Rozdział 4


4

Na każdy kolejny dźwięk grzmotu moje ciało delikatnie trzęsie się , a to dziwne, bo nigdy nie bałam się burz, a tym bardziej grzmotów . Obejmuję się ciaśniej ramionami. Kiedy tylko dowiedziałam się co się stało , zapakowaliśmy się z Derekiem do mojego samochodu i pojechaliśmy do Deaton'a, gdzie mieliśmy się spotkać z resztą watahy. Podobno doktorek ma teorię kto i dlaczego mógł porwać Alison i Petera . Wzdycham cicho a mój wzrok wędruje do podenerwowanego Sccot'a i do jeszcze bardziej zezłoszczonego Derek'a.

-Sccot uspokój się do cholery - warczy Derek w stronę swojej bety, który po raz kolejny robi kółko po pokoju. Sccot momentalnie nieruchomieje, widzę tylko jak jego plecy szybko się poruszają wraz z jego oddechem .

-Jak mam być spokojny , ktoś porwał Alison! Moją Alison!- wykrzykuje chłopak, a jego pięść ląduje na ścianie niszcząc ją , kawałki tynku opadają na podłogę .Zaskoczona i trochę przestraszona cofam się nieznacznie. Żółte spojrzenie bety spotyka się z czerwonymi ślepiami Alfy .Napięcie w pokoju było aż mdlące . Wtem drzwi do pokoju otwierają się, a w nich pojawia się zdyszany Stiles razem z niewiarygodnie spokojnym Deaton'em, który tylko rzucił beznamiętne spojrzenie na dziurę w ścianie, chyba już przywykł do tego, że co rusz ktoś demoluje mu klinikę .

-Sccot , Derek, koniec randkowania, mamy księżniczkę do uratowania !- mówi chłopak szerzej otwierając drzwi .

-W sumie to dwie, jeśli wliczymy do tego Patera , mam nadzieję że nie są zamknięci w wieży, bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić twojego wujaszka jako Roszpunkę,Derek - pierwszy wychodzi jeszcze rozgniewany Sccot, kompletnie ignorując wszystko i wszystkich, nawet Stiles'a,który wysyła mu współczujące spojrzenie . Dlaczego zawsze kiedy chodzi o Alison, wszyscy nawet jego najlepszy przyjaciel schodzą na dalszy plan ? Derek podchodzi do nas i obiecuje Stilinskiemu że pogada z Sccotem i wychodzi w ślad za swoją betą .Ocho ! Czyli jednak zły wilk ma jakieś uczucia . Flora ma na niego dobry wpływ. Podchodzę i kładę rękę na ramieniu chłopaka i uśmiecham się do niego smutno .

-Nie martw się , przejdzie mu ,zawsze przechodzi - mówię i wychodzę z pomieszczenia , opieram się o ścianę na korytarzu , zamykam oczy i kompletnie nie wiem co robić . Derek i Sccot gdzieś wybyli, nie wiadomo kiedy wrócą ,reszta jeszcze nie przybyła, a każda minuta jest przecież cenna. Słyszę trzask zamykanych drzwi i po chwili czuję jak ktoś obejmuję mnie ramieniem. Otwieram oczy , spoglądam w tamtą stronę i z całych sił przytulam się do jego ciepłego boku .Po chwili odrywam się od bruneta i odwracam się w stronę doktorka , który ze spokojem czeka, aż będzie mógł zacząć mówić .

- Stiles , Rose, wybaczcie Sccotowi jego ... nerwowość, to normalna reakcja każdego wilkołaka kiedy towarzysz duszy jest zagrożony - odpowiada ze spokojem .

-Towarzysz duszy ? A co to za cholerstwo ? -pytam się , nie pamiętam żeby Derek czy Peter wspominali o czymś takim .Spoglądam na bruneta, ale jego mina jasno sugeruje, że też nie ma bladego pojęcia o co chodzi .

-Chodzicie za mną ,dzięki temu łatwiej wam będzie to wytłumaczyć -razem ze Stilsem idziemy za Deaton'em do rejestracji. Mężczyzna podchodzi do biurka i coś z niego wyjmuje, widzie kątem oka jak Stiles wykręca głowę by tylko zobaczyć co to takiego. Jak dziecko - myślę i parskam w głowie śmiechem . Po chwili mężczyzna kładzie na blat książkę, podchodzę i pod nalegającym wzrokiem druida niepewnie biorę ją do rąk, Stiles przysuwa się do mnie i zagląda mi przez ramię . Była to naprawdę stara księga , sypała się w rękach . Delikatnie przesunęłam po niej ręką badając fakturę okładki, która była zrobiona chyba z jakiegoś materiału , po chwili kawałek okładki oderwał się i odpadł na podłogę , powędrowałam wzrokiem za fragmentem, by po chwili podnieść głowę i posłać krzywy uśmiech w stronę mężczyzny , myślałam że będzie na mnie zły, ale on był ostoją spokoju . Czasami ten spokój tego facet mnie przerażał .

- Czytaj -

Spoglądam jeszcze raz na okładkę , złote napisy tworzą zdanie „homines supernaturali"

-Istoty nadnaturalne - tłumacze na głos otwierając księgę ,delikatnie by jej nie zniszczyć. Jej kartki są takie kruche pod moim dotykiem ,są pożółkłe od starości a tekst jest napisany, jeśli się nie mylę, odręcznie .Były tu rożne charaktery pisma, jedna piękne z idealnymi pociągnięciami pióra (a przynajmniej tak sadzę) a drugie szybkie z koślawymi literami .

-Ta książka jak już mówiłaś jest o nadnaturalnych istotach , nikt dokładnie nie wie kto zaczął ją pisać ani kiedy, ale datuje ją się na około XVI wiek .Przechodzi z rąk do rąk . Podejrzewam jednak, że każdy z jej poprzednich właściciel był druidem i każdy zapisywał tu swoje obserwacje, jest tu dużo mitów jak i dużo faktów , kiedyś należała do mojego Ojca, teraz należy do mnie . Przeczytajcie stronę 110, jest tam temat poświęcony Towarzyszom duszy -Mówi spokojnie uważnie nas obserwując , ale mam wrażenie że ten wzrok był głównie skierowany do mnie . Niepewnie otwieram księgę na wskazanej stronie i zaczęłam czytać .

Towarzysz duszy przez wilkołaki czy inne istoty nazywany też kotwicą .

