Dzień 3
~Eleven~
Obudzenie się, to nie wysiłek, gorzej z otworzeniem oczu. Chciałem jeszcze sobie poleżeć, ale poczułem, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Przypomniałem sobie wczorajszy wieczór. Dlaczego to zrobiłem? Nie mogłem po prostu pójść spać do pokoju obok? Mniejsza z tym, przecież nic się nie stało. Tymczasem trzeba wstać. Powoli podniosłem powieki i prawie spadłem z łóżka. Dark spał w najlepsze, przytulony do mnie jak do jakiegoś pluszaka. Ale to było jeszcze do przeżycia. Gorsze było to, że jego twarz znajdowała się tylko kilka centymetrów od mojej. Strasznie dziwne uczucie. Strzepnąłem z siebie jego rękę i pośpiesznie wstałem. Miałem zamiar po cichu wyjść, ale oczywiście wpadłem na fotel i cały plan szlag trafił. Do tego kopia się obudziła.
- Już uciekasz? - uśmiechnął się promiennie - Wiesz, jeśli chciałeś ze mną spać, wystarczyło powiedzieć.
On wiedział. Ten śmieć był świadomy że z nim spałem. Nie, obok niego, a zresztą, co za różnica. I tak brzmi dość dwuznacznie. Ten szmaciarz zrobił to specjalnie. Pewnie wieczorem nawet nie spał, tylko udawał, żeby stało się to, co się stało. Mimo że nic takiego się nie stało. Co ja się będę tłumaczył? Wiecie o co chodzi. Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Ty... - zacząłem, ale w ostatniej chwili postanowiłem się opanować i po prostu wyszedłem z pokoju. Na ustach klona zagościł złośliwy uśmieszek.
Poszedłem do łazienki a potem do kuchni. Zjadłem kanapkę z dżemem i wróciłem do pokoju, żeby ubrać się w coś normalnego. Duplikat miał już na sobie swój standardowy ubiór. Jak on to robi? Siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie, jakby na coś czekał. Postanowiłem zignorować jego nachalne spojrzenie i wyciągnąłem z szafy brązowe spodnie i lekko pogniecioną, czerwoną koszulkę. Spojrzałem na sobowtóra wymownym wzrokiem, który mówił "Wypierdalaj", a on tylko się wyszczerzył i niespiesznie opuścił mój pokój. Ubrałem się szybko i spojrzałem na zegarek. Dwunasta. W sumie nie tak źle, chociaż poszedłem spać przed jedenastą. Wróciłem do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. Źle na mnie działa, ale muszę coś ze sobą zrobić. Nastawiłem wodę i nasypałem kawy do kubka. Po chwili napój był gotowy. Usiadłem przy stole i zaciągnąłem się zapachem. Dark popatrzył na mnie dziwnie, ale co ja się będę nim przejmował. Usłyszałem dźwięk sms'a. Kawa i tak była gorąca, więc wstałem i po chwili trzymałem w dłoni urządzenie. Erkaes pytał, czy może wpaść z Lady Graine, bo chciałaby stanąć twarzą w twarz ze swoim rysowniczym dziełem, które nie wiedzieć jak stało się żywe. Odpisałem szybko, że dzisiaj nie mogą, bo przecież kopia idzie na randkę z Yasu. Pan Kciuk odpowiedział po niecałej minucie, że o tym zapominał, a jutro gdzieś wyjeżdża, więc wpadną pewnie za jakiś tydzień. Może do tego czasu uda mi się dogadać z klonem. Wróciłem do kuchni i dokończyłem kawę, przegryzając ją jeszcze jedną kanapką z dżemem. Sobowtór także skończył jeść i zaczął się zbierać, bo zbliżał się czas jego spotkania z czerwonowłosą. Po jakichś piętnastu minutach wyszedł. Jak to jest, że znalazł się w tym wymiarze dwa dni temu, a właściwie już ma dziewczynę, a ja żyję tutaj od zawsze i jestem tak bardzo forever alone. Chociaż... nie, lepiej nie, zejdźmy z tego tematu. Wróciłem do