pojechali w kierunku wyjścia z Areny Bottom, gdzie już mieli czekać Kai z Namjoonem. Jimin wraz z rodziną odprowadzali ich wzrokiem, trochę zszokowani, co miłość zrobiła z takim bucem, jakim był Jeon.
— Kai, ty mój ulubiony parobku! Masz podwyżkę! Oraz Namjoon weźmie twoją zmianę w kuchni! — zawołał gospodarz, kiedy tylko znaleźli się przed mężczyznami. — To. Było. Świetne! Normalnie sam bym tego nie wymyślił!
Kai patrzył na niego nie rozumiejąc co tu się wydarzyło. Wyglądał inaczej, cały czas przygryzał wargę, a na policzkach wciąż widoczne były zaczerwienienia. Taehyung uniósł brwi wpatrując się w pracownika Jeona. Zbyt wiele razy słuchał opowieści Kim Kardashian o jej byłych, aby nie zauważyć pewnego wzoru. Gospodarz mógł być tłumokiem i nic nie widzieć (w końcu nigdy nikogo umyślnie nie poderwał), ale Taehyung był inny. On wszystko widział.
— Tak, gospodarzu! To była najlepsza strategia — odparł Kai śmiejąc się niezręcznie.
Równie dobrze mógł powiedzieć prawdę, gdyż dla Taehyunga ta reakcja była równoznaczna z wyznaniem zauroczenia Jiminem.
— Ja to wiem, jak wybrać pracowników! Takiej lojalności się nie kupi pieniędzmi — kontynuował Jeon, dumny z siebie jak nigdy.
Taehyung delikatnie przechylił się w bok i odwrócił głowę w stronę Jeona. Posłał mu niedowierzające spojrzenie - jak on może być tak nie domyślny? Zaraz spojrzał na Namjoona, który pokręcił z politowaniem głową i wtedy zrozumiał, że nawet nie warto tego komentować, skoro tylko on nie widział czegoś tak oczywistego.
— Eh, po prostu jedźmy do domu — jęknął celebryta, na co Jeongguk bez zbędnych ceregieli spiął konia i ruszyli do posiadłości Jeon Activo.
*^*^*
— Jeongguk? — zagadnął Tae, kiedy siedzieli z gospodarzem w ogrodzie. — Tak właściwie, to ile hektarów już zaorałeś?
— Czterdzieści — odpowiedział Jeon głaszcząc go po piękniejszej niż 24 karatowe złoto czuprynie. — A dlaczego pytasz?
Taehyung nie odpowiedział, bo sam nie wiedział, dlaczego pyta. Ani dlaczego zrobiło mu się smutno na myśl, że rolnik skończy kiedyś orać swoje pola. Zamiast tego skupił całą swoją uwagę na karmieniu z butelki małego jagniątka.
— Spójrz jakie słodkie — powiedział wymijająco.
— Wolę takie owieczki jak ty — odparł nonszalancko gospodarz.
— Zmieniam zdanie, chyba jednak wolę pojechać do Jimina.
Jeongguk wciągnął z świstem powietrze.
— To był cios poniżej pasa!
— To ciekawe co powiesz na to! — zawołał celebryta i klepnął rolnika w tyłek, po czym wziął nogi za pas. Od dawna chciał to zrobić.
Ale kto by nie chciał, po obczajeniu jeonowych kształtów?
Jeongguk jak prawdziwy drapieżnik ruszył za swoim filigranowym skarbem. Ganiali za sobą po całym ogrodzie, a nawet mijali zagrody poszczególnych zwierząt. Taehyung, zbyt zawstydzony swoim zachowaniem i sympatią, jaką okazał nieznośnemu rolnikowi, nie miał zamiaru dać się złapać. Jednakże, jak to już często bywało w jego życiu, los miał inne plany.
Kiedy przebiegał obok wybiegu Katie, wywrócił się i wpadł prosto do koryta. Gdyby nie był twardo stąpającym po ziemi influencerem, to mógłby przysiąc, że to właśnie klacz podstawiła mu haka.
Jeongguk zatrzymał się przed mokrym i po raz kolejny niezadowolonym influencerem i zaczął się bezczelnie śmiać z niedoli blondyna.
— O Wonho, wyglądasz jak zmokła kura! — krzyknął nie mogąc wytrzymać ze śmiechu.
Dla Taehyunga ten żart był uderzeniem prosto w dumę, w końcu on nie wyglądał jak kura! Spojrzał na Jeona z mordem w oczach, ale zaraz uśmiechnął się niewinnie.
— Ggukie, mogę ci coś powiedzieć? — zapytał słodko, pokazując dłonią, aby się do niego przysunął.
