$21
Piosenka od Luke'a z dedykacją dla Michaela xx
Nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę bardzo lubiłem spędzać noce z Michaelem. To właśnie on dawał mi ten szczególny rodzaj czułości, który wręcz uwielbiałem, nie miałem drugiej takiej osoby, jednak czasem potrzebowałem innego typu bliskości, jak każdy zresztą. Z bólem serca i dosłowną papką z mózgu, przyszedłem do dużego, zadbanego mieszkania Dicka. Całe moje podekscytowanie spotkaniem i świętowaniem z nim mojego małego sukcesu przestało się liczyć w momencie, gdy Michael ucałował mój policzek. Byłem ostatnią osobą, która powinna oceniać takie zachowanie, ale w tym momencie ten gest spowodował, że byłem najzwyczajniej w świecie zdezorientowany. Wciąż nie tak bardzo, jak po incydencie w aucie, ale nadal zdezorientowany. Mike często sprawiał, że kwestionowałem rzeczy, które wcześniej były dla mnie jasne, o co tak właściwie byłem zły. Ale o tym może innym razem.
Wciąż mając mojego współlokatora w głowie, zostałem przywitany przez Dicka pocałunkiem. Niewiele myśląc, odwzajemniłem go.
- Już się czerwienisz na myśl o dzisiejszej nocy? - Uśmiechnął się do mnie, chwilę zajęło mi zorientowanie się o czym mówi.
- Co? A, tak, tak. Pewnie...
- Jestem z ciebie taki dumny - powiedział, wciągając mnie za rękę do mieszkania, a ja wciąż nie potrafiłem nie myśleć o Michaelu. Cholera... Na próżno szukałem sposobu, aby skupić się tylko i wyłącznie na moim chłopaku, więc musiałem posunąć się do ostateczności. Złączyłem nasze usta razem, przycisnąłem Dicka do ściany, napierając na niego. Najwidoczniej mu się to spodobało, ponieważ zamruczał z aprobatą. - Tęskniłeś za mną? - wyszeptał w moje usta, a ja ponownie go pocałowałem, żeby odwlec odpowiedź.
- Oczywiście. - Ująłem jego twarz w dłonie, złożyłem pocałunek na jego policzku, potem drugim.
Rada dnia - nie próbujcie wybić sobie kogoś z głowy, myśląc intensywnie o tym, że chcesz wybić go sobie z głowy. Po prostu... Nie.
- To dobrze, czasem mam wrażenie, że to Mike jest twoim chłopakiem, nie ja.
Super. Dzięki za pomoc, Dick - pomyślałem, ale zamiast powiedzenia tego, pociągnąłem go za szlufki jego spodni prosto do sypialni.
- Więc teraz ci udowodnię, że to twoim chłopakiem jestem.
Wtedy jeszcze nie rozumiałem, że udowodniałem to przede wszystkim sobie.
Najwidoczniej spodobał mu się taki obrót spraw, ponieważ niemalże od razu pchnął mnie na łóżko, usiadł na mnie okrakiem i zaczął rozpinać moją koszulę irytująco powoli, guzik po guziczku. Najpierw na podłodze wylądowała moja koszula, następnie jego, chwilę potem do kolekcji powędrowały moje spodnie, aż wreszcie ostatni element garderoby. Tymczasem Dick pozostał ubrany, a ja czekałem na dalszy rozwój wydarzeń.
- Pracowałeś tak ciężko i stresowałeś się tą rozmową - wyszeptał do mojego ucha, delikatnie przegryzając jego płatek - teraz sprawię, że się zrelaksujesz. Zamknąłem oczy, z niewiadomych dla mnie przyczyn wyobrażając sobie zagraconą, zabałaganioną sypialnię moją i Michaela, nasze zbyt małe ma dwie osoby łóżko, a przede wszystkim Clifforda, który był nade mną i składał pocałunki na mojej szyi, wiodąc ustami niżej. Aktualnie jednak znajdowałem się w pokoju Richarda - mojego chłopaka, leżałem na królewskich rozmiarów łożu, a przyjemność sprawiał mi właśnie Dick. Westchnąłem cicho, czując jak obsypuje pocałunkami mój nagi tors, z jakiegoś powodu poczułem się niezręcznie. To zabrzmi źle, wiem, ale robiłem to naprawdę dużo razy, a tak czułem się zaledwie kilka. Powinno zrobić się lepiej, gdy mój członek znalazł się w ustach chłopaka, ale nie. To wciąż nie było to. Dick chyba wyczuł mój dziwny nastrój i przyłożył się do swojej pracy bardziej, wplotłem palce w jego miękkie włosy, a jęk opuścił moje usta.
Och, chciałbym tylko jęknąć, zrobiłem o wiele więcej niż tylko to...
- Michael.
Jak mówiłem... W skrócie - podczas seksu lub czegokolwiek do seksu podobnego - nie mówcie imienia innej osoby.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie zorientowałem się od razu. Ba, w moim mniemaniu wszystko było dobrze, a nawet lepiej. Na ziemię sprowadziło mnie dopiero to, że Dick zaprzestał pieszczoty, czym byłem bardzo zawieszony. Otworzyłem oczy, podpierając się na łokciach. Bez słowa usiadł obok, a ja uważnie go obserwowałem.
- Dlaczego przestałeś?
Przydaj się na coś - pojawiło się w mojej głowie, ale ponownie nie wygłosiłem mojej myśli.
- Powiedziałeś Michael.
- Co? - Zaśmiałem się cicho, nerwowo zwilżając usta językiem. Ja go tylko sobie wyobrażałem, przecież to niemożliwe, żebym... Cholera. Powiedziałem to.
- Powiedziałeś imię innego faceta, kiedy robiłem ci loda - wyjaśnił przybitym tonem, a następnie zaśmiał się bez radości, prawdopodobnie uświadamiając sobie, jak głupio to brzmiało. Trochę oszołomiony całą sytuacją usiadłem, okryłem się kołdrą i przez dłuższą chwilę milczałem.
- Um... Ja...
- I chyba wiem czemu. - Uśmiechnął się smutno, ujmując moją dłoń. Podniosłem na niego wzrok, czekając na to, co powie. - Zakochałeś się w nim. - Mogłem zareagować na to różnie. Mogłem zaprzeczyć, wyśmiać go, zezłościć się, a nawet przyznać mu rację. Jednak zamiast tego milczałem. - Zadzwoń jak się ogarniesz. Albo umów się z Michaelem. Nie wiem, cokolwiek, Luke. Wstał z łóżka i ubrał swoją koszulę, następnie podając mi moje rzeczy.
- Nie jesteś zły?
- Jestem. Jestem też smutny, ale chyba się tego spodziewałem.
- Och... - Wlepiłem spojrzenie w moje ręce, a Dick bez słowa wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samemu sobie, żebym się ubrał i ogarnął. Ale ja nie poczułem się ogarnięty nawet w drodze do domu, w głowie miałem jedno pytanie.
Co się właśnie stało?
___
Pedalski rozdział napisany przeze mnie - OriginalQueer, ale mam nadzieję, że chociaż trochę się wam podobał. Albo chociaż dało się go czytać :D
Czekajcie na kolejne rozdziały, bo wiem, jak potoczy się ta historia i do powiedzenia mam tylko jedno...
MUKE <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top