Stawka (29.12.2016)
Oikawa obudził w sobie hardego a głośnego ducha rywalizacji.
- Skuś, Iwa-chan! Skuuuś! - syknął nad uchem partnera.
Dopiero srogie spojrzenie przez ramię, które posłał mu Hajime, ociupinę go przystopowało.
- Tak mi źle życzysz, Kusokawa? - spytał drugi mężczyzna grobowym głosem, zaciskając dłoń na ulokowanym w niej obiekcie, aż pobielały mu kostki.
- Przegraj, Iwa-chan - poprosił szatyn grzecznie, na co jego adwersarz już tylko prychnął z pogardą.
- Ani mi się śni, ty cholerny kanciarzu.
- Ja nie kan...
- Cicho. Skupiam się.
I kość została rzucona, by potoczyć się po stole na odległość nastu cali.
Tooru zerknął pilnie na planszę od chińczyka, nim klasnął parokrotnie w dłonie z zadowoleniem.
- Przegrałeś - oznajmił, gdyby pokonany zachował wciąż jakiekolwiek nadzieje.
- To co? - burknął Iwaizumi.
- To misjonarska, Iwa-chan.
xxx
A/N
Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale bakcyl IwaOi mi przepadł, aż musiałam wygrzebywać z głowy pomysł, który powinien tam zostać.
Nie permanentna ta strata, jak sądzę, ale niech już miną te dwa ostatnie dni, ja chcę do Akaashiego. :"3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top