Rozdział 3
Skończyłam! Miał być wczoraj ale jakoś nie miałam czasu by wstawić .Rozdział ma ponad trzy tysiące słów ! Na początku miałam inny pomysł na zakończenie tego rozdziału , ale w końcu wygrało to. Miłego czytania ^.^
3
-Jaja sobie robisz? – Powiedział Stiles trzaskając drzwiczkami od szafki szkolnej. Westchnęłam, cierpiąco opierając głowę o swoją szafkę - ile razy można powtarzać to samo ?
-Stiles, czy ja wyglądam jakbym sobie jaja robiła ? – moja szafka z bliska ma naprawdę ładny biało-szary kolor .-Czekaj , chcesz mi właśnie wmówić że trzy dni temu Peter Hele, ten Peter Hele, który próbował nas wszystkich pozabijać, to znaczy nie ciebie, bo ciebie wtedy nie było , a którego my spaliliśmy , to znaczy Scott i Derek, koktajlem mołotowa, ten po jakimś czasie powrócił do życia.Włamał ci się do domu i zjadł z tobą śniadanie ? – spojrzał na mnie pytająco a ja mu przytaknęłam, jak na razie wszystko się zgadzało
– A dzień później wprosił się na obiad gdy byli twoi rodzice i zachowywał się w cywilizowany sposób ? - W końcu odkleiłam się od szafki spojrzałam na Stilsa i po raz kolejny potwierdziłam .
-No ty naprawdę jaja sobie robisz ! – krzyknął Stilinski . Zawyłam wewnętrznie z rozpaczy , miałam nadzieję że Stiles mnie wysłucha i coś podpowie,dlatego z samego rana gdy tylko się napatoczył ze Sccotem , porwałam go do biblioteki i wszystko mu opowiedziałam , nawet ten fragment z kuchni . Na wspomnienie tego co się stało w kuchni czuję jak mi twarz zaczyna płonąc . „Głupia, opanuj się ! Ludzie się patrzą !"Krzyczę na siebie w myślach i klepię się po policzkach by trochę się opanować . A on od tego czasu łazi za mną i ciągle powtarza to samo, a jest już południe . Cóż, trzeba przyznać chłopak łatwo się nie podaje .
-Kto sobie robi jaja ? Rose co ci się stało, jesteś cała czerwona na twarzy- Spytał się Scott, który pojawił się dosłownie znikąd .
- Nikt sobie jaj nie robi, Stiles ma problem z rozumieniem, to wszystko- odburkuję, nie dość, że głowa mi pęka to jeszcze Stiles patrzy się na mnie jak na wariatkę . Biorę plecak i sprawdzam czy na pewno zamknęłam szafkę , słyszę że Scotto czymś gada z Stiles'em ale jakoś nie umiem się na nich skupić . W moich myślach ciągle kołacze się Peter i właśnie to jest problem, nie za bardzo wiem co mam z tym fantem zrobić .Peter jest Peterem a każdy wie jaki jest . I to właśnie mnie niepokoi , czy zrobił to bo ma jakieś ukryte zamiary czy może ... chodziło mu o coś innego.Jeśli ma ukryte zamiary to by wytłumaczyło jego dziwne zachowanie i chęć wiedzy o mojej rodzinie , ale teraz pozostaje pytanie jakie to zamiary ? Nie, nie mogę wymyślać tylko czarnych scenariuszy. Nagle czuję rękę na moim ramieniu, obracam się- Scott .
-Rose na pewno wszystko okej ? Od dobrych 5 minut patrzysz na tą szafkę jakby ci całą rodzinę wybiła – powiedział brązowooki , na jego twarzy malowało się zmartwienie .
-Jest okej Scott, naprawdę, tylko nad czymś myślałam - posłałam mu uspokajający uśmiech , ale chyba mi to nie wyszło, bo przybrał minę moknącego szczeniaka . Ha ! ta mina na mnie nie działała ... chyba .
-Ej! Kumpel, tak się nie robi . Jak nie chce niech nie mówi – W mojej obronie stanął Stiles odciągając Scotta i jego szczenięcą minkę . Odetchnęłam z ulgą, jeszcze chwila a bym się złamała . Dobrze że wojsko nie ma dostępu do Scotta,bo to już by była tragedia .Nawet Loki by wymiękł podczas ataku na Nowy York
-Przepraszam Ros , Stiles ma chyba rację, nie powinienem naciskać –
-Halo ! Ziemia do Scotta, ja mam zawsze rację - powiedział Stiles jak byto była najbardziej oczywista rzecz na świecie
-Nie licząc sytuacji w których racji nie masz – przybijamy sobie z Scottem piątkę .