W serce Jeona uderzyła strzała miłości, a na oczy założono mu różowe okulary. Oczywiście, że się zgodził. Przytaknął radośnie i przybliżył się do Taehyunga, aby usłyszeć co on chce mu powiedzieć. I to był jego błąd, bo gwiazdka z pełną premedytacją wciągnęła go do koryta.
Teraz obydwaj byli cali mokrzy, a do tego Jeon przygniatał drugiego swoim ciałem. Może i by wybuchnęli śmiechem, pożartowali, ale kiedy czarnowłosy podniósł głowę i spojrzał na Taehyunga zapadła cisza. Wpatrywali się w siebie nawzajem jak zaklęci. Powoli przybliżali się do siebie. Nim ich usta się połączyły, Jeon wstrzymał się. Nie chciał niczego na owieczce wymuszać.
— Oh gościu, nie żartuj — mruknął Taehyung i złapał go za tył głowy przyciągając do pocałunku.
Wargi Jeona przylgnęły do tych Tae. Pochylał się nad nim, jedną ręką przytrzymując twarz blondyna, tak by mieć idealny dostęp do jego ust. Drugą natomiast trzymał na plecach Kima. Całe szczęście, bo Tae czuł się, jakby miał zaraz zemdleć, a opieranie się na łokciach mu nie wystarczało. Czuł uśmiech Jeona na swoich wargach, jego szczęście, które przelewał poprzez ten pocałunek. Sam odczuwał tę euforię. Znowu nie wiedział czemu to zrobił, ale teraz wszystko rozsadzało go od środka i nie zamierzał się przejmować konsekwencjami. Wzajemnie na siebie napierali, jednak to Jeongguk prowadził. Nie dziwne, w końcu przywykł do dominacji na każdym poziomie. Całowali się, oddając w to całych siebie i wszystkie swoje uczucia. Pikanterii dodawało to, iż byli cali mokrzy, a ich torsy ocierały się o siebie. Influencer przeniósł swoje ciekawskie rączki na plecy starszego. Denerwowało go to, że te boskie przestrzenie okrywała jakaś tandetna, wieśniacka koszulka. Wsunął dłonie pod wilgotny materiał, znacząc łopatki Jeona paznokciami. Gospodarz mruknął z zadowoleniem, kładąc swoje wielką, żylastą dłoń na boku zaskoczonego tym ruchem Taehyunga. Delikatnie gładził jego talię. Po chwili brunet oderwał się od niego patrząc z zaciekawieniem. Tae leżał cały zarumieniony i bezbronny niczym mała owieczka.
— Już wystarczy — powiedział słabym głosem Taehyung. — Nie myśl sobie, że ci na więcej pozwolę, ty przerośnięty króliku.
Jeongguk zaśmiał się pod nosem odsuwając się od influencera. Następnie oparł się o brzeg koryta. Tae usiadł obok niego, oplatając własne kolana rękami. Był przejęty tym wszystkim! Znowu dał mu się podejść, ale nie miał już na to żadnej wymówki. Nie chciał, by rolnik teraz ciągle mu to wypominał i droczył się z nim. Znowu mu uległ! Był bardziej pasywny niż bracia Bottom! I co teraz? Co jeśli zacznie mu robić na złość, a on nie będzie miał żadnej riposty w zanadrzu?
— Panie Jeon, prezes Honorowego Kongresu Rolników do pana dzwoni! — usłyszeli głos Namjoona, który szedł w ich stronę z telefonem w ręku.
— Muszę iść - powiedział Jeongguk patrząc na zawstydzonego Taehyunga. Uśmiechnął się i poczochrał Kima po włosach. — Już idę! Tylko zdejmę ten mokry t-shirt! — odkrzyknął Joonowi.
I jak powiedział, tak zrobił. Oddalił się od oniemiałego Taehyunga, ukazując tym samym swoje wyrzeźbione plecy. To co zobaczyły materialistyczne oczy Kima, dobiło go. W centrum tylnej części pleców Jeona, widniał tatuaż. Nie była to zwykła dziara. Był to cholerny traktor, wokół którego były umieszczone czaszki oplecione przez źdźbła pszenicy.
*^*^*
Witajcie zagubione owieczki!
Najbliższy rozdział będzie długi, prawie 6 tysięcy słów. Mamy nadzieję, że będzie się wam miło czytało. Przyznajcie, nikt się nie spodziewał Kaia i Jimina. Nawet my się nie spodziewałyśmy, ale wszystko dla zakończenia wewnętrznych sporów.
(Cudowny Jeon Jeongguk jako Parys (Orlando Bloom hehe) i Kim Taehyung - Helena Trojańska).
Wasze Kim Seok Jin
+
Z życia Trójcy KSJ ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top