Dzień siódmy
Minął tydzień. Tydzień odkąd Luke wyszedł z mieszkania ze spakowaną walizką i dotąd nie wrócił. Michael nie miał od niego żadnej wiadomości. Nie wiedział, gdzie śpi, czy jest bezpieczny i jak się czuje. Nie miał też pojęcia, gdzie go szukać, by móc z nim porozmawiać i wszystko naprawić. Clifford wciąż miał ogromną nadzieję, że Luke mu wybaczy wszystkie jego błędy. Mężczyzna także doszedł do wniosku, że nie będzie nic mówić ukochanemu o zdradzie. Nie chciał pogarszać sytuacji, w której się znaleźli, a ta wiadomość mogła ich zupełnie zniszczyć. Wiedział, że powinien mu powiedzieć prawdę, ale chciał Luke'a w ten sposób uchronić przed kolejną falą bólu. Hemmings już wystarczająco dużo wycierpiał z jego powodu.
Mężczyzna siedział na łóżku i patrzył się na otwartą szafę, a konkretniej na półkę Luke'a, która jeszcze tydzień wcześniej była zapełniona jego ubraniami. Teraz jedynie co tam było to kurz, który wypadałoby sprzątnąć, ale Clifford nie miał na to ani siły, ani ochoty. Przetarł rękami twarz, wstał i ruszył do łazienki, by doprowadzić się do stanu używalności. Gdy z niej wyszedł zegar wskazywał jedenastą. Nie miał na dzisiaj większych planów. Jedynie nagrać wiadomość głosową Luke’owi. W głębi duszy liczył na to, że chłopak czeka na nią każdego dnia i wysłuchuje jej od początku do końca. I że tęskni. Tęskni tak bardzo jak Michael.
Mężczyzna podszedł do lodówki i ją otworzył. Była niemal zupełnie pusta. Zostały tylko dwa jajka i pół butelki, chyba nie zepsutego, mleka. Tak, Clifford musiał koniecznie pójść na zakupy. Kwestią było jeszcze za co miał je zrobić.
Po śniadaniu, które składało się z jajecznicy, położył się z powrotem do łóżka. Sięgnął po telefon i wszedł w galerię, a następnie kliknął folder, w którym trzymał ulubione zdjęcia. Nie trudno się domyślić, że na większości z nich królował Luke. Kliknął w pierwszy lepszy obraz i przed jego oczami pojawiła się ich dwójka uśmiechająca się wesoło do siebie nawzajem. Na głowach mieli czapki Świętego Mikołaja, a w tle stała pięknie ozdobiona choinka oraz góra prezentów pod nią. Mike doskonale pamiętał, kiedy było robione to zdjęcie. Były to zeszłe święta Bożego Narodzenia, które spędzili u rodziny Hemmingsów. Były to także jedyne święta, które spędzili z rodziną narzeczonego. Rodzice Luke'a nie bardzo przepadali za Cliffordem, dlatego też mężczyzna bardzo niechętnie do nich jeździł. Ku jego zaskoczeniu spędził z nimi bardzo miło czas. Wtedy pierwszy raz poczuł się przez nich w pełni zaakceptowany i przyjęty do ich rodziny. Co prawda miła atmosfera zepsuła się już następnego dnia, ale i tak nie żałował, że postanowił przyjechać.
Przesunął palcem w bok i obraz pokazał śpiącego Luke'a na plaży. Miał znacznie krótsze włosy niż teraz, a dodatkowo w dolnej wardze widniał czarny kolczyk, po którym dzisiaj została jedynie ledwo widoczna dziurka. Były to początki ich znajomości i z tego co Mike pamiętał, jeszcze wtedy nic między nimi nie było. Wybrali się wtedy na plażę razem ze znajomymi, by móc odsapnąć po tygodniu nauki. Był to wyjątkowo ciężki, ponieważ nagle wszyscy nauczyciele zaczęli robić sprawdziany właśnie w tym okresie. Niedługo później Michael rzucił szkołę.