sypialni i rzuciłem się na łóżko z telefonem w ręce. Sprawdziłem wszystkie społecznościówki i obejrzałem kilka filmików. Nawet się nie spostrzegłem a minęły trzy godziny. Jak zaraz czegoś nie zrobię, to chyba oszaleję. Spacer będzie dobrym pomysłem. Zabrałem tylko telefon i wyszedłem, zakluczając drzwi. Jeśli klon wróci wcześniej, najwyżej posiedzi i na mnie poczeka. Spacerowałem powoli chodnikiem w stronę parku. Alejki były dzisiaj wyjątkowo opustoszałe. Przechodziłem między drzewami, gdy nagle zatrzymałem się nieruchomo. Parę metrów dalej siedzieli na ławce zwróceni plecami w moją stronę Dark i Yasu. Schowałem się za pniem, wyglądając zza niego tylko odrobinę. Chyba rozmawiali, ale nie byłem w stanie usłyszeć o czym. Niemniej jednak była to dosyć romantyczna scena. Słońce przedziera się pomiędzy liśćmi parkowych drzew i delikatnie oświetla wpatrzone w siebie twarze coraz bardziej przybliżających się do siebie ludzi. Soo cute. Jestem tylko ciekaw, jak mój klon tak szybko omamił czerwonowłosą. W cale nie rozmawiali jakoś długo, nie jest specjalnie interesujący z charakteru, a wyglądu nie będę nawet komentował. Może on jednak ma moce, tylko teleportacja mu siadła czy coś. W sumie to nie wiem, co on potrafi, jakoś nie pytałem. Wpatrywałem się w nich jednocześnie z nadzieją i obawą. Z jednej strony, może Yasu zabierze go do siebie, przy okazji mnie uwalniając, ale z drugiej, to Dark jednak jest zły, mimo że na razie jeszcze tego nie udowodnił. Ja po prostu wiem, że jest i tyle. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, ale wiem. Czerwonowłosa i duplikat najwyraźniej się żegnali, bo chłopak cmoknął ją tylko w policzek, po czym wstali i skierowali się w stronę mieszkania, do którego klucze spoczywały w mojej kieszeni. Przeszedłem szybkim krokiem przez park, tak aby się na nich nie natknąć i wróciłem do domu kilka minut wcześniej. Słysząc pukanie do drzwi myślałem, że przyszli oboje, ale w progu pojawił się tylko klon. Gdy znalazł się w środku, szybkim ruchem zamknął drzwi, przekręcił zamek i dwoma krokami znalazł się przy mnie. Cofnąłem się instynktownie, ale natrafiłem na ścianę. Kopia natomiast złapała mnie za ramiona i przygwoździła do ściany. Próbowałem się wyrwać, ale bezskutecznie. Jasna cholera! Wiedziałem, po prostu wiedziałem! Powinienem był go wykopać już dawno. Już po mnie, normalnie po mnie. Zginę z rąk tego cholernego duplikatu. Lepszej śmierci już sobie wymarzyć nie mogłem. Jeśli nie liczyć sprężynowych zatrzasków. W sumie to sporo grałem we FNAF'a, może Foxy też zechce na mnie zapolować? Mam szczerą nadzieję, że jednak nie. Tymczasem klon trzymał mnie w mocnym uścisku, uniemożliwiając mi ucieczkę, czy jakikolwiek inny ruch. No ja chyba zejdę zaraz. Podniosłem na niego wzrok. Wpatrywał się we mnie uważnie przenikliwym spojrzeniem czarnych jak smoła oczu. Nie były nawet straszne, no może trochę, ale miały w sobie coś niezwykłego. Takich tęczówek nie widuje się na co dzień. Może to zabrzmi dziwnie, ale były niesamowite i całkiem ładne. Było w nich coś hipnotyzującego. Na chwilę zapomniałem o sytuacji, ale gdy poczułem jego zimną dłoń na szyi, przeszły mnie ciarki, przypominając o beznadziei mojego położenia. Przejechał palcem wzdłuż mojej szyi, po czym wrócił na ramię. Wciąż czułem dreszcze. Dlaczego jeszcze żyję?
