Day #4 - hospital visits

Ship; Domen Prevc x Jakub Wolny


Gdy tylko Domen dowiedział się, że Kuba trafił do szpitala po fatalnym upadku na treningu, nie wahał się ani chwili. Chwycił najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegł z pokoju hotelowego, omal nie przewracając Petera i Kamila wracających ze swojej randki.
- Aty gdzie lecisz, młody? - usłyszał jedynie krzyk brata, lecz machnął na to dłonią. Później mu to wytłumaczy. Teraz ważny był Kuba i jego stan. Biegiem minął dwóch Norwegów, których nie rozpoznał. Dla niego wszyscy wyglądali tak samo. Zdażył jedynie spytać się Piotrka Żyłę, do którego szpitala trafił ich kolega. Pospiesznie mu podziękował i ruszył biegiem do wyjścia.Nikt nie wiedział, że oboje spotykali się ze sobą od kilku miesięcy. Słoweniec nie chciał na razie ujawniać ich związku.Obawiał się reakcji rodziny, prasy i reszty skocznego świata. I Kuba to rozumiał i cierpliwie czekał. Za to kochał go Domen najbardziej. Że nie naciskał na niego i dawał mu czas oraz przestrzeń.
A teraz Polak go potrzebował. Musiał przy nim być.Najgorzej, że byli teraz w Polsce i Domen nie za bardzo znał ten język. Miał tylko nadzieję, że chociaż po angielsku z kimś się dogada. Musiał tylko złapać taksówkę i pojechać do szpitala.
Po kilkunastu minutach udało mu się złapać jakikolwiek transport i już jechał w stronę szpitala. Jeszcze w samochodzie udało mu się wysłać wiadomość do braci, by się o niego nie martwili i że wkrótce wróci. Ściągnął czapkę i przeczesał palcami swoje włosy. Z nerwów zaczął przygryzać paznokcie. Oby nic poważnego Kubie się nie stało. Nie zniósłby faktu, że brunet mógłby już nie skakać albo gorzej – jakby sobie coś uszkodził. W takich ponurych myślach spędził niemal całą drogę. Gdy zatrzymał się przy budynku, zapłacił kierowcy i nie czekając na resztę wybiegł i ruszył sprintem na odpowiednie piętro, gdzie prawdopodobnie leżał jego ukochany. Z daleka dojrzał trenera polskiej kadry. Gdy ten zauważył biegnącego Domena, to aż uniósł brew w niemym zdziwieniu. Jednak nic nie powiedział, tylko otworzył drzwi do sali, gdzie znajdował się Wolny.
- Ale tylko na 5 minut. -mruknął do niego, po czym odwrócił się do swojego asystenta.Młody Prevc zrozumiał przekaz i wślizgnął się do pomieszczenia.
- Kubuś! - leżący na łóżku poobijany Polak uśmiechnął się nieznacznie widząc swojego słoweńskiego chłopaka. Wszędzie by rozpoznał tę oczojebną zieloną kurtkę.Tylko skąd wiedział gdzie on się znajduje?
- Domiś...-szepnął, wyciągając rękę w stronę młodego Prevca. Ten szybko ją chwycił i przysiadł na skraju, całując go w dłoń. Ten mały gest roztopił serce Polaka, który podniósł się z posłania i przybliżył się do niego, by go pocałować.
- Co się stało?Od twoich kumpli dowiedziałem się o wypadku. - Domen wpatrywał się z niepokojem w starszego z nich, głaszcząc kciukiem jego dłoń.Kuba machnął lekceważąco ręką.
- To nic takiego. Upadłem przy lądowaniu. Muszę jeszcze przejść kilka badań i wypuszczą mnie stąd. Chyba na szczęście nic sobie nie naderwałem i wrócę szybko do treningów. A ty misiu nie martw się tak bardzo. Byle kontuzja Polaka nie powali. - tu cmoknął go w nos i z radością obserwował wypływające na policzki Domena rumieńce. Uwielbiał go zawstydzać i sprawiać, że ten rumienił się i stawał się nieśmiały.
- Kocham cię. Wracaj szybko.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, by spełnić twe życzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top