Day #30 - pillow talk
Ship; Domen Prevc x Kamil Stoch
-Kamil?
- Kamiś?
- Kaaamil!
- Czego? - mruknął zaspany Polak, przytulając się do swojej poduszki. Dzisiejszy dzień dał mu nieźle w kość. Nie dość, że musiał zmierzyć się z wściekłym Peterem, to jeszcze poznał rodziców Domena. Chciał chociaż w nocy zapomnieć o tym katastrofalnym dniu i po prostu się wyspać. Jednak najmłodsza latorośl rodu Prevców chyba niezrozumiała o co mu chodzi.
- Chciałem cię przeprosić za Petera. On nie jest taki zły na jakiego wygląda. - Kamil otworzył jedno oko.
- Nie jest taki zły? Był moim kumplem póki się nie dowiedział, że dobieram się do jego młodszego brata, który jest,nawiasem mówiąc, 12 lat młodszy ode mnie. - odpowiedział z przekąsem, poprawiając poduszkę pod swoją głową. Momentalnie przeszła mu ochota na sen. W zamian do jego głowy weszły nieproszone myśli o właśnie kończącym się dniu. Wściekłość Petera, Cene usiłujący ratować sytuację, przestraszone dziewczynki, zaskoczeni rodzice. Przewrócił się na plecy, tępym wzrokiem wpatrując się w sufit, licząc belki.
- Jakoś wcześniej nie przeszkadzała ci ta różnica wieku. - odpowiedział cicho Domen, chowając się głębiej pod kołdrą. Zrobiło mu się przykro, gdy Kamil wypomniał dość oczywistą rzecz w ich związku.
- Bo nie przeszkadza. Przeszkadzała. Ehh, to jest ciężkie do wytłumaczenia. - Polak ponownie spojrzał na swojego słoweńskiego kochanka. - Dla mnie wiek to tylko liczba, nie ma znaczenia, ale po dzisiejszym dniu, chyba zaczynam zmieniać zdanie. - zapadła grobowa cisza.
- Ty tak serio? Chcesz zerwać? - spytał cicho Prevc, a w jego oczach zalśniły łzy. Kamil zorientował się, że palnął głupotę.
- Domiś, ja...to nie tak. Kocham cię i to cholernie bardzo. Dobrze o tym wiesz, ale boję się, że twoi rodzice mnie nie zaakceptowali. Już pal licho Petera, z nim to sobie jeszcze porozmawiam, ale najbardziej to się boję, że przeze mnie i nasz związek ty stracisz z nimi kontakt. - wyznał swoją największą obawę Polak, przyciągając do siebie Domena, który wygodnie ułożył głowę w zagłębieniu szyi partnera. - Nie chcę, byś stracił swoje najlepsze lata młodości na spotykanie się ze starszym od siebie facetem.
- A może pomyślałeś o tym, że dla mnie tonie jest marnowanie czasu ani jak to powiedziałeś "najlepszych lat młodości"? Może to jest to czego ja chcę i czego szukałem przez całe życie? - Domen podniósł się na łokciu i spojrzał na Kamila, który kciukiem gładził go po ramieniu. - To ciebie kocham, a ten idiota Peter będzie musiał to zrozumieć. Nie jestem już dzieckiem i potrafię podejmować samodzielne decyzje. -na te słowa Stoch uśmiechnął się łagodnie. Co jak co, ale Domen w wielu aspektach był podobny do swoich braci. Zwłaszcza w uporze iw dążeniu do celu.
- Kiedy ty stałeś się taki dojrzały? -Kamil parsknął śmiechem, lecz po chwili śmiech zamienił się w jęk bólu, gdy Prevc uderzył go w ramię.
- To nie jest śmieszne. A poza tym kiedyś musiałem. Dla ciebie, dla nas, dla naszego związku. I chcę, żebyśmy kiedyś się ujawnili. Walić opinię publiczną. Ważne, że mam ciebie. - Domen pochylił się i złożył delikatny pocałunek na wargach Kamila. Ten mruknął z aprobatą i objął go ramionami tak, że najmłodszy z Prevców leżał na nim.
- I zawsze za tę odwagę cię podziwiałem,maluchu. A teraz chodźmy spać, bo twoja rodzina totalnie mnie wykończyła.
- Dobranoc, staruchu.
- Ja ci dam staruchu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top