Nie każda istota nadnaturalna posiada towarzysza duszy na przykład.: Basnshhe czy wiedzmy ich nie posiadają, oczywiście mogą się zakochać ale nie będzie to tak intensywne w porównaniu do towarzysza .

Zazwyczaj każdy wilkołak odnajduje swojego towarzysza, który staje się dla niego kotwicą .Czują niesamowite przyciąganie , podświadomie czują co dzieje się z ich partnerem, tą podświadomość nazywamy więzią . Niebezpieczne jest opieranie się tej więzi , co najzabawniejsze jeśli towarzyszem jest człowiek to zazwyczaj nie czuje tego przyciągania, więc jego partner musi się o wiele bardziej o niego postarać .

Kotwica ma ważne zadanie :pomaga uspokoić ich wewnętrznego wilka i wspiera ich ludzką stronę, dlatego to tak ważne, żeby każdy przedstawiciel tego gatunku posiadał takową kotwicę . Na początku kotwicą zostają rodzice młodego wilkołaka , później wilkołak wykorzystuje dane uczucie jak na przykład : gniew , smutek czy strach . Zazwyczaj połowa wilkołaków nie dostaje takiego zaszczytu jakim jest odnalezienie swojej drugiej połówki pomarańczy dlatego też wiążą się z kimś ze stada by przedłużyć swoją linię .

I tak jak wyżej napisałem wilkołaki TEŻ mogą się zakochać ale nie będzie to tak intensywne .

Partnerzy chcą swojemu towarzyszowi zapewnić bezpieczeństwo ,pokarm , stabilność, akceptacje , miłość , spokój i szczęście , nie czują się dobrze kiedy ich połówki są zagrożone lub ktoś próbują im grozić, w tym temacie najniebezpieczniejsze są oczywiście wilkołaki które bardzo poważnie traktują temat ludzkich kotwic ."

-Czy Alison jest kotwicą Sccot'a ? - Pyta zdziwiony Stiles .

-Tak dlatego proszę nie dziwcie się , kotwica jest bardzo ważna dla wilkołaków, a wręcz ważniejsza nawet niż własne życie -mówi uśmiechając się delikatnie w naszą stronę , zamknęłam księgę i oddałam ją druidowi, który schował ją do szuflady biurka .

-Coś nie najlepsza ta kryjówka - mówię z po wątpieniem .

-Jarzębina to po pierwsze, a po drugie na książce są specjalne runy ukryte pod okładką, które nie pozwalają jej przeczytać osobą niepożądanym - odpowiedział obchodząc biurko . Wtem zobaczyłam w deszczu , kilka postaci które zbliżały się do kliniki . Nareszcie wataha przybyła, pomyślałam zadowolona .Drzwi do kliniki otworzyły się a reszta weszła do środka . Byli przemoknięci aż do suchej nitki , Sccot wyglądał już na spokojniejszego a Derek posłał nam dziwne spojrzenie, jakby był zaskoczony? Tylko dlaczego ? Po chwili zrozumiałam o co mu chodziło , Stiles dalej trzymał swoją rękę na mojej tali! Zarumieniłam się wściekle i szybko zrzuciłam jego rękę , chłopak spojrzał na mnie zdumiony, a po chwili chyba zaskoczył o co mi chodziło, bo też spalił buraka .Dobrze że Lydia potrafi zabijać tylko krzykiem , bo pewnie leżałabym już dawno martwa pod ostrzałem jej morderczego spojrzenia .

-T-To nie to na co wygląda, naprawdę ! Przysięgam na ... na nie wiem na co, ale przysięgam ! Ja ją tylko przytuliłem , ona nawet nie jest w moim guście ! To znaczy , przepraszam Rose jest śliczna, ale nie moja, to znaczy nie w moim typie, jesteś jak siostra . Właśnie ! Siostra , jesteś jak siostra ! - zdenerwowany Stiles strzelał słowami z szybkością karabinu maszynowego, do tego machał energicznie rękoma a ja z jeszcze większą gorliwością zgadzałam się z każdym jego słowem kiwając głową na „tak".

-Jesteście pewni, że nie jesteście spokrewnieni ? Zachowujecie się jak nastolatki, których rodzicie przyłapali na czymś niestosownym - powiedział rozbawiony Issac, zakładając ręce na piersi, za co dostał wściekłym spojrzeniem od Stiles'a, który już zabierał się do wrzucenia jakieś riposty .

-Dobra , koniec tego dobrego ! Deaton podobno coś wiesz - Stwierdził Derek robiąc tą samą pozę co Issac i patrzył wyczekująco w stronę mężczyznę, który stał oparty o biurko . Wszyscy skierowaliśmy wzrok w tamtą stronę .

-Podejrzewam Alfę, która ostatnio się tu kręciła i jeśli się nie mylę, pomaga mu Wiedźma, to by wyjaśniło porwanie Alison i Petera -

-Podobno Peter miał się nim zająć - Mówi Derek mrużąc w zastanowieniu brwi . Czy to właśnie z tego powodu Petera kilka dni temu nie było w okolicy ? Bo polował na Alfę ? Czy ich matka w dzieciństwie upuściła na podłogę ? Po Dereku to bym się takich głupich pomysłów spodziewała, ale nie po Peterze.

Zdenerwowana zaczynam skubać dolną wargę .

-Dobra Petera rozumiem , nacisnął mu na odcisk jak prawie każdemu ale co ma do tego Alison ? -Zapytała Lidia przytulając się do ramienia Jackson'a jej wzrok co jakiś czas wędkował w stronę Stiles'a.

-Alison jest kotwicą Sccota - mówię cicho wpatrując się w podłogę . Pewnie wiecie jakie to uczucie, kiedy ktoś w was się wpatruje , mnie zazwyczaj przebiega dreszcz po karku, właśnie tak było teraz. Podniosłam głowę i spotkałam rozgniewane spojrzenie zielonych oczu Dereka, który przeniósł je zaraz na Deaton'a .

-Powiedziałeś im ? - głos Dereka wibruje nisko niczym warkot . Dlaczego Derek tak się tym przejmuje? To jakieś tabu ?

-Powinni wiedzieć , mają do tego prawo - czy tylko ja nie mam bladego pojęcia o co tu chodzi ? Po chwili ciężkiego milczenia odzywa się Derek .

-Wiesz gdzie mogą być ? -

-Podejrzewam, że mogą być w opuszczonej elektrowni - Derek ciężko wzdycha , jakby coś leżało mu na piersi.