Kolejne zdjęcie przedstawiało Clifforda z czerwonym pudełeczkiem w ręce klęczącego przed Luke’iem. Mężczyzna z okazji oświadczyn zabrał go do luksusowej restauracji niedaleko plaży, a gdy tamten powiedział “Tak”, kupili wino, a następnie wypili je podczas spaceru po piaszczystym brzegu w świetle księżyca. To był zdecydowanie jeden z najbardziej cudownych wieczorów jakie razem spędzili.
Zielonooki zablokował telefon i zapatrzył się w sufit, jeszcze raz przypominając sobie te wszystkie chwile uwiecznione aparatem. Wydawało mu się to wszystko surrealistyczne i tak odległe. Jednego dnia Luke jest drugiego już go nie ma...Michael wciąż wierzył, że wszystko się jakoś ułoży i trzeciego dnia jego narzeczony ponownie znajdzie się tuż obok niego.
Obudziło go walenie do drzwi. Z początku się nie odzywał, chcąc, by niechciany gość sobie poszedł. Nikogo się nie spodziewał. Jeśli był to listonosz, to za chwilę powinien sobie pójść i zostawić listy w skrzynce. Mógł być to jeszcze pan Adams, właściciel mieszkania, by upomnieć się o niezapłacony czynsz, ale jego Mike tym bardziej nie chciał widzieć. A gdyby był to Luke, to po prostu by wszedł. Wciąż miał drugi komplet kluczy.
-Michael, nie rób sobie ze mnie jaj i otwórz te cholerne drzwi! - odezwał się głos, a mężczyzna rozpoznał w nim swojego przyjaciela. Chcąc nie chcąc, musiał się ruszyć. Otworzył drzwi, a Noah, który najwyraźniej był do nich przyciśnięty, wpadł do pomieszczenia, o mało się nie wywracając.
-Czego chcesz?
-Milutko, huh. - ciemnowłosy wszedł w głąb mieszkania, a Mike zamknął za nim drzwi. Zapowiadały się dłuższe odwiedziny. - Jak możesz pytać w ogóle czego chcę? Od trzech dni wydzwaniam jak głupi, a ty nawet nie raczysz dać znaku życia. Wiesz co mogłem sobie pomyśleć?
-Że nie mam ochoty rozmawiać?
-Błąd. Mieszkasz w najmniej bezpiecznej dzielnicy miasta. Pomyślałem o tym, że leżysz sobie gdzieś w krzakach i gnijesz, a twoje wszystkie możliwe organy zostały wycięte i właśnie są sprzedawane na czarnym rynku.
-Sądzę, że powinieneś ograniczyć Netfixa. Nie służy ci.
-Nie bardzo się tym przejmuję, bo znalazłem świetny serial. Wieczorem wyślę ci link. Tobie też się powinien spodobać.
Przytaknął tylko, nie bardzo wiedząc, co więcej mógłby powiedzieć. Usiadł sobie na sofie i przeciągnął się. Kątem oka zauważył, że Noah zaczął węszyć w kuchni. Michael na to przewrócił oczami, zastanawiając się czy jego przyjaciel myśli czasem o czymś innym niż jedzenie. No dobrze, była jeszcze Carolyn, która zapewne zajmowała jednakowe miejsce w jego sercu.
-Stary, czy ty żywisz się powietrzem? - spytał, mając głowę w lodówce
-Mała poprawka, bo nie tyle powietrzem co promieniami słońca. Nowa dieta, nie słyszałeś?
-Ach, więc próbujesz się zagłodzić, tak? Naprawdę dobra strategia, Clifford. Luke byłby zadowolony.
