10. Hours

Siedzę nad komputerem już chyba czwartą godzinę dzisiejszego dnia. Nie wiele pewnie by ktoś pomyślał. Też mam takie zdanie o ile cokolwiek się na nim robi i jeśli nie jest to czwarta rano. Nie umiem zmrużyć oka nawet na sekundę. Czuje się okropnie we własnej skórze. Jak już mogę za nią tęsknić? 

To ona nie odpowiadała większość czasu. To ona tak zadecydowała, tak jakby. Jakbym jeszcze dało jej jakikolwiek wybór. Chociaż wiem czemu szybciej mnie unikała. Tyle dobrego, nie? Z moich oczy znowu zaczęły lecieć łzy. Który to raz już dzisiaj? Nie mam bladego pojęcia, nawet nie wiem skąd mam jeszcze ciecze, by móc płakać. Modle się do nie istniejącego boga, by tylko siostra się nie zbudziła. 

Po raz kolejny zaczęłom przeglądać nasze wiadomości. Była ich masa, a to tylko jedno miejsce gdzie mieliśmy ze sobą kontakt. Może jak znudzi mi się discord pójdę przejrzeć stare rp. Brzmi jak dobry plan. Przypomnę sobie różne akcje z życia moich OC i nie tylko moich. 

Może przestanę tęsknić za kimś kogo nigdy nie spotkałom? Czy kiedykolwiek pozałom prawdziwą ją, czy tylko to co chciała pokazać? Czy kiedyś pokazałom prawdziwe siebie? Czemu rozstania zawsze są najgorsze? Czemu pozostaje po nich aż tak wielki ból i kolejna rana na sercu? Czy nie mam ich na moim za dużo? 

— Z kim ty w ogóle gadasz?! — krzyknęłom cicho na siebie. Usłyszałom jak osoba śpiąca na górnym łóżku coś mamrocze. Wyjrzałom do niej, na całe szczęście spała. 

Walnęłom lekko głową o biurko, a potem znowu gapiłom się pusto w monitor. Powinnom teraz się uczyć albo spać. Nawet czytanie książek z biblioteki byłoby lepsze, a ja jedynie siedzę i płacze. Znowu jestem na dnie dna, tym razem nikt mi nie pomoże. Muszę sobie z tym poradzić samodzielnie. Nie mogę martwić kolejnych osób, nie mogę udać się do psychologa, nie mogę wyjść się przewietrzyć.

To chyba mój największy problem. Nie umiem po prostu wyjść i iść przed siebie. Nie umiem odnaleźć w czymś takim celu, a potem dostaję pierdolca, bo siedzę ciągle w domu. Czemu nie mam znajomych, z którymi mogę wyjść?
Już wiem. Jesteś wredne, nieznośne, nie znasz się na żartach i często dramatyzujesz. Kto chciałby się zadawać z kimś takim? Nikt, no właśnie. Czasami warto nie być sobą, wiesz? Czasami warto założyć maskę, udawać kogoś kim się nie jest, a potem dusić się w tym przebraniu, bo zdajesz sobie sprawę, że tylko takie cię lubią. 

Myśląc o życiu, o tym co zjebałom i w ogóle te rzeczy chyba spędziłom kolejne godziny. Coś koło ósmej się położyłom, a dosłownie minutę później wszedł mi do pokoju dziadek, by nie obudzić i powiedzieć, że za piętnaście minut mam lekcje. Dobrze, że na kamerce dopiero muszę być o dwunastej, może jakoś się ogarnę. 

Na całe szczęście stary dziad nie zauważył mojego chujowego stanu. Od razu zaczęłoby się "a czemu znowu noc zarwałaś?", "jesteś taką dużą dziewczynką, musisz spać", "nie dramatyzuj, dziewczyny w twoim wieku nie płaczą".
Dziewczyna, kobieta, ona - Kinga. Nie jestem nią. Nie jestem kurwa kobietą. Jestem jebanym odmieńcem co nie powinien żyć. 

Nie powinnom istnieć.

Spojrzałom na ostrze żyletki. Po jakiego chuja ja jeszcze mam je wyciągnięte? Czemu leżą na moim biurku, jakby nigdy nic? Nikt ich ode mnie nie zabrał? CZEMU? Dobrze wiedzą, że nie jestem zdrowe umysłowo. Więc czemu chcą bym sobie robiło krzywdę? Aż tak mnie nienawidzą, że chcą się mnie pozbyć? 

— Dzień dobry, dzisiaj wykonamy ćwiczenie na teori. Stworzymy menu, dość podstawowe, a na drugiej godzinie je dopracujemy — odezwał się głos w słuchawkach.

Szkoda, że to nie Pani od praktyk... Chciałobym teraz usłyszeć jej głos, jest bardzo uspokajający. To chyba powód dlaczego nie odejdę z tej klasy. Też za dużo godzin poświęciłom na przyzwyczajenie się do nowej szkoły, by teraz przeżywać to od nowa. Zostanę i pokażę, że umiem coś ze sobą zrobić. Przecież przeżycie 5 lat w szkole to nic wielkiego.

Słów: 635
Znaków: 3831

Powoli będę nadrabiać to co ominęłom

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top