-Będzie trzeba zadzwonić do Flory . Sccot , Rose , Issac i Jackson, wy pójdziecie ze mną do elektrowni, reszta zostaje i czeka na wiadomość, miejmy nadzieje że nie będzie potrzeby by wzywać wsparcie - powiedział Derek wysyłając ostrzegawcze spojrzenie swoich czerwonych oczu alfy w stronę Erici, która już otwierała usta by się wykłócać , pewnie nie była zadowolona grając w planie B .

-Nie żebym przerywała, ale może ktoś by wytłumaczył o co chodziło z tą kotwicą ? - Pyta się zaciekawiona Lydia kręcąc kosmyk włosów na palcu . Dopiero po chwili orientuje się, że to pytanie jest skierowane do mnie .

-Nie teraz Lydia, mamy ważniejsze sprawy na głowie niż zaspokajanie twojej ciekawości - mówi Derek wyciągając telefon z swojej skórzanej kurtki . Lydia przez chwilę wyglądała na dotkniętą , ale tylko przez chwilę, po czym wróciła do swojej codziennie miny „ja jestem mądra, wy nie" . Szczerze, nie słuchałam za bardzo z o czym rozmawia Derek, słyszałam tylko że rozmawia z Florą . Myślałam o Alison i Peterze, bałam się o nich . Muszę przyznać sama przed sobą, że szczególnie bałam się o Petera, niby wiem że jest wilkołakiem i to naprawdę dobrym, no i Alison jest dobrym łowcą, a jednak dali się złapać i porwać .Oczywiście martwię się też o Alison, to moja przyjaciółka i dziewczyna mojego drugiego najlepszego przyjaciela, o stanie umysłowym ameby, ale dalej przyjaciela , tylko że ona w porównaniu do Petera raczej nie będzie się kłócić z tymi ludźmi . Moje przemyślenia przerwał Stiles, który wbił mi palec między zebra , spojrzałam na niego gniewnie, dopiero po chwili zorientowałam się że Derek coś do nas mówi .

-Dobra , zbieramy się, Flora będzie czekać na nas na terenie elektrowni , Stiles masz być pod telefonem rozumiesz ? -

-Tak jest żołnierzu ! - Odparł chłopak salutując .

-Chyba pułkowniku albo coś w ten deseń - mówię , zabieram swoją kurtkę z wieszaka i wychodzę tuż za Derekiem, za mną idą pozostali .

Czas ratować księżniczki uwiezione w elektrowni , to chyba będzie trudniejsze niż ta przeklęta wieża .

Zajeżdżamy na teren opuszczonej elektrowni . Derek decyduje że dalej pójdziemy pieszo, bo Alfa może usłyszeć warkot samochodu z dalszej odległości niż kroki . Nerwowo wyginam sobie palce , Wilkołaki pewnie wyczuły moje zdenerwowanie już w samochodzie, bo od tego czasu co jakiś wpatrują się we mnie .

-Sccot , Issac i Jackson idzie przodem, a my z Rose za chwilę was dogonimy - chłopacy patrzą w naszą stronę niepewnie, by po chwili pod nerwowością Sccota i twardym wzrokiem alfy ruszyć w stronę elektrowni . Derek spojrzał na mnie wyczekująco, a ja nie wiedziałam za bardzo co mam powiedzieć . Jak mam swoje obawy ubrać w słowa ? Oni przecież nie wiedzą dlaczego przeprowadziłam się do Beacon Hills.

-Nie sądzę, żeby zabranie mnie na taką akcje było rozsądnym pomysłem - brew Dereka zawędrowała do góry .

-A to dlaczego , jeśli wolno spytać ? -

-Jestem kotołakiem, nie mam wyjątkowej siły nawet po przemianie ! -syczę w stronę chłopaka, w moich oczach przez chwilę odbija się złoto-zielony blask, zamykam oczy i biorę głęboki wdech , uspokój się chyba nie chcesz rzucać wyzwanie Alfie ? Otwieram oczy i rzucam niepewnym spojrzeniem swoich już zielonych tęczówek w stronę Derek'a, za coś takiego może mnie pozbawić głowy, a ja naprawdę ją lubię , może mi się jeszcze kiedyś przydać .

-Spokojnie nie ukręcę ci łba, chociaż trochę mnie korci, nie powiem - stwierdził Derek z tym swoim krzywym uśmieszkiem.

-Wiem że nie jesteś silna , gdybyś była, nie brałbym Issaca i Jacksona , twoim atutem jest szybkość i zwinność, dlatego cię zabrałem - musiałam mieć wyjątkowo głupią minę, bo Derek cicho się zaśmiał.

-Weź sobie wyobraź, że mimo tego, że nasze gatunki się nie lubią , musiałem jako dziecko się o was uczyć - niepewność nie opuściła mnie, wręcz przeciwnie zdwoiła swoją siłę . Czułam jak mój dzisiejszy obiad robi fikołki w brzuchu . Miałam nadzieję, że jak mu uświadomię mój brak siły, chłopak odpuści a tu klops. Otwieram i zamykam usta i tak parokrotnie . Dobra, weź się w garść, dasz radę .

-Ja ... ja nie panuje nad przemianą - mój głos nie jest głośniejszy od szeptu . A i tak wiem, że Derek doskonale go usłyszał bo jak za machnięciem magicznej różdżki cały się spina .

-Co to oznacza ? -głos Dereka jest napięty i szczerze nie dziwię mu się , no ale z drugiej strony nigdy nie twierdziłam, że radzę sobie świetnie z przemianą .

-Lekarz, a w zasadzie druid naszej rodziny twierdzi, że przez szok z lat mojego dzieciństwa, mój wewnętrzny drapieżnik nie może połączyć się z moją ludzką stroną czy jakoś tak , dlatego moje drugie ja zostało uśpione przez moich rodziców. Po prostu przewody nam się nie iskrzą - mówię a w moim głosie jest wyczuwalny smutek .

-Oczywiście mam kilka kocich dodatków takich jak węch lepszy od ludzkiego czy słuch . O! I całkiem dobrze widzie, no i jestem bardziej wygimnastykowana, ale to ...-

- Ale to dalej nie jest to, czym byłabyś była przy kotołaku - niemoc połączyć się z swoim drugim ja, to okropne uczucie . Mam nadzieję, że Derek to rozumie albo przynajmniej nie zostawi mnie w rowie. Po chwili ciężkiej ciszy Derek zabiera głos.

