I won't say I am in love (06.12.2016)
- Ja pier... - mruczał Iwa-chan.
Nie dokończył. Raczej przez to, że potknął się o coś zalegającego na podłodze, niż przez grzeczność.
Uratował się, opierając o pierwszy mebel, na który natrafiły jego zdesperowane ręce.
Biurko, obciążone istotnym ciężarem, zatrzęsło się radykalnie, odezwało się brzękiem stłoczonych na nim naczyń, czekających na swoje miejsce w zlewie.
Iwaizumi odtrącił stopą swoje spodnie, które to, biedne, porzucone dnia wczorajszego z wieczora na podłodze, zdecydowały się napatoczyć mu na drodze.
Pewny, że zimna podłoga pod stopami wyssała z niego resztki energii, dowlókł się Hajime do elektrycznego grzejnika i włączył ów na nowo. Jak zresztą zwyczaj i słabe warunki zakwaterowania wymagały, jeżeli chciało się uniknąć mieszkania w lodówce.
Ale Oikawie nie wytłumaczysz, że ci zimno. Ten to zawsze najmądrzejszy. Wejdzie, na wstępie bez pytania wyłączy twój drogi sercu, stary jak świat i słaby jak szansa na znalezienie pracy grzejniczek. A na dobitkę jeszcze udowodni, że skoro ci zimno, to tylko dowodzi o braku serca, związanym z oczywistymi zaburzeniami obiegu krwi.
Patowe. Cieplej się nie do końca chce człowiek ubierać, bo liczy raczej na to, że przyjdzie mu ściągać z siebie łachy.
Beznadzieja po prostu. Tooru już wyszedł, a bałagan jeszcze zalega.
A już najgorsze z najgorszych - że tęsknił za tym łachudrą, chociaż nie minęło wiele czasu od ichniego wyjścia, jak i nie minie go wiele do kolejnej wizyty.
A/N
Przepraszam za opóźnienia. O ile dałam radę napisać, zanim mnie sen zmógł, o tyle publikacja przekroczyła moje możliwości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top