-I ty Brutusie przeciwko mnie ? – Spytał się Stiles, krzyżując ręce na piersi z udawanym oburzeniem . Idealny foch pięciolatki .
-Pamiętaj, tylko ja jestem stanie wypowiedzieć twoje prawdziwe imię bez złamania sobie języka -
-Dobra, koniec tej dziecinady było fajnie ale się skończyło . Chodźmy do stołówki, pewnie reszta już na nas czeka – nie czekając ruszyliśmy , bo przez naszą gadatliwość minęła prawie połowa przerwy obiadowej . Znając życie znowuna obiad będą pomyje, a na deser ... na samą myśl o deserze przeszedł mnie dreszcz .
Siedzieliśmy właśnie całą paczką na stołówce , nasz stół - już trochę zniszczony przez ten cały czas bycia w szkole pełnej nastolatków- stał w kącie po lewej tuż przy oknie - życzenie Lydii bo podobnie brak słońca źle wpływa na jej cerę .Po mojej prawicy siedzi Stiles, który zajada się jakąś sałatką, a po lewicy siedzą Scott z Alison przytuleni ze sobą jak dwa gołąbki . Alison o czymś szepta z Lydią, która z wielkim zainteresowaniem słucha, zajmując połowę stołu opierając się o niego . Nie wiem nawet po co szeptają, jeśli siedzą razem z wilkołakami . Koło Lydii siedzi znudzony Jackson, który przegląda coś w telefonie . Nawet Erica i Boyd się do siadli. A ja siedzę między nimi z rękami opartymi o blat, a na nich trzymam głowę i myślę .A im więcej myślę,tym bardziej chcę wrócić do domu i zakopać się pod kołdrą .
-Hej czy ktoś widział dzisiaj Isaac'a ?- zapytał się Scott , spojrzałam na niego zdziwiona , szybko przeszukałam pamięć i faktycznie nie umiem sobie przypomnieć bym gdziekolwiek go widziała .
-Nie przypominam sobie, żebyśmy z Stilesem go widzieli . Prawda ?-Spojrzałam na chłopaka któremu właśnie wypadały resztki sałatki z jamy gębowej ,skrzywiłam się „ohyda",W sumie, nie tylko ja się skrzywiłam , Stiles w ciągu sekundy stał się gwiazdą naszego stolika , wszyscy się w niego wpatrywali z rożnymi minami .
-No cfo? Ja jestfem tylko człowiekiem,też muszę jeść – Powiedział Stiles oburzony.
-No może najpierw przełknij , nie każdy chce wiedzieć co właśnie jesz,głąbie – warknął zniesmaczony Jackson.
-No już , już spokojnie Jackson . Co ty taki nerwowy ? Coś wam wczoraj z Lydiią na randce nie pykło ?- spojrzałam na niego jak na wariata . Gdzie podział się jego instynkt samozachowawczy ? Przecież Jackson go zaraz zabije .
-Stilinski !- no i masz babo placek .Jackson wstał wkurzony, a Stiles chyba właśnie zrozumiał co powiedział, bo jednym susem schował się za mnie .Zawsze marzyłam o tym by stać się żywą tarczą , specjalne podziękowania w stronę Stilinskiego i jego niewyparzonego języka .
-Misiaczku siadaj , a ty Stilinski nie wtrącaj się tam, gdzie cię nie chcą - Powiedziała Lydiia ciągnąć Jacksona by usiadł . A przewroty też robi ? Widzę kątem oka jak Stiles wraca na swoje miejsce , ale dalej podejrzliwie patrzył się na Whittemore, gdyby ten jednak zmienił zdanie i miał jednak ochotę się na niego rzucić .
-Stiles do rzeczy . Isaac– mówię, by odwrócić uwagę chłopaków od siebie nawzajem .
-No, Isaac taka gra komputerowa, co z nią ? – pyta zdumiony Stiles.