-Rozumiem , ale i tak będziesz nam potrzebna . Dlatego musisz przestać się bać, należysz do watahy Hale a oni nie zostawiają swoich . No chyba że mówimy o Peterze, z nim to nigdy nic nie wiadomo . - mówi po chwili zastanowienia , mija mnie i rusza na przód. Zostawił mi wybór, mogę zostać i na nich poczekać albo ruszyć swoją dupę za Derekiem. Wybór jest chyba oczywisty ... więc gdzie są kluczyki od samochodu ?

Po chwili doganiam czarnowłosego i zmierzamy do elektrowni, gdzie pewnie już czeka reszta z Florą . Plus dodatek rozgniewanej Alfy i szalonej wiedzmy , wiecie co mówiła mama kiedy się przeprowadzałam ?

Kochanie w Beacon Hills będziesz bezpieczna.

Stoję, a pod plecami czuję nieprzyjemnie chłodną ścianę , staram się oddychać jak najciszej, ogólnie wydawać jak najmniej dźwięków .Przypominam sobie plan Dereka .

-Rose masz za zadanie się do nich podkraść , kiedy my będziemy odwracać ich uwagę, ty wkraczasz do akcji . Uwalniasz ich i wyprowadzasz z budynku , rozumiesz ? - Kiwam niepewnie głową .

-Tak-

-To doskonale, a i pamiętaj nie bój się , bo może wyczuć twój zapach-

Nie bój się . Ha! Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, Derek to nie ty stoisz pięć kroków od napakowanego Alfy i nawiedzonej wiedzmy. Delikatnie wychylam się by móc cokolwiek widzieć . Alison jest przykuta do krat a z jej brwi leci krew , siedzi, jej nogi są wyprostowane -patrzy hardo w oczy Alfy .Peter też jest przykuty, tylko w porównaniu do Alison stoi , nie widzę go dokładnie,bo widok przysłania kawałek metalowej skrzyni i ta wiedźma . Ale za to doskonale czuję smród przypalonej skóry. Przymykam oczy i chowam się za ścianą. Nie chcę na to patrzeć , no dalej pośpieszcie się do cholery .

Wtedy usłyszałam hałas dobiegający z korytarza obok, i w sumie nie tylko ja , słyszałam jak Alfa przemieszcza się po pomieszczeniu a wiedźma odkłada coś,co wydało metaliczny dźwięk .

-Oho, czyżby Sccot przybył na ratunek swojej ukochanej ? A może to Derek po swojego ukochanego wuja ? Anno jak sądzisz ? -

-Mam to głęboko gdzieś, dopóki dotrzymasz swojej część umowy , Bart - odpowiedział mu kobiecy trochę piskliwy głos, który cedził każde słowo . Coś najwyraźniej za sobą nie przepadają, tym lepiej dla nas . Tylko pozostaje pytanie, jeśli za sobą nie przepadają dlaczego współpracują? Ten Bart pewnie chce zemsty na Peterze ale co chce Anna ?

-Nie bądź taka nie miła, umowa to umowa . A teraz chodź przywitamy naszych gości - słyszę echo oddalających się kroków . Odczekuję chwilę upewniając się, że nie słyszę nic podejrzanego, by po chwili wyjść z ukrycia . Pierwszy zauważył mnie Peter, który chyba nie spodziewał się akurat mnie. Nie wyglądał najlepiej, gdzieniegdzie na jego skórze były widoczne ślady po poparzeniu . Jego koszulka była w niektórych miejscach rozszarpana lub przypalona i poplamiona krwią wilkołaka.

-Ros co ty tu robisz do cholery ? - wysyczał zszokowany mężczyzna. Ja ci tu dupę ratuję, a ten jeszcze będzie mi marudzić nad uchem .

-Nie widać ? Próbuje was ratować , spokojnie reszta odwraca uwagę - mówię ściszonym tonem . Szybkim krokiem podchodzę do Alison, która uśmiecha się do mnie ,odpowiadam jej tym samym . Kucam koło niej i przyglądam się więzom , jest to zwykły niezbyt gruby sznur więc powinno łatwo pójść.

-Mam uszkodzoną kostkę - mówi, a w jej głosie jest prawie nie wyczuwalna nutka bólu .Patrzę na jej nogi i faktycznie jedna z kostek jest nienaturalnie opuchnięta , przyglądam się dokładnie jej opuchniętej kostce, nie jestem lekarzem, ale na moje oko nie jest bardzo źle, da radę kuśtykać. Chwytam za nóż,który miałam schowany w kieszeni kurtki , Flora mi go dała zanim weszłam do elektrowni wykonać „genialny"plan Hela . Dlaczego mam złe przeczucia? Czuję na sobie wzrok Petera, który wierci mi dziurę w plecach więc szybko przecinam więzy dziewczyny i pomagam jej wstać. Po chwili Alison łapie równowagę i opiera się na zdrowej nodze, puszczam ją i odwracam się w stronę Petera , tu sytuacja się komplikuje bo jest przypięty łańcuchami, a ja nie mam nic, czym mogła bym go uwolnić. A najgorszą rzeczą w tej sytuacji jest ten przeklęty, palący wzrok tego palanta na mojej osobie , niech sobie nie myśli że poślę w zapomnienie to, że sam poszedł polować na Alfę i do tego wszystkiego wplątał Alison w porwanie.

Przesuwam wzrok i patrzę w jego niebieskie oczy bety i po prostu nie mogę się napatrzeć , czuję się jak cały mój gniew, zmęczenie , niepokój i strach ze mnie uchodzi . Czuję się bezpieczna,jakby nic w życiu nie miało mi już zagrażać . Ten dziwny trans przerywa Alison.

-Musimy się pośpieszyć , Rose masz wsuwkę ? -

-Tak , masz trzymaj - mówię pośpiesznie i niezdarnie wyciągam wsuwkę,która przytrzymywała moje włosy przed wpadnięciem do oczu i daję ją dziewczynie,która powoli kuśtyka do kłódki od łańcucha. Nawet nie chcę wiedzieć, jak to wyglądało z strony Alison, pewnie jakbyśmy byli w sobie ... NIE! Nawet nie waż sobie o tym myśleć, ty głupia dziewczyno! Po prostu się martwiłaś, bo to wuj Dereka, tak na pewno dlatego wpatrywałaś się w niego jak sroka w gnat. Czuję jak moje serce pompuje szybciej krew do moich żył . Co się ze mną dzieje ? Po chwili Peter jest wolny, obciera poranione nadgarstki i łapie Argent za rękę,którą zakłada sobie na kark . Drugą ręką łapie ją w pasie . Na mój zdziwiony wzrok, przewraca oczyma i odpowiada zirytowany.