Na wzmiankę imienia ukochanego, Mike, poczuł ukłucie w klatce piersiowej, jednak nie dał po sobie poznać jak bardzo boli go odejście Hemmingsa. Wiedział, że jeśli Noah odezwie się w tym temacie to Clifford usłyszy rzeczy, których z pewnością nie będzie chciał usłyszeć, nie ważne czy będą one prawdziwe, czy też nie. Przyjaciel raczej nie ukrywał tego co myśli i chociaż Mike nigdy nie słyszał, żeby tamten powiedział na niego złe słowo, to wiedział, że Noah na pewno jakieś ma w zanadrzu. To mogło być nawet bardziej niż pewne.
Ciemnowłosy wyszedł z miniaturowej kuchni, która w zasadzie przypominała bardziej aneks kuchenny i przeszedł w stronę głównych drzwi.
-Ruszaj tyłek, wychodzimy. - powiedział zakładając buty
-Gdzie?
-Do sklepu. Nie możesz nic nie jeść.
-Nie mam pieniędzy.
-Nie martw się, pożyczę ci. Oddasz mi jak staniesz trochę na nogi.
Michael uśmiechnął się, dziękując tym samym przyjacielowi. Widział, że nigdy nie będzie w stanie spłacić dobroci Noaha, którą ten go obdarował.
W sklepie kupili najpotrzebniejsze rzeczy. Clifford starał się wybierać spośród tych z najniższej półki, by nie obciążać zbytnio towarzysza. Po powrocie do domu rozpakowali wszystko, a Mike wreszcie mógł spojrzeć na pełną jedzenia lodówkę. Zjedli na obiad spaghetti, a następnie rozwalili się na małej kanapie z piwem w ręce i oglądali jakiś film na komputerze.
Noah spojrzał na Michaela, który nie wyglądał najlepiej. Miał ciemne obwódki wokół oczu, rozczochrane włosy oraz bardzo smutny wyraz twarzy, a ubrany w za duży dres wyglądał jak siedem nieszczęść. Wiedział o wszystkich wydarzeniach sprzed tygodnia. Widział też, że pozostawiły piętno nie tylko na jego przyjacielu. Kilka dni wcześniej spotkał Luke'a w autobusie, który wyglądał, jakby w każdej chwili miał się rozpłakać. Nie powiedział o tym Michaelowi, uważał, że obydwoje powinni sobie zrobić małą przerwę aby wszystko na spokojnie przemyśleć. Był pewny, że te obydwie dusze cierpiały tak samo i był także pewny, że tylko te dwie dusze są w stanie uratować siebie przed totalnym upadkiem. Jednak na razie musiał dopilnować, by Mike się wreszcie ogarnął i stanął na wysłanych nogach. Noah nigdy nie powiedział tego na głos, ale podziwiał Luke'a za jego cierpliwość do Michaela.
-Co teraz ze mną będzie, Noah? - zapytał blondyn, gdy film się wyłączył, a szklane butelki były już puste
-Teraz? Teraz przede wszystkim musisz znaleźć pracę, a reszta…Reszta się jakoś sama ułoży.
∞
Zegar wybił jedenastą pięćdziesiąt osiem co oznaczało, że zostały mu jedynie dwie minuty na nagranie wiadomości. Siedział z telefonem w ręce gotów by wybrać numer do ukochanego, jednak zastanawiał się co mógłby mu powiedzieć. Nic mu nie przychodziło do głowy. Gdy została jedynie minuta, dotknął ekranu i odczekał chwilę aż włączy się sekretarka, a wtedy po prostu zaśpiewał fragment piosenki, która jako pierwsza wpadła mu do głowy.
- Hold on, I still want you
Come back, I still need you
Let me take your hand, I'll make it right
I swear to love you all my life
Hold on, I still need you.*
*Hold on - Chord Overstreet
××
Witam po krótkiej przerwie!
Nie, nie zapomniałam o dniu szóstym. Stwierdziłam, że nie będę opisywała każdego dnia, bo to bez sensu, więc może się zdarzyć, że będą jakieś luki.
Dziaj opisówka i myślę, że czasem będą się one pojawiać, w porządku?
Miłego dnia 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top