Dzień 21 [Melodia - UsUk]

Dzień 21 - z popularnym shipem

Ale ja wam walę tego UsUka... Wybaczcie mi :c

No więc... Zobaczyłam ten komentarz (w medii) i postanowiłam to zrobić (oczywiście tekst jest tylko inspirowany), bo ta piosenka jest naprawdę piękna ♡˖꒰ᵕ༚ᵕ⑅꒱

Użyję angielskiego tłumaczenia tej piosenki, żebyście zrozumieli tekst (。•̀ᴗ-)✧ (chyba, że ktoś tutaj umie japoński-)

Ja wiem, że to powinno iść na 28 dzień, ale ciiiii...

✧*.✧*.✧*.✧

Do konferencji było jeszcze sporo czasu, ale Anglia już zajął swoje miejsce, czekając z niecierpliwością na resztę krajów.

Tym razem spotkanie odbywało się u Austrii... Jednak po mimo to, Arthur był jedynym, który już siedział w sali.

Był to bardzo duży pokój utrzymywany w białych barwach. Była w nim bardzo dobra akustyka, dlatego Roderich często dawał tu koncerty... Oczywiście na ich czas stoły i krzesła zostawały wynoszone.

Arthur spojrzał w stronę czarnego fortepianu, który na czas spotkania został wsunięty w sam róg pokoju. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do masywnego instrumentu, podziwiając jego solidną, ale niezwykle subtelną budowę, dotykając gładkiego lakieru i delikatnych klawiszy.

Niewiele osób wiedziało, że Anglia potrafi grać na fortepianie... A tak właściwie to tylko jego bracia i Roderich, który często udzielał mu porad... Więc chyba nie będzie miał mu za złe, jak ten jeden, jedyny raz zagra coś na jego instrumencie...

Niepewnie usiadł przy fortepianie i zagrał kilka przypadkowych nut, które nieumyślnie utworzyły dobrze znaną mu melodię. Zatopił się w muzyce, nie orientując się nawet, że zaczął śpiewać słowa swojej własnej, ukochanej piosenki.

✧*.✧*.✧*.✧

Godzina konferencji coraz bardziej się zbliżała, więc Ameryka postanowił wyjść z hotelowego pokoju i ruszyć w stronę miejsca spotkania.

Wygląda na to, że po raz kolejny będę pierwszy! Hell yeah!

Przyspieszył kroku, kiedy zauważył, że jeszcze nikogo nie ma przed wejściem, a jak wiadomo uwielbiał być pierwszy wszędzie gdzie tylko się dało, nawet jeśli chodziło tu tylko o stawienie się w sali.

Nie był zbytnio zadowolony, kiedy usłyszał, że ktoś gra na fortepianie, ale zaraz dotarło do niego, że przecież jest u Austrii, więc to nie dziwne, że gospodarz już dawno był na miejscu...

Jednak zatrzymał się w miejscu zszokowany, bo zamiast Rodericha, przy fortepianie zobaczył sylwetkę Arthura. Nie miał pojęcia, że Anglia potrafi grać i w dodatku robi to tak dobrze. Melodia była naprawdę piękna i pomimo, że Alfred na codzień nie słuchał takiej muzyki, to miała w sobie coś takiego, że nie potrafił się od niej oderwać i wsłuchiwał z niezwykłą uwagą, wychwytując każdą, najkrótszą nutę utworu.

Kiedy już miał podejść do Arthura i się z nim przywitać usłyszał coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie miał okazji usłyszeć... Śpiew...

Jeśli do tej pory wydawało mu się, że melodia wydostająca się z instrumentu była najpiękniejszą rzeczą, której słuchał to właśnie teraz zmienił zdanie...

"The sun flittering through the trees was like a gentle light"

Po całym pokoju rozbrzmiał subtelny, ciepły głos, który spowodował dreszcze na całym ciele Alfreda. Jego barwa głosu hipnotyzowała, trafiała prosto w serce swoją czystością i całą masą emocji, które były doskonale wyczuwalne.

"As it covered you I fell in love with you"

Nie potrafił się ruszyć, czując jak zatopił się w powolnej muzyce i niewyobrażalnie pięknym głosie Arthura.