-Tak będzie szybciej, no chyba że wolisz, żebym ją ciągnął po korytarzu za nogę , bo mi to tam obojętne -

-Spokojnie, jestem po prostu zdziwiona , ty robisz coś bezinteresownie ? -

-Oczywiście, że to nie bezinteresownie , mam w tym swoje korzyści o których wy nie musicie wiedzieć. A teraz prowadź, to i tak zaskakujące, że przytrzymali ich tak długo, bo wiesz mój siostrzeniec nie lśni inteligencję -wzruszam ramionami , tak wiem, zły nawyk . Co zastanawiające Alison jest dziwnie milcząca . Moje serce zwolniło .Nie zastanawiając się długo , obróciłam się i podeszłam do metalowych drzwi otwierając je i wychodząc na szary korytarz z mnóstwem innych metalowych drzwi. Coś dużo mają tych drzwi w tej elektrowni .

Przytrzymuje je, czekając aż Peter przejdzie z Alison, gdy już to zrobili puściłam je i ruszyłam ostrożnie naprzód korytarzem . Po chwili , dłużej chwili przechodzenia przez drzwi i skręcania w korytarze natrafiliśmy na Sccota który od razu nas zauważył .

-Alison!-

-Sccot- Peter ledwie wypuścił dziewczynę, ta od razu wylądowała w ramionach ukochanego . Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok, no bo kto normalny by tego nie zrobił ?

-Sccot co ty tu robisz, nie powinieneś być z resztą ? - pyta zaskoczona Alison, kiedy w końcu odrywa się od Sccota, który teraz przytrzymywał dziewczynę w pionie . Łowczyni wolała go w tej roli bardziej, niż Peter który co jakiś czas rzucał kąśliwe uwagi w jej stronę „Niby łowczyni a waży jak worek kartofli", „Co by powiedział twój Ojciec młoda panno, gdyby zobaczył cię w ramionach KOLEJNEGO wilkołaka ?"

-Alfa nam uciekł , Flora rozprawia się teraz z tą wiedźmą, a Derek kazał mi pójść po was bo coś długo wam to zeszło - odpowiedział rozpromieniony chłopak .

-Rose uważaj ! -krzyknęła przerażona Alison , na początku nie wiedziałam o co jej chodzi, ale zaraz to poczułam . Ktoś objął mnie, wcale nie delikatnie, jedną ręką w pasie mocno przyciskając do siebie, a drugą z wystającymi pazurami przystawił mi do gardła. Dyszał mi w kark , cała się spięłam na to doświadczenie, a moje serce kolejny raz przyśpieszyło, ale tym razem ze strachu . Alfa musiał to wyczuć, bo zaśmiał się gardłowo , przyciskając jeszcze mocniej pazury do mojej szyi. Jakim cudem oni go nie wyczuli, ani nie usłyszeli ? Przecież do lekkich i zwinnych na pewno nie należy .

Peter i Sccot przybrali pozycje bojowe, przemieniając się w pełni w wilkołaki, a Alison posłała mi smutne spojrzenie spod ściany pod którą się wycofała . Obydwie wiemy, że nie pomoże w walce, nie dość że niema swojego sprzętu to jeszcze ma uszkodzoną kostkę . Próbowałam się w jej stronę uśmiechnąć ale moje ciało się mnie nie słuchało.

-No i co Peter ? Już nie taki wyszczekany ? - Zapytał ,zmuszając mnie do cofnięcia się o krok.

-Zostaw ją -Głos Petera bardziej przypominał warknięcie dzikiego zwierzęcia niż człowieka . Sccot próbował przysunąć się do nas ale Barty to zauważył i szarpnął mnie mocno do tyłu , z moich ust wydobył się cichy jęk, czułam jak coś mokrego potoczyło się po mojej szyi i po kawałka obojczyka i zniknęło w materiale mojej koszulki. To była krew.

-Nie doradzam albo rozszarpię jej tą piękną szyjkę, a wiesz że jestem do tego zdolny -

-Posłuchaj, puść ją a my pozwolimy ci odejść - on próbuje oddzielić moją głowę od reszty ciała , porwał Alison, a ty go chcesz o tak sobie wypuścić by sobie pohasał?

-Czy tobie na mózg padło ? - czy ja właśnie powiedziałam to na głos ?Chyba tak zważywszy na ich zdziwione miny.

-Rose...-

-Nie, no Sccot , naprawdę ? Facet próbuje pozbawić mnie głowy a ty proponujesz mu żeby sobie poszedł ? Jakby naprawdę chciał sobie pójść, nie porywałby Alison i Petera i na pewno nie przykładałby mi cholernych pazurów do szyi grążąc mi ! To po pierwsze primo, po drugie naprawdę myślisz, że jak wyjdzie nie będzie chciał zemsty? Dla tego tu jesteśmy, dla jego zemsty na Peterze ! A wiesz co jest najlepsze ? Ja nawet nie wiem o co jest ta cała zemsta ! Nie wiem - nasikał na jego terenie albo na jego ulubiony hydrant czy co ? Przecież facet nie pójdzie do lasu i nie będzie żyć w zgodzie z naturą i polować na małe puchate króliczki - mówię, mając gdzieś czy zdenerwuję Alfę za mną, a potok słów wylewa się ze mnie.Widzę ich zdziwione miny, pomieszane z niedowierzaniem, w sumie nie dziwię im się , pewnie wyszłam na trochę stukniętą.

Ale co dziwne, nie boję się, ogarnął mnie dziwny spokój . Chyba byłam pogodzona z tym co się może się wydarzyć ,oczywiście nie chciałam tego -chciałam żyć ale drugą opcje też musiałam wziąć pod uwagę choć była trochę... niewygodna .