-Co wy się na mózgi z Scottem wymienialiście dzisiaj ? – Pytam z niedowierzaniem . Co tu się dzieje, na początku Peter dziwnie się zachowuje, to teraz przyszedł czas na Stiles'a ?
-Hej!- krzyczy oburzony wyżej wymieniony chłopak, uciszam go machnięciem dłoni . Rozglądam się, czy żaden z uczniów nie zagregował, ale na całe szczęście nikt nie patrzy w naszą stronę, chyba wszyscy przywykli, że stolik pod oknem i banda która ją zajmuje, ich zdaniem nie jest całkowicie zdrowa umysłowo
.-Sorry Skoty , no ale przyznaj, że to zazwyczaj Stiles jest tym bardziej myślący z grupy, no oczywiście nie licząc naszej kochanej Lydii – mówię i podnoszę głowę siadając w wyprostowanej pozycji , ręka mnie boli od tak długiego podpierania głowy .
-Isaac jest u Dereka .-odpowiada Erica ze znudzeniem wpatrując się w stół . Wszyscy spojrzeli na nią. Erica musiała poczuć że jest pod obserwacją, bo oderwała wzrok od stołu i spojrzała po zgromadzonych .
-No co ? –
- No, jak to co ? My tu od dobrych pięciu minut siedzimy i się główkujemy gdzie się Isacc zapodział, a ty nam mówisz dopiero teraz, że jest u Dereka .Dziewczyno !-powiedział Stiles machając rękami , jedną o mało bym nie dostała w twarz .
-A czy ja wyglądam jakby mnie interesowało to o czym mówicie? – Pyta Erica podnosząc brew i posyłając mu pewny siebie uśmieszek. Przewracam oczami na jej słowa , przechylam się w tył i podnoszę głowę do góry by patrzeć w popękany kremowy sufit.
-Pewnie myślałaś o Dereku podczas treningu , prawda ? –
-Stiles, jak zaraz się nie zamkniesz , to twoja sałatka wyląduje na twoim łbie – odpowiada blondynka .Wesoła melodyjka obwieszcza przyjście wiadomości . Marszczę brwi, zastanawiając się od kogo to . Stiles coś odpowiada Erice, a Scott zaczyna się śmiać .Wyciągam telefon z kieszeni , odblokowuję go jednym szybkim machnięciem palca i otwieram wiadomość . Mój wybuch śmiechu jest chyba słyszalny w całej stołówce , jakiś chłopak przestraszony upuszcza swój obiad, a wataha patrzy na mnie dziwnie .
-Cóż, kiedyś musiał nadejść ten dzień w którym straci swoje zmysły , ale nie myślałam że nadejdzie to tak szybko .Ja spadam. – Mówi Erica wstając i wychodzi, zaraz w jej ślady poszedł Boyd, a ja trzymam się za brzuch i śmieję się jak szalona .
-Ej, Rose wszystko okej? Nie dostałaś ostatnio jakimś zaklęciem ? – pyta się zmartwiony Scott kładąc mi rękę na ramieniu, a ja bez słowa , ciągle chichocząc podaję Stiliskiemu swój telefon i z zaciekawieniem patrzę na jego minę . Na początku jest nierozumienie, potem szok, a na samym końcu czyste rozbawienie .
-Boże, Derek nas zabije– kiwam głową i wycieram sobie załzawione oczy .
-Musisz mi totalnie tą fotkę wysłać, ustawię ją jako tapetę – szczerzy się chłopak , zwracając mi telefon. Nie czekając ani chwili dłużej, pokazałam zdjęcie watasze , która po chwili także wybuchła niepohamowanym śmiechem . Na zdjęciu widnieli Peter i Derek . Ten drugi miał minę a'la Grumpy Cat, a na szyi różową obroże, za to Peter stał zaraz koło niego szczerząc się do obiektywu, w jednej ręce trzymając tego samego koloru smycz a w drugiej telefon którym zrobił zdjęcie .
-Czytaliście ... te hasztagi ? #RóżZawszeWModzie , #GrumpyCat , #ZRodzinąNajlepiejNaZdięciach– Przeczytała Alison która teraz dosłownie leżała na Scottcie , ale chłopakowi najwyraźniej to nie przeszkadzało tylko mocnej ją do siebie przytulił . Trochę im tego zazdrościłam, tego że zawsze mogli na siebie liczyć. Wyglądali jak zakochane w sobie szczeniaczki . Zablokowałam telefon chowając go powrotom do kieszeni .
