Day #26 - interacting with family members

Ship; Manuel Fettner x Clemens Aigner



-Jesteś pewien, że chcą mnie poznać? Co jeśli im się nie spodobam? I co jeśli nie zaakceptują, że jesteś z facetem?
-Clem, uspokój się. Oni wiedzą, że jestem gejem i spotykam się z facetem. Poza tym oni ciebie znają i lubią.
- No tak, ale przedstawiłeś mnie jako kolegę, a nie chłopaka.
- A co to za różnica? Chłopak, kolega. Oni muszą zaakceptować fakt, że to właśnie ty mnie uszczęśliwiasz.
- Ja po prostu nie chcę, byś zrywał z nimi kontakt, bo spotykasz się z facetem. Zrozum to.
-A ty zrozum, że nie zrezygnuję z ciebie, bo ktoś ma jakieś widzimisię. Jesteś ze mną czy ci się to podoba czy nie.
-Manuel...kocham cię, oczywiście, że z tobą będę. Nie wątp w to nawet.
- No widzisz. A teraz szykuj się. Manuel poprawił raz jeszcze swoją fryzurę i zapukał do drzwi. Przez chwilę nic się nie działo, lecz kilka minut później drzwi otworzył im brat Manuela, Nicolas, który oparł się o drzwi z szerokim uśmiechem.
-A kogo tu mamy? Manu, twój chłopak jest bardzo...przystojny. - tu zerknął na Clemensa, który chciał schować się za swojego partnera. Nie czuł się komfortowo będąc obserwowany przez brata ukochanego.
- Nic, daruj sobie i nie myśl nawet o poderwaniu mojego faceta. A teraz przesuń się, bo chcę się z rodzicami przywitać. - Fettner przepchał się do środka, zostawiając biednego Clemensa na pastwę Nicolasa, który nie odrywał od niego spojrzenia.
- Nie spodziewałem się, że spotkam w końcu chłopaka mojego brata. I że ty nim będziesz. A jeszcze niedawno przedstawiał cię jako swojego kumpla. To już wtedy się spotykaliście?
- Ja i Manu zaczęliśmy się spotykać całkiem niedawno. Jakiś tydzień temu. - odpowiedział cicho Clemens z rumieńcami na twarzy. Nicolas na chwilę się zamyślił,intensywnie o czymś myśląc.
- I już rzuca cię na głęboką wodę? W sumie mogłem się tego domyślić. Mój brat nie zastanawia się nad konsekwencjami niektórych czynów. Ale właź i witaj w rodzinie. - młodszy z Fettnerów wciągnął Clemensa do środka i zamknął drzwi. - Chodź, pewnie są w kuchni. Mama tworzy jakieś cuda.

Clemens wraz z Nicolasem udali się w stronę małego pomieszczenia gdzie Manuel rozmawiał wesoło ze swoją rodzicielką.Po ich wejściu przestali rozmawiać i spojrzeli w ich kierunku. Clemens speszył się, bawiąc się rąbkiem swojej koszuli.
-Clem, nie wstydź się. Mama cię już zna. Nie zje cię. - Manuel rzucił ostrzegawcze spojrzenie w kierunku brata, który uniósł dłonie w geście poddania się i wyszedł do salonu, by razem z ojcem obejrzeć mecz.
- Clemens, skarbie. Ja wiem, że spotykasz się z moim synem. Nie mam nic przeciwko. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego jak teraz. Nawiasem mówiąc muszę poinformować męża, że przegrał zakład. - na te słowa Manuel i Clemens spojrzeli na nią zaskoczeni. Jaki zakład? - Twój ojciec myślał, że dłużej wam to zajmie. Dał wam dwa tygodnie.
-Ja..em...- Clemens nie wiedział co powiedzieć. Rodzice Manuela założyli się o ich związek.
- To było niespodziewane. -skomentował Manuel, obejmując ramieniem partnera. - Ale przynajmniej wiesz, że nas wspierają.
- No zawsze coś.
-Manuuu! Nakryjcie do stołu, a nie obściskujcie się! - z pokoju obok dobiegł ich krzyk Nicolasa oraz jego rechot.
- Co za jełop.Nie zwracaj na niego uwagi. Chodź, kotku. - Manuel chwycił chłopaka za rękę i pociągnął w kierunku salonu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top