- Nie mógłbyś zabić mnie od razu, zamiast odstawiać ten cyrk? – zapytałem trochę niepewnie. Na jego twarzy zagościł złośliwy uśmieszek.
- Zabić cię? – zdjął ręce z moich ramion i oparł je o ścianę po obu stronach mojej głowy – Wcale nie chcę cię zabić – teraz to zgłupiałem, za to klon przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, sprawiając, że nasze twarze dzieliło tylko kilkanaście milimetrów – Gdybym cię zabił, nie byłoby zabawy – uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując swoje białe zęby.
Czy mi się tylko wydaje, czy on robi ze mnie idiotę? Nie chce mnie zabić? To co niby w tej chwili odwala? Mógłbym się schylić i przejść pod jego rękami, bo już mnie nie trzymał, ale chyba sobie to uświadomił i zablokował mnie, opierając kolana o ścianę. Ani na sekundę nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Wykopię cię stąd jeszcze dziś – zagroziłem – Nie chcę cię tu. Może Yasu cię przygarnie?
- Ta czerwonowłosa? Oj, daj spokój, niczego od niej nie chcę – pokręcił głową z rozbawieniem.
- To czemu...? – totalnie straciłem orientację.
- Żebyś był zazdrosny – odparł, jak gdyby nigdy nic wzruszając ramionami – Poza tym wiem, że mnie nie wykopiesz. Zwyczajnie nie dasz rady tego zrobić, bo tak naprawdę w cale nie chcesz się mnie pozbyć.
- A skąd ty to niby wiesz? – naprawdę zaczynał mnie wnerwiać. Przechylił głowę w bok i zbliżył usta do mojego ucha. Jego włosy muskały mnie po twarzy, łaskocząc w nos. Czułem na szyi jego ciepły oddech. Wciągnąłem głębiej powietrze, a serce biło mi dziesięć razy szybciej niż zwykle. Co się dzieje do cholery?!
- Bo jestem tobą – odparł niskim, przyjemnym głosem, niemal szeptem.
Po tym najzwyczajniej w świecie odbił się od ściany i luźnym krokiem powędrował do pokoju, gdzie zwykle żyła moja współlokatorka. Ja natomiast stałem jak wryty. Co to było?! Zsunąłem się po ścianie, czując, że kręci mi się w głowie i próbowałem uspokoić oddech. Ja pierdzielę. Czy on właśnie... Niee, stanowcze nie, ogarnij się Mateusz, to tylko przeklęty klon. Nawet nie chciał cię zabić, więc w czym problem? A no tak, w tym, że nie wiem co chciał właściwie zrobić! Próbuje mnie uwieść czy jak? Nie no, to idiotyczne. Nie jestem gejem, to on jako moja wierna kopia też chyba nie jest. Prawda? Oby. Ale po jaką cholerę mu Yasu? Po co wychodził z nią dzisiaj? Gadał wczoraj? Był dla niej milutki? Powoli się podniosłem i już miałem iść do pokoju, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem, a w progu zobaczyłem czerwonowłosą.
- Nienawidzę cię śmieciu! – wrzasnęła, po czym sprzedała mi soczyście z liścia w twarz.
- A co ja ci niby zrobiłem? – zapytałem spokojnie, pocierając policzek.
