Chory z miłości (08.12.2016)
- Crappykawa, czy ty masz schizofrenię? - zapytał Iwaizumi; tak zwyczajnie, ni nie wyróżniając tego pytania zmienionym tonem głosu, ni nie obdarzając Oikawy większą atencją.
- Iwa-chan, ze wszystkich pytań, jakie można usłyszeć, tego jednego się nie spodziewałem - przyznał Tooru, nastawiony, jak się zdawało, zupełnie przeciwnie; mówił z wolna, z potencjałem emocjonalnym, jak ktoś podrażniony.
Z uśmiechem, wystosowanym przez chwilą mimowolnie, bez okazji, do samego siebie, blednącym mu na wargach - ale nie do końca, jakby miał na duszy coś, co mimo wszystko kazało mu robić dobrą minę do złej gry.
Zaiste - miał.
- Zraniłem twoje uczucia? - spytał Hajime.
- Tak!
- Hmmm...
- Podpowiem. Mówi się: "przepraszam".
- Nie, raczej nie.
Oikawa skrzyżował ramiona na piersi.
- Więc? Długo jeszcze będziemy stać na deszczu pod samiutkimi drzwiami do mieszkania czy wreszcie otworzysz? - upewnił się.
W obecnych okolicznościach naciągnął kaptur na twarz, by osłonić ją zarazem przed deszczem, jak i brunetem.
Wbrew oczekiwaniom Tooru - Iwaizumi umiał jednocześnie szukać kluczy po kieszeniach i mówić. I tak padły z jego ust kolejne słowa:
- To czego się szczerzysz bez powodu i mruczysz sam do siebie?
Załamany szatyn zostawił kaptur, a za to załamał ostentacyjnie ręce.
- Co to za diagnoza, Iwa-chan? - Pokręcił zaraz i głową, nim przemieścił jedną dłoń na czoło. - Oczywiście, że myślałem o tym, jak szczęśliwy jestem, mając cię.
- Nie wierzę ci - skłamał Hajime.
I tylko ręka z kluczem mu się omsknęła w drodze od zamka, jako że musiał przede wszystkim zapanować nad kącikami ust.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top