Ta melodia...

Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że już wcześniej słyszał tą melodię... Anglia nucił mu ją jako kołysankę, kiedy był mały... Jednak nigdy nie słyszał głosu Arthura, to był pierwszy raz...

"I reach out to close the distance between us, you are both near and far from me"

Zmusił swoje ciało do postawienia kroku w przód. Serce łomotało mu w piersi z niewiadomego powodu. Nie potrafił myśleć o niczym innym, jak o otaczającej go muzyce i tych słowach, które całkiem niezrozumiale wywoływały u niego bardzo silne uczucia, których nie potrafił nazwać. Było ich zbyt wiele, były za bardzo intensywne i zbyt nieoczekiwane.

"If time carries you away from me, please just tell me...

This evening is playing a Melody of Love

The sky goes on, it sends the winds to you like a beautifully wrapped gift, even if we are apart"

Stracił panowanie nad swoim ciałem, niekontrolowanie zbliżał się do Arthura nawet nie wiedząc dlaczego to robi. Po prostu szedł przed siebie jakby w transie, przyciągany przez dźwięki piosenki.

"Ah, your smile is like the sun It can't be completely hidden by the clouds

Still forlorn, I raise my hands And make my bow to you"

Był na tyle blisko, że widział teraz twarz Anglii. Jego złote, rozczochrane włosy odbijały blask południowego słońca, a oświetlona twarz wyglądała niemal jak twarz anioła. Oczy miał zamknięte, więc widać było jego gęste, ciemne rzęsy, a nad nimi urocze, krzaczaste brwi zmarszczone w skupieniu. Różane, delikatnie usta rozciągnięte były w subtelnym uśmiechu, który tak rzadko widniał na jego twarzy, a był tak bardzo piękny...

"Happiness and sadness, everything I will be with you through it all.

Strong, quiet, echoing Melody"

Obserwował jak jego wargi modelowały z uwagą każde słowo, wypuszczając je idealnie wypracowane z niesamowitą precyzją i gracją. Miał wrażenie, że Arthur zawarł tutaj wszystkie uczucia, które do tej pory skrywał głęboko w sobie właśnie w tej pięknej melodii.

"The stars are singing, the ocean prays for embrace

Wait for daybreak my beloved, right here"

Był coraz bliżej, tak blisko, że słyszał każdy jego oddech, każde wciśnięcie klawisza. To było niesamowite, niecodzienne, a miał wrażenie jakby było to najwłaściwsze i całkowicie naturalne.

"The sky goes on, it sends the winds to you like beautifully wrapped gift.

Even if we are apart..."

Ostatnie nuty nie miały okazji wybrzmieć.

Zanim jeszcze Arthur zdążył otworzyć oczy poczuł dotyk na swoich wargach. Próbował krzyknąć, ale jego głos został stłumiony przez, jak się okazało, czyjeś usta. Zdumiony, szeroko otworzył oczy z niedowierzaniem stwierdzając, że przed sobą ma twarz Alfreda.

Był tak zaskoczony, że nawet nie starał się go odepchnąć, tylko poddał się, oddając czułość.

Było to tak nieoczekiwane i nieodpowiednie, ale jednocześnie wiedział, że nigdy nie czuł się lepiej jak w tej chwili.

Było cudownie, ciepło, bezpiecznie i nawet kiedy inne kraje stanęły w progu i obserwowały całującą się parę, oni nie przestali... Dopiero gdy brakowało im już powietrza, oderwali się od siebie wpatrując w oczy...

Arthur pierwszy raz widział tak wiele w jedynie prostym spojrzeniu. Zrozumienie, czułość, wsparcie i jeszcze coś czego nie potrafił rozpoznać.

Ameryka pochylił się nad uchem Anglii, ignorując innych, którzy teraz wpatrywali się w nich z zaskoczeniem. I w końcu powiedział te słowa, które już dawno powinny dotrzeć do uszu Arthura.

- I'm no longer far from you... I'm right here for you and I always will be...






























Cześć wam!

W końcu tekst jest na czas...

Podobało się? :>

Do zobaczenia jutro!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top