-Taa, masz rację chodzi o zemstę, powiedzmy że jesteśmy z Peterem starymi przyjaciółmi. Na początku myślałem, że jak go zabiję to będziemy kwita . Ale widzisz droga Rose sytuacja się zmieniła- i wtedy stały się dwie rzeczy : na korytarz wpadł Derek z resztą - byli przemienieni - stanęli jak wryci, w oczach Flory pojawiły się łzy a ręką zakryła sobie usta, a ja nie wiedziałam dlaczego, przecież nic mi nie jest . Kątem oka widziałam czyste przerażenie w oczach Petera, jego wyciągniętą rękę w moją stronę jakby chciał mnie złapać, a potem przyszedł nieludzki wrzask rozpaczy kogoś kto właśnie stracił wszystko . Wszystko docierało do mnie jak przez mgłę jakbym była tylko obserwatorem całej tej sytuacji. A potem przyszedł niewiarygodny ból, który rozlewał się na całe moje ciało . Nie mogłam złapać oddechu a czerwona cieć zalała podłogę pode mną, nie pewnie powoli podniosłam rękę, która chyba była z ołowiu i dotknęłam szyi - wtedy zrozumiałam. Nie przytrzymywana już przez Alfę upadłam na podłogę z głośnym stukotem, a potem zalała mnie ciemność. Czy tak wygląda śmierć ?

------------------------------------------------------------

-Dawaj Rose, nie możesz się podać - słyszę jakiś głos , wydaję się znajomy, ale nie mogę sobie go skojarzyć z właścicielem .

-Derek zrób coś z nim!-

-No przecież COŚ robię ! - ten głos też skądś znam, należy do Dereka, ale kim jest ten cały Derek ?

-Więc najwyraźniej robisz za mało ! Zepnij te seksowne wilkołacze pośladki ! Alison dasz radę ją przytrzymać ?- Alison, to imię też skądś kojarzę, ale nie ważne jak bardzo się staram nie mogę sobie przypomnieć. Słyszę odgłosy szamotaniny . Czy oni z kimś walczą?

-Rose no dawaj ! - Rose ... czy to moje imię ? Tak mam na imię Rose i pamiętam już wszystko . Na początek przyszedł ból głowy a potem całego ciała jakby ktoś przejechał mnie walcem . Powoli otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy przez światło z lamp, które raziły moje biedne oczy . Pierwsze co zobaczyłam to zatroskane szare oczy Flory i pełen ulgi wyraz twarzy Alison. Przymałej pomocy ze strony rudowłosej udało mi się usiąść .

-Ros ty żyjesz - wykrztusiła łowczyni zanim rzuciła mi się na szyję ,uśmiechnęłam się delikatnie i mocno objęłam przyjaciółkę .

-Dobra, puszczaj bo mnie udusisz - powiedziałam rozbawiona , dziewczyna szybko odsunęła się ode mnie, w jej oczach zobaczyłam łzy -jedna z nich potoczyła się po jej zaróżowionym policzku.

-Hej, nie płacz głupia, przecież żyję i dalej będziesz musiała mi podpowiadać na lekcji historii - Alison parska rozbawiona i wyciera sobie rękawem niechciane łzy . Właśnie żyję, tylko jak ? Widząc moje nie rozgarnięcie Flora pośpieszyła z wytłumaczeniem.

-Byłaś bliska śmierci i to naprawdę bardzo blisko . Na całe szczęście udało mi się cię wyszarpać z jej szponów, ale niestety na blizny na twojej szyi nic nie mogłam poradzić - delikatnie dotknęłam swojej szyj nie była rozszarpana, jedynym dowodem że to wszystko nie było koszmarem były trzy wypukłe linie od lewego ucha do prawego obojczyka . Przełknęłam gulę która rosła mi w gardle. I wszystko byłoby nawet w porządku, gdyby nie Issac, który z hukiem wyleciał przez drzwi i przeleciał przez cały pokój zatrzymując się dopiero na ścianie. Dopiero teraz zauważyłam, że znajdujemy się w innym pomieszczaniu niż ostatnio.

-Do jasnej, nic ci nie jest Issac ? - zapytała się Flora podbiegająca do chłopaka i pomagając mu wstać.

-Nie, no spoko, jestem w jednym kawałku, z Derekiem jest gorzej - powiedział Issac, opierając się o ścianę i wycierając ręką krew, która kapała mu z nosa .Coś dużo tej krwi dzisiaj .

-Dalej walczycie z tą Alfą ? - stwierdzenie, że byłam zdziwiona to za mało, przecież ich jest w sumie pięciu na jednego. Chłopak chyba dopiero teraz mnie zauważył, bo na jego twarzy na początku widniał szok a później radośnie się do mnie uśmiechnął . A po chwili znowu się zasępił i rzucił dziwne spojrzenie dziewczyną. O co tu chodzi ?

-To nie z Alfą walczymy tylko z Peterem . Coś mu na mózg padło , a my nie dajemy sobie z nim rady - stwierdza wilkołak . Zaskoczona odwracam się do Alison, która przytakuje tylko słowom chłopaka.

-Kiedy ...kiedy Alfa rozszarpał ci gardło on wpadł w szał . Rzucił się na niego , Rose on prawie go zabił. Derek i Sccot ledwie go od niego odciągnęli.Teraz atakuje każdego w zasięgu wzroku - powiedziała Flora, patrzyła się wszędzie tylko nie na mnie . Z konsternacją zapatrzyłam się w podłogę . Peter oszalał ? Coś zawsze podejrzewałam, że nie jest całkiem zdrowy na umyśle, ale to już chyba lekka przesada. Z determinacją która mnie wypełniła, próbuje wstać podpierając się ściany .Czuję zdziwione spojrzenia na sobie, ale to teraz nie jest ważne, pali mnie każdy mięsień w moim ciele, ledwie udaje mi się ustać w pionie.

-Issac, pójdziesz zemną do niego ? -

-Jesteś pewna ? -

-Tak- mówię spokojnym, pewnym tonem patrząc się w oczy Issac'a . I cholera - tak , nie wiem skąd, ale mam dziwną pewność, że Peter nic mi nie zrobi. Nie mi . Chłopak powoli kiwa głową,widzę jak Alison rzuca mi zaniepokojone spojrzenie . Razem z Issacem idziemy do drzwi , chwytam za klamkę i przez mikrosekundę mam wątpliwości,co jeśli nie mam racji i teraz Peter rozszarpię mi gardło ? Ale jak szybo się pojawiają tak szybko znikają . Raz się żyje . Myślę i naciskam na klamkę otwierając drzwi .