-Właśnie ! Ros, może Derek będzie coś o tym wiedział ?- spojrzałam na Stiles'a zaintrygowana, w sumie miał rację, Derek jest urodzonym wilkołakiem,a do tego był jego rodziną - jak nie on to kto ?
-Dzięki Stiles – cmoknęłam chłopaka szybko w policzek , chwyciłam torbę i ruszyłam do wyjścia .
-Ej! A fizyka ?!- krzyczy chłopak.
-Wymyśl coś , wierzę że razem z Scottem dacie rady !- odkrzyknęłam wychodząc . Po drodze na korytarzu mijałam uczniów pędzących na lekcje , zręcznie ich omijałam, po coś się ma te kocie ruchy nie ?
Podjechałam swoim samochodem pod dom Helów . Kiedyś obraz nędzy i rozpaczy , teraz drewniany dom dumnie prezentuje się po środku lasu .Zostawiam swoją torbę w samochodzie -Derek nie byłby dumny, gdyby się dowiedział, że zerwałam się z lekcji -zamykając go na autopilota . Rozglądam się po podwórku za wilkołakami ,pusto . Pewnie są w domu . Nie czekając już ani chwili dłużej, wchodzę po schodkach na ganek , nawet nie zdążyłam podnieść ręki, by zapukać, kiedy drzwi się otwierają a w nich pojawiła się Flora . Swoje płomienne włosy miała zaplecione w warkocz i przerzucone przez ramię, a jej szare oczy błyszczały .Uśmiechnęła się delikatnie w moją stronę , pewnie dalej nie jest jej łatwo z tym wszystkim co spadło na jej barki.
-Hej jest Derek ?-zapytałam.
-Nie ma, poszli z Issac'em pobiegać do lasu, ale wejdź proszę, wiesz dom Alfy twoim domem albo coś w tym stylu . – otworzyła drzwi szerzej zapraszając mnie do środka , gdy weszłam przeszłyśmy do salonu, a tutaj aż gwizdnęłam z zachwytu - co tam że gwizdać nie umiem i bardziej to zabrzmiało jak pisk, ale liczą się intencję . Flora zachichotała pod nosem na moją reakcję.Salon był urządzony w bardzo domowym klimacie , trzy ściany były koloru kawowego a jedna na której wisiał telewizor była ciemniejsza . Naprzeciwko telewizora stała duża szara kanapa która z łatwością pomieści 6 osób, a po obydwu jej stronach stały tego samego koloru potężne fotele . W oknach wisiały firanki a na parapetach stały jakieś rośliny .
-Kobieca ręka ? – zapytałam i opadłam na fotel .
-No ba ! Gdybym pozwoliła im ten dom urządzić, to by wyglądał jak nora prawdziwego Alfy, a nie zapominajmy,że w watasze są także osobniki piękne – odparła .Ona z kolei wyłożyła się na kanapie. Poprawiłam się na fotelu nerwowo , nie za bardzo wiedziałam jak zacząć temat, który siedział mi teraz w głowie .
-Jak sobie radzisz ?-
-Dobrze , dzięki że pytasz . Chociaż Derek mnie okropnie wkurza, zachowuje się jakby wszystko wiedział najlepiej, a sam nie potrafi zapanować nad swoim wujkiem – prychnęła . Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wkradł mi się na twarz, jak tylko wyobraziłam sobie co tu musi się dziać .
-Podobno Derekowi dobrze w różowym –
-Peter ci powiedział ? –
-Lepiej, mam nawet zdjęcie,jak chcesz mogę wysłać – puściłam jej oczko na co ona zachichotała . Usłyszałam hałas na podwórku a do moich nozdrzy napłynął zapach psa .
-Chyba wywołaliśmy wilki z lasu i to dosłownie – jak na zawołanie w salonie pojawili się Derek razem z Issaciem , było widać że obydwoje byli zmęczeni .
-Spacerek się udał ? –gdyby wzrok mógł zabijać, siedziała bym teraz martwa , wzrok Dereka ma ciekawe właściwości .
-Dobra wielki, zły wilczku sprawę mam , pogadać muszę – wstałam ,pomachałam Florze , klepnęłam Issaca przyjacielsko w ramię, wzięłam Dereka pod pachę i zaczęłam go ciągnąć w stronę drzwi .