Odpowiedzi się nie doczekałem. Zamiast niej dostałem pierdolnięcie drzwiami i jakąś wiadomość. Nieznany numer, ciekawe. Treść nie była jakoś specjalnie wyczerpująca. „Myślałeś, że nie widziałem cię za tym drzewem ciołku? Słyszałem Yasu, to nagroda za szpiegowanie. Nie myślałem, że jesteś aż tak zazdrosny". Już wiedziałem, kto to napisał. Było jeszcze zdjęcie sceny, która rozegrała się między nami parę minut temu. Jak ten śmieć to zrobił? W sumie nieważne. Na wszelki wypadek napisałem do Erkaesa, że jak już będzie chciał wbijać, to ma nie brać Yasu ze sobą, ani nawet jej tego nie proponować, bo osobiście załatwię mu bliskie spotkanie z podłogą, i to raczej nie przyjacielskie. Ja już normalnie nie mam siły do niczego. Chyba po prostu pójdę spać. Walić, że dopiero szósta. Najwyżej ponagrywam coś w nocy. Wszedłem do pokoju i na wszelki wypadek zamknąłem drzwi, po czym bezceremonialnie rzuciłem się na łóżko. Zamknąłem oczy, ale ciągle widziałem przeklętą twarz tego cholernego sobowtóra. Nie wiem, co chciał osiągnąć, ale jeśli doprowadzić mnie do stanu załamania nerwowego, to właśnie mu się udało.
~Dark Eleven~
Siedziałem w pokoju i śmiałem się jak już dawno tego nie robiłem. Załamałem nerwowo tego ciołka już za pierwszym podejściem. Miałem nadzieję, że nie podda się tak szybko. Choćby chciał udowodnić swoją rację, nie wywali mnie z mieszkania, wiem to doskonale. Ciągle widzę jego przestraszony wzrok, szybsze bicie serca, cięższy oddech... Rany, dawno się tak dobrze nie bawiłem. Ta akcja z Yasu też niczego sobie. Pewnie już się do mnie nie odezwie, ale jakoś to przeżyję. I tak powoli zaczynała mnie irytować, mimo że w tym wymiarze znam ją raptem dwa dni. Bywa. A będzie tylko lepiej. Jeszcze parę tego typu akcji i biedny Eleven przestanie wychodzić z pokoju, z obawy, że coś mu zrobię. A ja będę siedział tutaj i śmiał się jak gdyby nigdy nic. Jego mina była po prostu bezcenna! Dzisiaj już pewnie nie wyjdzie z pokoju, ale jutro przed nami cały dzień. Coś czuję, że będzie zabawnie. Bardzo zabawnie...
~Eleven~
Naprawdę próbowałem zasnąć, ale nie miałem na to najmniejszych szans. Nie rozumiem, co się dzieje, ale zupełnie nie jestem w stanie się uspokoić. Leżałem bez celu przez pięć godzin i tępo wpatrywałem się w sufit. Normalnie masakra. Cały czas czułem jego oddech na szyi, zimne palce na ramieniu, słyszałem aksamitny głos przy uchu... Jasna cholera! To tylko przeklęta kopia. Nic mi nie zrobi, nie ma prawa. Ale obawiam się, że Dark miał rację. Nie wywalę go z domu, no wywalę, ale te dziesięć dni jeszcze z nim wytrzymam. Chyba. Miejmy nadzieję, że przestanie odwalać takie rzeczy, bo nie wiem, ile wytrzyma moja psychika. Po cichu wyszedłem z pokoju i udałem się do łazienki. Ochlapałem twarz zimną wodą i wróciłem do łóżka. Wykąpię się rano. Przebrałem się w piżamę i szczelnie owinąłem kołdrą. Nawet nie było mi zimno, ale czułem wewnętrzną potrzebę, żeby odciąć się od reszty świata. Nawet przez taką banalną czynność. Zamknąłem oczy z nadzieją, że tym razem zobaczę tylko ciemność, a nie mordę klona. Chwalmy świat, który mi na to pozwolił, a przeklinajmy ten, który sprowadził Darka do rzeczywistości.
Mam szczerą nadzieję, że na tym jednym dzisiejszym wybryku się skończy...
~~~
I tak oto przebrnęłam przez kolejny rozdział. Zaczęło się dręczenie Elevenka, ale czy nasz ulubiony Jedenastek się podda? Gra wciąż trwa...
Nie sądziłam, że napiszę go tak szybko. Jeżdżenie pociągiem jednak ma plusy. Do tego brak zadań na jutro. Następny na przełomie soboty i niedzieli, tak myślę. Na razie to tyle.
Do następnego.
Ata
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top