Pierwsze co rzuca się w oczy to rozwścieczony Peter w swojej wilkołaczej formie który warczy na każdego, w jego oczach widać szaleństwo. Był otoczony , Derek, Jacksona i Sccot tworzyli trójkąt, nie pozwalając na wydostanie się najstarszego Hale.Chłopcy wyglądali okropnie, byli pobijani a ich ciuchy w niektórych miejscach były nadszarpnięte, a i tak wyglądali gorzej niż Peter, który stał w miejscu napięty jak struna basowa . Zauważył mnie , nasze spojrzenia się spotkały i wtedy cały świat wybuchł , zwolnił swój bieg i przybrał różowy kolor .Wiem brzmi oklepanie i jak z jakiegoś romansidła, ale właśnie tak się czułam, jakbym byłam tylko ja i on z tymi swoimi niebieskimi oczętami. Jedyne co mi przypominało o świecie realnym był dotyk zimnej klamki, na której coraz mocniej zaciskałam dłoń.

Derek spostrzegł, że coś ,a raczej ktoś, uspokoiło jego wuja bo obrócił się w moją stronę - jedno słowo : Wściekłość . Nawet nie zdążył mnie opieprzyć, bo wylądował na ścianie odepchnięty przez swojego wuja, który teraz zmierza w moją stronę szybkim krokiem. I tak właśnie umrę dzisiaj po raz drugi.Stanął przede mną,dzielił nas tylko jeden krok ,machnęłam tylko ręką na Issaca, który warknął ostrzegawczo w stronę Petera by się nie wtrącał.

Lustrował moją osobę już o wiele spokojniejszym wzrokiem, a jego spojrzenie na dłużej spoczęło na mojej bliźnie by z powrotem spojrzeć mi w oczy. Po chwili czułam jak jego ramiona otulają mnie i przyciskają do jego szerokiej klatki piersiowej. Otworzyłam szeroko oczy - byłam w szoku .Słyszałam jak mocno bije jego serce . Czułam jego ciepło, jego zapach i jego ciepły oddech na czubku mojej głowy, kiedy przycisnął tam swoje wargi.

-Moja- Ciche słowa wypowiedziane w taki sposób, że po moim cele przeszedł dreszcz. Że co proszę ?

-Tak , Peter jestem twoja -Okej, teraz to podwójne CO? Ja to naprawdę powiedziałam ? Ale tak na głos ? W sumie to walić to, będę się martwić tym wszystkim później. Pomyślałam i przymknęłam oczy zaciągając się jego zapachem.

--------------------------------------------------------------------------

-Więc?-

-Więc...-Spojrzałam się na niego krzywo. No naprawdę, nie masz mi nic dopowiedziana ? Będziemy tak siedzieć i patrzeć na siebie w milczeniu? Wzdycham cicho, opierając głowę na ręce, wpatrując się w Petera w oczekiwaniu, w drugiej dłoni trzymałam kubek z ciepłą herbatą - zapach malin delikatnie mnie otula, a ja czuję się o wiele bardziej odprężona niż na początku.

Po całej tej akcji kiedy zobaczył mnie w jednym kawałku, Peter wrócił do normalności , no na ile normalny jest ten stary pacan . Flora pozbierała chłopaków do kupy, a wielki Alfa - Derek zdecydował ,że musimy sobie wszystko wyjaśnić z Peterem. I tak właśnie wylądowaliśmy u mnie w salonie,ja w moim ulubionym fotelu z herbatą malinową w ręce a on rozwalił się na kanapie. Na pierwszy rzut oka wyglądał na nonszalanckiego, ale ja widziałam doskonałe że jest podenerwowany , uśmiecham się delikatnie pod nosem i pociągam łyk gorącego napoju.

-Dobra Peter, jesteśmy dorosłymi ludźmi, a oni kiedy mają jakiś problem rozmawiają, więc porozmawiaj ze mną, Peter -mówię powoli , chcę żeby to do niego dotarło.

-Proszę - dodaję po chwili milczenia i dopiero teraz doczekałam się jakieś reakcje. Peter westchnął i wzrok dotąd skierowany na okno skierował na mnie.

-Dobrze porozmawiajmy - okej czas na zabawę w 10 pytań.

-Możesz mi powiedzieć dlaczego prawie zabiłeś tamtą Alfę ? -pytam odkładając kubek na stolik nieopodal.

-Ponieważ miał odwagę podnieść na ciebie rękę, czy to nie oczywiste ? -Nie, to nie jest oczywiste Peter! No chyba, że tylko ja tak ciężko myślę, bo w ogóle nie czaję o co ci chodzi.

-Dobra a dlaczego zaatakowałeś resztę ? -

-Kotwica jest bardzo ważna dla nas Wilkołaków, a kiedy ją tracimy ,tracimy cały sens naszego życia. Niektórzy uczą się z tym żyć a inni popadają w szaleństwo. Ty umarłaś Rose -Za dużo jak na jeden dzień, zdecydowanie za dużo.Myślę i nerwowo zaczęłam wyginam sobie palce, nigdy nie byłam najlepsza w ukrywaniu uczuć które we mnie siedzą.

-Czy ty właśnie próbujesz mi wmówić ...-

-Nie próbuje ci nic wmówić Rose , jestem złym człowiekiem, ale nigdy,powtarzam nigdy, nie okłamałbym cię w kwestii kotwicy - Powiedział zduszonym tonem a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.

-Od kiedy wiesz? O naszej ... więzi ?- Pytam niepewnie, zostawiam w spokoju swoje biedne ręce, za to podkulam nogi i obejmując je ramionami, opieram brodę na kolanach i wpatruję się w podłogę. Teraz to ja nie mogłam spojrzeć mu w oczy.

-Od pierwszego naszego spotkania. Wtedy, kiedy wpadłaś do loftu razem z Stilsem, kiedy mieliśmy problemy z Harpiami, a ty pokłóciłaś się z Derekiem i po prostu wiedziałem, że to ty. Podejrzewałem że wcześniej czy później nasze drogi się przetną bo wyczuwałem twój zapach, który unosił się po okolicy ,nawet cię szukałem, ale za każdym razem gubiłem trop co w sumie niezmiernie mnie denerwowało. A w końcu sama do mnie przyszłaś- Wymruczał zadowolony. Nie wiem dlaczego, ale zarumieniłam się na jego słowa. Byłam dla niego ważna, poprawka jestem dla niego ważna.

-Kiedy chciałeś mi powiedzieć - Przenoszę wzrok z podłogi na niebieskookiego, jeśli chwilę temu był nawet zrelaksowany teraz znowu spochmurniał.