-Cholera puść mnie ! Co ja jestem - Miś ? Pogadamy, ale mnie puść – warczał wściekle chłopak .
-Okej , jak sobie życzysz- puściłam go . Czarnowłosy poprawił sobie koszulkę i wziął kluczyki do samochodu z komody .
-I tak musiałem jechać do sklepu , pogadać możemy po drodze -
- O! Pojedziemy twoim autem ?-
-Do twojego na pewno nie wsiądę – .Wyszliśmy przed dom i wsiadaliśmy do jego Chevroleta. Ruszyliśmy i pierwsze co zrobił Derek było włączenie radia . Spojrzałam na niego zdziwiona, ale pozytywnie - nie myślałam że słucha rocka . Zaczęłam wybijać palcami do rytmu na kolanie . Przejechaliśmy już kawałek, ale jakoś żaden z nas nie kwapił się do rozmowy - ja rozmyślałam, a Derek wpatrywał się w drogę, jakby ta miała okazać się nie być taka prosta na jaką wyglądała .
-No więc, o co chodzi ? – tymi słowami wyrwał mnie z fantazji na jawie i przypomniał po co tu przyjechałam . Ból głowy na nowo dał o sobie znać .Derek posłał mi zmartwione spojrzenie .
-Chodzi o Petera –
-Co znowu nawyrabiał mój kochany wujaszek ?- parsknęłam suchym śmiechem na jego słowa .
-Wiesz, że twój wujek mówi tak samo ? „Mój kochany siostrzeniec"? – nacisnęłam guzik by uchylić okno , świeże , ciepłe powietrze buchnęło mi w twarz ,zamruczałam z przyjemności .Obróciłam twarz z powrotem w stronę chłopaka ,szczerzył się .
-No co ?Macie tu świetne powietrze – mruczę z zażenowaniem zakładając ręce na piersi , nie często zdarza się nam Kotołaką mruczeć się w obecności kogoś obcego .
-Nie nic . Wracając do tematu ,więc ?--Zachowuje się dziwnie . Trzy dni temu włamał mi się do domu, by zrobić sobie śniadanie, a potem wprosił mi się na rodzinny obiad, na dodatek tego był miły .Nie żebym marudziła , ale to dziwne – zmęczona potarłam oczy .Derek na moje słowa spiął się jak sprężyna, ale milczał . Po chwili nie wytrzymałam .
-Powiesz w końcu o co chodzi ? –
-Chciałbym, ale nie mogę Ros , tą sprawę musisz załatwić z Peterem . Ale jeśli cię to martwi, to mogę powiedzieć, że to raczej nic złego –stwierdził i zaparkował na parkingu pod marketem. „Dzięki Derek to żeś mnie pocieszył, niema co ."
-Raczej nic złego ? To jest Peter, do jasnej cholery – wysiadłam z samochodu przy okazji trzaskając drzwiami, na co chłopak się skrzywił i bardzo dobrze, ja tu przeżywam kryzys emocjonalny a on martwi się tym swoim głupim samochodem . Może lepiej nie wspominać, że dwa tygodnie temu to my razem z Stilsem pomalowaliśmy go na różowo .
-Pogadam z nim okej ? Nic więcej zrobić nie mogę –
-Lepsze to niż nic ,prawda ? – potem nie wymieniliśmy ze sobą ani słowa , każde z nas było pogrążone w swoich myślach,ale łączyła je jedna osoba .
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miałem dzisiaj ciekawą rozmowę z Rose , ona się boi i szczerze - nie dziwię się jej – powiedział Derek siadając na kanapie obok swojego wuja z butelką piwa w ręce . Szkoda że wilkołaki nie mogą się upić, przydało by się .Pomyślał i pociągnął spory łyk .
-Powinieneś z nią o tym porozmawiać , to nie jest dobre ani dla niej, ani dla ciebie, a w szczególności dla ciebie . -
-Od kiedy to udzielasz mi porad ? - zapytał starszy zakładając nogi na stolik i poprawiając się na kanapie .
- Po prostu się martwię , dlatego dobrze ci radzę pogadaj z nią, a nogi ze stołu, bo jak się Flora dowie to wyrwie ci je z tyłka – Peter ciężko westchnął,ale posłusznie zdjął nogi tym razem zakładając jedną na drugą .
-Pantoflarz , daj łyka, prawie zapomniałem przez te lata jak smakuje –Derek bez słowa oddał butelkę wujowi, na co on pociągnął spory łyk by potem skrzywić się z obrzydzenia. Spojrzał się z niedowierzaniem na siostrzeńca.
-Naprawdę Derek,naprawdę ? Mango ? Pijesz piwo o smaku mango ? Zabieraj ode mnie to cholerstwo , o mój boże to mi chyba na zawsze zostanie na języku . Teraz się nie dziwię dlaczego Talia nigdy nie pozwalała ci pić . - Warczał wycierając sobie usta o rękaw swojej koszuli , Derek tylko cicho zaśmiał się pod nosem i wypił resztę piwa , zostawiając pustą butelkę koło sofy.
-Mi tam nawet smakuje– odpowiada po chwili niemrawo , chociaż minął już kawałek czasu, jakiekolwiek wspomnienie o rodzinie powodował ogromny ból w sercu . Nawet wtedy kiedy Argentówna go postrzeliła i był już jedną nogą po drugiej stronie ... to w porównaniu to tego co czuł na myśl o zmarłej części rodziny - było niczym .
-Talia byłaby z ciebie dumna, Derek –
-Mam taką nadzieję Peter , mam taką nadzieję – Peter po chwili zastanowienia niepewnie poklepał siostrzeńca po plecach w akcie pocieszenia .I chociaż ich rodzina się rozpadła , właśnie teraz są na dobrej drodze by ją odbudować .
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Deszcz wybija tylko sobie znany rytm na parapecie w salonie .Krople tworzą finezyjne wzorki na oknie, za którymi błądzę wzrokiem . Gdzieś w oddali słychać trzask łamanych drzew przez porywisty wiatr i huk grzmotu, który swoim blaskiem rozcina granatowe burzowe niebo . Tylko jakiś skończony idiota wyszedłby z domu w taką pogodę . Leżę w całkowitych ciemnościach na kanapie i wpatruje się w okno, bo akurat w tym momencie nie mam nic lepszego do roboty . Nawet książki nie mogę poczytać,bo poszły korki, a ja jako „przezorna" osoba nie mam w domu żadnej świeczki. I pewnie dalej bym tak leżała bezczynnie, gdyby nie jeden mały szczegół ,a raczej osoba, która właśnie wchodziła do mojego salonu przez okno . Zerwałam się szybko z kanapy, w myślach zastanawiając się jak szybko dam radę dobiec do kuchni po coś do obrony, tak na wszelki wypadek . Cofnęłam się nieznacznie kiedy osoba stanęła już w salonie -spięłam się, moje serce nieprzyjemnie tłukło się o żebra .
-Spokojnie, to tylko ja – Ten głos, skojarzyłam właściciela , odetchnęłam z ulgą .
-Derek do cholery ! Stiles wspominał, że czasami lubisz bawić się w psychopatę i wchodzić do czyjegoś DOMU przez okno, ale nie sadzisz że przesadzasz ?- rzucam zirytowana . – Prawie dostałam zawału –
-Nie odbierasz komórki - Nawet nie musiałam go widzieć, by wiedzieć, że zrobił jedną ze swoich min złego chłopca .– I dlaczego tu tak ciemno ? –
-A zgadnij geniuszu. Jest burza i wywaliło mi korki , a komórki nie odbierałam, bo pewnie nie mam zasięgu . – Mówię , podchodzę to torby, którą zostawiłam koło szafki na buty , grzebię w niej chwilę i wyciągam telefon-faktycznie brak zasięgu , pokazuje go Derekowi, który podążył za mną , kiwnął głową - przyjmuje moje usprawiedliwienie . Był cały mokry,jego włosy przylepiały się do czoła, a koszulka szczelnie przyległa do ciała pokazując każdy nawet najmniejszy mięsień .Nie powiem, był przystojny, ale całkowicie nie w moim typie .
-Więc łaskawie powiesz, co się stało ? Bo chyba nie powiesz że biegłeś w tą burzę tylko dlatego, że nie odebrałam telefonu - spojrzałam jeszcze raz na niego , dopiero teraz to zauważyłam, to nie były jego zielone oczy a czerwone oczy alfy. Coś musiało się stać .
-Alison i Peter zostali porwani i nie wiem prze kogo -
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top