Teraz nie ma najmniejszej wątpliwości, że jest wujkiem Dereka.

-Na pewno nie w takich okolicznościach , najpierw chciałem żebyś ...przyzwyczaiła się do mnie. I potem powiedziałbym ci prawdę, ale przez tego idiotę jak widzisz sama, nie wypaliło-Warknął wstając energicznie z kanapy i podchodzi w dwóch krokach do okna.

-Nie wiem czego ode mnie oczekujesz- Mówię niepewnie. Ja sama nie wiem czego oczekuję od tego wszystkiego.

-Wszystkiego co możesz mi dać -Jego głos był spokojny. Zagryzam wargę„Wszystko co możesz mi dać"? Opuszczam nogi na podłogę i wstaję z fotela, przez co jedno z pasm moich brązowych włosów opadł mi na policzek łaskocząc mnie.Szybkim krokiem przemierzam pokój by stanąć za Peterem i wtulić się w niego. Mój policzek jest przyciśnięty do jego pleców moje dłonie leżą spokojnie na jego brzuchu , czuję pod palcami jego spięte mięśnie. Pewnie się nie spodziewał takiego obrotu sytuacji, ale spokojnie, ja też się tego nie spodziewałam.

-Jesteś dupkiem -Gratulacje! Nagroda idioty roku wędruje do Ros!Naprawdę? To są twoje pierwsze słowa po tym jak facet wyznał ci, że jesteś dla niego ważna? Ja się tu chyba zaraz zastrzelę , czuję jak cała się czerwienię z zażenowania. A Peter po prostu najzwyczajniej w świecie zaczął się śmiać.

-Ej, nie śmiej się ! Naprawdę jesteś dupkiem, co nie zmienia faktu, że cię lubię. Lubię twój charakter, chociaż czasami mam ci przez niego ochotę zrobić krzywdę. Lubię twoje oczy, w których mogę zatonąć, twój głos który mnie uspokaja. Lubię też twoje cynicznie poczucie humoru i nawet te głupie koszulki w serek. Po prostu cię lubię, Peter- Mówię a mój głos jest dziwnie zduszony.Czuje jak Peter porusza się, więc luzuję uścisk, by mógł się obrócić i zgarnąć mnie w swoje objęcia. Czuję ciepło jego ciała , czuję się bezpiecznie w jego uścisku. Przymykam oczy i pozwalam sobie na chwilę odlecieć.

- Więc mówisz, że uwielbiasz moje oczy w których możesz utonąć ? I że mój głos cię uspokaja ? No Rose, nie znałem cię od tej strony- Powiedział mi do ucha na wpół rozbawionym, a na wpół zadowolonym tonem, a mnie przeszły ciarki.No i cały romantyzm poszedł do lasu na grzyby. Zbijam usta w cienką linię i odsuwam się od niego na tyle, na ile pozwalają mi jego ramiona oplątujące mnie w pasie. Uśmiechał się tym swoim zadowolonym uśmieszkiem, tak jakby wszystko poszło po jego myśli.

-Widzie, że już ci lepiej - Mówię zła, wpatrując się w niego spod przymrużonych powiek.

-Ohhh, nie bądź zła skarbie , twoja mowa poruszyła mnie dogłębnie, słowo harcerza - Nagle coś mnie oświeciło.

-Ty podstępny lisie , przyznaj, że ta cała szopka którą mi tu odwaliłeś była po to, bym przyznała że cię lubię -

-Bez dowodu nie ma winy - Mówi szczerząc się jak głupi do sera.

- Nienawidzę cię - Walę go pięścią w ramię , dupek nawet się nie skrzywił.

- Nie prawda,uwielbiasz mnie - Mówi i przejeżdża swoim nosem po moim prawym policzku, uśmiecham się delikatnie na tą pieszczotę. Czuję że coś wibruję mi w kieszeni moich spodni, odrywam jedną rękę od jego klatki piersiowej i wyjmuje telefon. Musiałam go przełączyć na wibracje jak szliśmy do elektrowni.

-To od Stiles'a -Informuje i otwieram wiadomość.

Od: Iskierka

Derek mi wszystko powiedział i OMG!

Totalnie was shippuje!

PS: Roster* Górą!

- Chyba mamy błogosławieństwo watahy - Mówi i pochyla się w moją stronę chcąc mnie pocałować,ale napotyka przeszkodę jaką jest moja dłoń. Odchyla się i patrzy się na mnie wilkiem, a ja tylko unoszę jeden z kącików ust uśmiechając się niewinnie.

- Całować się będziemy dopiero po pierwszej randce i nawet nie myśl, że możesz ją zrobić po łebkach. Ma być wystrzelona w kosmos, bo po tym, co dzisiaj przeszłam należy mi się, a znając życie dużo jeszcze będę musiała się z tobą męczyć i wyciągać twój tyłek z tarapatów, więc tym bardziej zasługuję. A i masz być cywilizowany dla moich przyjaciół ... dla Dereka możesz dalej być dupkiem ale tak to masz być miły albo będziesz spać na wycieraczce. Rozumiemy się ?-

- Jesteśmy parą odpięciu minut a ty już próbujesz wziąć mnie pod pantofel ?- Pyta się unosząc jedną brew do góry.

- Jeśli cię to pocieszy Derek i Flora nie są jeszcze parą a ona go już trzyma pod pantoflem- Uśmiecham się na myśl naszej Alfy i etatowej wiedzmy. To dopiero będzie mieszanka wybuchowa.

- W sumie masz rację. Czyli mówisz, że jak będę niemiły to będę spał na wycieraczce, tak ? To gdzie mam spać teraz ?- Mruczy w moją stronę przesuwając ręką po moich plecach.Przegryzam wargę , staję na palcach i wyszeptuję mu do ucha .

-Jak to gdzie ? Czyto nie oczywiste ? Na kanapie! - Wyślizguję się z jego objęć śmiejąc się z jego zdziwionej miny.


Jest dobrze. Jestem szczęśliwa.  


-----------------------------------------------------

*Jakby coś, to skrót od Rose i Peter ,wybaczcie to był pierwszy skrót jaki wpadł mi do głowy a raczej nie mi a Stilesowi :)

Ponad sześć tysięcy słów , jestem padnięta. Mam nadzieję że nie ma żadnych błędów albo literówek. Aż dziw mnie bierze że jednak zmieściłam się w tych czterech rozdziałach , chociaż miałam chwile zwątpienia czy mi się uda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top